środa, 25 grudnia 2013

Trainee - 9

Rozdział 9

Stali patrząc się na siebie, a każde z nich uśmiechało się w charakterystyczny,  nieśmiały sposób. Co właśnie zrobili? Czy udało im się znaleźć tę jedną, jedyną nutę, której im brakowało?
-Omona! – usłyszeli dźwięk i trzask otwieranych drzwi – To było świetne! – krzyknął dźwiękowiec, niosąc w ręku kubek z kawą z automatu – możecie to powtórzyć?
Sehun i EunSoo spojrzeli na siebie zakłopotani,  rozumieli się bez słów. Dziewczyna przytaknęła mu, po czym zaczęła odliczać i zaśpiewali. Nuty zalały pomieszczenie, a gdy skończyli piosenkę dźwiękowiec krzyknął:
-Genialne! Musze porozmawiać o tym z prezesem Yoon. Ta piosenka będzie świetna jako duet.
Maknae uśmiechnęli się do siebie, po czym do EunSoo dotarło, co tak naprawdę się stało. Niewielkie pomieszczenie wypełnił pisk wyrażający ogromne szczęście.

***

Następnego dnia cały Seul pokryty był białym puchem. Dziewczyny przełączały piosenki na sali treningowej, ćwicząc fragmenty różnych choreografii, które przygotował dla nich Kang Woo. HyeMin wolała unikać wzroku instruktora, ze względu na niezręczną sytuację z poprzedniego dnia. Brunetka pociągnęła spory łyk wody z butelki Fan, która stała przed lustrem i usiłowała wytłumaczyć Inie jak wykonać jeden z bardziej problematycznych ruchów, co dziwniejsze EunSoo z nimi nie było. Godzinę temu powiedziała, że musi o czymś porozmawiać z prezesem Yoon i do tej pory nie wróciła. Fan zaczęła zastanawiać się, jaka sprawa mogła zajmować im tyle czasu, gdy do sali treningowej wbiegł Kang Woo.
-Dziewczyny, za mną! Szybko! – krzyknął podekscytowany.
Wszystkie zerwały się migiem, choć HyeMin najwolniej, ze względu na wstyd, który wciąż czuła.
-O co tak właściwie chodzi? – spytała zainteresowana Fan.
-Na pewno się ucieszycie! – No chodźcie.
KangWoo uśmiechał się szczerze i pokazywał dziewczynom gestem dłoni, by się pospieszyły. Był bardzo przystojny, przeszło przez myśl niemal jednogłośnie każdej z nich. Wszyscy wbiegli po schodach, wpadając do biura prezesa Yoon. Na białych kanapach siedzieli EunSoo i Sehun, Prezes Yoon oraz jakiś ahjussi z ekipy, którego nazwiska nie znały.
-Siadajcie! – ponaglił je prezes Yoon, a dziewczyny posłusznie zajęły miejsca obok swojej koleżanki.
***
Wszystkie cztery wybiegły ze studia skacząc, krzycząc z radości i obdarzając się uściskami, które nie wyrażały nawet połowy tego, jak bardzo były szczęśliwe.  Dźwiękowiec Kim, bo okazuje się, że tak miał na nazwisko, przekonał prezesa Yoon, by jedną ze specjalnych wersji piosenki była ta wykonana przez EunSoo i Sehun’a.  Dodatkowo, w sesji promującej singiel, udział miały wziąć wszystkie, razem z chłopakami.  Ich okres przed debiutem zapowiadał się na zdecydowanie ciekawszy, niż wszystkie mogłyby się spodziewać.
***

Łzy spływały po policzkach HyeMin, a ona ocierała je szybko, by nie rozmazać misternie wykonanej roboty makijażystek. Miała nadzieję, że nikt nic nie zauważy. Urwała duży kawałek papieru toaletowego, po czym wytarła usta. Ciekawe, czy będzie to od niej czuć? Odgarnęła włosy na plecy, lecz gdy miała się podnieść, jej żołądek odmówił posłuszeństwa, przyzwyczajony już do wywołanych chwilę temu torsji. Wyrzuciła z siebie tym razem już tylko wodę, bo nic więcej chyba w niej nie zostało.  Poczuła nieprzyjemną pustkę w żołądku, a później już tylko odrazę do samej siebie. Obiecywała sobie, że ten biznes nigdy jej nie zmieni, choć wiedziała jakie ryzyko wiąże się z tym tak naprawdę zamkniętym muzycznym światkiem, otwartym jedynie dla nielicznych szczęśliwców. Starała się znaleźć plusy w tej sytuacji, tak jak zawsze robiła to Fan, choć była pewna, że za swoje zachowanie dostałaby teraz od liderki zwyczajną naganę, a jedyne na co mogłaby liczyć to spojrzenie pełne smutku i rozczarowania. Jednego była w tym momencie pewna - już nikt nie będzie miał prawa mieć zastrzeżeń do jej wyglądu. Nigdy.  Nigdy więcej nie pozwoli ludziom uderzać w to, co bolało ją najbardziej. Zwyczajnie nie da im do tego powodów. Ocierając ostatnie łzy podniosła się znad toalety, po czym nacisnęła spłuczkę i otworzyła drzwi. Rozejrzała się po pomieszczeniu, jednak ku ogromnej uldze dziewczyny, nikogo nie było w środku. Oparła się dłońmi o marmurową umywalkę, przy której kilka dni temu asystował jej Kang Woo. Kochany, pomyślała. Był chyba kolejną osobą, którą zawiodła, bo uległa presji. Obmyła delikatnie usta, po czym wyjęła z torebki miętowe pastylki. Powinno wystarczyć by stłumić brzydki zapach. Nie chciała wracać na plan zdjęciowy. Tak naprawdę nie było tam nikogo, z kim mogłaby porozmawiać. Zwyczajnie nie chciała nikogo martwić, bo zapewne pierwszym podejrzeniem rzuconym w jej stronę byłaby choroba. Choroba, którą sama zawsze gardziła, i uważała, że robią to ludzie przeraźliwie słabi, a teraz… o ironio, okazała się jedną z nich. Wciągnęła głośno powietrze, które wypełniło jej płuca i teraz już pusty żołądek.  Zbierała w sobie siłę by wyjść za drzwi, lecz przed oczami stanęły jej stylistki przeglądające sukienki w przebieralni. Jedna z nich, przeraźliwie chuda o długich paznokciach spojrzała na nią, po czym szepnęła coś do drugiej i podała HyeMin jedną z sukienek, takich samych jak innym dziewczynom. ,,Mam nadzieję, że się wciśniesz” dorzuciła na końcu i bez wątpienia nie było to przyjazne. Wciąż chichotały, co sprawiało, że dziewczyna miała ogromną ochotę wyrwać się stamtąd jak najszybciej. Co więcej, sukienka idealnie do niej przylegała, jednak nie okazała się zbyt mała. HyeMin jako jedyna z dziewczyn miała pokaźny biust i dość wystającą pupę, co często stawało się przedmiotem żartów stylistek. Coś co potencjalna kobieta powinna uznawać za atut, dla niej było zwyczajną katorgą. Nienawidziła tego i pragnęła schudnąć jak najszybciej. Za wszelką cenę. Nienawidziła również siebie za to, na jakie metody się decyduje. Podniosła wzrok patrząc w lustro. Aigoo, jak ty wyglądasz, pomyślała. Czas stawić im czoła. Wyszła, a drzwi za nią leniwie zaskrzypiały w zawiasach.

