środa, 30 października 2013

Trainee - prolog

Hej kochani~. Ostatnio cierpiałam na strasznie nieznośny brak weny, jednak wreszcie mogę oddać w wasze ręce prolog mojego nowego opowiadania. Jak wielu z was mnie namawiało, wreszcie zdecydowałam się stworzyć kilkuczęściowy projekt. Jak na razie, tytułem roboczym mojego opowiadania jest ,,Trainee". Mam nadzieje, że wam się spodoba i wszyscy przyjmiecie je z równym entuzjazmem jak moje poprzednie teksty. Miłego czytania !


Prolog



Fan obmyła twarz zimną wodą i rozczesała dokładnie wyprostowane włosy, sięgające do połowy pleców. Wykonała ostatnie muśnięcia tuszem do rzęs, przygryzając przy tym dolną wargę. Każdy pojedynczy ruch jej dłoni cechowała dokładność przywodzącą na myśl najbardziej precyzyjne działanie. Wrzuciwszy do torby przygotowane poprzedniego dnia ubrania, wybiegła z domu, potrząsając energicznie włosami.Wszystko musiało być idealne.
Budynek SM entertainment wyglądał ogromny, a jego konstrukcja robiła wrażenie.  Spora jego część była przeszklona, a do wnętrza prowadziły obrotowe drzwi. Wypuściwszy głośno powietrze z płuc, przekroczyła próg budynku. Ochroniarz wskazał jej przebieralnie, a następnie podał kierunek do sali, w której miało odbywać się przesłuchanie. W szatni znajdowało się jeszcze kilka dziewczyn, jednak nie zaszczyciła ich ani jednym spojrzeniem. Była pewna swoich umiejętności, i żadna konkurencja tego nie zmieni. Przebrała się w przygotowany przez siebie strój, po czym ze słuchawkami na uszach wyszła do holu. Pogawędki dziewczyn w szatni przyprawiały ją o mdłości. Idiotki. Fałdka tu, pieprzyk nie tam gdzie trzeba. Z takim podejściem na pewno nie zostaną wybrane, jednak to był tylko i wyłącznie ich problem. Muzyka, której słuchała nie była głośna, gdyż w każdej chwili mogła zostać wywołana. Nie rozglądając się, ruszyła w kierunku jedynego widocznego skrawka wolnej przestrzeni, którą dzieliła tylko z inną uczestniczką. Były podobnego wzrostu, jednak to chyba jedyne co je łączyło. Tamta zdawała się być zdecydowanie mniej pewna siebie, przez co jej twarz traciła wiele uroku. Jak śliczna musiałaby być, gdyby tylko z jej buzi zniknął ten grymas zmartwienia? Wszystkie nerwy ciała Fan podrygiwały w rytm muzyki, gotowe do walki o marzenia. Dziewczyna obok miała czarne włosy i niebieskie oczy. Zapewne któreś z jej rodziców było Europejczykiem.  Nuciła coś pod nosem. Fan znała tę piosenkę, jednak trzymała się  na dystans. Nie chciała przejmować się losem innych, lecz czuła, że dziewczyna o anielskim głosie może stanowić dla niej konkurencję. Usłyszawszy swoje nazwisko, wystąpiła z tłumu. To był jej czas, który zamierzała wykorzystać, wkładając w to cały możliwy wysiłek. Jej oczom ukazała się komisja złożona z trzech osób. Musiała opowiedzieć coś o sobie. Kolejne nudne pierdoły, które tak naprawdę nic nie wnosiły, bo w tym biznesie liczył się wygląd i umiejętności. Po całej tej niepotrzebnej ceremonii wstępu, wreszcie mogła zacząć swój pokaz. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, spodziewała się sukcesu.
Z twarzy Fan biło gorąco, a stróżki wilgotnego potu spływały po jej czole. Całym ciałem czuła wysiłek, który przed chwilą wykonała. Już po wszystkim. Wykorzystała swoją szansę. Kobieta siedząca po środku komisji wykrzywiła szkarłatne usta w nieprzeniknionym grymasie.
-Zadzwonimy, możesz odejść.
Nie powiedziała nic więcej. Fan opuściła pomieszczenie z uniesioną wysoko głową. Gdy drzwi za nią zamknęły się z leniwym skrzypieniem, kobieta o szkarłatnej szmince pokrywającej cienkie jak kreska usta napisała coś przy jej formularzu, a pozostała dwójka siedząca przy stole przytaknęła jej z uznaniem. Liderka.

*Dwa miesiące później*

 Ze snu wyrwał ją dźwięk telefonu. Dziewczyna zbiegła po schodach na dół i doskoczyła do stojącego na stoliku w przedpokoju aparatu. Ciszę panującą w domu przerwał głośny okrzyk radości. Dostała się. To wszystko zdawało się tak nierealistyczne.
***

Fan była lekko zdenerwowana, lecz prędzej odgryzłaby sobie język niż to pokazała. Dziś miała poznać swoje koleżanki z zespołu . Z domu odebrał ją jeden z pracowników wytwórni. Dziewczyna rzuciła ostatnie tęskne spojrzenie w stronę okna swojego pokoju i wsiadła do samochodu w nadziei na lepsze życie. Czy na pewno będzie jej brakować domu? Matki, która tak często ją irytowała i wyzwalała w niej najgorsze cechy? Po namyśle nie byłaby tego taka pewna. Wiedziała, że nie obędzie się bez ciężkiej pracy i łez, ale była na to gotowa. Drzwi dormu otworzyły się przed nią, a dziewczyna przykleiwszy na twarz najjaśniejszy ze swoich uśmiechów weszła do środka. Na kanapie siedziały jeszcze trzy inne nastolatki, a przynajmniej tak wyglądały. Fan ucieszyła się, gdyż wiedziała, że równie dobrze może zastać tutaj i jedenaście dziewczyn, a w drugą stronę, nikogo poza sobą. Wśród nich poznała czarnowłosą pół-Europejkę z przesłuchania. Dziewczyna uśmiechała się miło, rozmawiając z szatynką siedzącą obok. Nie okazywała słabości, jeśli nie było to potrzebne i w ciszy rzuciła torbę na podłogę. Zamierzała usiąść, lecz przerwał jej menadżer:
-Dobra dziewczyny, jesteśmy z komplecie. Zbieramy się, jedziemy do wytwórni. Biegiem!
Jego głos brzmiał stanowczo, jednak nie zdradzał żadnej wrogości, a mimo to wszystkie zerwały się z kanapy jak poparzone i pokornie ruszyły za nim. Strachliwe idiotki, przemknęło jej przez myśl. Mimo to, Fan wiedziała, że jeśli mają współpracować, nie może o nich tak myśleć. Cholera, miała zbyt trudny charakter. Wszystkie komórki jej ciała mówiły, że od teraz musi być anielsko miła.
Droga do wytwórni minęła im w ciszy. Fan jako jedyna usiadła z przodu i włożyła do uszu słuchawki. Atmosfera była naprawdę drętwa, ale nikogo to nie dziwiło. Pierwszy dzień, pierwsze spotkanie z prezesem. Kto by się nie stresował? Po kilkunastu minutach bus stanął przed oszklonym budynkiem. Dziewczyny wyszły z samochodu, a Fan ruszyła pierwsza, idąc posłusznie za menadżerem. Nie oglądała się za siebie. Długie włosy miała związane w wysoki kucyk. Wyglądała naprawdę dobrze.
Ich oczom ukazało się biuro, które było zupełnie inne, niż  sobie wyobrażała. Białe meble, przeszklone szafki, wszędzie porozrzucane papiery. Mimo perfekcji zaburzonej bałaganem, wszystko wyglądało niezwykle profesjonalnie, tak jak powinno. Nawet nie chciała wyobrażać sobie, jak zajęty musiał być ten człowiek. Nic dziwnego, przecież to prezes jednej z największych wytwórni, skarciła się w myślach. Mężczyzna siedzący przy biurku wstał i się przedstawił.
-Witajcie, nazywam się Yoon Tae Yoon. Jestem tu prezesem, więc nie będę owijał w bawełnę. To moja wytwórnia i moje warunki. Jak widzicie, jesteście najlepszymi z najlepszych. Wybrano was z kilkunastu tysięcy kandydatek, więc doceńcie daną wam szansę, gdyż jest to ogromne wyróżnienie. Pamiętajcie, bycie trainee to nie przelewki. Tutaj, w SM cenimy ciężką pracę i posłuszeństwo. Jeśli cokolwiek wam nie pasuje, proszę bardzo, szukajcie miejsca gdzie indziej. Możecie być jednak pewne, że jeśli przyniesiecie nam wstyd, nie przyjmą was już nigdzie. Tyle tytułem wstępu.
Dziewczyny skłoniły się nisko i pokierowane gestem prezesa usiadły na białej, skórzanej kanapie przy ścianie.  Były mocno skonsternowane.  Jedynie Fan sprawiała wrażenie, jak gdyby słowa mężczyzny tak naprawdę wpuściła jednym uchem, a wypuściła drugim. Tylko ona nie straciła rezonu.
-No dobrze – przerwał ciszę mężczyzna – czas przydzielić wam role. Kim Fan? – wywołał jej imię.
-To ja!  – dziewczyna podniosła się z kanapy w mgnieniu oka.
-Twój pokaz był imponujący. Będziesz liderką. Masz charyzmę i jesteś pewna siebie, a do tego dobrze tańczysz. Możesz usiąść. Park HyeMin?
Wstała dziewczyna z przesłuchania. Była blada, a jej nogi trzęsły się jak galareta. Mimo to starała się trzymać rezon. Była naprawdę ładna. Tak ładna, że można było wybaczyć jej brak pewności siebie.
-Główny wokal. Z twoimi możliwościami możesz być drugą Ailee lub Hyorin i musimy to wykorzystać! Pamiętaj tylko, żeby pracować nad pewnością siebie. Ten biznes nie jest dla słabych. Siadaj.  Lee Ina?
Dziewczyna miała krótkie czarne włosy i czarne oczy. Jej pełne usta wykrzywiał lekko drwiący uśmiech. Przygryzła wargę. Jej uszy zdobiło kilka srebrnych kolczyków w kształcie krzyży.
-Ty będziesz raperką – dodał prezes – jesteś w tym dobra.  W porządku, teraz… - jego wzrok spoczął na drobnej szatynce siedzącej na rogu skórzanej kanapy  - Bae EunSoo… właściwie wszystko wychodzi ci nieźle. Jak na razie jesteś maknae, reszta wyjdzie w praniu.
Dziewczyny poczuły się co najmniej dziwnie. Zawsze tego pragnęły, a jednak teraz miały wrażenie, że zostały zaklasyfikowane i wycenione niczym produkty na półce. No cóż, biznes to biznes, walcz o siebie albo zgiń. Kartą przetargową były tutaj tylko i wyłącznie ich umiejętności.  
-Od teraz jesteście oficjalnie zespołem.  Treningi zaczynacie od jutra. Dokładny harmonogram dostaniecie na pierwszych zajęciach.  Zaczyna się naprawdę ciężka praca, więc dajcie z siebie wszystko, proszę, walczcie i bądźcie najlepsze! Nadeszła era 4Liars.
Fan wyszła z gabinetu prezesa jako pierwsza.  Słowa wypowiedziane przez mężczyznę tylko ją zmotywowały, w przeciwieństwie do pozostałych dziewczyn.  Była pewna siebie i dobrze wiedziała, na czym jej zależy. Na korytarzu minęła trzech chłopaków, którzy zatrzymali się na chwilę, by spojrzeć na ,,nowy nabytek” wytwórni. Znała ich. Zdaje się, że należeli do EXO. Na  żywo wyglądali równie dobrze. Kai, Luhan i Tao spoglądali na dziewczyny z zastanowieniem. Ciekawe, co wtedy myśleli?  

