sobota, 15 listopada 2014

She's so lovable - recenzja dramy


Czy muzyka jest w stanie uleczyć złamane serce? Na to pytanie odpowiemy w najnowszej produkcji telewizji SBS! Lee Hyun Wook jest kompozytorem, który wraca do Seulu po trzech latach bycia odciętym od znanego mu świata. Obarczenie winą za śmierć swojej ukochanej, Yoon So Eun skłania go do odnalezienia jej młodszej siostry. Tymczasem Yoon Se Na wiedzie nie do końca ułożone życie nie mogąc spłacić długów, ale wciąż marząc o tworzeniu własnej muzyki. 

Nie ukrywam, że żywiłam względem tej dramy ogromne nadzieje. Jak wyszło? Dowiecie się później. She's so lovable jest pierwszą produkcją telewizyjną, w której wystąpił Rain po swoim powrocie z armii. Zatrudnienie go wręcz odgórnie skazywało tę dramę na sukces i tak faktycznie musiało się stać. W rolę Yoon Se Na wcieliła się Krystal, doskonale znana wszystkim fanom F(x) lub wcześniejszej dramy z jej udziałem, The Heirs. Dla dodatkowej zachęty dodam, że w możemy tu również zobaczyć gościnnie Hoyę, oraz już na dłużej Myungsoo z zespołu Infinite, który odgrywa w tej historii dość istotną rolę...a każdy miłośnik dram wie, że nie ma nic równie ekscytującego, jak odpowiednio dobrany trójkąt miłosny!

Pod względem fabularnym produkcja nie zawiodła mnie ani na moment. Od początku miała w sobie ciekawy klimat, coś wciągającego i ten specyficzny magnetyzm, który sprawiał, że czekałam na kolejne odcinki. Zdecydowanie szczęśliwym posunięciem było obsadzenie głównych ról - między Rain'em a Krystal panowała przyjemna do oglądania chemia, a i Myungsoo mnie nie zawiódł. Wręcz przeciwnie, z każdą dramą lubię go coraz bardziej i mam nadzieję, że nigdy nie przestanie się rozwijać jako aktor, co więcej będzie w przyszłości dostawał więcej ciekawych propozycji Jak w każdej dramie, na uwagę zasługują również odtwórcy ról drugoplanowych, często równie barwnych jak główne postacie.W tym przypadku będą to Hoya,  Park Young Kyu, Kim Jin Woo i wielu innych. Scenarzyści przygotowali dla nas, odbiorców dokładnie szesnaście obfitujących w różnorodne wątki i emocje epizodów, które pochłaniało się dosłownie jednym tchem.

Czego w dramie nie może zabraknąć? Oczywiście postaci pragnących zniszczyć związek głównych bohaterów, producenta zdrajcy otwierającego konkurencyjną wytwórnię i nienawiści między synem, a ojcem, który nadużywa władzy jako prezes. Wszystkie te wątki już gdzieś były, lecz historia opowiedziana w She's so lovable sprawia, że wcale nie wydają nam się nudne i oklepane. Cała historia stawia je w zupełnie innym świetle, co nadaje całości dramatyzmu i sprawia, że jeszcze bardziej chcemy poznać dalsze losy bohaterów. Nazywając rzeczy po imieniu, drama nie jest bardzo zaskakująca, ale genialna w swojej schematyczności.

Wszyscy wiemy, że mocną stroną niema każdej koreańskiej produkcji telewizyjnej jest soundtrack. I w tym przypadku nie było inaczej. Na ścieżce dźwiękowej do dramy znalazły się utwory Krystal, Kim Bo Kyung, Kim Tae Woo, czy duet LOCO i Mamamoo. Muzyka dodawała całości klimatu, piosenki spacerowały po mojej głowie dosłownie całymi dniami do tego stopnia, że nie mogłam się od nich uwolnić. W przeciwieństwie do wielu dram, w tej nie znalazłam ani jednego utworu, który by mi się nie podobał, czy słuchanie go by mnie męczyło. Wszystkie piosenki są ciepłe i subtelne. Idealne do słuchania chłodnym wieczorem z kubkiem herbaty w ręku!