***

Weszła na plan sesji zdjęciowej, przyglądając się wszystkim dookoła. Kręciło jej się w głowie, jednak  widok znajomych twarzy od razu ukoił rozdrażnione nerwy. Fan kręciła piruety na kolosalnych obcasach zachwycona swoim białym strojem. Ina przyglądała jej się z uśmiechem z rękoma założonymi na piersi. HyeMin znała ten gest aż za dobrze. Ina na ogół jeśli chodzi o styl ubioru była chłopczycą, więc nic dziwnego, że mogła czuć się nieswojo w krótkiej sukience. EunSoo błyszczała, jak opaska z diamencikami wpięta w jej włosy. Wszystkie miały pokręcone włosy i taki sam makijaż. Jasne, prawie białe cienie, delikatne szare kreski, śnieżnobiałą cerę z rumieńcami stworzonymi przez jasny róż i naturalne, kremowe usta. Wszystkie akcesoria sprawiały, że błyszczały jak prawdziwe śnieżynki.  Miały identyczne sukienki sięgające do połowy uda, całe białe, bez ramiączek, zakończone delikatnym, puszkiem przypominającym śnieg. Sukienki błyszczały w świetle reflektorów. Wszystkie były tak piękne, że aż zakuło ja serce. Nie z zazdrości. Z tego, że ona taka nie jest. Podeszła leniwie w ich stronę, starając się zachowywać jak najbardziej naturalnie.
-Co tak długo starunia? Myślałam, że utopiłaś się w tym kiblu! – Fan rzuciła jej się na szyję.
-Wszystko w porządku – uśmiechnęła się HyeMin – chyba się zamyśliłam.
-Przyszła nasza gwiazda – powiedziała z uśmiechem Ina, po czym potrząsnęła głową, tupiąc nogami – Boże, te wszystkie świecidełka doprowadzają mnie do szału, nigdy w życiu nie miałam na sobie tyle biżuterii na raz.
-Przyzwyczajaj się – szepnęła jej do ucha EunSoo tak niespodziewanie, że Ina aż odskoczyła – Czuję się jak księżniczka – westchnęła jakby zauroczona samą sobą. – Wyglądamy teraz jak Girls’ Generation!
-Jeśli miałaś na myśli, że jak klony, to masz rację – skwitowała z uśmiechem Fan.
-Dziewczyny! –  krzyknął fotograf – Wasza kolej!
Wszystkie pobiegły w kierunku białego tła, przepychając się, która ma stanąć w środku, która na zewnątrz i tak dalej. HyeMin starała się nie zdradzać swoich uczuć. Kiedyś ich nie ukrywała i wszyscy mogli czytać z niej jak z otwartej księgi. Biznes wiele ją nauczył, chociaż wciąż była jeszcze trainee. Nauczył ją ukrywać emocje, bo by zaistnieć musiała stać się niezniszczalna.  Stanęła obok dziewczyn. Podeszły do nich makijażystki poprawiające im sukienki, dodatki, fryzury a na koniec wykonujące ostatnie muśnięcia pudrem.  Zostały poinstruowane co do póz, które mają wykonać, i jedyne co widziały przez kilka pierwszych minut to niekończący się błysk flesza. Gdy na chwilę ustał Ina zaczęła mrugać lekko skołowana.
-To nic w porównaniu z paparazzi – rzucił w jej stronę fotograf.
Tak, wiem coś o tym, pomyślała Fan na wspomnienie ucieczki przed paparazzi, która udała się tylko i wyłącznie ze względu na Kai’a, który zjawił się tam w porę.  Fotoreporterzy nie byli łatwym orzechem do zgryzienia, jednak jak wszyscy ludzie, nawet pomimo swojego sprytu mieli wady, które pozwalały łatwo ich zmylić. Wyrwana z zamyślenia została wezwana na indywidualną sesję. Nie dostała dokładnych wytycznych co do zachowania, więc postanowiła zwyczajnie improwizować. Uśmiech tutaj, potrząsanie włosami tam, rozmarzone spojrzenie gdzie indziej. Czuła się przed kamerami jak ryba w wodzie. Cwana ja, pomyślała, lata robienia sobie zdjęć popłaciły! Doskonale wiedziała w jakich pozach i minach wygląda dobrze, a jakich powinna unikać. Ochoczo dopingowana przez fotografa zapozowała do kilku ostatnich zdjęć, po czym zadowolona z siebie dołączyła do dziewczyn. Ręce EunSoo zwisały wzdłuż jej tułowia, a maknae patrzyła na liderkę rozmarzonym spojrzeniem i z otwartą szeroko buzią.
-Bo ci tak zostanie słonko – uśmiechnęła się Fan upijając łyk wody ze szklanek, które roznosiły po pomieszczeniu zatrudnione do tego… nie wiedziała jak to nazwać, kelnerki?
-EunSoo! – rozległ się krzyk fotografa – Czas na ciebie.
Dziewczyna poszła w wyznaczone miejsce trochę zdenerwowana, jednak jej zadanie jako maknae okazało się prostsze niż wszystkie myślały. Miała zwyczajnie robić aegyo i śpiewać gwiyomi song. Bułka z masłem. Była najmłodsza i wyglądała jak prawdziwa księżniczka, więc ta rola pasowała jej idealnie. Wszystkie patrzyły na nią z uśmiechem. Ina próbowała nawet przez moment naśladować gesty młodszej, jednak szybko dała sobie z tym spokój. Gdy nadeszła jej kolej, poradziła sobie równie dobrze. Była zwyczajnie sobą. Sesja miała najwyraźniej oddawać ich charaktery. Ina marszczyła nos i robiła gesty, które często powtarzała tańcząc w autobusie, czy rapując coś pod nosem. Pomimo eleganckiego stroju, jako element kostiumu dostała full cap’a, dzięki czemu poczuła się w pełni sobą. Była silna i kobieca jednocześnie. Gdy podeszła do nich dalej mając na sobie czapkę, obrzuciła dziewczyny zniewalającym uśmiechem.
-Jak mi poszło?
-Byłaś świetna – Fan ściągnęła  jej czapkę z głowy, po czym nałożyła ją sobie.
-HyeMin, twoja kolej, pando! – uśmiechnęła się w stronę brunetki.
Dziewczyna ruszyła w stronę aparatu dość niepewnie. Dawno nie czuła się tak nieswojo we własnym ciele. Stała na białym tle dość sztywno i zwyczajnie się uśmiechała.
-Dziewczyno, co jest? – Krzyknął w jej stronę fotograf – Słowo daję… za grosz kreatywności.
-Przepraszam – ukłoniła się w jego stronę, po czym starała się cokolwiek zaimprowizować.
Fotograf zrobił jej kilka zdjęć jednak ona nie była z nich zadowolona. Uśmiechała się, starała się również wyglądać ładnie. Po pewnym czasie zapomniała o problemie, co nie zmieniało faktu, że przy olśniewających przyjaciółkach wypadła dość…blado. Wróciła do nich ze spuszczoną głową.
-Laska, co ci się dzisiaj stało? – zagadnęła Fan.
-Moja sesja była koszmarem – odparła z opuszczoną głową.
-Yah – Liderka założyła jej rękę na szyję – chodźmy na kurczaka, umieram z głodu. Pójdziemy, dobrze?
-Chyba wrócę pierwsza, nie czuję się najlepiej.
Nie podnosząc głowy odeszła od nich, po czym wyszła przez ogromne, podwójne drzwi. Wszystko zepsuła i była na siebie wściekła. Naprawdę nie miała pojęcia, co się stało. Dlaczego akurat dziś nie mogła zignorować tych uwag, tak jak robiła to zawsze? Nawet nie zauważyła KangWoo, którego minęła. Po prostu szła przed siebie.
-Yah, czekaj! – krzyknął choreograf, jednak ona szła dalej – HyeMin! – krzyknął i zaczął biec w jej stronę – Co się stało?
-Źle się czuję – szepnęła ze łzami w oczach – chcę wracać. – cały dramatyzm chwili popsuło głośne burczenie w jej brzuchu.
-Chyba powinnaś coś zjeść.
-Nie chcę.
-Mówiłaś, że chcesz wrócić, tak?
Przytaknęła.
-Odwiozę cię, jest zimno.
-Dzięki –uśmiechnęła się słabo w jego stronę.
***

Fan napychała buzię kolejną porcją kurczaka, mówiąc jednocześnie rozemocjonowana o sesji.
-A wtedy odrzuciłam do tyłu włosy i poczułam się jakby świat należał do mnie! – skwitowała narcystycznie.
EunSoo zakryła usta dłonią chichocząc cicho tak, że prawie zapluła się bubble tea, którą właśnie miała przełknąć.
-Ty nigdy nie przestajesz, prawda? – spytała maknae.
-Aniyaaaa – odpowiedziała uśmiechnięta Fan.
-Dziewczyny – zaczęła niepewnie Ina, mącąc pałeczkami w swoim ramenie – martwię się o HyeMin.
Miny im zrzedły, a Fan zrobiła minę jak stara, mądra Indianka.
-Miewa chwile słabości i wtedy najlepiej zostawić ją samą – powiedziała niepewnie – tak mi się wydaje.

***

Kang Woo wsiadał do samochodu zaparkowanego pod apartamentowcem, do którego właśnie weszła HyeMin. Nie wyglądała zbyt dobrze. Mam nadzieję, że nie zrobiła nic głupiego, pomyślał. Eh, z girlsbandami zawsze było ciężko. Dziewczyny, które trenował były albo przesadnie pewne siebie, albo zbyt zagubione. Czasami zbyt skupione na własnych sukcesach. Typy te dzieliły się dość jasno, jednak nigdy nie dostał takiego zadania jak teraz, ponieważ nowy zespół stworzony przez prezesa Yoon łączył w sobie wszystkie te osobowości. Z doświadczenia wiedział, że może to być niebezpieczne. Z teoretycznego punktu widzenia, te dziewczyny powinny się rozszarpać, jednak ku własnemu zdziwieniu, nigdy nie widział tak zgranego zespołu i to w tak krótkim czasie.  Dziewczyny z SNSD do tej pory dogryzały sobie z każdej dodatkowej porcji kurczaka, a w f(x) Amber, która była najbardziej dojrzała, musiała rozstrzygać większość sporów. Wyrywając się z zamyślenia, przekręcił kluczyk w stacyjce, po czym jego czarne bmw ryknęło, a on ruszył z powrotem w stronę wytwórni.


***

niedziela, 22 grudnia 2013

The Heirs - recenzja dramy


Kim Tan, dziedzic Empire Group, zostaje wysłany na studia do USA. W międzyczasie powraca jego starszy, przyrodni brat, żeby przejąć rodzinny biznes. W czasie pobytu w Stanach, Tan Kim poznaje Eun Sang, która poszukuje swojej siostry. Zakochuje się w niej, nie zdając sobie sprawy, że jest ona córką jego gospodyni. Kiedy do USA przyjeżdża jego narzeczona, Rachel Yu, Tan Kim będzie musiał wybrać między miłością, a obowiązkiem. W dodatku, młodzi bohaterowie znajdą się bliżej siebie niż mogliby się spodziewać. Czy wplątana w towarzystwo młodych i bogatych Eun Sang będzie w stanie dać sobie radę?

Zgaduję, że wszyscy zainteresowani o tej dramie już słyszeli. Sporo zwlekałam z jej dokończeniem, jednak wreszcie mogę sprezentować wam recenzję The Heirs. Fabuła na pozór nie wnosi tutaj nic nowego, czego nie zobaczylibyśmy już we wcześniej powstałych dramach. Faktycznie tak jest, ale bądź co bądź, ogromną zaletą serialu jest obsada. Kim Woo Bin, Lee Min Ho, Park Shin Hye, Kang Min Hyuk, Krystal Jung i wielu innych, którzy przyciągną przez telewizory rzesze młodych odbiorców - ta drama musiała być skazana na sukces, a przynajmniej takie były zamierzenia twórców. Nie śmiem wątpić, że im się udało. 

Jak było faktycznie? Podekscytowana udziałem dwójki swoich ulubionych aktorów w rolach głównych, Nana pochłaniała tę dramę na bieżąco, ignorując pewne nawiązania, które już wcześniej gdzieś widziała. Lee Min Ho po raz kolejny pojawia się w roli rozpieszczonego dziedzica, jednak zdecydowanie bardziej ogarniętego niż w Boys Over Flowers. Mimo wszystko mundurki, elity, przyziemna dziewczyna wkraczająca w krąg bogaczy... Niestety w wielu aspektach Heirs przypominało mi BOF jednak w wersji nieco odnowionej. Oglądam, oglądam ale... to wszystko już było. Z początku fabuła wydawała się ciekawa i dość nieszablonowa. Sceny kręcone w Californii, nietypowe spotkanie głównych bohaterów w zabawnych okolicznościach... Wszystko w tej dramie sprawiało, że chciałam ją oglądać i czekałam na kolejne odcinki zacierając dłonie z niecierpliwości. Niestety koło 13 epizodu zaczęły się lekko naciągane dramaty w stylu: ,,Nie jesteś godna mojego syna" i wszyscy mogliśmy przewidzieć jak to się skończy. Kim Tan walecznie dąży do pozyskania uczucia dziewczyny, które później równie zaciekle broni, no cóż - miło z jego strony.

Jeśli chodzi o Lee Min Ho, uważam że ta drama była trochę poniżej jego standardu, ale dobrze sobie w niej poradził. Jak już wcześniej wspomniałam, Kim Tan jest bohaterem pewnym siebie, odważnym i trochę aroganckim, czyli chyba idealnym. Jedyne,co mnie w nim śmieszyło to często wręcz przerażające stylizacje, jakie przywdziewał na siebie młody dziedzic. Patrzenie na jego ubranie jakim był pewnego razu różowy, futerkowy sweter sprawiało mi frajdę rzędu oglądania Hyun Bin'a i jego wzorzystych dresów w dramie Secret Garden. 

Rola Cha Eun Sang była pierwszą, w której miałam wrażenie, że cofnęła się również Park Shin Hye. Co prawda bohaterka wiedzie ciężkie życie chyba we wszystkich możliwych interpretacjach tej frazy, jednak jej postać ma coś, co sprawia, ze momentami nie rozumiem jej działania. Jedno jednak mi się w niej podoba - jest nieustraszona, co czyni ją często lekkomyślną, ale miło że niby zwykła dziewczyna, ale nie da sobie kolokwialnie mówiąc "w kaszę dmuchać".

O ile dwójka głównych bohaterów nie powaliła mnie na kolana, zdecydowanie bardziej obiecująco odmalowują się nam postaci drugoplanowe. Zacznijmy od bad boy'a, którego nie może zabraknąć  w żadnej dramie: Choi Young Do. W tej roli miałam ogromną, przeogromną przyjemność oglądać Kim Woo Bin'a. Young Do jest skurwielem jakich mało, jednak jak to ze złymi charakterami bywa, z czasem zyskał więcej mojej sympatii niż ktokolwiek inny w tym serialu. Świadczy to tylko o wysokich umiejętnościach Woo Bin'a, bo jeśli ktoś śledzi jego poczynania, zapewne wie, że on i złe charaktery, w które wciela się w dramach maja naprawdę niewiele wspólnego.