***

Dziewczyny weszły w ciszy do dormu. Chciały rozejść się do swoich pokoi, lecz w porę dotarło do nich, że jeszcze ich nie mają. Spojrzały wyczekująco na menadżera, a HyeMin wyglądała, jakby obudziła się w środku jakiegoś koszmaru. Była blada i  miała podkrążone oczy. Jak najszybciej chciała znaleźć się u siebie. Czyżby słowa menadżera zrobiły na niej aż takie wrażenie?
-W porządku dziewczyny. Mam nadzieję, że przemowa prezesa was nie wykończyła. Koleś jest twardy, ale ma dobre serce. Jeśli będziecie ciężko pracować, na pewno nic wam się nie stanie. No dobrze, czas podzielić pokoje. Niestety mamy tylko trzy, więc musicie stworzyć jedną dwójkę.
Wszystkie założyły ręce na piersi niemal w teatralnym geście, patrząc na menadżera prawie że z politowaniem. Oczywiste, że żadna nie chciała się dzielić.
-W porządku – kontynuował zrezygnowany mężczyzna- HyeMin i Fan, jesteście najstarsze, więc zamieszkacie razem.
Na twarzach młodszych koleżanek widniała wyraźnie odmalowana ulga. Miały całe pokoje dla siebie. Rozeszły się, każda w swoją stronę, trzymając w rękach torby. Fan otworzyła drzwi do pokoju i dała czarnowłosej znak, by ta weszła pierwsza. Dzięki bogu, pomieszczenie było naprawdę duże i miało ogromną szafę. Pod oknem stało niewielkie biurko, a dwa jednoosobowe łóżka znajdowały się po przeciwnych stronach pokoju. Idealna przestrzeń dla dwóch dziewczyn, które wydawały się nie mieć z sobą wiele wspólnego.  Każda z nich ruszyła w stronę innego łóżka, którego wybór na szczęście nie stanowił problemu. Na środku stał niewielki, niski stolik. Zaczęły się rozpakowywać.

***

Gdy nadeszła pora kolacji, Fan wyszła z pokoju wołając za sobą HyeMin. Jako dobra liderka postanowiła zrobić coś, by zacieśnić więzi w zespole. Dziewczyny jeszcze się nie znały, a przecież nie mogą pójść jutro na zajęcia wciąż się do siebie nie odzywając. Zbudowanie więzi  wśród członkiń zespołu wydawało się jednym z najtrudniejszych zadań, przed którymi Fan przyszło stanąć. Jak jednak po raz kolejny przypomniała sobie w myślach, wie jaką cenę ma bycie w wytwórni. Nawet jeśli miała za zadanie niańczyć dwie nastolatki. HyeMin, którą początkowo brała za największą konkurencję, teraz traktowała jak prawdziwego sprzymierzeńca. Dziewczyna była w jej wieku, dzięki czemu liczyła na jej wsparcie, gdyż sama nie miała wiele cierpliwości do innych. Stanęła na środku salonu i krzyknęła:
-Laski, wychodzimy! Mam wam coś do powiedzenia!
Ina wypadła ze swojego pokoju z bluzą założoną na lewą stronę. Wyglądała jakby właśnie spała. EunSoo weszła do salonu energicznie, choć nieco niepewnie.
-Chyba czas, żebyśmy się oficjalnie poznały. Ja jestem Fan, i jak wiecie, przypadła mi rola liderki. Jak więc na dobrego przywódcę przystało, chciałabym, żebyśmy zjadły dzisiaj wspólną kolację. Szczerze mówiąc, chyba wszystkie uświadomiłyśmy sobie, w jakie gówno się wpakowałyśmy. Będzie ciężko, ale możemy przetrwać to tylko razem. Co więc powiedzie, żeby pójść teraz po zakupy a później ugotować coś pysznego? Ja stawiam Soju!
Przemowa liderki została zaakceptowana i nagrodzona entuzjastycznymi okrzykami.

***

Seul nocą był piękny, jednak dopiero teraz potrafiła to docenić. Patrzyła na wszystko z zupełnie innej perspektywy. Dziewczyna stała się w pełni niezależna i  dotarło do niej, jak szybko będzie musiała dorosnąć.