Podsumowując, She's so lovable, jest produkcją absolutnie obowiązkową dla każdego fana koreańskich dram. Opowiada wzruszającą, pełną emocji historię miłosną toczącą się w okrutnym świecie koreańskiego przemysłu muzycznego. Jak dobrze było znów zobaczyć Rain'a na ekranie! Gra aktorska zarówno jego jak i Krystal uczyniły dramę przyjemną do oglądania. i niemal uzależniającą! Jak już wcześniej wspomniałam, niewiele może nas zaskoczyć, ale w najmniejszym stopniu nie odbiera to przyjemności oglądania. Po czym poznać dobrą dramę? Na każdy odcinek czekasz z zapartym tchem, wątki są dobrze poprowadzone, a ich rozwiązanie nas satysfakcjonuje. Masz bohaterów których kochasz lub nienawidzisz? To nieistotne! Ważne, by wywoływali emocje, które przyciągają widzów przed ekrany telewizorów! Co dopełnia dobrej produkcji? Doskonale dobrana ścieżka dźwiękowa. She's so lovable zawiera wszystkie te elementy. 

9/10

niedziela, 12 października 2014

Przygoda z owcą

      Czyli Haruki Murakami jak zwykle tajemniczy. Tym razem obiektem podlegającym nadaniu symbolicznego znaczenia jest owca, która jak się dowiemy... nie jest zwyczajną owcą. Główny bohater książki to mężczyzna zupełnie przeciętny, mieszkający w typowym japońskim mieście, właściwie bardzo podobny do pozostałych stworzonych przez pisarza. Jeśli nie zdarzy się okazja zabłysnąć, woli on obserwować ludzi, których życie jest bardziej interesujące niż jego. Stanowi postać raczej niezaskakującą i na pierwszy rzut oka dość bezbarwną. Jest po rozwodzie, mieszka ze starym kotem bez imienia i mogłoby się wydawać, że jego życie będzie toczyć się w ten spokojny sposób aż do samego końca. A jednak... poznaje on dziewczynę o niesamowicie pięknych i posiadających nadzwyczajne właściwości uszach, co stanowi kolejny typowy dla Murakamiego element. To zazwyczaj bohaterki żeńskie mają związek z rzeczami nie z tego świata, są owiane tajemnicą lub doświadczyły czegoś absolutnie niespotykanego. Od momentu, kiedy główny bohater dostaje zdjęcie owcy z gwiazdą na grzbiecie wyrusza na jej poszukiwania.

"Człowiek budzi się rano i wie, że ma w sobie owcę. To bardzo naturalne uczucie."

"Przygoda z owcą" jest kolejną z powieści japońskiego autora, którą nie do końca musimy rozumieć, lecz jako czytelnikom bardzo nam się podoba, a przynajmniej tak było w moim wypadku. Rozpoczyna się tajemniczo i pozostaje taka aż do samego końca. Jak zwykle Murakami zabiera nas w szczególny, wykreowany przez siebie świat, bohaterkę z pięknymi uszami poznajemy w pozornie zwyczajnych okolicznościach, opisy miejsc, w których przebywają bohaterowie są plastyczne i kompletne. Poza wydarzeniami poważnymi spotykamy też zabawne, rozładowujące napięcie scenki. Główny bohater wyrusza w tajemniczą podróż, czekają na niego poszukiwania i sekrety, a tymczasem Murakami zwieńcza to jednym zdaniem: "Gdy oddawałem mu kota pod opiekę, ten ugryzł kierowcę i puścił bąka". Jeśli człowiek ma odpowiednio dużo czasu może dowiedzieć się wszystkiego - takie motto kieruje głównym bohaterem powieści. Okazuje się, że owca ma swoją historię, która nie ma nic wspólnego normalnością. Z czasem jej poszukiwanie staje się coraz trudniejsze, bowiem owca wchodzi w człowieka i wychodzi dopiero, gdy postanowi zagnieździć się w kimś innym. Bohater kilkukrotnie spotyka człowieka owcę, który jest tajemnicy i nie do końca wiadomo dlaczego. Wszystko owiane jest pewną mgłą, której nie jesteśmy w stanie przeniknąć. Również i zakończenie powieści jest dla autora dość typowe - trochę pozostawione do interpretacji, trochę niedomówione. Narracja jest jak zwykle pierwszoosobowa i prowadzona w dość podobny sposób, co w pozostałych książkach autora. Myślę, że zdecydowanie przeważają tu pozytywy wpływające na korzyść całej historii. Ze względu na widoczne analogie między tworzonymi przez japońskiego pisarza światami czułam się jak przerzucona z jednej książki do drugiej. Dawało mi to jednak pewne uczucie oswojenia, stabilności...innymi słowy, wiedziałam co czytam i czego się po tym spodziewać.