Parą, która zyskała u mnie największą sympatię byli Lee Bo Na i Yoon Chan Young. Grający ich Kang Min Hyung i Krystal stanowili idealne połączenie. Byli uroczy i zabawni, a przede wszystkim roztaczali wokół siebie dość dziwną, ale zdecydowanie pozytywną atmosferę. Wiecznie zazdrosna Bo Na i żartujący z tego Chan Young. Oglądanie ich sprawiło mi naprawdę ogromną przyjemność.

Jeśli chodzi o muzykę, z całego soundtracku zapamiętałam tylko nieśmiertelny utwór "Love is the moment", który prześladował będzie mnie chyba do końca życia. Nie wiem dlatego, wyjątkowo dobijała mnie ta piosenka, ale jeśli o niej zapomnę, to w pamięci uda mi się przywołać również kilka fajnych utworów.

Podsumowując, mój długi okres oczekiwań na The Heirs sprawił, że spodziewałam się szyszek na wierzbie. Dramę, która w głównych rolach obsadza Lee Min Ho i Park Shin Hye wyobrażałam sobie jako coś niesamowicie fenomenalnego, co zwali mnie z nóg i sprawi, że nie zapomnę tego serialu do końca życia. Drama oczywiście nie była zła, jednak myślę, że miałam w stosunku do niej zbyt wysokie oczekiwania związane z obsadą. Pierwszym, co spotkały się z brakiem mojej aprobaty było obsadzenie ich w rolach 17 czy 18 latków. Drama o charakterze szkolnym spowodowała u mnie mimowolne porównania do Boys Over Flowers, co nie wpłynęło na korzystny odbiór The Heirs w moich oczach. Pomijając to, drama miała też oczywiście dobre aspekty, takie jak starsi bohaterowie. Miejscami była naprawdę zabawna i wzruszająca, jednak większość wątków zmierzając ku końcowi wydało mi się dość naciąganych.  Jest mi przykro, że nie umiem ocenić jej tak pozytywnie jak bym chciała. Końcowy wniosek? The Heirs można obejrzeć i nawet do pewnego stopnia sprawia to przyjemność, ale nie sądzę bym sięgnęła po nią ponownie. Nie chcę by ktoś odebrał tą recenzję jako w stu procentach negatywną, jednak obejrzałam zbyt wiele dram by nie dostrzec że The Heirs jest  serialem bardzo wtórnym w swoim gatunku. Mimo wszystko z początkowego okresu oglądania mam bardzo miłe wspomnienia, więc nie zrażajcie się. Można obejrzeć, jednak nie jest to pozycja obowiązkowa.

wtorek, 17 grudnia 2013

Trainee - 8

Rozdział 8


Siedziała w kinie ze swoim najlepszym przyjacielem z dzieciństwa. Zajadali się solonym popcornem, czekając aż skończą się napisy, a film wreszcie się zacznie. Na sali panowała przyjemna atmosfera, a  ona uśmiechała się spokojnie i raz po raz wybuchała śmiechem z żartów, które opowiadał jej kumpel. W pewnym momencie przestali się śmiać, a ich spojrzenia się spotkały. Przełknęła głośno ślinę, a on skierował wzrok na jej usta.
-Czy… moglibyśmy się pocałować? Tak… żeby to nic nie znaczyło. To bardzo głupia prośba, ale bardzo dawno się nie całowałam – spytała niepewnie.
-Jasne – odpowiedział spokojnie chłopak.
Objął dłońmi jej twarz, po czym ich usta się zetknęły. Delikatnie, miło. Rozchyliła wargi, a pocałunek stawał się coraz głębszy. Czy podobało jej się? Sama nie wiedziała, postanowiła przestać.
-Szkoda, że to nic nie znaczyło – mruknął pod nosem, a ona dotknęła dolnej wargi dłonią.

-HyeMin! – w pomieszczeniu rozległ się krzyk Fan.
-BOŻE FANNY – czarnowłosa podniosła się do pozycji siedzącej, krzycząc głośno.
-Stara, co się stało?
-Miałam nienormalny, nienormalnie nienormalny sen!
-Jak to? Co się stało?
-Pamiętasz Matt’a? Mojego przyjaciela z Europy?
-Jasne, co z nim?
-Stara, niech to! Śniło mi się, że siedzieliśmy w kinie i nagle spytałam się go, czy możemy się pocałować, bo dawno tego nie robiłam. ROZUMIESZ?
-Jesteś porąbana, równo.
-Wiem! Chodzi o to, że kiedy skończyliśmy się całować on powiedział ,,Szkoda, że to nic nie znaczyło”.
-O kurczaki, nie dziwie się, że darłaś się przez sen jak idiotka.
-Ja…co? – spytała przerażona – naprawdę się darłam?!
HyeMin siedziała na łóżku z rozmazanym makijażem, trzęsąc się jakby miała chorobę sierocą. No cóż, szara pogoda, szare życie, szare gacie. Dzień jak co dzień, pomyślała Fan.  Jej przyjaciółka usiłowała wstać, jednak chwilę po tym znów upadła na łóżko i zaczęła uderzać rękami w rozkopaną pościel.
-Faniaa…
-Hm?
-Dlaczego? A co powie Tałko? Omonaa – zaczęła jęczeć jak pijana, o boże.
-Ogarnij się! – Fan potrząsnęła nią – Jesteś z Tao, znaczy nie wiem czy jesteś, ale jest okej! Bo się całowaliście… to znaczy że jesteście razem? Aigoo, jakie to skomplikowane – zamyśliła się.
-Co się dzieje? – Ina wpadła do pokoju przyjmując niemal bojową pozę.
-No bo  ja się cał…- zaczęła HyeMin, ale Fan zakryła jej usta ręką.
-Nic się nie stało – liderka rzuciła raperce rozbrajający uśmiech.
-Ucisz ją… jest piąta rano – mruknęła Ina, po czym wyszła z pokoju.
Fan złapała się za głowę, po czym postanowiła zebrać myśli. Położyła prawie nieprzytomną HyeMin z powrotem do łóżka, po czym obiecała sobie, że już nigdy nie kupi trzech zgrzewek piwa na ich wspólny wieczór.
***
Dziewczyny jak co dzień stanęły na sali treningowej, jednak tym razem… nieco skacowane. Ich wspólny wieczór był niezwykle udany, nawet pomimo tego, że dziś tragiczny w skutkach. Fan zdarła gardło śpiewając do szczotki, EunSoo poobijała się skacząc po meblach i śpiewając ,,Tarzan” Wonder Boyz, Ina przez pół wieczoru przytulała stojącą w salonie palmę, święcie przekonana, że to Luhan, zaś HyeMin tańczyła wszystko co znała… naraz. Dziś stały przed Kang Woo, a ich oczy cierpiały na skutek nadmiernego oświetlenia. Instruktor pokiwał głową z niedowierzaniem, po czym zwrócił się do dziewczyn.
-No dobra, dziś ćwiczymy…
W połowie przerwała mu HyeMin, która rzuciła czymś w stylu „o boże, zaraz się porzygam” i wybiegła za drzwi jak oparzona. Fan zastanawiała się, czy pamięta w tym stanie drogę do łazienki.
-Jezus Maria… - westchnął Kang Woo – zaraz wracam – po czym pobiegł za HyeMin.
-I naprawdę między nimi nic nie ma? – rzuciła EunSoo zakrywając oczy przed światłem jarzeniówek.
-Przecież jest z Tao – ucięła Fan.
-Co?! Jak to? Yah! – Ina zerwała się z podłogi, po czym złapała się za żołądek.
-Tak to – dodała liderka.
-Co za menda… nie mogła powiedzieć? – Spytała zbolała EunSoo.
-O boże, faktycznie – Fan dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, co się dzieje – TO CZEMU ZAJMUJE SIĘ NIĄ KANG WOO?!

***

HyeMin klęczała na podłodze przytulona do kibla, a Kang Woo przytrzymywał jej włosy. Co prawda skończyła już wymiotować, jednak nie miała nawet siły by się podnieść.
-Dziewczyno, gdzieś ty się tak styrała?
-Nie patrz na to, proszę, wyjdź.
-Chyba żartujesz, wstawaj. – wziął ją za ramiona, po czym podniósł do pozycji stojącej – Omona, aleś się załatwiła.
Podeszli do umywalki, a Kang Woo urwał kawałek papieru toaletowego. HyeMin wskoczyła na blat w którym znajdował się zlew i usiadała obok niego. Mężczyzna podał jej mokry skrawek papieru.
-Lepiej się wytrzyj i opłucz twarz. Coś mi się wydaje, że dzisiaj nici z treningu.
-Ja przepraszam… za dużo wczoraj wypiłam, o boże tak mi głupio – schowała twarz w dłoniach.
-Każdemu się zdarzy – powiedział ze zrozumieniem Kang Woo, a w tej chwili przez jego głowę przeszła myśl, iż dziewczyna jest całkiem urocza, gdy przeprasza. Chciał dotknąć jej policzka, ale sam nie wiedział czemu. Po prostu musiał to zrobić, by chociaż trochę ją pocieszyć, musiała się czuć koszmarnie.

***

Fan wbiegła do męskiej szatni, mijając tłum przebierających się chłopaków. Kilku z nich podniosło głosy w krzykach oburzenia, jednak dziewczyna nie zwróciła na nich uwagi. Szukała wzrokiem Kai’a. Dopiero gdy dostrzegła chłopaka w rogu, w samych spodniach, chowającego do szafki białą koszulę, podbiegła do niego.
-Kai cholera jasna, znowu nie panuję nad sytuacją!
-Ty? Niemożliwe. Co się stało?
-No bo wczoraj… HyeMin nie chciała się spotkać z Tao, bo miałyśmy razem imprezować i… i… i piłyśmy, dużo piłyśmy, a teraz ona siedzi pewnie sponiewierana pod kiblem, a Kang Woo poszedł jej szukać! O boże, pewnie przytrzymuje jej włosy. Na pewno. Wiedziałam, że tak będzie!
-Kang Woo? – spytał ze zdziwieniem Kai – ten choreograf?
-Ten sam.
-Kurwa. Nigdy nie miałem z nim zajęć, podobno jest bogiem!
-Kai… nie o to chodzi…
-Ale podobno świetnie tańczy!
-Kai, cholera, chodzi o HyeMin!
-A tak, racja. – mruknął zamyślony – Chciałbym kiedyś, żeby poprowadził nasz trening…
-Kai…
JongIn narzucił na siebie koszulę, po czym wybiegli z szatni, by poszukać HyeMin. Pozostali, którzy zostali w pomieszczeniu, skierowali w swoją stronę zdziwione spojrzenia, jednak o nic nie pytali. Luhan rozejrzał się odruchowo, jednak nigdzie nie widział Tao.  W pomieszczeniu znajdowało się kilka zespołów, a za jedną z szafek stał JongHyun sprawdzając twitter’a z zadowoleniem. Ciekawie, co teraz zrobi JongIn, i czy atmosfera między gołąbkami wciąż będzie taka urocza, pomyślał starszy, po czym uśmiechnął się do siebie leniwie. Uwielbiał siać zamęt. Nie wiedział dlaczego. Mroczna strona jego osobowości była dla niego samego ciągle nierozwikłaną tajemnicą, jednak prawda była prosta i dość oczywista. Nie lubił, kiedy JongIn miał coś, co jemu się spodobało.
***

Sehun stał w studio nagraniowym, mając ogromne słuchawki założone na uszy. Muzyka otaczała go z każdej strony, jednak zupełnie nie mógł się skupić.
-Sehun-ah, skoncentruj się! – krzyknął do niego dźwiękowiec.
-Przepraszam – powiedział zamyślony – nie wiem, co się ze mną dzieje.
-Dobrze, możesz spróbować zaśpiewać tę linijkę trochę wyżej? – mężczyzna przyłożył kciuk do zakreślonego na niebiesko fragmentu tekstu.
-Oczywiście.
Sehun odchrząknął głośno, po czym usłyszał w słuchawkach muzykę i znów zaczął śpiewać. W pewnym momencie głos mu zadrżał a chłopak zaklął cicho pod nosem.
-Słowo daję… co z tymi chłopakami dzisiaj… ciągle się mylą. Zakochaliście się wszyscy, czy jak?
Blondyn spuścił wzrok, po czym pokłonił się w przepraszającym geście. A żeby wiedział.
-Przecież te słowa nie są trudne – powiedział dźwiękowiec – dawaj, chłopie.
-W porządku. Przepraszam – znowu się ukłonił.
Sehun w skupieniu popatrzył na kartkę z tekstem. Zmarszczył brwi, bo tekst, który dostali dziś rano budził w nim dziwne wspomnienia. A może skojarzenia? Sam nie wiedział. Patrzył na tekst, mrugając leniwie, po czym powtórzył cicho słowa „Ponieważ każdy płatek śniegu jest twoją każdą łzą”. Z czym właściwie mu się to kojarzyło?