***

Wszystkie siedziały przy wspólnym stole, zajadając się kimchi, które wyszło im tylko dzięki zdolnościom kulinarnym HyeMin. Gdy zjadły, czarnowłosa postanowiła pozmywać, a w pomieszczeniu rozbrzmiała głośna muzyka. Fan osiągnęła swój cel. Dziewczyny zaczęły czuć się pewniej i wreszcie się do siebie odzywały.
-Może urządzimy sobie mały pokaz umiejętności? – zarzuciła Ina – skoro mamy razem pracować, musimy znać swoje mocne i słabe strony.
Wszystkie przytaknęły jej ochoczo. Alkohol zatarł większość dzielących je granic, co w tym przypadku było chyba niezbędne. Ina chciała grać pierwsze skrzypce, jednak widać że wszystko to było spowodowane tylko i wyłącznie soju płynącym w jej krwioobiegu. Fan patrzyła na wszystko z lekkim rozbawieniem, jednak nie miała jej tego za złe. Gdy przyjrzała się Ina’ie bliżej, zauważyła, że jest ona bardzo ładna. Asymetryczną grzywkę założyła za lewe ucho, a jej oczy lśniły teraz w trochę nieobecny sposób. Dziewczyna zaczęła rapować. Wszystkie zgodnie poznały, że był to kawałek Jay Park’a i zaczęły jej przyklaskiwać. Nic dziwnego, że ją wybrali, była naprawdę dobra. Po swoim występie Ina skłoniła się nisko i usiadła po turecku na kanapie.  Fan uśmiechnęła się ze zrozumieniem i spojrzała na dziewczyny.
-Która następna?
-Ja! – wyrwała się maknae, której talent wciąż był dla wszystkich tajemnicą.
EunSoo zaczęła beatboxować, co brzmiało niesamowicie.  Wszystkie utkwiły w niej wzrok z podziwem. Występ nie był długi, jednak naprawdę efektowny.  Następna była HyeMin. Fan znała już jej talent, jednak była ciekawa, co ta zamierza zaprezentować. Czarnowłosa, na pierwszy rzut oka nie wyróżniająca się niczym szczególnym, poza oczywiście anielskim głosem dziewczyna, wciąż była dla niej zagadką. Miała oko do ludzi, lecz w jej przypadku okazało się ono zawodne.
-Co zamierzasz zaśpiewać eonni? – Spytała Ina. Nie była z dziewczyną jeszcze na tyle blisko, by użyć tego sformułowania, jednak widać, że HyeMin podniosło to na duchu.
-W zasadzie nie wiem…
-Halo, Beyonce. Zaśpiewaj Halo – Fan uśmiechnęła się i puściła jej oko. Wiedziała, że da radę.
Głos czarnowłosej rozbrzmiał w całym pomieszczeniu. Był tak czysty i piękny, że mógłby ciąć szkło. Ina i EunSoo patrzyły na nią jak zahipnotyzowane, za to Fan czuła satysfakcje. Teraz przyszła jej kolej. Zatańczyła ,,Two Moons”, za co została nagrodzona gromkimi brawami. Dziewczyny wypiły ostatni kieliszek soju, krzycząc przy tym „4Liars hwaiting!” i wszystkie uznałyby ten wieczór zapoznawczy za niezwykle udany, gdyby nie to, że w pewnym momencie Ina pobiegła nagle do łazienki, gdzie spędziła resztę wieczoru z Fan trzymającą ręcznik przy jej twarzy, i HyeMin, która przytrzymywała jej włosy. EunSoo przyglądała się wszystkiemu lekko wystraszona.  Iną pochyloną nad deską klozetową wstrząsały silne torsje. Cholera, pomyślała Fan. Chyba za dużo wypiła. Widząc jednak przerażoną minę EunSoo uśmiechnęła się do niej ciepło.
-Spokojnie, niedługo to stanie się dla ciebie całkiem normalne. Mam tylko nadzieję, że nie będzie miała jutro kaca. To nasz pierwszy trening i musimy okazać się profesjonalistkami. Leć spać, my się nią zajmiemy - EunSoo przytaknęła i zaspana ruszyła w stronę swojego pokoju.

***

niedziela, 27 października 2013

Październikowy review~~

Heej~ Ze względu na szkołę mam coraz mniej czasu na notki >.< Dla zainteresowanych powiem, że jestem teraz w trakcie pracy nad dłuższym, kilkuczęściowym opowiadaniem, jednak nie mam zbyt wiele czasu, by je pisać, tak więc mam nadzieję, że w miarę niedługo możecie spodziewać się pierwszego rozdziału. Chyba tyle kwestią ogłoszeń. Jak powyżej w tytule, dzisiaj zajmiemy się krótkim podsumowaniem październikowych nowości ze świata kpopu~. 

T-ARA - NUMBER NINE

Bez bicia przyznam się, że to chyba jeden z najbardziej oczekiwanych przeze mnie comebacków w październiku. Uwielbiam T-arę, są jednym z moich ulubionych girlsbandów, dlatego tak bardzo nie mogłam się doczekać. Piosenka przypomina mi połączenie "Day by day" i "Sexy love", co z mojego punktu widzenia od samego początku "skazało" ten comeback na niekwestionowany sukces :) Jedyne, nad czym tak naprawdę ubolewam, to brak porządnej drama version, do których dziewczyny z T-ary tak bardzo nas przyzwyczaiły. Mimo wszystko, piosenka i teledysk bardzo mi się podobają. Pomimo że w uszczuplonym składzie, dziewczyny wyglądają, śpiewają, rapują  i tańczą cudownie. Jestem na tak!

KAHI - IT'S ME

Od początku chciałabym podkreślić, że nigdy tak naprawdę nie przepadałam ani za After School, ani za samą Kahi. Ta piosenka jednak sprawiła, że całkowicie zmieniłam zdanie. Ma bardzo fajny rytm, głos Kahi jest tutaj świetnie wyeksponowany i bardzo, ale to bardzo mi się podoba. Refren jest chwytliwy i szybko wchodzi do głowy. Innymi słowy? Bardzo się wkręca. Sama Kahi również bardzo mi się tutaj podoba. To kobieta z klasą, dojrzała, świadoma swoich uroków i seksapilu.  Tekst może nie jest zbyt ambitny, ale komu tak naprawdę to przeszkadza, kiedy MV jest tak świetne? Kahi ma u mnie ogromnego plusa.

AOA - CONFUSED

Pierwsze wrażenie? Piosenka i teledysk są niepokojąco podobne do "Alone" SISTAR i niestety nie tylko ja, ale i większość moich znajomych odniosła takie wrażenie. Kurcze, szkoda, gdyż jestem ogromną fanką SISTAR. Abstrahując jednak od nich, a  wracając do AOA, mimo wszystko mi się podoba. Wpada w ucho, chociaż i stroje dziewczyn z kolei przypominają mi stylizację Girl's Day do "Expectation". Wszystko fajne, jednak niestety po bardzo udanych piosenkach takich jak "Elvis" czy "Get Out" stwierdzam, ze dziewczynom trochę brakuje indywidualności.

T-ARA - I KNOW THE FEELING

Tak, tak tak, jestem zdecydowanie na tak. Okazuje się, że większość członkiń T-ary umie rapować i wychodzi im to cudownie. Bardzo, bardzo mi się podoba.

SHINee - EVERYBODY

Styl SHINee staje się coraz dziwniejszy i niestety wciąż coraz mnie do mnie przemawia. Nie wiem, naprawdę nie wiem, jakim cudem tak zmieniłam swoje uczucia do zespołu, od którego zaczęła się moja przygoda z kpopem, ale pomimo tego, że "Everybody" bardzo się wkręca, nie jest comebackiem, który by mnie porwał. Ale chłopcy ciężko pracują, a ich choreografię są coraz bardziej skomplikowane, za co ogromne pokłony.

BLOCK B - VERY GOOD

A z kolei w przypadku Block B, dziwny styl nie przeszkadza mi ani trochę. Piosenka ogromnie mi się podoba, sprawia, że chcę tańczyć, wariować i żyć! Jest świetna!

JAY PARK - TRILL

Nasz ukochany raper powraca w wielkim stylu, jak zawsze! Rap Jay'a jest czymś, czego mogę słuchać i każdej porze dnia i nocy. Uwielbiam.

TOPP DOGG - SAY IT

Jak widać, po stracie Block B, stardom uzupełnia straty. Zespół łączy w sobie style B.A.P, Block B i BTS. Debiut zbytnio mnie nie porwał, ale dam chłopakom szansę, bo jestem ciekawa, jakie będą ich dalsze poczynania.

AILEE - HEAVEN (Japanese ver)

Muszę przyznać, że dość dziwnie słucha się tej piosenki po japońsku, gdy już tak bardzo przyzwyczaiłam się do koreańskiej wersji. Na szczęście jedna rzecz się nigdy nie zmienia - Piękny głos Ailee.

K.WILL - YOU DON'T KNOW LOVE

Wstyd się przyznać, ale jedyną rzeczą, która nakłoniła mnie do obejrzenia tego mv, jest obecność ChanYeol'a. Piosenka jest przyjemna, chociaż wątpię, że zwróci moją uwagę na dłużej.