Podsumowując, jeśli ktoś lubi twórczość Murakamiego, przygoda z owcą na pewno mu się spodoba. Zawiera w sobie wszystkie cechy charakterystyczne dla pisarza, dostarcza sporo emocji, do końca trzyma nas w napięciu. Są rzeczy, których prawdopodobnie nigdy nie zrozumiemy - kim był człowiek owca, co tak naprawdę stało się w kobietą, która umiera na początku powieści i jak potoczą się dalsze losy bohatera. Pozostawia to w nas pewien niedosyt, ale niektórych historii lepiej nie kończyć, gdyż straciłyby one wtedy całkowicie swój urok. Nie jestem pewna, czy ponownie chciałabym odbyć "Przygodę z owcą" ale zdecydowanie mogę was do tego zachęcić.

7/10

niedziela, 5 października 2014

Weekend w Przemyślu!

Pewnego pięknego piątku Nana wybrała się do Faustyny ~ ^_^ Tyle informacji wystarczy.























Był to pierwszy i pewnie na długi czas jedyny weekend, kiedy udało mi się wyrwać poza miasto i trochę odpocząć. Cała ekspedycja była dość szalona! W piątek od razu ze szkoły pobiegłam na busa i o 18 po całym dniu w końcu byłam w Przemyślu! Poszłyśmy do galerii i na pizzę, ale okazało się, ze dali nam nie tą, którą zamówiłyśmy. W domu okazało się, że ma masę chili i była naprawdę nie do zjedzenia! Oglądając "kobietę w czerni" stwierdziłyśmy, że i tak nie możemy się skupić i w gruncie rzeczy nie obejrzałyśmy nic. Drugiego dnia poszłyśmy do kina i gadałyśmy do późnego wieczora. Bardzo będę za tym tęsknić, a tymczasem nauko do matury, nadchodzę ;_;

czwartek, 18 września 2014

'It's okay, that's love' - recenzja dramy

Drama oparta na neuropsychiatrii? Tego jeszcze nie było. Jak się podobało? Przekonajcie się sami!


Jang Jae Yul jest pisarzem o trudnej przeszłości - w dzieciństwie wraz z matką był maltretowany przez ojca, teraz jego niesłusznie oskarżony o morderstwo brat tkwi w więzieniu. Ji Hae Soo to psychiatra zajmująca się leczeniem ludzi z zaburzeniami. Drogi tej dwójki krzyżują się po raz pierwszy podczas debaty na temat nowej książki autora - czy morderstwa opisane na papierze mogą wpływać na ludzką psychikę, a tym samym, jeśli są wyjątkowo okrutne prowadzić do zwiększenia liczby przestępstw?