***

Fan i Ina siedziały w sali treningowej, słuchając podśpiewującego nieopodal Luhana. Kai znalazł HyeMin w łazience i za zgodą Kang Woo odwiózł dziewczynę do domu. Wszyscy ćwiczyli dziś nową piosenkę, którą ten miał śpiewać po chińsku. Fan kiedyś uczyła się tego języka, jednak jej zapał szybko znikł, gdyż okazał się on dużo trudniejszy niż mogłaby się spodziewać. Jedyne co zrozumiała z tekstu to słowa „Ponieważ każdy płatek śniegu jest twoją każdą łzą”. W tym momencie jej oczy się zaszkliły, a mina dziewczyny kompletnie zrzedła. Ujrzała pierwsze płatki śniegu za oknem, po czym zaczęła płakać.  Tak głośno i rozpaczliwie, że sama się sobie dziwiła. Nigdy, przenigdy nie okazywała słabości, jednak teraz jej zaszklone oczy spojrzały na przerażoną Inę.
-Nic się nie stało, zaraz wrócę – mruknęła, po czym wybiegła z Sali.
Zachodząc do szatni, dziewczyna zarzuciła na ramiona płacz i wyszła na jeden z balkonów, wychodzących z klatki schodowej budynku. Stanęła przy barierce, wyciągając dłoń, na którą spadło kilka białych płatków. Fan pociągnęła nosem, zdając sobie sprawę, że naprawdę się rozkleiła. Śnieg zawsze przypominał jej o jednym z najcięższych momentów jej życia. Rozwód rodziców, jej przewlekła choroba, podczas której uciekała do swojego małego światka i zamknięta w swoim pokoju żyła w zupełnie odległej rzeczywistości. Wtedy zaczęła oglądać dramy, zwyczajnie by czymś się zająć. Gdy natrafiła na ,,Drzewo Życia”, wiedziała, że nigdy nie spojrzy na śnieg w ten sam sposób. Kilka dni spędziła płacząc, jednak były to paradoksalnie cudowne wspomnienia. Nie umiała nad tym panować, i nie chciała. Łzy były oczyszczające, choć zazwyczaj się przed nimi broniła. Była to jedna z niewielu okazji do płaczu. Patrzyła na białe, drobne płatki śniegu, tak kruche jak wszystko, co ją otaczało. Dostrzegała jak znikają w jasnych promieniach słońca, a później wystawiła język by złapać kilka z nich. Była szczęśliwa.

***

EunSoo stała przed studiem nagraniowym, czekając aż Sehun skończy swoją pracę. W uszach miała słuchawki, w których rozbrzmiewało demo nowej piosenki EXO. Jeden z zasadniczych plusów bycia trainee w SM? Wszystkie nowe utwory jej idoli, trafiały w ręce dziewczyny znacznie wcześniej. Zamknęła oczy i skupiła się na tekście. Słowa nie były trudne, lecz wyrażały dużo emocji. Delikatne głowy sprawiały, że całość przyjmowała dodatkowo melancholijny nastrój, zaś sama EunSoo zamyśliła się, analizując tekst. Nie był trudny do zapamiętania, choć zazwyczaj miała z tym problemy i często się myliła. Słowa tej piosenki odebrała jednak inaczej. Chciała je znać.
,,Patrzę smutno na ciebie, lecz nie mogę zobaczyć”
Zacisnęła powieki mocniej, a jej serce otoczyła zupełnie niespodziewana fala emocji, których nie umiała zdefiniować.
„Słucham uważnie głosu, którego nie mogę usłyszeć”
Przygryzła dolną wargę.
,,Dawny ja byłem zbyt samolubny, troszczący się tylko o siebie”
Otworzyła oczy i rozchyliła usta. Jej serce przyspieszyło, a gdy piosenką się skończyła, ona zaczęła cicho podśpiewywać. Zamyślenie przerwał jej wychodzący z pokoju dźwiękowiec, który zatrzasnął za sobą drzwi.
-Czekasz na Sehun’a? – spytał poirytowany.
-Ne – odparła spokojnie.
-Zabierz go stąd. Zwyczajnie go stąd zabierz. Do niczego się dzisiaj nie nadaje.
EunSoo wyjęła słuchawki z uszu, wstała i ruszyła powolnymi krokami w stronę zamkniętego pomieszczenia. Drzwi otworzyły się z delikatnym skrzypieniem, a ona wsunęła się do środka z gracją niczym cień. Sehun stał zrezygnowany przy mikrofonie, trzymając dłonie zaciśnięte mocno na kartce z tekstem. EunSoo wsunęła się do oszklonego pomieszczenia, a chłopak podniósł wzrok, witając ją delikatnym, choć nieco smutnym uśmiechem.
-Sehun-ssi – zaczęła – co się stało?
-Nie mogę się skoncentrować.
-Ćwiczycie tę piosenkę?
-Tak, ale wciąż coś jest nie w porządku. Nie mogę trafić w odpowiedni dźwięk, który zabrzmi zadowalająco. Zastanawiałem się, czy to może kwestia tonacji.
-To może spróbuj tak – EunSoo odcharknęła.
,,Patrzę smutno na ciebie, lecz nie mogę zobaczyć”
Jej delikatny głos odbił się od szklanych ścian boksu, otulając Sehun’a z każdej strony. Jej głos nie był odpowiednio wysoki, ale zaśpiewała to czysto i z uczuciem. Nie wiedział, co się dzieje, ale włoski na jego karku delikatnie się zjeżyły.
-Spróbuj, teraz ty – spojrzała na niego wyczekująco – Nuty mówią, że musisz zaśpiewać to w ten sposób – wskazała palcem na kartkę.
-Skąd umiesz tak dobrze odczytywać te wszystkie znaki?
-Drugi stopień szkoły muzycznej. Rodzice pokładali we mnie wielkie nadzieje. Myśleli, że wykształcą w rodzinie kolejnego muzyka. Ja jednak chciałam zająć się czymś innym – uśmiechnęła się lekko.
-Rozumiem – Sehun uśmiechnął się – dobrze, że nie poszłaś w ich ślady.
-To jak, spróbujesz?
-Arasso, w porządku.
Chłopak odchrząknął w charakterystyczny dla siebie sposób, po czym zaśpiewał linijkę tekstu, starając się naśladować tonację dziewczyny. Widząc jej aprobujący wzrok, wiedział, że zrobił to dobrze. Uśmiechnął się niepewnie, po czym zaczął wykonywać kolejne wersy. Jej głos zawtórował mu, tworząc z nim idealną harmonię. Delikatność i siła. Uczucie i chłód. Dwa brzmienia potencjalnie nie pasujące do siebie, a jednak tworzące piękną kompozycję.
Wracam do tej białej pory roku
I patrząc na ciebie, nie mogę cię zobaczyć
Nasłuchując uważnie głosu, którego nie mogę usłyszeć


Ich oczy spotkały się, ciała zadrżały. Rytmiczne uderzenia serca, urywane oddechy.  Zrozumienie bez słów. Więź, która mówiła więcej w ciszy. Cisza, która otuliła ich myśli. 

niedziela, 15 grudnia 2013

I hear your voice - recenzja dramy



Prawo powinno być niewzruszone, ale musi też posiadać serce.


Drama opowiada historię dwójki młodych ludzi, 28-letniej Jang Hye Sung i 18-letniego Park Soo Ha. Gdy chodziła do liceum, Hye Sung została nieprawdziwie oskarżona o wystrzelenie fajerwerku w oko córki sędziego, w którego domu gospodynią była jej mama. Niedługo później, główna bohaterka i córka sędziego, Do Yeon, przez przypadek stają się świadkami wypadku samochodowego, w którym ginie ojciec 8-letniego wtedy Park Soo Ha. By dowieść swojej niewinności w sprawie fajerwerku, Hye Sung postanawia zeznawać w procesie morderstwa, jednak Do Yeon ucieka z sądu, ukrywając, że również była świadkiem zdarzenia. Przewrotny los bohaterek sprawia, że po 10 latach spotkają się w sądzie jako prokurator i obrońca z urzędu. Dodatkowo, dorosły już Soo Ha dąży do znalezienia dziewczyny, która przed laty pomogła ująć zabójcę jego ojca i przyrzeka ją chronić, gdyż skazany za morderstwo Min Jong Guk, który niedługo kończy odsiadywać swój wyrok, obiecał Hye Sung zemstę.


Ostatnio oglądanie dram przychodziło mi dość powolnie, jednak "I hear your voice" wciągnęło mnie bez reszty i zajęło mi może... 3 dni? Z pozoru 18 odcinków to całkiem sporo, a jednak  dla mnie było to zdecydowanie za mało. Dawno nie zetknęłam się z dramą o tak ciekawej fabule, a co ważniejsze, która wciągnęła by mnie do swojego świata w takim stopniu jak zrobiło to "I hear your voice". Jeśli chodzi o kwestię historii, jest ciekawa od samego początku i sprawia, że z odcinka na odcinek chcemy więcej i więcej. Trzyma w napięciu aż do ostatniej chwili, jednak pojawiają się tam też sceny lekkie i zabawne, by od czasu do czasu rozładować atmosferę pełną niepewności. Jak się okazuje, historia sprzed 10 lat kryje zdecydowanie więcej tajemnic, niż można by się tego spodziewać, przez co dobrych kilka razy podczas oglądania dramy zadawałam sobie pytanie: ale...że... jak to? Jedno jest pewne: Przy "I hear your voice" nie sposób się nudzić!