IU - THE RED SHOES

Bardzo, bardzo lubię IU, ale ta piosenka akurat nie przypadła mi do gustu ;c

TROUBLE MAKER - NOW (TEASER)

Więc... myślę, że to będzie coś niesamowitego ^_^

Niestety nie byłam w stanie powiedzieć wszystkiego co chciałam, na temat każdej z piosenek, gdyż cierpię na beznadziejny brak czasu. Które propozycje z dzisiejszej listy wam, drodzy czytelnicy najbardziej przypadły do gustu ? ;)) Trzymajcie się!


piątek, 25 października 2013

The Heirs - 6 odcinków za nami...


Witajcie kochani ^_^. No cóż, wszyscy zainteresowani zapewne już słyszeli o ''The Heirs", gdyż jest to prawdopodobnie jeden z najbardziej oczekiwanych tytułów tego sezonu. 6 odcinków już za nami, i co w związku z tym? Akcja rozwija się naprawdę interesująco. Losy bohaterów stają się ciekawsze z epizodu na epizod i trzeba przyznać, że twórcom udało się tutaj zgromadzić naprawdę niezłą śmietankę aktorską. Kim Woo Bin, Park Shin Hye, Lee Min-Ho, Kang Min Hyuk, Krystal i wielu, wielu innych. Jak widać - poważnie, naprawdę poważnie. Taka obsada, liczne promocje i zapowiedzi sprawiły, że moja chrapka na tę dramę była coraz większa i większa, a tak naprawdę bałam się, że się zawiodę. Oczywiście nie będę krakać, gdyż do końca historii jeszcze daleko, ale już teraz z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że historia jest naprawdę obiecująca. Oglądanie Lee Min-Ho w towarzystwie Kim Woo Bin'a w szkolnych mundurkach przypomina mi stare,dobre czasy "Boys Over Flowers". Jak więc widzimy, ''Kwieciści Chłopcy" wciąż są na topie i stereotyp, który w 2009 roku wypracowała wcześniej wspomniana drama, wciąż cieszy się naprawdę dużą popularnością. Ogromnie miłym zaskoczeniem jest tutaj dla mnie Kang Min Hyuk, który ma do odegrania zupełnie inną rolę niż w "Heartstrings". Co z tego dalej wyjdzie, zobaczymy! Nadrzędną kwestią, która jednak już na początku w dużej mierze zadecydowała według mnie o sukcesie dramy to obsadzenie głównych ról. Od początku przygód w koreańskimi produkcjami Lee Min-Ho i Shin Hye stali się moją ulubioną dwójką, a co za tym idzie, do moich najśmielszych marzeń należało zobaczenie ich razem, jako głównych bohaterów jednej dramy.

,,Jest to historia o Cha Eun Sang - młodej i pracowitej dziewczynie, która musi pracować na swoje utrzymanie i opłaty za szkołę. Przez dziwny zbieg okoliczności zostaje wplątana w rywalizację "młodych, pięknych i bogatych". Czy spotkanie ludzi z zupełnie innego świata odmieni życie dziewczyny na lepsze?"

Tyle tytułem wstępu, jeśli chodzi o moje wrażenia po pierwszych odcinkach. Myślę, że to będzie naprawdę solidna, dobrze zrobiona drama. Jakie są wasze wrażenia ? :)


piątek, 18 października 2013

Co nowego? ~~


Hej hej~~ Dziś mały odpoczynek od notek recenzujących i postanowiłam standardowo jak to raz na jakiś czas robię, wspomnieć o tym, co nowego u mnie. Wydarzyły się dwie fajne rzeczy ^_^ Pierwszym było spotkanie Lentu, mojej kochanej grupy kejpopowej, drugim zaś wycieczka do Krakowa. Oba te wydarzenia najlepiej będzie udokumentować krótkimi fotorelacjami~.


Zacznijmy więc od spotkania Lent'u :
Grupowe, czyli wszyscy derpimy~~
Agata, moja piękna babcia^^
Kimchi i uszatek - mistrzynie aegyo
Oraz Kawu opanowana przez derpa xD
Jedno z moich ulubionych zdjęć ^_^
Z żabcią imieniem Minho ~~
kolejne ambitne xD
Sunmi i jej kocie oczka <3
Najcudowniejszy na świecie uśmiech!
Z Iloną i Kawu <3
Nana Derpi!
Z Kawu i Minho <3
Znowu ja~~
Śliczna Aki *_*
Na konwencie z Iloną~~
Maks, najukochańszy dongsaeng na świcie!
Seksowna Maknae czai się na Sehuna!

Zabawa była naprawdę przednia, gdyż grupą udało nam się wbić na konwent fantastyki i współorganizować warsztaty tańca kpopowego ^_^

Teraz czas na Kraków:

Pierwsze derpy w autokarze - są!
twórcze w sukiennicach~~








Miłego weekendu ~~

                           



sobota, 12 października 2013

The Master's Sun - recenzja dramy

Hejo kochanii ^_^ Po dość długim czasie nie recenzowania dram powracam do was z nowym tekstem, gdyż wreszcie udało mi się obejrzeć jakąś dramę spokojnie i w całości ~. Rok szkolny na początku wprowadził mi spory zamęt w życiu, ale mam nadzieję, że teraz znów zacznę regularnie oglądać dramy i pisać ich recenzje. Tyle tytułem wstępu ~~.


Tae Gong Shil w wieku 24 lat przeżyła poważny wypadek samochodowy, w wyniku którego przez 3 lata przebywała w stanie śpiączki. Gdy jednak powróciła do świata żywych, okazało się, iż wypadek ten sprawił, że Gong Shil zdobyła nową, dość nietypową umiejętność - potrafi widzieć zmarłych. Kobieta żyje w ciągłym przerażeniu, a jej twarz zdobią pokaźne sińce pod oczami, będące wynikiem niewielkiej ilości snu. Wszystko zmienia się diametralnie, gdy ta przez przypadek spotyka Joo Joong Woon'a, dyrektora ogromnego centrum handlowego. Mężczyzna również kryje w sobie wiele sekretów i historii, które nawiedzają go od ponad 17 lat. Między tą dwójką rodzi się jednak bardzo interesująca więź - gdy Gong Shil dotyka dłoni Joong Woon'a, okazuje się, że wszystkie zjawy wokół niej znikają. Dwójka ta postanawia trzymać się razem, w wyniku całkiem interesującej umowy.

Taką własnie dramę sprezentowali nam scenarzyści doskonale znanego wszystkim fanom koreańskich seriali ''Secret Garden". Pod względem fabuły ,,The Master's Sun" jest naprawdę świetne. Główny wątek kojarzy mi się minimalnie z filmem "Chilling Romance", jednak tutaj jest on zdecydowanie bardziej rozbudowany i na szczęście, na motywie z duchami podobieństwa się kończą. Twórcy "The Master's Sun" prezentują nam zupełnie niesamowitą historię z dużą dawką dramatyzmu i humoru w jednym. Innymi słowy? Jest świetnie! Poza wątkiem głównym znajdziemy tu wiele rozbudowanych i przedstawionych w ciekawy,a nawet wizjonerski sposób historii pobocznych. Aż chce się oglądać!


Co mogę powiedzieć o Tae Gong Shil? Od samego początku ogromnie ją polubiłam. Nie wiem do końca dlaczego, ale jest postać wzbudziła moją szczerą sympatię. Jak kiedyś bohaterki koreańskich seriali częściej mnie irytowały, tak teraz większość naprawdę lubię~.Dodam też, że przezabawnie oglądało się ją mówiącą do powietrza, ponieważ wielokrotnie nikt nie był w stanie zobaczyć jej rozmówcy. O czym jednak nie można tu nie wspomnieć? Gong Shil cechowało ogromne, ciepłe i dobre serce. Kobieta pomagała rodzinom zmarłych, oraz spełniała ostatnie życzenia ludzi, którzy nie mogli odejść na tamtą stronę. Ponadto, odznaczała się szczerością i niewinnością, które stanowiły genialne połączenie wraz z mocnym charakterem Joong Woon'a. W roli Gon Shil mieliśmy przyjemność oglądać Gong Hyo Jin. Była to moja pierwsza drama z jej udziałem i już wiem, że aktorka ta znajdzie się na liście moich ulubionych. Jest prześliczna, utalentowana, a jej gra jest niewymuszona i naturalna. Jak najbardziej jestem na tak.