Co w tej dramie podobało mi się najbardziej? To, że żaden z twórców nie wstydził się pokazać, że tak naprawdę każdy z nas ma większe lub mniejsze zaburzenia, do których często się nie przyznajemy oraz radzimy sobie z nimi lub nie na różne sposoby. Jeśli chodzi o bohaterów serialu - każdy  ma coś, co czyni go w pewnym sensie odchylonym. Hae Soo boi się kontaktu fizycznego z mężczyznami, Jae Yul sypia w wannie, a współlokatorzy głównej bohaterki, dopełniają tego obrazu. Dong Min, psychiatra z wieloletnim stażem wciąż znajduje się w erotycznym związku ze swoją byłą żoną, zaś Soo Kwang walczy z zespołem Tourett'a. Czy wcześniej spotkałam się w oglądanych przez siebie dramach z takim motywem? Zdecydowanie nie i uważam go za strzał w dziesiątkę. Pokazuje to, iż tak naprawdę ze wszystkim możemy sobie poradzić - główna bohaterka wielokrotnie powtarzała, ze nie będzie w stanie wyleczyć pacjenta, jeśli on sam nie będzie tego chciał. Ponadto, postawienie w centrum osób w jakiś mniejszy lub większy sposób chorych uświadamia nam w jak dziwnym świecie żyjemy, gdyż są one tak jak my normalnymi ludźmi. Absolutnie niczym się od nas nie różnią - to samo czują, tak samo odbierają świat i też mogą cierpieć i kochać.

Jeśli chodzi o postaci dramy, jestem całkowicie oczarowana. Główna bohaterka, pomimo tego, że pomaga ludziom z problemami, sama nie może sprostać własnym demonom. Wielokrotnie zobaczymy, że ma ona swoje wady i momentami bywa irytująca, co wynika z jej obsesji, a jednak czy nie każdy z nas czasem się tak zachowuje? Poniekąd uczy to nas zrozumienia dla nie tylko kierujących ludźmi mechanizmów, ale i samych siebie. Jak więc oceniam oddanie postaci głównej bohaterki? - jestem zachwycona. Genialna rola Gong Hyo Jin. Tak samo dobra, a może nawet lepsza niż w zeszłorocznym 'Master's Sun'. Pomimo dość nietypowej urody, aktorka całkowicie trafia w mój typ, przez co dobrze mi się ją ogląda.

Za to Jo In Sung'a miałam przyjemność(i to jaką!) oglądać na ekranie po raz pierwszy. Być może w odbiorze jego gry aktorskiej i postaci pomogło mi to, że jeszcze nie utożsamiałam go z żadnym bohaterem dram. Co przykuło moją uwagę? Cudowny uśmiech, fajna charyzma i ta ogólna żyleta, która sprawia, że facet zwyczajnie staje się idealnym aktorem pierwszoplanowym. Ma w sobie coś, co sprawia, że widzimy w jego oczach nie tylko tę powierzchowną pewność siebie, ale i ukryte głębiej emocje.

Kwestią, której nie można odpuścić w przypadku obsady jest tutaj rola Do Kyungsoo będąca prawdopodobnie jego debiutem na ekranie telewizyjnym. Potencjalnie wiele problemów mogłoby sprawić przeciętnemu chłopakowi zagranie kogoś, kto tak naprawdę nie istnieje, a jednak on poradził sobie z tym naprawdę świetnie. Jak do tej pory znałam go jedynie z wywiadów, teledysków EXO i występów na żywo, więc przyznam szczerze, że nie spodziewałabym się, iż jego twarz podczas gry aktorskiej będzie wyrażała tyle naturalnych, łatwych i przyjemnych w odbiorze emocji, a na dodatek wątek jego postaci będzie tak interesujący i istotny. Bardzo udany debiut. Jego bohater nadaje całemu serialowi zupełnie innej wymowy.

Na wyróżnienie wśród postaci drugoplanowych zasługuje też Lee Kwang Soo. Po świetnej kreacji w 'Nice Guy' i niewielkiej roli w 'City Hunter' byłam bardzo zadowolona, że trafiam na dramę akurat z jego udziałem.Po pierwsze - wielkie brawa. Na pewno nie było łatwo zagrać kogoś z zespołem tourett'a i odtwarzać ataki, których doświadcza taka osoba. On poradził sobie z tym świetnie, a i wyglądało to bardzo realistycznie - byłam i jestem pod ogromnym wrażeniem. Dodatkowo, ze wszystkich bohaterów dramy zyskał on moja największą sympatię. Jeśli bliżej przyjrzymy się jego historii, uświadomimy sobie, jak traktowani są ludzie chorzy - choroba wbrew pozorom nie stanowi wcale odczłowieczenia, ani nie czyni chorego mniej ludzkim. Większość naszych, krążących na ten temat wyobrażeń jest całkowicie błędna. Każdy jest na swój sposób odmienny, jednak to, że u niektórych objawia się to poprzez chorobę, nie oznacza, że mamy prawo tę osobę jakkolwiek poniżać, ponieważ może okazać się ona bardziej wartościowa nić ktokolwiek inny,