Co do bohaterów, kwestię tą twórcy rozwiązali w sposób iście mistrzowski. Jeśli chodzi o Jang Hye Sung, w jej rolę wcieliła się Lee Bo Young. Była to pierwsza drama, którą widziałam z udziałem tej aktorki. Zarówno sama bohaterka jak i gra Bo Young bardzo przypadły mi do gustu. Hye Sung jest kobietą silną i pewną siebie, pełną charyzmy, a czasem nawet trochę narcystyczna jeśli chodzi o jej charakter. Traktuje swoją pracę z przymrużeniem oka, jednak gdy zostaje obrońcą z urzędu, zaczyna walczyć o sprawiedliwość, której brak przed laty sprawił, że ona i jej matka musiały opuścić dom, w którym mieszkały.  Gdy przyjrzymy się bliżej Park Soo Ha, w którego roli miałam ogromną przyjemność oglądać Lee Jong Suk'a, dowiemy się czegoś, o czym wcześniej nie wspomniałam. Mianowicie, chłopak posiada zdolność czytania w ludzkich myślach, przez co będzie pomagał Hye Sung w rozwiązywaniu spraw sądowych.  Soo Ha, który przed 10 laty obiecał sobie, że odnajdzie dziewczynę, która go uratowała i będzie ją chronił, dotrzymuje obietnicy. Zważywszy na jego młody wiek, gra aktorska Jong Suk'a, jest na naprawdę wysokim poziomie i oglądanie go jest dla mnie największą przyjemnością. Widziałam wcześniej z jego udziałem dramy takie jak "School 2013" czy "Secret Garden", jednak dopiero tutaj tak naprawdę przykuł moją uwagę, jako bardzo obiecujący, młody aktor. Jak to w dramach bywa, nie może jednak zabraknąć trzeciej osoby, do stworzenia trójkąta miłosnego. Osobą trzecią, a raczej piątym kołem u wozu staje się tutaj adwokat Cha Gwan Woo, w którego rolę wciela się Yoon Sang Hyun. Nawet nie wiecie, jak ogromna była moja radość, gdy zobaczyłam jego nazwisko w obsadzie i mimowolnie chciałam ze szczęścia krzyknąć "O matko, Oska!", bo tak zapadła mi w pamięć jego rola w dramie "Secret Garden". Pomimo tego, że nie śledzę na bieżąco jego poczynań, jest on aktorem, którego bardzo, bardzo lubię. Naprawdę, darzę go przeogromną sympatią zarówno za jego umiejętności jak i przyjazne usposobienie i pocieszną osobowość. Adwokat Cha jest osobą, która postanawia zostać obrońcą z urzędu, ze względu na powołanie, które czuje. Dodatkowo, był on wcześniej policjantem, co czyni jego kandydaturę dodatkowo atrakcyjną. Mężczyzna jest poczciwy i beznadziejnie zakochany w adwokat Jang. Ostatnią rolą, o której chciałabym tutaj wspomnieć jest postać Seo Do Yeon, grana przez przepiękną Lee Da Hee. Była to również moja pierwsza drama z jej udziałem, a jednak aktorka bardzo przypadła mi do gustu. Podczas trwania serialu możemy obserwować jak kreowana początkowo na negatywny charakter Do Yeon ulega przemianie na osobę zdecydowanie lepszą, która później przyzna się do swoich win. Nie spodziewałam się tego, ale pod koniec zyskała moją ogromną sympatię. Gdybym miała wymienić wszystkich aktorów, którzy przypadli mi do gustu w tej produkcji, zapewne zajęłoby mi to cały dzień, ponieważ gra każdego z nich była na wysokim poziomie a mało tego, nie było tam bohatera, który naprawdę by mnie irytował, no... może poza zabójcą.

Jeśli chodzi o soundtrack, drama może się poszczycić kilkoma naprawdę pięknymi utworami instrumentalnymi, ale też nie zabraknie tutaj piosenek, które nucę do tej pory. Ścieżka dźwiękowa jest świetna, oceniam ją zdecydowanie na plus.

Podsumowując jednak: wszystko, począwszy od fabuły, aż po obsadę, a skończywszy na soundtracku, sprawia, że "I hear your voice" ogląda się dosłownie jednym tchem. Dawno żadna drama nie wciągnęła mnie do tego stopnia, bym każdego dnia myślała o tym jak się skończy, czy kiedy będę mogła obejrzeć następny odcinek. Trzymająca w napięciu od pierwszego, do ostatniego epizodu historia, cudowni bohaterowie, wszystkie te elementy wpływają na niekwestionowany sukces serialu. Jestem pewna, że "I hear your voice" pozostanie w mojej pamięci przez długi, długi czas i wątpliwości nie podlega fakt, że będę chciała obejrzeć  ją ponownie. Dodatkowo, serial rozgrywający się praktycznie na sali sądowej, ukazuje nam mechanizmy sterujące systemem sprawiedliwości w wielu krajach, co nie zawsze prowadzi do tego, by prawda zwyciężyła, co teoretycznie powinno być głównym priorytetem spraw rozstrzyganych przez wymiar sprawiedliwości.  Mimo wszystko, koniec końców zło zostaje ukarane, a dobro zwycięża, co po raz kolejny daje nam przeświadczenie, że prawi  i sprawiedliwi zostają nagrodzeni. Za to właśnie lubię dramy - są miłą odskocznią od otaczającego nas na co dzień gówna i chociaż przez chwilę pozwalają nam żyć w przekonaniu, że za każde zło trzeba będzie zapłacić odpowiednią cenę.





To chyba tyle na dzisiaj. Na dniach powinien ukazać się 8 rozdział 'Trainee'. Mam nadzieję, że recenzja wam się spodobała. Być może wyszłam trochę z wprawy, gdyż bardzo dawno żadnej nie pisałam, ale postaram się nadrobić. W najbliższym czasie powinny również ukazać się recenzje "The Heirs" i "School 2013", więc mam nadzieję, że będziecie mnie wspierać~. Trzymacie się i miłej niedzieli :)

sobota, 14 grudnia 2013

Trainee - 7

Rozdział 7


Fan stała na środku sali treningowej z szeroko otwartą buzią. JongHyun jedynie uśmiechał się głupio, jednak jej wcale nie było do śmiechu. Był idolem, którego zawsze podziwiała i zapewne kiedyś oddałaby wszystkie skarby świata, by chociaż na nią spojrzał, a co dopiero wręczył jej bukiet  kwiatów. Istna magia. Rozmawiali, on się do niej uśmiechał, patrzył na nią. Jedna chwila wystarczyła, by jej serce zwariowało. Chyba w to nie wierzyła. Z innej strony, tam gdzieś teraz jest JongIn, z którym niedawno się całowała. Czy byli parą? Nie wiedziała. Może tak, może nie. Wiedziała jednak, że nawet choćby nie wiadomo, jak bardzo jej serce nie umiało się zdecydować, ona nie mogłaby zranić Kai’a. Nigdy.
-Hej, Fania? – powiedział Jjong do nieobecnej myślami Fan.
-Tak?
-Możemy zrobić sobie zdjęcie?
Dziewczyna spojrzała na niego spode łba, nie mając kompletnie pojęcia, o co chodzi. Tak czy inaczej, nie widziała nic złego we wspólnym zdjęciu.
-J-jasne…
Wyjął z kieszeni swojego białego Iphone’a, po czym objął ją ramieniem i się uśmiechnął. Błysk migawki, charakterystyczny dźwięk wykonywanego zdjęcia. Fan była trochę osłupiała, jednak uśmiechała się. No cóż, miała selcę ze swoim idolem, a teraz była jego koleżanką z wytwórni. Wydawało się legalnie, prawda?

***

Telefon JongIn’a zawibrował koło jego poduszki. Chłopak leżał w łóżku, choć było dopiero popołudnie. Większość gdzieś poszła. Suho i KyungSoo postanowili zrobić zakupy, ekipa EXO-M poszła pograć w kosza, z położenia reszty z nich nie zdawał sobie większej sprawy. W dormie zostali jedynie on i ZiTao, który planował spędzić ten dzień z HyeMin, jednak jego plan spalił na panewce. Tao siedział znudzony w salonie, przełączając kanały telewizora i cicho klnąc pod nosem. Ostatnio w telewizji leciały same szmiry, więc JongIn’a nie dziwiła reakcja kumpla. Postanowił się zdrzemnąć, jednak jeśli jego telefon już zawibrował, postanowił sprawdzić powiadomienia. JongHyun dodał nowe zdjęcie na twittera, pięć minut temu. Chłopak kliknął na nie znudzony, nie zastanawiając się nawet do końca, co tak właściwie robi. Zdjęcie ukazywało jego kumpla, przytulającego Fan, trzymającą bukiet róż. Oboje byli uśmiechnięci. JongIn podniósł się z pozycji leżącej, po czym uderzył otwartą dłonią w znajdującą się po jego lewej poduszce. O co tu do cholery chodziło?  Jonghyun podpisał zdjęcie ,,Z moją małą Fan, tak piękną jak te kwiaty!”. Kai zaklął siarczyście, po czym zerwał się z łóżka. Trzymając telefon, który wibrował raz po raz. Przeglądał pojawiające się komentarze fanów.

,,Omo! Jaka śliczna *_*”
,,Z czego się cieszysz idiotko? >.<”
,,Wredna s*ko, zostaw go w spokoju”
,,Jjong oppa, jak cudownie~~”
,,To nowa trainee? Z jakiego zespołu?”
,,Będzie debiutować? Na pewno tylko się przyjaźnią. Unnie hwaiting^-^”
,,Piękna O,O Chciałabym być tak ładna, jak ona…”
Telefon Kai’a wibrował raz po raz, a chłopak przestał reagować na pojawiające się powiadomienia. W jego głowie gościła tylko jednak myśl. Czy grozi jej jakieś niebezpieczeństwo ze strony fanek?

***

HyeMin wychodziła z budynku ramię w ramię z EunSoo i Iną. Fan znajdowała się jeszcze na sali, albo poszła już do szatni… tak czy siusiak, kazała im iść przodem. Niebieskooka brunetka chodziła trochę nieobecna i rozanielona. EunSoo zachichotała, patrząc porozumiewawczo na Inę. Wymieniły się znaczącymi uśmiechami. Po chwili obie złapały HyeMin pod ramię, Eunsoo z lewej strony, Ina z prawej.
-Opowiadaj! – powiedziała EunSoo – co się stało?
-Nic – HyeMin spaliła buraka. Ależ była czerwona!
-Tao? Tao? Powiedz, że Tao! – krzyczała zaaferowana Ina.
-Ano Tao. – HyeMin odpowiedziała z uśmiechem.
-No móów, nie wytrzymam – błagała ją EunSoo.
-Opowiem wam wszystko, jak dojdziemy do domu. Nie możemy wykluczyć Fan z tej opowieści – uśmiechnęła się delikatnie, po czym jej wzrok stał się znowu nieobecny.
-Boże, ależ wpadła – zachichotała EunSoo.
-Totalnie. Kochana, wzięło cię – dodała Ina.
-A wy? –zawtórowała im HyeMin – EunSoo… Ina… co z Luhan’em i Sehun’em?
Tym razem to dziewczyny zaniemówiły. Ina spuściła wzrok, a EunSoo przygryzła wargę w uśmiechu.
-Ależ nic – odpowiedziała Ina, nie kryjąc zadowolenia.
-Kompletnie nic- Dodała EunSoo, uśmiechając się jeszcze szerzej, co było już prawie niemożliwe.
-A wy! – krzyknęła HyeMin – a ode mnie to byście najchętniej wszystko wyciągnęły!
-Wcale nie – roześmiała się Ina, po czym rzuciła spojrzenie w stronę przystanku, ponieważ dziś menadżer nie mógł zabrać ich do domu – Kto ostatni na przystanku, opowiada pierwszy!
Puściły się biegiem w stronę zmierzającego w ich kierunku autobusu.