A jaki był Joo Joong Won? Pewny siebie, arogancki, jeszcze bardziej pewny siebie i jeszcze bardziej arogancki, czyli taki, jakich w dramach lubimy najbardziej. W tej roli - So Ji Sub. Z jego udziałem również nie dane mi było wcześniej oglądać żadnej dramy, ale przyznam się, że nie wiązałam z nich większych nadziei... i jak bardzo się pomyliłam! Postać dyrektora centrum handlowego była niemal tak dobra jak główny bohater ''Secret Garden", a nawet momentami zastanawiałabym się, czy nie lepsza(no pomijając zabawne dresy z cekinami). Podsumowując jednak, sam Joong Won jest naprawdę świetny na wszystkich możliwych płaszczyznach: wygląd, usposobienie, cechy charakteru, wady i zalety. 

Pomiędzy dwójkę bohaterów wkrada nam się również trzecia osoba, jak to zazwyczaj w dramach bywa. Jednią nią: Seo In Guk. Kang Woo, w którego rolę się wciela, zamieszkuje w budynku Gong Shil i zaczyna pracować jako ochrona w centrum prowadzonym przez Joong Woon'a. Bohater z początku zdaje się skrywać wiele sekretów, a nawet utwierdza nas w mylnym przekonaniu, że jest czarnym charakterem. Oczywiście, jednak jak później się okazuje, poznajemy jego ,,ciepłą'' stronę.  W przeciwieństwie do poprzedniej dwójki, In Guk'a miałam już przyjemność oglądać w ,,Reply 1997", gdzie ogromnie mi się spodobał. I tutaj również mnie nie zawiódł. Zacznijmy od tego, iż ma on w sobie coś niesamowicie przyciągającego. W swojej specyficznej twarzy jest paradoksalnie bardzo przystojny, a jego gra aktorska również prezentuje naprawdę, naprawdę przyzwoity, a nawet świetny poziom.  Kolejny plus serialu!


Również soundtrack, o którym grzechem byłoby tutaj nie wspomnieć, jest prze-ge-nia-lny. Znajdziemy tutaj piosenki takich gwiazd jak Gummy, Yoon Mi Rae czy Hyorin, ale nie zabraknie i utworów instrumentalnych. Piosenki z dramy chodziły za mną odkąd tylko zaczęłam ją oglądać i muszę przyznać, że słucham ich ciągle, gdyż są naprawdę świetne. Jeden z lepszych dramowych soundtracków, który już teraz zajmuje honorowe miejsce na moich wszystkich listach odtwarzania. Muzyka jest w serialach koreańskich aspektem, do którego zawsze przykładam ogromną wagę i z zadowoleniem stwierdzam, że tutaj soundtrack sprostał moim najśmielszym oczekiwaniom. Muzyka tworzy prawdziwy klimat serialu, który pozostaje w pamięci na długo.

Podsumowując więc... czy warto obejrzeć dramę ,,The Master's Sun"? Tak, tak, tak, zdecydowanie tak! Jeśli podobały wam się seriale takie jak ,,Secret Garden" czy ,,You're beautiful", i ten na pewno przypadnie wam do gustu. Produkcja ma do zaoferowania świetną fabułę, dużą dawkę humoru, łez, cudowną muzykę i oczywiście idealnych męskich bohaterów. Już teraz ,,The Master's Sun" znajduje się w ścisłej czołówce moich ulubionych dram, gdyż w pełni na to zasługuje. Producenci zafundowali nam 17 naprawdę genialnych, obfitujących w akcję i emocje odcinków, od których nie sposób się oderwać. Jestem też stuprocentowo pewna, że choćby nie wiem co, kiedyś będę musiała obejrzeć tę dramę jeszcze nie raz, a nawet kilka razy. Zdecydowanie wszystkim polecam, gdyż w tej chwili z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że dla fanów koreańskich dram jest to pozycja absolutnie obowiązkowa.




Przepraszam, jeśli tekst nie trzyma się trochę kupy, ale już chyba wyszłam lekko z wprawy, jeśli chodzi o pisanie recenzji. No cóż, nadrobię~. Miłego wieczoru kochani!

sobota, 5 października 2013

Scenariusz 14- ,,Be the light''