Jedną z mocnych stron tej produkcji jest soundtrack. Już sami artyści, którzy użyczyli swoich głosów są dla dramy świetną wizytówką - Chen, Yoon Mi Rae, Crayon Pop, Hong Dae Kwang i Davichi. Piosenki zapamiętałam jako naprawdę genialne, zarówno jak i muzykę instrumentalną. Niektóre motywy do tej pory chodzą mi po głowie, a piosenki wciąż nucę. Muzyka w perfekcyjny sposób oddaje klimat dramy, relacje między bohaterami oraz wszystko, co dzieje się w świecie przedstawionym.

Podsumowując, 'It's okay that's love" plasuje się w moim rankingu bardzo wysoko, jeśli chodzi o tytuły wydaje w tym roku. Wylałam na niej sporo łez, jednakże nie w trakcie oglądania, a dopiero po jej zakończeniu - dotarło do mnie, jak bardzo będzie mi tej dramy brakowało, choć obejrzałam ją zaledwie w dwa weekendy(zwyczajnie nie mam serca co tydzień czekać na dwa odcinki). Dużo znanych nazwisk w obsadzie, genialnie kreacje zarówno pierwszo, jak i drugoplanowe. Neuropsychiatria i zaburzenia? Zawsze jest to coś nowego w tematyce dram wpasowujących się w ramy komedii romantycznych. Świetny soundtrack i 16 pełnych emocji odcinków. Nie jest zbyt dramatycznie, jak to czasem w koreańskich produkcjach bywa - wszystko na przyzwoitym poziomie. Osobiście - chętnie obejrzałabym jeszcze raz.

9/10

sobota, 6 września 2014

Murakami razy dwa!

Witam! Jak napisałam w poprzedniej notce, obiecałam wam powrót na tego bloga słowa pisanego, tak więc i powrót będzie. Dziś recenzja dwóch książek Murakamiego, które przeczytałam w ostatnim czasie.

'Sputnik Sweetheart' opowiada historię dwudziestoletniej, zupełnie niezainteresowanej związkami ani kontaktem fizycznym z płcią przeciwną Sumire. Jej losy poznajemy poprzez opowieści najlepszego przyjaciela głównej bohaterki, który jest w niej zakochany. Pewnego dnia Sumire poznaje Miu - kobietę elegancką i o ułożonym życiu. Staje się ona jej wielką miłością, lecz skrywa w sobie pewną mroczną tajemnice.

Jak to u Murakamiego bywa, autor w sposób niemalże doskonały potrafi łączyć elementy rzeczywistości z wykreowaną przez siebie fikcją. To, co nam prezentuje nie jest do końca jasne, ale chyba dokładnie takie ma być. Chodzi tu przede wszystkim o owianie historii głownych bohaterek tajemnicą.Ciekawy jest tytuł powieści, gdyż nawiązuje on do nazwy pierwszego wypuszczonego w kosmos satelity. W gruncie rzeczy autor stawia przed nami historię o bohaterach borykających się z brakiem zrozumienia i samotnością, niczym właśnie satelita w przestrzeni kosmicznej. Intrygujący posunięciem było  również prowadzenie narracji nie z punktu widzenia samej Sumire, a jej najlepszego przyjaciela, który jednocześnie jej pragnął. Przez to historia wydaje się bardziej zobiektywizowana, a może nawet bardziej wciągająca, gdyż jak już wcześniej wspomniałam, nie wszystko jest jasne na pierwszy rzut oka, a niektóre rzeczy pozostają niewyjaśnionymi do samego końca. Powieść nie jest długa, powiedziałabym wręcz, że dość krótka.  Dwudziestolatka rezygnuje ze studiów by rozpocząć karierę literacką, jednak pod wpływem nowo poznanej i intrygującej kobiety zaprzestaje pisania własnych powieści i jako jej sekretarka wyrusza z nią podróż po Europie. Słuch o Sumire zanika, a my poznajemy historię, która sprawiła, że Miu nie jest w stanie żywić do nikogo miłości.Głównym tematem powieści są uczucia bohaterów i wydarzenia, które ukształtowały ich na całe życie. Autor porusza tu dość istotną kwestię tego, jak doświadczenia mogą wpłynąć na ludzką psychikę. Choć nie jest to moja ulubiona powieść Murakamiego, czytało mi się ją szybko i płynnie. Historia jest interesująca, wciąga, a jej rozwiązanie posiada pewien element zaskoczenia, którego jako czytelnik nie jesteśmy w stanie przewidzieć.