***

Fan wchodziła do mieszkania, wpatrując się nieprzytomnie w lustro w przedpokoju. Kogo tam widziała? Dziewczynę, która powinna być niesamowicie szczęśliwa. Dostała kwiaty od swojego idola, on zrobił sobie z nią zdjęcie, więc… czemu czuła się jakby zrobiła coś złego? Lubiła wiedzieć na czym stoi i nienawidziła wybierać, co sprawiało że sytuacja jawiła się jej jako jeszcze bardziej niekomfortowa. Dopiero gdy usłyszała dobiegające z pokoju śmiechy dziewczyn, uświadomiła sobie, że trzyma w dłoniach bukiet. JongHyun podwiózł ją do domu, dzięki czemu  nie była narażona na to, że ktoś ją zobaczy. Gdy usłyszała stopy odrywające się od podłoża i pędzące w jej stronę, schowała za plecami bukiet. Poczuła się jak seryjny morderca, trzymający w dłoniach dowód popełnionej przez siebie zbrodni. Nie do końca to rozumiała, jednak czuła się wyjątkowo podle. W drzwiach pierwsza pojawiła się HyeMin.
-Fanny… co to jest? – szepnęła, przysuwając się do niej.
-Dostałam je od JongHyun’a.
-CO?! – HyeMin prawie wyzionęła ducha, naprawdę!
-Ćśś, schowajmy je gdzieś.
-A przy niosłaś soju? Kupiłyśmy kilka butelek, ale byłyśmy pewne, że ty też coś weźmiesz.
-Czekaj…- Fan zamyśliła się- TO JA POLECĘ PO PIWO – jej wzrok się ożywił – przy okazji wyrzucę kwiatki.
HyeMin chciała ją zatrzymać, jednak ta popędziła przed siebie jak oparzona. Wariatka, pomyślała brunetka. No cóż, wygląda na to, że chyba miała zamiar wyrzucić te kwiaty.
-Unnie? – Ina wychyliła głowę zza drzwi? – gdzie pobiegła Fan?
-Chyba zapomniała kupić nam piwo – uśmiechnęła się starsza.

***

Chłopcy z EXO biegali po studiu nagraniowym, jakby do końca nie widzieli celu w tym co robią. Luhan siedział na krześle pod czujnym okiem makijażystki. Fryzjerka układała włosy Tao, zaś ChanYeol rozbawiał wszystkich swoimi żartami, na które Kris nawet nie reagował. Gdy do studia przybył katering, wszyscy krzyknęli z entuzjazmem.
-KURCZAK! – wrzasnął entuzjastycznie JongIn.
Chen odebrał od dostawcy pudełka z zamówieniem, po czym postanowił obdzielić nimi resztę chłopaków. Gdy doszedł do Krisa, ten tylko spojrzał na niego z dezaprobatą.
-Mówiłem ci, kurczak nie jest w moim stylu – mruknął, unosząc brwi.
-Jak chcesz GeGe – Chen spojrzał na niego spode łba.
Chłopcy zajadali się panierowanym kurczakiem, podczas gdy uwięzieni na fotelach stylistek Luhan i Tao patrzyli się tęsknie na pożerane przez nich w zastraszającym tempie porcje.
-YAH! TO MOJE UDKO – krzyknął zrozpaczony Luhan z fotela – zostawcie mi trochę.
Tao chichotał, do czasu gdy zobaczył, że otwierają nową paczkę.
-HEJ, NIE OBRZERAJCIE SIĘ TAK, TEŻ CHCĘ – zapiszczał tak, że nożyczki wypadły fryzjerce z rąk.
Koniec końców, kłótnie o mięso przerwało pojawienie się w studiu 4Liars. Pierwszy wszedł prezes Yoon, zaraz za nim one.
-Witajcie – powiedział prezes z dumą jakby był co najmniej prezydentem. – Dziś dziewczyny będą uczyć się o nagraniach i chciałbym, żeby zobaczyły wszystko jak to się mówi… od kuchni. Więc sprawa wygląda jasno: Wy dzisiaj nagrywacie, a one was obserwują.
-Chincha?! – kawałek kurczaka wypadł Kai’owi z ust.
-Chincha. – odpowiedział prezes, rzucając mu karcące spojrzenie – Dacie sobie radę? – tym razem zwrócił się do dziewczyn – No dobrze, zostawię was – zniknął za drzwiami.
Wszyscy chłopcy jak jeden mąż oderwali się od kurczaka, podbiegając do dziewczyn. Kris rozejrzał się tylko i wykorzystując sytuację skradł jedno udko, które zjadł odwracając się tyłem do reszty.
-Kurczak nie jest w moim stylu – usłyszał za sobą Kris – tak mówiłeś Gege – Tao popatrzył na niego znacząco – to mój kurczak! – Blondyn był w takim szoku, ze Tao zwyczajnie zabrał udko z jego dłoni po czym sam wziął spory gryz i odszedł wymachując lekko kawałkiem kurczaka.
-Yah! – krzyknął Kris, przykładając dłoń do czoła – Dlaczego otaczają mnie sami idioci…

***

Jakiś czas później przystąpili do zdjęć. Dziś mieli nagrywać teaser nowego utworu ,,Miracles in December”. Piosenka miała mieć świąteczny charakter, więc dziewczyny obserwowały jak całe studio wypełnia biały puch, imitujący płatki śniegu. EunSoo I Ina przyglądały się zainteresowane pracy stylistek, Fan rozmawiała z Kai’em zaś HyeMin tańczyła coś w rogu, jak zwykle w swoim świecie.
-Czy to jemioła?  - spytał Kai ukryty za jedną z dekoracji.
-Gdzie? – Fan spojrzała w górę, rozglądając się.
Niestety, a może na szczęście nie zdążyła nic zauważyć, gdyż poczuła usta Kai’a na swoich, a cały świat się rozpłynął. Pocałunek nie był długi, ale słodki. Kai pachniał miętą i czymś w rodzaju świątecznego świerku. Nie umiała zdefiniować jego zapachu, jednak nie musiała. Chłopak wyglądał zabójczo mając na sobie marynarkę i sweter. Spojrzał jej w oczy, a ona dała mu kuksańca w bok.
-Nie było tam żadnej jemioły – roześmiała się.
-Ano nie – powiedział, drapiąc się po głowie.
-JongIn! –zawołał reżyser – twoja kolej!
Chłopak pomachał jej i pobiegł w stronę planu. Fan obserwowała go jeszcze przez chwile, a błogie uczucie wcale się nie ulatniało. Przed kamerą jej kochany, nieśmiały JongIn był zupełnie inny. Pewnie nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo jest seksowny. Kochała sposób w jaki marszczył nos i rzucał spojrzenia w stronę kamery z większą pewnością siebie, niż większość modeli na wybiegu.

***

HyeMin przerwała swoje taneczne praktyki w rogu studia, gdy usłyszała, że scenarzysta wywołuje ZiTao. Teraz była jego kolej. Ciekawe, co dla niego przygotowano, zastanowiła się HyeMin. Stanęła cicho za reżyserem, obserwując Tao wchodzącego na tło pokryte śniegiem.
-Płacz – odrzekł reżyser.
-Co ?! – spytał zaskoczony Tao. HyeMin była tak samo zdziwiona.
-Przykro mi, ale w scenariuszu jest, że musisz się rozpłakać. Dasz radę?
-J-jasne – odparł niepewnie chłopak – mogę spróbować.
HyeMin przyłożyła dłonie do ust, obserwując go uważnie. Podeszła do niego stylistka, poprawiając chłopakowi włosy, po czym po raz ostatni przypudrowała mu nos. Odchylił głowę do góry, wpatrując się intensywnie w jasne światło. Nie minęło dużo czasu, aż rzucił zdecydowanie spojrzenie w stronę kamery, po czym spuścił wzrok, a jego po jego policzkach spłynęły dwie łzy.
-Idealne, cięcie! Mamy to ! – krzyknął reżyser – Dzięki Tao, możesz już iść!
Zanim HyeMin zdała sobie sprawę z tego, co się dzieje, poczuła łzę również na swoim policzku.  Czy naprawdę zrobiło jej się przykro, nawet jeśli jego łzy nie były poważne? Tao spuścił wzrok z reżysera, a następnie przeniósł go na nią. Był zdezorientowany. Widząc to dziewczyna odwróciła się na pięcie i pobiegła w stronę wyjścia, po czym zniknęła za drzwiami.

***

Dlaczego ona płakała? Obserwowała go przez cały ten czas? Cholera, co się dzieje? A jeśli coś się stało? Tao bez głębszego zastanowienia zwyczajnie za nią pobiegł. Doprowadziło go to na niewielki balkonik, więc odruchowo wrócił się po kurtkę, sprawdzając wcześniej, czy HyeMin na pewno tam jest. Była. Podszedł do niej niepewnie. Nigdy wcześniej nie miał do czynienia z płaczącą dziewczyną, a prawdę mówiąc okropnie bał się łez. Kompletnie nie umiał pocieszać i czuł się zupełnie bezradny, co dodatkowo go irytowało. W rezultacie osoba ta płakała jeszcze bardziej, a on kończył na tym wszystkim dodatkowo wkurzony. Bez sensu. Tym razem jednak było inaczej. Podszedł powoli do dziewczyny, zakładając jej na ramiona swój płaszcz. Na szczęście nie płakała. Jej oczy były lekko zaszklone, ale jeszcze nie czerwone od łez. Stojąc za HyeMin Tao delikatnie ją objął, kładąc głowę na jej ramieniu.
-Jeśli chcesz płakać, nigdy nie uciekaj, dobrze?
Odwróciła się do niego przodem, po czym ściągnęła ze swoich ramion płaszcz i oddała mu go.
-Dziękuję – uśmiechnęła się – ale nie chcę żebyś zmarzł.
-Głupia – roześmiał się – po czym przytulił ją do siebie mocno, a płaszcz upadł na ziemię.
Złożył delikatny pocałunek na jej czole, a dziewczyna lekko zmarszczyła nos.
-Omo ! Jaka urocza! – krzyknął podnosząc płaszcz z ziemi – Wejdźmy do środka – objął ją ramieniem i ruszyli w stronę drzwi.
***

Chłopcy wchodzili do swojego dormu, zmęczeni po ciężkim dniu pracy. Wbrew pozorom, kręcenie, które wydawałoby się miłe i przyjemne, bardzo oddziaływało na ich samopoczucie i energię.
-Aigoo – Sehun rzucił się na kanapę – Jak słowo daje, czułem się jak idiota. Przez godzinę musiałem chodzić z tymi kwiatkami i udawać smutnego amanta, a temu staremu wariatowi wciąż coś nie pasowało. – po tych słowach zaczął  powtarzać wszystkie uwagi reżysera imitując jego głos w zabawny sposób, przez co wszyscy zanosili się śmiechem.
-Ty przynajmniej nie siedziałeś przy sztaludze przez pół dnia – odparował Kris – masując się po pośladku – omona, moja dupa. Przecież wiedzą, że nie umiem rysować.
-,,Kurczak nie jest w moim stylu” – zacytował Tao – Gege to było zdecydowanie bardziej przekonujące. Jeśli chodzi o mnie, masz 10/10 za aktorstwo.
-A pamiętacie – zaczął ChanYeol, a już po chwili zanosił się śmiechem jak dziki – jak na fansignie narysował smoka? – upadł na podłogę śmiejąc się.
-To nie była jaszczurka? – spytał Chen powstrzymując uśmiech.
-Obstawiałbym zmutowanego kurczaka – Dodał BaekHyun.
-Raczej aligatora – podsumował Suho, klepiąc Krisa po ramieniu – Hyung… nie rysuj nigdy więcej, dobrze?