Obudziłaś się z niespokojnego snu. Był to jeden z tych dziwnych, niezrozumiałych snów, które sprawiały, że przestawałaś odróżniać rzeczywistość od fikcji. Podniosłaś swoje obolałe ciało i rozczesując włosy palcami, ruszyłaś do kuchni. Minęło południe. Jednym z niewielu plusów chodzenia do szkoły wieczorowej było to, że mogłaś się wyspać, a długi sen był tym, co twój organizm najbardziej cenił. Przygotowałaś jajecznicę, którą robiłaś tak często, że doszłaś prawie do perfekcji w tej dziedzinie. Leniwie narzuciłaś na siebie ubrania i usiadłaś przed laptopem. Dzień był dokładnie taki sam jak wszystkie inne. Wstawałaś, wykonywałaś schematyczne czynności, wciąż starając się pogodzić z rzeczywistością, że przecież od jakiegoś czasu jesteś sama. Twoja świadomość jednak nie do końca to przyjmowała.
***
Dwie matematyki nie pozostawiły na tobie suchej nitki. Wracałaś do domu starając uwolnić umysł od liczb i wszystkich tych niepotrzebnych spraw, które tak naprawdę cię nie interesowały. Dął chłodny, jesienny wiatr, a ty zasunęłaś suwak skórzanej kurtki pod samą szyję. Wtuliłaś twarz w ciepły komin i szłaś przed siebie. Coś zamajaczyło pomiędzy budynkami. Krok po kroku pokonywałaś jasno oświetlone przedmieścia, gdy twoją uwagę przykuło coś, co tak naprawdę rzadko zdarzało się w tej dzielnicy.  W koszulce z krótkim rękawem stał raper, który po chwili zaczął wyrzucać z siebie słowa, lawirując między przechodniami. Było chłodno, lecz on zdawał się tym nie przejmować. Jego głos sprawił, że coś w środku ciebie zadrżało i zatrzymałaś się,  by chwilę go poobserwować. Jego ruchy były zręczne i delikatne, zupełnie niepasujące do męskiej postury i  niskiego głosu. Spomiędzy budynków wybiegło jeszcze sześciu chłopaków, którzy przyłączyli się do niego. Przechodnie mijali ich, lub zatrzymywali się zainteresowani, by posłuchać.  Nawet nie zauważyłaś, gdy jeden z nich znalazł się koło ciebie. Dość wysoki, o miłym uśmiechu i okularach na nosie. Wyciągnął w twoją stronę czapkę, którą wypełniało kilka postukujących o siebie monet. Z uśmiechem dorzuciłaś kolejną, po czym ujrzałaś wdzięczność w jego oczach. Gdy chwilę później wsłuchałaś się w tekst wypowiadanych przez nich słów, zrozumiałaś, że są o tobie. Chłopak w okularach rapował o dziewczynie, która podarowała mu monetę, lecz to jej uśmiech był najpiękniejszą zapłatą. Obok niego na ławce przysiadł lider, blondyn, który beatboxował przypatrując ci się.
***
Wczorajszy performance uliczny zapadł ci dokładnie w pamięć. Wracając dziś ze szkoły, nie zauważyłaś jednak żadnego z chłopców. Przystanęłaś na środku placu rozglądając się.  Zza jednego z budynków zauważyłaś wystające kosmyki jasnych włosów, a twoje ciało podjęło decyzję za ciebie. Ruszyłaś w tamtym kierunku. Uliczka była ślepa  i wąska. Kończyło ją kilka kontenerów, a przy nich rozmakały samotnie porozrzucane kartonowe pudła.  O jedną ze ścian siedział oparty chłopak, którego uznałaś wczoraj za lidera zespołu. Z jego ust wydobywały się delikatne obłoczki pary, ledwo widoczne na ciemnym tle nocy.  Zmarznięte dłonie ukrywały się w kieszeniach skórzanej kurtki, a chłopak nie protestował, wiedząc, że się do niego zbliżasz.
-Tak bardzo  podobał ci się wczorajszy występ?
-Mieszkasz na ulicy? Co z twoimi kumplami?
-Nie interesuje cię za dużo? Będę mieszkał gdzie chce.
-Nie można tego nazwać mieszkaniem. Naprawdę zamierzasz spędzić tutaj noc?
Chłopak zignorował cię, a ty wiedziałaś, że przesadziłaś. Tak naprawdę nie była to twoja sprawa, lecz nie zamierzałaś pozwolić człowiekowi zamarznąć na śmierć. Stałaś przez chwilę w milczeniu, gdy ciszę przerwał głos, dobywający się zza twoich pleców. Z oświetlonej ulicy wyłonił się chłopak w okularach, który na początku zdawał się nie zarejestrować twojej obecności.
-Hyung, naprawdę zamierzasz spędzić kolejny dzień w tym zaułku? – spytał przejęty.
-Kyung… - chłopak rzucił mu karcące spojrzenie, wskazując głową w twoją stronę.
A więc miał na imię Kyung. Spojrzał na ciebie, a jego twarz rozjaśniła się w uśmiechu.
-Witaj! – skłonił się nisko.
-Może już pójdziesz? – rzucił opryskliwie blondyn w twoją stronę.
-Hyung, nie możesz tak traktować takich ładnych dziewczyn! – przerwał mu Kyung.
Miałaś wrażenie, że rozmawiają między sobą, co trochę działało ci na nerwy.
-Ekhm, nie zamierzasz przekonać pana ,,jestem najważniejszy na świecie’’, że spanie w tym miejscu to naprawdę nie jest dobry pomysł?
Kyung uśmiechnął się ochoczo i od razu podjął temat.
-Widzisz Ji Hoo! Nie daj się prosić, mam przecież w domu wolny pokój!
Blondyn przewrócił oczami nie kryjąc niezadowolenia. Był typem człowieka, który nie zniósł by tego, że może się komuś narzucać. Zwyczajnie był na to zbyt honorowy.
***
Mieszkanie Kyung’a było położone niedaleko centrum. Było tam schludnie i czysto, co wydawało ci się zupełnie niepodobne do tak młodego chłopaka.  Zamknęłaś drzwi wejściowe lekkim kopnięciem, gdyż w obu rękach trzymałaś siatki z zakupami. Ji Hoo wyglądał, jakby od kilku dni nie miał nic w ustach, ale nawet głód nie sprawił, że jego trudny charakter stał się odrobinę mniej uciążliwy. Ty i Kyung rozumieliście się bez słów, przez co nawet w kuchni tworzyliście zgraną parę. Dawał ci uczucie oparcia i ciepła, jednak niepokój bijący od Ji Hoo, był równie potężną siłą napędową. Blondyn siedział przy stole naburmuszony, podczas gdy ty i Kyung rozmawialiście wesoło i swobodnie. Pomyślałaś, że dziś nadszedł twój dzień. Wreszcie mogłaś zrobić dla kogoś swoją sławną jajecznicę! Kyung dodatkowo przygotował ramen i po niecałej godzinie usiedliście przy zastawionym smakołykami stole.  To co przygotowałaś, smakowało Ji Hoo, jednak prędzej chłopak uciąłby sobie język niż wypowiedział te słowa.
***
Był późny wieczór, więc Kyung postanowił odprowadzić cię do domu, i nawet nie przyjmował odmowy. Aż dziw, że ta dwójka, różna jak ogień i deszcz, byla najlepszymi przyjaciółmi. Ji Hoo od razy po posiłku udał się do sypialni, nie mówiąc ani słowa. Trochę cię to zdziwiło, jednak na Kyung’u incydent ten nie zrobił najmniejszego wrażenia. Droga mijała wam na spokojnej rozmowie, i nawet nie zauważyliście, kiedy znaleźliście się pod twoim blokiem. Zdawałaś się być równie zaskoczona tym faktem, co twój towarzysz. Staliście tak przez chwilę. Kyung spuścił wzrok i podrapał się po głowie. Jego usta rozchyliły się w delikatnym uśmiechu, tak jakby chciał coś powiedzieć, jednak z tego zrezygnował. Wzruszyłaś ramionami i obdarzyłaś go miłym uśmiechem.
***
Odkąd poznałaś siedmiu raperów z ulicy, w twoim życiu zmieniło się stosunkowo niewiele. Oczywiście Ji Hoo, Kyung, U-kwon,JaeHyo,Taeil, P.O i B-bomb byli wystarczająco barwnymi postaciami, lecz jedynym co wnieśli do twoje życia był śmiech. A może aż? Chłopcy poza chodzeniem na uczelnię wciąż próbowali swoich sił na ulicy, a publiczność, którą zyskiwali była coraz większa i coraz bardziej oddana. Po szkole miałaś wybrać się z przyjacielem do kina. Kyung pozwolił ci wybrać film, a ty wybrałaś horror. Niestety chłopak nie zdawał sobie sprawy, że tak naprawdę niewiele jest w stanie cię wystraszyć. Stawaliście się sobie coraz bliżsi, a Kyung dawał ci ciepło, którego od tak dawna ci brakowało. Chłopak rozumiał cię bez słów, a najmniejszy dotyk z jego strony dawał ci uczucie bezpieczeństwa. Zupełnie inaczej było jednak z Ji Hoo. Każde przypadkowe dotknięcie waszych dłoni czy innych kawałków nagiej skóry przyprawiało cię o dreszcze. Na ogół wprawiało cię to w zakłopotanie, jednak zazwyczaj był to stan słodkiego niepokoju, który sprawiał, że twoje zmysły pracowały na zwiększonych obrotach. Wciąż traktował cię z lekkim dystansem, jednak w miarę spędzanego z nim czasu czułaś rosnące zaufanie i respekt z jego strony. Stałaś przed kinem, czekając na swojego przyjaciela. Po chwili ujrzałaś jak chłopak biegnie w twoją stronę. Duże okulary w uroczy sposób przekrzywiły się na jego nosie, a ty nie mogłaś powstrzymać uśmiechu. Chłopak podszedł do ciebie, trzymając za plecami małe zawiniątko. Natychmiast spoważniałaś, a co dziwniejsze, zaczęłaś czuć lekkie zdenerwowanie. Pierwszy raz w jego towarzystwie.
-Gabi, zamknij oczy – powiedział zadowolony z siebie chłopak.
Posłuchałaś i zrobiłaś to, o co cię poprosił. Poczułaś delikatne łaskotanie na szyi i dotyk zimnego łańcuszka w okolicy obojczyków. Chłopak dał ci znak, że możesz otworzyć oczy.
Na łańcuszku znajdował się maleńki symbol nieskończoności.
***
Tak jak się spodziewałaś, film nie zrobił na tobie wielkiego wrażenia. Kyung był podekscytowany, a ty szłaś i słuchałaś z przyjemnością wszystkiego co mówi.  Było jeszcze  stosunkowo wcześnie, więc postanowiliście pójść do domu chłopaka i razem coś ugotować. Po raz pierwszy od miesiąca poczułaś, że  możesz spojrzeć na Kyung’a jak na kogoś więcej niż przyjaciela. Otworzył przed tobą drzwi i wniósł do mieszkania siatki z zakupami. Sytuacja była bardzo podobna do tej drugiego dnia waszej znajomości.  Kyung zaczął rozpakowywać w kuchni zakupy, a ty przez chwilkę oparłaś się o ścianę w przedpokoju, gdy twoje rozkoszne rozmyślania przerwał Ji Hoo. Stał w progu, trzymając ręce w kieszeniach, z uniesioną zawadiacko prawą brwią. Podszedł do ciebie na odległość zdecydowanie mniejszą, niż byś sobie tego życzyła, po czym nachylił się nad tobą, a jego długie palce wylądowały na twoim wisiorku.
-Hmm.. ładne. – mruknął.
Jego spuszczony wcześniej wzrok spoczął teraz na twoich oczach, a chłopak przygryzł wargi w sposób, który niezwykle działał na wyobraźnie. Zbliżył się do ciebie na tyle, że jego ciepły oddech przyprawiał cię o gęsią skórkę.
-A co…gdybyś mogła być ze mną? –szepnął do twojego ucha, po czym odsunął się i odszedł.
Ponownie oparł się o futrynę drzwi, a do przedpokoju wszedł szczęśliwy Kyung.
-Gabi, idziemy? Wszystko już gotowe.
Przytaknęłaś mu w nieobecny, niepodobny do ciebie sposób, jednak po chwili zupełnie zapomniałaś o niezręcznej sytuacji z Ji Hoo.
Jedzenie wyszło pyszne. Większą robotę wykonał Kyung, więc zaoferowałaś się, że w zamian pozmywasz naczynia. Włożywszy ostatni talerz do suszarki oparłaś się o blat, wycierając dłonie w papierowy ręcznik. Chłopak podszedł do ciebie, a ty odruchowo odchyliłaś się do tyłu, mając za sobą blat. Kyung pochylił się wraz z tobą, i wsparta na blacie poczułaś, jak dotyka cię jego klatka piersiowa, a chłopak składa delikatny pocałunek na twoich ustach. Odwzajemniłaś ten pocałunek. Kyung objął cię w talii, po czym podniósł i delikatnie posadził na blacie. Nawet teraz byłaś od niego niższa. Ofiarował ci pocałunek. Jeden, drugi, trzeci…gdy odsunął się od ciebie i po prostu cię objął. Przytulona oparłaś głowę na jego ramieniu. Chwila ta zaliczałaby się do idealnych, gdyby nie przerywające ją głośne chrząknięcie. Poczułaś się zażenowana. Kyung jednak zachował twarz i sytuacja zdawała się nie robić na nim wrażenia.
-Hyung, jesteś głodny? – spytał się blondyna.
-Nie, już teraz nie.
***
Minęło pół roku. Raperzy wciąż uczestniczyli w twoim życiu, a ty byłaś coraz bardziej szczęśliwa. Ji Hoo zachowywał się, jakby incydent owej pamiętnej nocy zdawał się nie mieć miejsca, a Kyung był najcudowniejszym chłopakiem na świecie. Wszystko zdawało się zmierzać we właściwym kierunku, a dziś miał być wielki dzień. Chłopcy mówili o nim podekscytowani, jednak Ji Hoo nie podzielał ich entuzjazmu.  Krzątali się na podwórku pod blokiem Kyunga, a ty przyszłaś życzyć im powodzenia. P.O wymachiwał kluczykami swojego jeep’a, a Ji Hoo stał oparty o blok obserwując wszystko z wielką dezaprobatą.
-Dlaczego nie jesteś tak podekscytowani jak oni? – zagaiłaś.
-Naprawdę nie masz pojęcia?
***
Historia nie była tym, czego byś się spodziewała. Marzeniem chłopaków było dostać się do wytwórni stardom. Wykonali podczas przesłuchania kilka własnych kawałków. Jednak nic nie poszło po ich myśli. Menedżera zainteresowały tylko i wyłącznie umiejętności Ji Hoo. Ze względu na szacunek i przywiązanie do swoich przyjaciół odmówił, usłyszawszy tylko, że jeszcze kiedyś tego pożałuje. Dziś chłopcy zostali zaproszeni na przesłuchanie do seven seasons, dlatego Ji Hoo nie patrzył na to przychylnie. Nie chciał kolejnej sytuacji, którą musi ukrywać przed przyjaciółmi. Siedziałaś przed budynkiem, nerwowo pocierając o siebie dłońmi. Zima trwała najlepsze, a ty wtulałaś twarz w ciepły komin. Pierwszą  ujrzałaś ciemną czuprynę P.O. Jego zazwyczaj poważna twarz rozjaśniona była uśmiechem,  który roztopiłby nawet najtwardszy lód.  Szli zwartym szykiem, tak jakby wcześniej to omówili. W samym ich środku znajdował się Ji Hoo, od którego biły nie widziane przez ciebie nigdy wcześniej dumna i spokój.  Chłopcy zatrzymali się przed tobą, po czym skłonili się w równą linię.
-Jesteśmy Block B!

