poniedziałek, 30 czerwca 2014

God's Gift - 14 days ; recenzja dramy

Matka jest w stanie poświęcić wszystko, by uratować swoje dziecko. Soo Hyun wiedzie na pozór szczęśliwe życie- mieszka z mężem i córeczką Saet Byul w ładnym domu, pracuje jako scenarzystka  w stacji telewizyjnej, a w swoim małżonku - prokuratorze walczącym o prawa człowieka doszukuje się obrazu wszelkiej sprawiedliwości. Pewnego dnia, gdy Soo Hyun bierze udział w nagraniu dotyczącym serii zabójstw do studia dzwoni morderca mówiąc, że porwał Saet Byul. Dziewczynka ginie, jednak Soo Hyun dostaje dar od Boga - cofa się w czasie, by móc odwrócić bieg wydarzeń i uratować córeczce życie.

Dramę obejrzałam z polecenia przyjaciółki - bardzo, ale to bardzo ją chwaliła, więc siłą rzeczy nie zignorowałam tej opinii i zaciekawiona postanowiłam obejrzeć serial. Z zapartym tchem zabrałam się za pierwszy odcinek, a całe 16 minęło mi nawet nie wiem kiedy. Pomysł na fabułę jest ciekawy, zdecydowanie nietuzinkowy, a co najważniejsze - absolutnie porywający. Od pierwszego do ostatniego odcinka drama trzyma w napięciu i nie nudzi ani przez chwilę. Nie jest też przesadnie smutno, co jest częstą wadą seriali kryminalnych, a jednak w tym znajdziemy też lżejsze i zabawne elementy, jednak skupieni jesteśmy na głównym wątku - niebezpieczeństwie w jakim znajduje się Saet Byul i jak temu zapobiec..

Główną rolę odgrywa Lee Bo Young, aktorka, którą pokochałam już w dramie "I hear your voice". Nie zawiodła mnie i również w "God's Gift" - była niesamowita. A nawet więcej, dawno nie widziałam kogoś, kto grałby z taką pasją i przekonaniem,  przeszła tu samą siebie - idealnie odegrała rolę matki próbującej za wszelką cenę uratować ukochaną córeczkę.  Moje serce skradł również Jo Seung Woo. Była to pierwsza drama, która z nim oglądałam i przysięgam, że od momentu, kiedy go zobaczyłam obiecałam sobie, że nie będzie też ostatnia. Do pozostałych ról męskich (Kim Tae Woo i Jung Gyeo Woon) również nie mam zastrzeżeń. Jako dodatkową atrakcję fani B1A4 mogą oglądać tutaj Baro, który niezwykle miło mnie zaskoczył. Jego postać jest dość istotna i pojawia się przez wszystkie odcinki serialu. Muszę przyznać, że po młodym aktorze piosenkarzu nie spodziewałam się zbyt wiele, jednak grając niepełnosprawnego umysłowo był naprawdę przekonujący - ogromny plus. Mniejszą rolę, choć też dość ciekawą odgrywa tutaj No Min Woo. Nie ma go co prawda za wiele, jednak cieszyłam się, że mogłam go zobaczyć pierwszy raz od dawna. Co do aktorki grającej córeczkę głównej bohaterki - Saet Byul, Kim Yoo Bin jest przeurocza, zakochałam się w niej od pierwszego wejrzenia i mam nadzieję, że będzie grała w samych dobrych produkcjach.

Soundtrack jest dość ubogi, nie zapamiętałam też żadnych charakterystycznych dla tej dramy utworów, jednak i bez muzyki drama ta podobałaby mi się tak samo. Gra aktorka i fabuła są tak dobre, że mogłoby tam nawet wcale nie być dźwięków, a i tak oglądałabym serial z takim samym zaangażowaniem. W bardzo ciekawy sposób został tu wykorzystany motyw paranormalny - Soo Hyun i były policjant Ki Dong Chan cofają się w czasie o 14 dni i tylko oni znając bieg wydarzeń wiedzieli, co stanie się w przeciągu najbliższych dni. Cel głównej bohaterki był jasny - zapobiec porwaniu i śmierci córeczki, jednak co tutaj robi Dong Chan? Tego dowiecie się tylko oglądając serial. Wszystkie elementy, które stanowią w historii znaki zapytania wyjaśniają się stopniowo, więc trzeba oglądać uważnie każdy odcinek, by móc złożyć zaprezentowane nam przez scenarzystów elementy w spójną całość. Dodatkową atrakcję poza znanymi aktorami stanowią muzycy - Sunhwa z girlsbandu Secret, No Min Woo i Baro z B1A4.