***

niedziela, 8 grudnia 2013

Mechaniczna Księżniczka - recenzja


Dobry wieczór~. Dziś recenzja ostatniej książki z serii, towarzyszącej  mi od chyba...trzech lat. ,,Diabelskie Maszyny" są prequelem ,,Darów Anioła", kojarzonym przez wielu z was dzięki filmowi, który ukazał się pod koniec wakacji. Rzecz rozgrywa się w wiktoriańskim Londynie, i tak jak wcześniej wspomniana seria opowiada losy Nefilim - potomków anioła Razjela zrodzonych poprzez połączenie krwi ludzkiej i boskiej nocnych łowców, jednak z tą różnicą, że główna bohaterka nie jest jedną z nich.

Jakiś czas temu Tessa Gray trafiła do londyńskiego instytutu prowadzonego przez Charlotte Branwell. Mieszka tam z innymi nocnymi łowcami, których zadaniem jest zabijanie demonów i utrzymywanie równowagi miedzy dobrem a złem na świecie. Odkąd jeden z nich, William Herondale uratował Tessę przed Mortmain'em, który chciał wykorzystać jej wyjątkową moc do zniszczenia rasy Nefilim, mieszkający w instytucie stają się jej najbliższą rodziną. Dziewczyna jest bowiem zmiennokształtną o niewiadomym pochodzeniu, co posłużyć ma do ożywienia automatów konstruowanych przez mistrza, który w akcie zemsty, za wyrządzone mu kiedyś krzywdy, pragnie zniszczyć rasę ludzi-aniołów. Oczywiście nocni łowcy nie mogą na to pozwolić nie tylko ze względu na siebie, ale i na to, że Tessa również staje się im bliska.

Jak już wcześniej wspomniałam, mamy tutaj do czynienia z ostatnią książką trylogii. Autorka, Cassandra Clare trzyma nas w niepewności praktycznie do samego końca i z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że ,,Mechaniczna Księżniczka" jest równie wciągająca, co inne jej powieści i pomimo całkiem pokaźnej ilości stron dosłownie się ją pożera. Nie czyta, a pożera. Z ogromną przyjemnością po prawie dwóch latach wróciłam do losów Tessy, Will'a i Jem'a. Co najlepsze, jeśli zsumujemy ,,Diabelskie Maszyny" i ,,Dary Anioła", zobaczymy, iż Cassandra ma na swoim koncie już osiem książek opowiadających historię nocnych łowców, więc naprawdę zadziwiającym jest, że wszystkie jej prace wciąż trzymają poziom, a co za tym idzie w dalszym ciągu mnie zachwycają.

Jak w każdej z trzech powieści, moje serce skradł William Herondale. Skradł i to w dosłownym sensie. Przodek przedstawionego w ,,Darach Anioła" Jace'a idealnie odzwierciedla cechy jakimi są porywczość, ogromna odwaga, wielka skłonność do sarkazmu, a nawet zabawny i pociągający jednocześnie narcyzm. Wszystko to sprawiło, że od kilku dobrych lat William jest moim ulubionym bohaterem literackim, i zawsze gdy o nim myślę, zwyczajnie robi mi się ciepło na sercu. Jego najlepszy przyjaciel, Jem jest  kompletnym przeciwieństwem bruneta o niebieskich oczach. Drobny, delikatny, od lat cierpiący na chorobę, która z każdym dniem zbliża go do śmierci. James, chłopak z białymi włosami i długimi rzęsami w tym samym kolorze. Jego delikatna jak pergamin skóra ukazuje wszelkie oznaki zmęczenia, a jednak ta dwójka kocha się ponad wszystko. Są wojownikami, ale przede wszystkim braćmi związanymi anielskimi runami, które sprawia, że jeden w każdej dowolnej chwili wie, co czuje ten drugi. Sprawia to oczywiście, że uczucie do Tessy, które żywi każdy z nich staje się problematyczne, a Will przekonany, że kochać to niszczyć, postanawia się usunąć, po czym zamyka się we własnym świecie. 

Książka przedstawia ostateczną bitwę pomiędzy Nocnymi Łowcami, a armią automatów, co bez wątpienia dostarcza czytelnikowi wiele emocji. Clare w mistrzowski sposób przeplata napięcie z humorem, kierując naszymi emocjami tak, że w jednej chwili możemy rzewnie płakać, a w drugiej zanosić się śmiechem. Głownie za to kocham jej powieści.

Czy podobała mi się? Bardzo. Autorka trzyma poziom poprzednich części, a wydarzenia rozwijają się w nieprzewidywalny i ciekawy sposób. Nie można tutaj mówić o żadnego rodzaju naciąganiu czy naiwności. Clare przybliża nam  również wielu bohaterów, którzy w poprzednich częściach byli zdecydowanie mniej wyeksponowani. Sprawia to, że możemy wybierać swoich faworytów spośród naprawdę pokaźnego grona, gdzie bez wątpienia większość zyska naszą większą bądź mniejszą sympatię. Myślę, że największą frajdę sprawia tutaj jednak czytanie o przodkach bohaterów, których fani książek Cassandry pokochali przy okazji ,,Darów Anioła", gdyż ta seria ukazała się zdecydowanie wcześniej niż ,,Diabelskie Maszyny". Ta część zawiera również wiele zwrotów akcji, które mnie samą nieraz przyprawiły o straszny mętlik w głowie. Autorka stosuje rozwiązania, których nie sposób przewidzieć, a to świadczy jedynie o jej umiejętnościach. Kreacja wiktoriańskiego Londynu okiem Tessy jest na tyle mistrzowska, że bez wątpienia przedstawia świat, w którym nawet pomimo zła istniejącego w nim na równi z dobrem, chciałoby się żyć. Główna bohaterka cechuje się nietypową wiedzą z dziedziny literatury i ogromną inteligencją, co sprawia, że bardzo łatwo jest się z nią utożsamić. Zakończenie serii również wprawiło mnie z niemałe zakłopotanie, gdyż historia ta przedstawia coś, co rzadko spotykane jest w dzisiejszej literaturze. Miłość i przyjaźń pomiędzy trójką ludzi tak wielką,że nic nie jest w stanie jej zburzyć. Definitywnie nie jest to uczucie na miarę dozgonnej miłości wykreowanej chociażby przez Stephenie Meyer, gdyż bohaterów Clare pomimo bardzo młodego wieku cechują ogromna dojrzałość i odwaga, a przede wszystkim skłonność do poświęcenia w imię wyznawanych ideałów. Bardzo, bardzo będzie brakowało mi emocji, które towarzyszyły mi przy czytaniu, ale mam nadzieję, że książką ta na długo pozostanie w mojej pamięci, szczególnie, że na pewno jeszcze nie raz po nią sięgnę. 

Tyle na dzisiaj, trzymajcie się ^_^.


sobota, 7 grudnia 2013

Trainee 6

Hej kochani :) Chciałabym najmocniej przeprosić tych wszystkich, którzy czekali na 6 rozdział Trainee. Był on napisany już od dawna, jednak zwyczajnie nie mogłam się zebrać, żeby go opublikować. Obiecuję, że tym razem zepnę tyłek i będę wstawiać przynajmniej 1-2 rozdziały tygodniowo. Mam nadzieję, że ten wam się spodoba i bardzo dziękuję za wszystkie miłe komentarze pod poprzednim ^_^.



Rozdział 6



Jongin stał na sali treningowej, wypuszczając głośno powietrze z ust. Delikatne stróżki jego potu spływały spod włosów chłopaka, pokonując drogę przez wydatne kości policzkowe i obojczyki, by zatrzymać się na brzegu koszulki. Taniec był dla niego jak oddech. Tańczyć, to marzyć swoimi stopami. Bez tańca nie ma życia  i tylko taniec pozwalał mu odczuwać wszystko tak, jakby jego zmysły były wyostrzone. Całe ciało pracowało na zwiększonych obrotach. Dawać z siebie sto dziesięć procent. Bez tego byłby nikim i każdą najmniejszą część swojej pasji oddałby za możliwość bycia na scenie i dzielenia się z ludźmi tym, co kocha. Rozejrzał się po sali treningowej, której każdy szczegół znał dosłownie na pamięć. Zarysowane podeszwami butów panele, tapeta przedstawiająca błękitne niebo w niebieskie chmury. Miejsce, w którym spędził ostatnie osiem lat i nie zamieniłby go na żadne inne. Tylko dzięki temu czuł się w pełni sobą. Gdy muzyka cichła, jego serce stawało. Gdy rozbrzmiewała, jej dźwięki i rytmy łaskotały jego wyostrzony słuch, pobudzając każdy nerw ciała. Pozwalało mu to ukoić tak bardzo rozbiegane i nieuporządkowane myśli. Chłopak wytarł twarz ręcznikiem zarzuconym stojącą obok butelkę wody, wziął na ramię swoją torbę i wyszedł z sali treningowej, gasząc światła. Pomieszczenie zatopiło się w mrocznej czerni, a jedynym co dało się dojrzeć, było światło dobiegające z zewnątrz, odbijane w szeregu ustawionych pod ścianą luster. Czas zrobić coś, na co nie miał ochoty, ale najpierw musiał pójść do szatni, przebrać się w czyste ubrania i wziąć prysznic.  Przyłożył koszulkę do twarzy, po czym zmarszczył nos z dezaprobatą. Boże, jak on śmierdział.

***

Fan obudziła się tego dnia z dziwnym uczuciem niepokoju. Bardzo chciała powiedzieć o tym HyeMin, jednak widząc, jak rozanielona ostatnio chodziła jej przyjaciółka, zwyczajnie nie miała serca zaburzać jej spokoju. Była dziesiąta, a wszyscy w domu już krzątali się pod okiem menadżera Jung, który codziennie podwoził dziewczyny na treningi. Ina dojadała w pośpiechu tost zrobiony przez dziewczynę-pandę, jak Fan zwykła nazywać HyeMin. To ona nauczyła robić ją ich ulubioną potrawę i choć HyeMin wychodziło to coraz lepiej, sama dziewczyna przyznała, że nie wie w czym tkwi sekret, jednak jej tosty nigdy nie będą tak dobre, jak tosty Fan. EunSoo z dnia na dzień wyglądała coraz lepiej. Po zerwaniu z chłopakiem miewała nieprzespane noce i opuchnięte oczy, jednak na jej twarzy coraz częściej pojawiał się szczery, bezinteresowny uśmiech. Fan stała w progu, opierając się o framugę drzwi i obserwowała całą sytuację. Pomimo tego, że była typem samotnego domatora, spędzanie czasu z dziewczynami sprawiało jej dużo przyjemności i kochała patrzeć, jak ich niewielkie mieszkanie, wypełnione teraz głupimi zdjęciami w ramkach (co było zresztą jej pomysłem) tętni  życiem. Niewiele brakowało, a zatraciłaby się w swoich obserwacjach, gdyby nie HyeMin, która pomachała jej tostem przed oczami.
-Wstałaś wreszcie. Wiesz, że pewnie znowu się spóźnimy?
-Nie  przynudzaa…- nie dokończyła, ponieważ HyeMin wpakowała jej do buzi pokaźnej wielkości tost.
-Zbieraj się i nie marnuj czasu na gadanie! – uśmiechnęła się brunetka, po czym ruszyła do łazienki z prostownicą w ręku.