7/10


W drugiej części trylogii '1Q84' poznajemy dalsze losy Tengo i Aomame - nauczyciela na kursach przygotowawczych i instruktorki sztuk walki, a po godzinach płatnej zabójczyni. Pierwszy tom wprowadził nas w historię bohaterów i wyraźnie zaznaczył, że choć ich życia nie mają ze sobą potencjalnie nic wspólnego, dwójka ta nie jest sobie obca. Część druga odkrywa przed czytelnikami wiele tajemnic - czy uczucia dwójki głównych bohaterów są odwzajemnione, kim okazuje się być przywódca sekty religijnej Sakikage oraz powody, dla których zaginął słuch o Fukaeri - pięknej siedemnastolatce i autorce zredagowanego przez Tengo bestsellera 'Powietrznej Poczwarki', ujawniającego światu przerażające sekrety grupy wyznaniowej, z której ta młoda dziewczyna uciekła.

Kolejna powieść, gdzie autor wręcz zaciera granicę między światem rzeczywistym, a tym zupełnie nadnaturalnym i niedostępną. Rok, w którym rozgrywają się wydarzenia, 1984 i rok 1Q84, będący jego odpowiednikiem współistnieją równolegle, a jednak ten drugi pełen jest niewyjaśnionych zjawisk, niewidocznych dla większości ludzi. Tylko nieliczni w stanie są zobaczyć dwa księżyce i doświadczyć czegoś niecodziennego. Druga część nie jest może tak intrygująca jak pierwsza, a jednak w pełni zadowalająca. We wcześniejszej powieści Autor nakreślił kreowany przez siebie świat i wprowadził wszystkie jego elementy, które były dla czytelnika nowe, niespotykane i zupełnie niezrozumiane. W drugiej zaś, wyjaśnił wszystko, co owiane było aurą tajemniczości, wciąż jednak pozostawiając niedosyt. Drugi tom kończy się w momencie równie ważnym co pierwszy, przez co stawia czytelnika w niepewności. Bo przecież, gdyby zamknąć wszystko w dwóch książkach, trylogia nie byłaby trylogią. Co będzie dalej? Jak potoczą się losy bohaterów? Dochodzi tu do spotkania Tengo i Aomame, choć przez tryb życia, jaki prowadzi każde z nich, mogłoby wydawać się ono niemożliwe. Powieść liczy sobie około 400 stron, więc jest dość długa, ale absolutnie nie oznacza to, że może być nudna - wręcz przeciwnie, jedynie nieliczne momenty wpędzały mnie w stan znużenia i większość książki przeczytałam z zapartym tchem. Może trochę gorsza od pierwszej, jednak utrzymana na tym samym poziomie jeśli chodzi o język, rozwój wydarzeń i stopień tajemniczości. Zdecydowanie polecam.

8/10

niedziela, 31 sierpnia 2014

Powrót słowa pisanego


Hej kochani~ w dzisiejszej notce trochę aktualności. Wakacje dobiegają końca, a przynajmniej dla mnie, bo niektórzy mają jeszcze miesiąc, więc chciałabym zrobić jako takie ich podsumowanie. Przede wszystkim, chciałabym też ogłosić powrót słowa pisanego na tym blogu! Wraz z rozpoczęciem szkoły moje życie stanie się raczej mniej dynamiczne, więc łatwiej będzie mi znaleźć czas na napisanie recenzji, czy stawienie fragmentu one-shota lub opowiadania. Przejdźmy jednak do sedna!