10/10

środa, 25 czerwca 2014

Gwiazd naszych wina

"To nie nasza, tylko gwiazd naszych wina"

Gdy William Szekspir umieścił te słowa w jednym ze swoich dramatów, Juliuszu Cezarze, na pewno nie spodziewał się, iż staną się one poniekąd inspiracją dla kultowego pisarza amerykańskiego jakieś kilkaset lat później do napisania powieści, o której będzie się mówić, zostanie sprzedana w milionach egzemplarzy na całym świecie i ba, nawet doczeka się ekranizacji.

Hazel Grace Lancester jest nastolatką chorująca na raka płuc, a jej dni zostały policzone już bardzo dawno temu. Pewnego dnia na spotkaniu grupy wsparcia dla nastolatków z nowotworami, na którą wysyłają ją rodzice poznaje Augustusa Watersa, który przyszedł tam dla swojego przyjaciela Isaaca, zaś sam jest dawno już poza zagrożeniem nawrotu choroby.

Co ciekawe i zdecydowanie dobre w tej książce, bohaterowie wykreowani przez Green'a nie mają pretensji do całego świata, nie starają się wzbudzić litości, ani nie obwiniają wszystkich wokół za to, że inni są w stanie żyć, zaś oni wiedzą, że i tak umrą. Rodzą się między nimi przyjaźnie i miłości, zupełnie jak u ludzi zdrowych - pokazuje to, iż choroba w żadnym wypadku nie odbiera człowiekowi na wartości ani go nie upośledza. Chorzy czy zdrowi, wszyscy jesteśmy tacy sami. Ponadto sama powieść nie męczy czytelnika tym, że pokazane w niej będą smutne losy przyjaciół i zakochanych, a raczej skłania do myślenia i sprawia, że czytanie nie jest dla nas czymś ciężkim jak czekanie na jakiś okrutny wyrok, który i tak będzie trzeba wykonać - wręcz przeciwnie, czyta się ją z niesamowitą lekkością. Sięgnęłam po nią z czystej ciekawości - jakby nie patrzeć jest bardzo zachwalana i doczekała się nawet ekranizacji z ostatnio popularną  Shailene Woodley w roli głównej. Jako że mam za sobą już ,,Papierowe Miasta" i ,,Szukając Alaski", wybrałam się do sklepu i od razu zakupiłam ,,Gwiazd naszych wina". Jakby nie patrzeć, w 4 dni nadrobiłam historię, o której od jakiegoś już czasu trąbią wszyscy moi znajomi. Jak to z książkami John'a Green'a bywa, czytając nie zdaje sobie sprawy, czy mam za sobą 100 , czy też 200 stron, czy może minęła godzina... a może dwie? Język, którym posługuje się autor dostosowany jest oczywiście do największej grupy odbiorców powieści - nastolatków, jednak pełny jest błyskotliwych spostrzeżeń i sentencji. Bohaterowie zauważają prawa powszechnie rządzące światem, w którym żyjemy i walczą z tym, co chcieliby zmienić. Augustus Waters nie chce być zapomniany, a przedmiotem jego zainteresowań są metafory - jest młodym człowiekiem, który nie pojmuje świata wprost i chce, by również w ten sposób go zapamiętano. Co do Hazel, staje przed czymś zupełnie nowym, uczuciem, które sprawia, że dojrzewa psychicznie - książka przedstawia losy dwójki nastolatków okaleczonych fizycznie czy też psychicznie przez chorobę,którzy akceptują się bezwarunkowo i obiecują sobie, że zostaną razem do końca. John Green pokazuje nam, iż bez wątpienia wśród całej tej materialistycznej i pozbawionej uczuć hołoty istnieją też wrażliwi nastolatkowie, którzy balansując między życiem a śmiercią potrafią docenić coś, czego my na co dzień nie zauważamy.

,,- Okay - powiedział, gdy minęła cała wieczność. - Może ,,Okay'' będzie naszym ,,zawsze".
-Okay - zgodziłam się."

Powieść jest inteligentna, zabawna i choć osobiście nie jest moją ulubioną autorstwa John'a Greena, to myślę, że umieściłabym ją na drugim miejscu, zaraz po ,,Szukając Alaski". Pomimo pozornie prozaicznego języka, którym jest napisana, stanowi lekturę inteligentną, pełną błyskotliwych uwag, poruszającą kwestie zachowania wobec zbliżającej się w sposób nieunikniony śmierci, ale i takiej, która przychodzi niespodziewanie. Zmuszająca do myślenia - taką, po której przynajmniej ja poczułam się troszkę bardziej wartościowym człowiekiem.

niedziela, 22 czerwca 2014

Festiwal Kultury Koreańskiej 2014

Sen jest dla słabych! Położyć się o 22 i nawet nie zasnąć - a wszystko po to, by zerwać się o trzeciej, zdążyć o piątej na busa z Lublina do Warszawy i trafić na Korea Festival 2014!