Ucieszeni zaczęli przybijać sobie piątki. Kyung podszedł do ciebie i złożył na twoich ustach uroczy pocałunek, na co reszta chłopców zareagowała entuzjastycznymi uśmiechami i okrzykami. Chłopcy ruszyli do Jeep’a, a nawet dotychczas pochmurna twarz Ji Hoo uśmiechała się do ciebie. Chłopak położył dłoń na twoim ramieniu i skinął głową z uznaniem.
-Zawsze możesz na mnie liczyć. Ale teraz, opiekuj się tym dzieciakiem najlepiej, jak potrafisz.

 Dla raperów z ulicy wreszcie zaświeciło dotychczas schowane głęboko za chmurami, wiosenne słońce. Od tej pory każdy rok miał dla ciebie nie 4 pory, a siedem. Nosiły one imiona Ji Hoo, Jaehyo, Kyung, P.O, Taeil, B-bomb i U-kwon.



Dzisiejszy scenariusz jest prezentem urodzinowym dla mojej przyjaciółki, Gabi. Jednej z najważniejszych dla mnie na świecie osób. Mam nadzieję, że opowiadanie ci się spodobało. Opisałam tutaj pogoń za marzeniami, twój ukochany zespół i pomimo może nieco naiwnego zakończenia, chciałam, by światło zawsze świeciło dla nas wszystkich, ponieważ życie to nie tylko dramaty.

wtorek, 1 października 2013

Scenariusz 13: ,,4:20"

Na życzenie Naff. Hope you'll like it, etc.