Nawet nie wiem, kiedy te wakacje mi minęły. Może to dlatego, że przez pierwszy tydzień obrałam sobie za cel zrobienie czegoś produktywnego, przez co rozumiałam siedzenie w domu, obejrzenie całego anime (Nana) i ponowne zobaczenie dramy (To the beautiful you). Bliżej weekendu zaczęły się przygotowania do remontu, wybieranie mebli, oglądanie farb.Wiedziałam, że to będzie trudny czas, a jednak cieszyłam się na myśl o nowym pokoju.


Tak jak przypuszczałam, nie było łatwo. Brak światła, wymiana żyrandoli i całkowite malowanie. Starałam się zająć jakoś ten czas oglądając na laptopie dramę (Doctor Stranger), a moim stolikiem była puszka po farbie. Półtora tygodnia spędziłam 'pomieszkując' w domu sąsiadki, która wyjechała na wakacje i zostawiła mi klucze, dzięki czemu mogłam tam wynieść rzeczy ze swojego pokoju. To dało mi możliwość funkcjonowania we względnie normalnych warunkach, a nawet przygotowania sobie obiadu, który nie byłby daniem ze słoika. Czas umiliła mi Doma, przychodząc do mnie i oglądałyśmy razem teledysku, uczyłyśmy się układów i oglądałyśmy dramy.


Po remoncie miałam kilka dni oddechu i nadszedł czas na najprzyjemniejszą część wakacji: Wizytę Faustyny *link do relacji: http://genie-for-your-wish.blogspot.com/2014/08/fotorelacja-o.html *,z którą spędziłam cudowny tydzień. Przez długi czas zupełnie nie mogłam się oswoić, że wróciła do domu i następnym razem zobaczymy się może dopiero we wrześniu. Następnie przyjazd Minhae *link: http://genie-for-your-wish.blogspot.com/2014/08/tydzien-z-minhae.html *  Miałam tydzień, by złapać chwilę oddechu i w zeszły piątek wyruszyć na Konwent - Nejiro. Wraz ze znajomymi organizowaliśmy atrakcje związane z kpop room'em. Te dni wspominam jako bardzo męczący, ale wspaniale spędzony czas. Udało mi się wygrać jeden z konkursów i za walutę konwentową, którą mogłam wymienić, zyskałam ciepłą bluzę z Fullmetal Alchemist. Dodatkowo wzbogaciłam się o tomik Nany i soundtrack z tego anime oraz breloczek z Totoro.


Ostatni tydzień spędziłam na nadrabianiu filmów, książek i anime, czyli wszystkiego, za co chciałam się zabrać w te wakacje. Oczywiście, wszyscy mają zawsze ambitne plany, ale z doświadczenia wiemy, ze z ich realizacji wychodzi niewiele. Ja jestem nawet usatysfakcjonowana, choć zawsze można było zrobić więcej. 

Wśród książek w te wakacje udało mi się przeczytać:
"Annę Kareninę" Lwa Tołstoja, "Stukostrachy" Stephena Kinga, "Nieskończoność" z serii "Poza czasem", "Studium w szkarłacie"/"Znak czterech" i "Psa Baskervillów Artura Conan Doyle'a, "Miłość na marginesie" Yoko Ogawy, "Sputnik Sweetheart" i "1Q84" cz.2 Murakamiego oraz "Gorzkie spotkanie" Eileen Chang.

Jeśli chodzi o obejrzane dramy, kolekcja nie przedstawia się równie interesująco:
Doctor Stranger, You Are All surrounded, Trot Lovers, Just You oraz Heartstrings, To the beautiful you i Gu Family Book, które oglądałam po raz drugi.
Co do anime, udało mi się zobaczyć jedynie Nanę i Fullmetal Alchemist, pierwszą serię.