***

Kai i JongHyun stali naprzeciw siebie. Twarz starszego była wyraźnie rozbawiona, a jego blond włosy układały się w lekkim nieładzie. JongIn oddychał głośno, stojąc przed przyjacielem z zaciśniętymi pięściami. Cholera, naprawdę tego nie chciał, ale czasem zwyczajnie nie mógł nad sobą zapanować.
-O co tyle hałasu? – spytał sarkastycznie blondyn.
-Naprawdę musisz startować do dziewczyny kumpla? – spytał rozjuszony JongIn – masz mniej godności niż mogłem się spodziewać.
-Chyba żartujesz. Przecież to tylko jakaś trainee. Wiesz, że wszystkie dziewczyny na mnie lecą.
-Co ty nie powiesz – Jongin uniósł brwi. Wiedział. – opowiadałem ci o niej. Wiesz jaka jest i wiesz, co do niej czuję, a mimo to musiałeś odstawiać herosa tam w klubie?
-Tak się składa, że gdyby nie ja, pijany DongHae wyrwałby ci laskę i gwarantuję, że byłbyś równie wkurzony. Z tą różnicą, że teraz chciałbyś pobić jego, a nie mnie.
-Nie będę cię bił idioto. Chcę tylko wiedzieć, co ci strzeliło do głowy.
-Jongiś słonko, zluzuj.
-Dorobiłeś się skandalu, kiedy zerwałeś z Shin Se Kyung. Prezes Yoon się wkurzył. Naprawdę chcesz jeszcze bardziej sobie nagrabić?
-Hej, nie odwracaj kota ogonem. Sam właśnie zarywasz do trainee, a teraz rzucasz się na najlepszego kumpla.
-Najlepszy kumpel nie wykorzystałby moich zwierzeń przeciwko mnie.
-Tylko żartowałem.
-Jasne – JongIn odwrócił się na pięcie, odchodząc.
-W sumie jest niezła. Kto wie, co by się stało, gdybyśmy byli tam dłużej… - blondyn wyraźnie go prowokował – Wiesz, ma całkiem ładne usta, ale pewnie już to zauważyłeś – zaśmiał się.
JongIn znalazł się przy nim w ułamku sekundy, łapiąc starszego i zdecydowanie bardziej postawnego od siebie mężczyznę za brzeg koszulki.
-Po prostu się zamknij – wycedził przez zęby.
-Bo co? Bo boisz się o swoją Fanie? A może nie jesteś wystarczająco dobry, by móc ze mną konkurować.
-A założysz się? – JongIn puścił go, zakładając dłonie na piersi.
-Zgoda.
-Jeśli ją skrzywdzisz…
-O to bym się nie martwił, jest dość inteligentna… jak na dziewczynę w jej wieku – uśmiechnął się złośliwie.
-Chcesz tego?
-Tak samo jak ty. Dobre przyjacielskie współzawodnictwo jest tylko zachętą do starań – mówił JongHyun z pasją, niemal jakby recytował poezję. Przynajmniej tak mu się zdawało?
-Tak?
-Tak.
-W takim razie…- JongIn wymierzył mu mocny cios w szczękę – niech to będzie twoja zachęta.
Nie oglądając się na przyjaciela, Kai wyszedł z jego mieszkania, rozmasowując bolącą pięść. JongHyun stał w przedpokoju, nie wierząc w to, co właśnie miało miejsce. Ten mały wariat naprawdę się zakochał, pomyślał, uśmiechając się do siebie. Zajęło mu chwilę by zdać sobie sprawę, że ma rozciętą wargę. Wytarł kciukiem odrobinę krwi, a pozostałość po niej chciał strzepnąć z dłoni tak jakby odpędzał nieznośnego owada. Czas pokazać dzieciakowi, gdzie jego miejsce.

***

HyeMin opierała się o szafę w szatni, chowając twarz w dłoniach. Myślami była zupełnie gdzie indziej, wciąż rozmyślając o przedziwnym pocałunku przed drzwiami.  Jej oczom ukazał się Tao, który wsadził głowę przez drzwi.
-HyeMin! – krzyknął cicho.
-Ja? – spytała zdzwiona.
-Ty.
-Ja.. – zaśmiała się jak ostatnia kretynka.
-Macie teraz trening? – spytał lekko się uśmiechając.
-Tak, właśnie miałam się prze… nieważne.
-Nie ma tu  nikogo?
-Nie, Fan bierze prysznic w łazience.
-Ekstra.
Chłopak wślizgnął się do sali. HyeMin zauważyła, że niedawno musieli skończyć trening, gdyż miał na sobie jedynie ciemne spodnie i  czarną bokserkę. Szedł boso, poruszając się niemal bezszelestnie.
-Zobaczymy się dzisiaj? – spytał mrużąc podkrążone oczy.
-Mamy z dziewczynami dzisiaj swój wieczór, przepraszam – powiedziała ze smutkiem.
-Co oznacza wasz wieczór? Mogę tam być?
-Obawiam się, że nie. Chcemy spędzić go we cztery. Pomimo tego, że razem mieszkamy, od dawna nie miałyśmy czasu nawet szczerze ze sobą pogadać.
-No nic – wyraźnie zawiedziony wzruszył ramionami i podszedł do niej.
-To może jutro?
-Nie wiem, czy wytrzymam do jutra.
Dziewczyna rzuciła mu pytające spojrzenie, jednak zanim się zorientowała, ZiTao złapał ją w pasie i przyciągnął do siebie. Stojąc w jego uścisku, HyeMin położyła chłopakowi dłonie na ramionach. Cała więź nieporozumienia między nimi po prostu zniknęła. Dziewczyna przestała się też zastanawiać, co było jej źródłem. Zwyczajnie zatraciła się w przyjemnym uczuciu. ZiTao schylił się, by ją pocałować.
-Poczekaj Romeo – zaśmiała się.
-A  nie – odpowiedział jej uśmiechem, po czym cmoknął ją w nos.
Spuściła wzrok, a on pocałował ją ponownie, tym razem w czoło. Później znowu w nos, a następnie w usta, jednak ten pocałunek był dużo dłuższy. Wszystko byłoby idealnie, gdyby nie to, co stało się chwilę później.
-O BOŻE – Fan wyszła spod prysznica, kiedy nagle zobaczyła ich całujących się na środku szatni – WYJDŹCIE STĄD! – wrzasnęła przytrzymując ręcznik, który był jedyną zakrywającą ją rzeczą – IDŹCIE ROBIĆ MAŁE PANDY GDZIE INDZIEJ!
HyeMin wybuchła głośnym śmiechem, a przestraszony Tao wybiegł z szatni.  Fan stała na samym środku, wciąż jedynie w ręczniku, kiedy nagle zaczęła się śmiać jak opętana.
-Co to było stara?
-Hahahah, nie mam pojęcia – zawtórowała jej HyeMin – po prostu przyszedł i…
-I najzwyczajniej w świecie uprawialiście pornografię, kiedy wszyscy mogli was zobaczyć!
-Wcale nie – odpowiedziała niemal urażona.
-Stara, widziałam jak na ciebie patrzy.
-Serio?
-Serio, serio. Spójrz czy już poszedł – Fan wyciągnęła głowę jak żuraw i rozejrzała się po szatni.
-Fan, on wybiegł stąd kompletnie przerażony. Chyba się ciebie boi.
-I dobrze! – Odparła najwyraźniej z siebie dumna.
-Dlaczego?
-A dlatego!
Fan zawsze była zwariowana, jednak teraz przeszła samą siebie. Dziewczyna opuściła ręcznik na podłogę i zaczęła tam tańczyć. Zupełnie naga. HyeMin nie miała pojęcia dlaczego to się dzieje i o co chodzi, ale obie zanosiły się śmiechem jak nienormalne idiotki.

***

Fan była w świetnym humorze. Po południu każda z dziewczyn ruszyła w swoją stronę, jedynie ona ociągała się ze wszystkim. Spacerowała tanecznym krokiem po sali treningowej, uśmiechając się sama do siebie. Cieszyła się z własnego szczęścia, czy szczęścia HyeMin? Zaskakujące, ile radości może dawać patrzenie na miłość innych. No właśnie, miłość. Czy ZiTao naprawdę ją kocha? Jego wzrok wodzi za HyeMin, jakby była jedyną osobą w jego otoczeniu. Całkiem niespotykane, ponieważ w życiu nie posądziłaby Tao o jakiekolwiek przejawy romantyzmu. A to cwana panda. Jedno było pewne, jeśli przez niego choćby łza spłynie po policzku przyjaciółki i nie będzie to łza szczęścia, Fan zamierzała własnoręcznie go wykastrować. Serio, nie żartowała. W takich kwestiach była śmiertelnie poważna. Mimo wszystko, nic nie było w stanie zepsuć jej tego dnia dobrego humoru. Pomimo braku muzyki, spacerowała tanecznym krokiem, rozmyślając. Lubiła poddawać się emocjom, a jeszcze bardziej kochała się w nich zatracać. Uważała to za źródło szczęścia. Nawet nie zauważyła, gdy ktoś wszedł do sali. Dopiero po pewnym czasie usłyszała ciche kroki, zmierzające w jej stronę.
-Dzień dobry – usłyszała ciepły, miły głos, który zdecydowanie nie był głosem JongIn’a.
Odwróciła się gwałtownie, a przed sobą ujrzała blond czuprynę, ciemną marynarkę i zabójczy uśmiech. Niewiele wyższy mężczyzna zmierzał w jej kierunku z rękoma schowanymi z tyłu, za plecami. Złapała się na tym, że na chwilę przestała oddychać. Zupełnie.
-JongHyun – uśmiechnęła się wesoło – co tutaj robisz?
-Przyszedłem zobaczyć jak się miewasz – rzucił swobodnie.
Dziewczyna uniosła brew, a dobry humor sprawił, że omal się nie roześmiała. Jej rozbawienie jednak bardzo szybko ustąpiło zdziwieniu. JongHyun wyjął zza pleców bukiet białych róż, przepasanych złotą wstążką. Ruszył w jej kierunku, trzymając kwiaty przed sobą. Gdy znalazł się wystarczająco blisko, ujął jej dłoń, a drugą podał dziewczynie kwiaty.
-O co chodzi? – spytała Fan, lekko przestraszona.
-Ależ absolutnie o nic. Po prostu chciałem ci kupić kwiaty, więc to zrobiłem – uśmiechnął się.
Czuła jak jego ciepły oddech owiewa jej twarz, lecz odruchowo się odsunęła. Blondyn zrobił zdziwioną minę. Nie była gotowa na coś takiego. Całe życie nie była gotowa na spotkanie ze swoim idolem. A Kai? Co z JongIn’em?
-Naprawdę jesteś inteligentna – był wyraźnie zdziwiony.
-Co? – spytała wytrzeszczając oczy.
-Nie ufasz mi – stwierdził, podnosząc lekko kącik ust.
-Nie znam cię – w tej chwili opanowała zdziwienie i przybrała pewną siebie postawę.
-Jeszcze poznasz – wciąż się uśmiechał i nie był to dobry uśmiech.
-Czyżby? – spytała unosząc brew.

-Tak, i wtedy zobaczysz, że kwiaty to nie wszystko, na co mnie stać – skwitował szerokim uśmiechem i odszedł, a ona została w pomieszczeniu zupełnie sama, trzymając bukiet białych róż.