Biegłaś ile sił w nogach. Z ust wypuszczałaś białe obłoki pary, które unosiły się wśród chłodnego, jesiennego powietrza. Miałaś na sobie jedynie biały t-shirt i spodnie od piżamy.  Pod luźne fałdki materiału dostawał się chłodny wiatr, który przyprawiał cię o gęsią skórkę. Biegłaś, a kosmyki długich włosów uderzały delikatnie o twoje policzki. Przed sobą miałaś las, a twoje bose stopy rozgniatały z  cichym chrzęstem  rozrzucone naokoło liście.  Biegłaś prosto, raz po raz skręcałaś, po czym znów poruszałaś się do przodu. Mimo to, wciąż miałaś wrażenie, że błądzisz w miejscu. Wciąż mijałaś te same topole i sosny, a odczuwalna frustracja i przerażenie narastały z każdą chwilą. Zdyszana zatrzymałaś się i lekko przykucnęłaś. Spocone dłonie oparłaś na kolanach, głośno przy tym oddychając. Wyprostowałaś się, gdy nagle ktoś zasłonił ci usta dłonią. Chciałaś krzyczeć , lecz się obudziłaś. Obudziłaś się w swoim łóżku, zlana zimnym potem.  Zamknęłaś oczy, przełykając przy tym głośno ślinę. Twój puls był przyspieszony i wyraźnie odczuwałaś niepokój. Rozglądałaś się po ciemnym pokoju, starając się utkwić wzrok w znajomym, bezpiecznym punkcie.  Wszystko to jednak na próżno, gdyż nie mogłaś dojrzeć  nic w mroku sypialni. Twoje zmysły pracowały teraz na zwiększonych obrotach. Twój wyostrzony słuch wyłapywał najmniejszy dźwięk. Tykanie zegara w przedpokoju, kropelki wody kapiące z kranu w kuchni. Przeczesałaś włosy dłońmi, po czym przetarłaś brzegiem koszulki spocone czoło. Cyferblat budzika na szafce nocnej pokazywał czwartą dwadzieścia.
***
Popijałaś gorące americano, siedząc przy stoliku w kawiarni. Twoja przerwa na lunch właśnie się kończyła, lecz nie miałaś najmniejszej ochoty wracać do pracy. Przyglądałaś się śladom perłowej szminki, pozostawionej na śnieżnobiałym kubku. Poprawiłaś makijaż, lekko wzburzyłaś włosy i wyszłaś z lokalu. Na nosie miałaś ciemne okulary, nawet jeśli nie świeciło słońce. Nie chciałaś, by ludzie widzieli twoją twarz, gdyż uczucia na niej rzadko były szczere. Od czwartej dwadzieścia nawet nie zmrużyłaś oka. Czułaś coś w rodzaju wewnętrznego niepokoju, jednak nie miałaś pojęcia, czym mógłby być on spowodowany.
***
Gdy zamknęłaś za sobą drzwi mieszkania, wiedziałaś, że coś jest nie tak. Światło w salonie było zapalone,  a z pomieszczenia dobywała się cicha melodia ,,Dla Elizy”.  Nie miałaś pod ręką kompletnie nic, czym mogłabyś się bronić. Czy to możliwe, że twój napastnik jest po prostu miłośnikiem muzyki klasycznej, który wpadł tutaj bez powodu? Stawiałaś ciche kroki, gdy ogarnęło cię znajome uczucie.  Ktoś zasłonił ci usta dłonią, a ty miałaś ochotę krzyczeć.
-Wciąż masz ten sen, prawda? Inaczej byś się tak nie bała.
Przed tobą stał Kazuya, twoja pierwsza miłość. Ktoś, kto zniknął z twojego życia równie szybko, jak się w nim pojawił.
-Pamiętasz tę melodię?
Muzyka rozbrzmiała na nowo, a on ujął twoje dłonie i poprowadził cię w tańcu. Dałaś się porwać, lecz po kilku krokach odrzuciłaś jego dłonie.
-Co tutaj robisz? – zapytałaś zirytowana.
Głupi uśmieszek natychmiast zniknął z jego twarzy.  Wspomnienia, które za sobą niósł, były po prostu zbyt bolesne.
***
Znów miałaś 16 lat. Siedziałaś na klatce schodowej, czekając na swojego chłopaka.  Przymknęłaś spokojnie oczy, gdy nagle poczułaś czyjąś obecność. Utkwiłaś wzrok w ciemnym, nieoświetlonym suficie. Udało ci się dojrzeć tylko postać w poszarpanym, czerwonym swetrze, która trzymała się powierzchni nad tobą niczym pająk. Jego głowa przekręciła się o 180 stopni. Oczy były puste i pełne szaleństwa, a uśmiech rozszerzył się ukazując ostre kły. Postać wpatrywała się w ciebie bez ruchu, a ty wybiegłaś na zewnątrz. Nie wiedziałaś, czy postać cię śledzi. Biegłaś, zlana zimnym potem, analizując każdą możliwą, a przy okazji najbezpieczniejszą ze ścieżek. Udało ci się dobiec do całodobowego centrum handlowego, do którego wpadłaś zapłakana. Starsza pani użyczyła ci telefonu byś zadzwoniła do domu, a ty usłyszałaś, że nie powinnaś tam wracać.
Po raz kolejny obudziłaś się z płaczem, uderzając pięściami w poduszkę. Miałaś dość nawiedzających cię co noc koszmarów. W jednej chwili przy twoim łóżku pojawił się Kazuya. Objął twoją twarz dłońmi i przytulił do swojej piersi. Nie chciałaś okazywać mu swojej słabości. Bezsilnie uderzałaś pięściami w jego brzuch i ramiona, jednak on cię nie puścił. Siedział przy tobie bez słowa. Po raz pierwszy w duchu cieszyłaś się, że jego pojawienie się w twoim życiu po latach nie było snem.
***
Od kilku miesięcy twoje życie było bardzo spokojne. Jak co dzień układałaś włosy, malowałaś usta perłową szminką i szłaś do pracy. Kazuya przyjeżdżał po ciebie, budząc tym samym ogromne zainteresowanie wśród twoich współpracowników. Nie pamiętałaś, by od tamtej pory nawiedził cię  chociaż jeden koszmar.
-Chciałbym, żebyśmy pojechali dziś w jedno miejsce. Jesteś gotowa?
Przytaknęłaś.
-Proszę cię jednak, byś zamknęła oczy.
Dobrze to rozplanował. Gdybyś wiedziała, gdzie zamierza cię zabrać, od razu wysiadłabyś z samochodu.  Całą drogę przebyliście w milczeniu, wsłuchując się w przyjemne mruczenie silnika.  Gdy otworzyłaś oczy, huk rozlepianych powiek zabrzmiał w twojej głowie, a ty poczułaś, że zaraz zwymiotujesz. Byliście poza miastem, a przed wami rozciągało się puste pole. Szum osmalonych traw opowiadał historię, o której każdy chciał zapomnieć. Stawiałaś kroki powoli, depcząc popalone patyki, które były tu, nawet jeśli od tragicznej historii minęły lata. Zepsuty zegarek samochodowego radia pokazywał czwartą dwadzieścia.  Żywe obrazy zbombardowały twoją pamięć niczym setki precyzyjnie wycelowanych pocisków. 8 lat temu, dokładnie w tym miejscu wydarzyło się coś okropnego. Na wspomnienie wszystkich przykrych wydarzeń, przygryzłaś usta do krwi.  8 lat temu znajdował się tutaj hotel. Przyjechałaś tu ze swoim chłopakiem, Hiro.  Kochałaś go nad życie, i wiedziałaś, że jesteś w stanie zrobić dla niego wszystko. Tamtej nocy, w hotelu znajdował się morderca.  O świcie  obudził was duszący zapach dymu, a chłopak obok ciebie leżał martwy. Zanim zrozumiałaś, co tak naprawdę się stało, usłyszałaś szelest wody, wypływającej z odkręconego kranu w łazience. Stał przy nim mężczyzna ubrany w czerwony sweter. Jego oczy były puste, a ręce splamione krwią. Zrobiłaś krok w stronę drzwi, gdy ten odwrócił się do ciebie.
- Umrzesz ze mną, a później razem dowiemy się, co tak naprawdę czeka nas po śmierci.
Krzyknęłaś ile sił w płucach, mając nadzieję że ktoś cię usłyszy. Rzuciłaś się korytarzem, nadeptując na nieżywe, bezwładne kończyny. Wybiegłaś z budynku i ruszyłaś  w stronę lasu. Wiedziałaś, że mężczyzna porusza się za tobą, jednak go zgubiłaś. Pozorne poczucie bezpieczeństwa nie trwało jednak długo. Ktoś zakrył ci usta dłonią, a ciszę nocy przerwał głuchy strzał. Napastnik zsunął się na ziemię, a ty upadłaś, łkając głośno. Za sobą zauważyłaś funkcjonariuszy, którzy okrywają cię kocem, a twoje ostatnie tęskne spojrzenie powędrowało w stronę hotelu. Pierwsza osoba, którą pokochałaś, nie żyła. Powietrze przeszył twój rozdzierający krzyk, a ty zaczęłaś uderzać pięściami w spadziste podłoże usłane liśćmi.  Czwarta dwadzieścia. W jednej chwili ktoś ujął twoje zmęczone, zakrwawione nadgarstki i zaczął krzyczeć. Był to Kazuya, najlepszy przyjaciel Hiro. Funkcjonariusze ruszyli w stronę płonącego budynku. Trafiłaś do szpitala, w którym spędziłaś trzy tygodnie. Nie odzywając się, praktycznie nie jedząc, nie żyjąc. Każdego dnia odwiedzał cię Kazuya, którego nie zniechęcało twoje milczenie. Siedział przy tobie, czasem czytał książki, czasem opowiadał o swoim dniu. Słuchałaś go, choć wciąż siedziałaś odwrócona w stronę okna. Zawsze gdy wychodził, ty znowu płakałaś. Wspomnienie o Hiro wciąż było żywe, a ty czułaś się jakbyś żyła na ziemi opuszczonej przez wszystkich. Gdy wydobrzałaś, chłopak zniknął z twojego życia, podobno się wyprowadził.
Gdy wszystkie wspomnienia powróciły, spojrzałaś mu w twarz. Tak naprawdę nic o nim nie wiedziałaś, jednak nie musiałaś, by poznać, że myślał o tym samym co ty. Zarówno Kazuya jak i funkcjonariusze pojawili się na miejscu wypadku tylko dlatego, że Hiro zdążył ich zawiadomić. Ta noc nie była niczym więcej, jak chorym pragnieniem szaleńca, który chciał puścić z dymem hotel i dowiedzieć się, co będzie czekało go po śmierci. Mężczyzny dotkniętego obsesją i chorobą psychiczną. Kazuya objął cię, a ty położyłaś głowę na jego ramieniu. Z twoich oczu nie spłynęła ani jedna łza.
-Dlaczego wtedy zniknąłeś?
Zadałaś to pytanie, chociaż nie oczekiwałaś na nie odpowiedzi. Wspomnienie Hiro było dla was zbyt bolesne, by można było dzielić je we dwoje.
-Jesteś gotowa ruszyć dalej?
-Tak, ale nigdy nie zapomnę.
-Ja również nie zapomnę.
-Wiesz, że chciałby twojego szczęścia?
-Twojego na pewno też. Byłeś jego najlepszym przyjacielem.
Chłopak cię pocałował. Pocałunek był pełen bólu i skrywanych głęboko uczuć. Wyrażał tęsknotę i troskę. Jego dłonie objęły twoją twarz, a ty ten pocałunek odwzajemniłaś. Potrzebowałaś lat, by zrozumieć, co tak naprawdę miałaś obok siebie, jednak nigdy nie zapomniałaś o Hiro.
Chłopak również nie zapomniał. Nie zapomniał słów, które kiedyś usłyszał od przyjaciela.
Od: Hiro/ 28.11.2005/ 4:20
Jesteś moim bratem, chociaż nie łączą nas więzy krwi. Opiekuj się nią, choćby nie wiem co.

***

W najbliższym czasie postaram się pisać więcej, bo coraz mniej z moich prac mnie zadowala >.<