Co do obejrzanych filmów, jest się czym pochwalić:
Dziennik zakrapiany rumem, Mroczne cienie, Kod nieśmiertelności, Zakochana złośnica, Czekolada, Nauka Spadania, Walk of shame, Wszystko za życie, Savages, Hesher, American Hustle, Efekt motyla, Sztuka dorastania, Trzej muszkieterowie, 500 dni miłości, Zjadacz grzechów,Carrie, Iluzja, Orbitowanie bez cukru, Drakula, Moulin Rouge, Dom dusz, Makowe wzgórza, szum morza i szopy w natarciu, Truman Show, pokój na czacie, Gran Torino, człowiek, który płakał, Siedem, Musimy porozmawiać o kevinie, Wszyscy kochają mandy lane,Wielkie nadzieje, Miasteczko Salem, Tańczący z Wilkami, i po raz setny Ruchomy zamek Hauru.



Notka byłaby niekompletna, gdybym nie wstawiła kilku piosenek, bez których moje wakacje byłyby niekompletne. Przysięgam, że utwory te leciały u mnie non stop, powtarzałam je i naciskałam przycisk replay z uporem maniaka, a wciąż mi się nie znudziły. Teraz na zawsze będę kojarzyła je z tymi wakacjami~







Pod względem realizowania wakacyjnych postanowień jestem dość zadowolona. Udało mi się całkiem sporo przeczytać i niemało obejrzeć. Spędziłam czas z wspaniałymi ludźmi i spotkałam tych, na których najbardziej mi zależy. Przed jutrem zostaje mi tylko niedzielny, rodzinny obiad i wieczorny koncert Lemon z dziewczynami. Życzcie mi szczęścia, a ja mam nadzieję, że wszyscy powitamy rok szkolny z nową energią ~ Do zobaczenia więc w następnej notce, która prawdopodobnie będzie recenzją dramy lub książki~!


wtorek, 26 sierpnia 2014

Exo's Kai ~

Nie mam ostatnio szczególnej weny na pisanie notek, dlatego pochwalę się moim najnowszym dziełem. Kai z EXO-K w wersji; niebieski elf~



czwartek, 14 sierpnia 2014

Tydzień z Minhae~

Witam po kolejnej nieobecności~ Tym razem przygotowałam dla was fotorelację z tygodnia, który spędziłam z Minhae :D Było to nasze trzecie spotkanie, tym razem nie widziałyśmy się rok, więc nie mogłyśmy się doczekać. Gdy przyjechała, Minhae opowiadała mi o swoich przygodach z busa, czyli jak to jest jechać ze zbyt pobożnymi ludźmi, którzy zagłuszają ci nawet dramę, którą oglądasz na słuchawkach i tablecie. Postanowiłyśmy pójść na zakupy i wypić nasze pierwsze w tym roku, wspólne bubble tea~.





Drugiego dnia pojechałyśmy po ramen i znalazłyśmy bransoletki, z których trudno było ułożyć jakiekolwiek  słowa, bo literki  się nie powtarzały._. Miałyśmy zabawę, jednak niewiele brakowało, byśmy się poddały. 













Dnia trzeciego wstałyśmy jeszcze bardziej zderpione niż zwykle, więc ogarnięcie się zajęło nam sporo czasu. Zebrałyśmy się więc na dłuższą wyprawę, na drugi koniec miasta. Wróciłyśmy późnym wieczorem, całkowicie zmęczone. Tej nocy urządziłyśmy sobie imprezę tańcząc number nine od T-ary~. Tańcząc Exo nabawiłam się siniaka, nawet nie mając pojęcia, skąd on się tam wziął o.o













Następny dzień, był dniem sesji! Zaczęłyśmy od pożywnego posiłku w Macu, przeszłyśmy się przez stare miasto robiąc miliony takich samych zdjęć, aż w końcu wylądowałyśmy w kawiarni~
























Przez ten tydzień udało nam się obejrzeć całe 'Gu Family Book', choć nie sądziłyśmy, że podołamy skończyć w 7 dni 24-odcinkową dramę~ Poza tym obejrzałyśmy most do Terabithii i Sztukę dorastania, a ostatniego dnia Angus, Stringi i Przytulanki~.




Spotkanie po roku było czymś długo oczekiwanym, a jednak bardzo szybko dobiegło końca ._. Miejmy nadzieję, że zobaczymy się w najbliższe wolne~!