Co się Kris wciął!
Po wielu trudach, wysiłkach, pożywnym śniadaniu w KFC i wypiciu bubble tea udało nam się wreszcie dotrzeć do celu podróży~. Wszyscy oczywiście ruszyli do toalety, ale rzeczą, na która ja zwróciłam największą uwagę była muzyka. Cały czas było głośno, cudownie, a piosenka z Mulan śpiewana w języku koreańskim skończyła się akurat wtedy, gdy udało nam się z Sunmi wbiec pod scenę ._.





Można było skosztować pysznego jedzenia, wziąć udział w karaoke z kpopowymi piosenami i wygrać kosmetyki. Przymierzano Hanboki, grano na tradycyjnych instrumentach i malowano maski. Dało się wyczuć ducha Korei i po raz kolejny stwierdziłam, że nigdzie nie pragnę udać się tak bardzo jak tam!










Nie zabrakło pokazu Taekwondo, w którym uczestniczyli zarówno uczniowie polscy jak i koreańscy. Podczas całego festiwalu dało się wyczuć cudownego ducha integracji pomiędzy dwoma kulturami. Kolejnymi atrakcjami były pokaz tradycyjnych strojów koreańskich i występ zespołu Sorea - dziewczyn grających muzykę współczesną w sposób tradycyjny... albo i muzykę tradycyjną w sposób współczesny~.
Niestety wrzucenie własnego Fancamu z ich występu chyba mnie przerasta, więc na zaostrzenie apetytu zaproponuję cover 2ne1 - dziewczyny są naprawdę świetne!

Coś dla siebie znaleźli też miłośnicy historii Korei i dram historycznych! Zrobienie sobie zdjęcia z panem w stroju urzędnika z ery Joseon stało się tego dnia dla mnie i dla Sunmi priorytetem!











Mieliśmy szansę zgubić się w Warszawie tylko kilka razy jednego dnia, spróbować koreańskiego jedzenia, posłuchać cudownej muzyki i zrobić zdjęcia z koreańskimi idolami - JA CHCĘ JESZCZE RAZ~~!


niedziela, 15 czerwca 2014

City Hunter - recenzja dramy

Za recenzję tej dramy biorę się dopiero teraz(choć jest to jedna z moich ulubionych), gdyż jestem świeżo po drugim jej obejrzeniu. Pierwsze moje zetknięcie z "City Hunterem" miało miejsce w 2011 roku, kiedy drama ta była emitowana, więc po trzech latach naprawdę niewiele z niej pamiętałam i nawet jakbym chciała ją zrecenzować, byłoby to zupełnie bez sensu. Los chciał, że miałam czas i chęci, by do niej wrócić, bo cały zeszły tydzień chorowałam, więc byłam w stanie obejrzeć ją sobie na spokojnie.  

Drama oparta na mandze Tsukasy Hojo o tym samym tytule wyszła spod skrzydeł reżysera Jin Hyuk'a i scenarzystów   Hwang Eun Kyung'a, Choi Soo Jin'a. Emitowano ją w telewizji SBS i to chyba tyle jeśli chodzi o praktyczne informacje. Nie mogę się wypowiedzieć na temat zgodności, ani niezgodności z mangą, bo ani jej nie czytałam, ani nie oglądałam anime, jednak jak wszyscy wiemy twórcy dram lubią bardzo manipulować podstawową treścią, którą dostają do obróbki, więc prawdopodobnie mamy do czynienia z dwoma tworami, które łączy jedynie wspólny tytuł.
Lee Yoon Sung powraca do Korei i podejmuje pracę w wydziale komunikacji Niebieskiego Domu. Przybył tam ze swoistym zamiarem dokonania zemsty zaplanowanej przez jego przybranego ojca - Lee Jin Pyo. W 1983 roku do walki za ojczyznę przeciw Korei Północnej został wysłany oddział 21 najlepiej wyszkolonych żołnierzy, do którego należał Lee Jin Pyo. Operacja to okazała się zbyt ryzykowna, żołnierzy zamordowano, a wspomnienie "Wielkiej Czystki" ukryto przed światłem dziennym. Jin Pyo przeżył jako jedyny z nich. Od najmłodszych lat szkolił Yoon Sung, by ten świetnie walczył, celnie strzelał i był jak najlepiej wykształcony. Początkowa koncepcja zemsty jednak w oczach chłopaka zacznie ulegać zmianie, gdyż będzie przeciwny drastycznym metodom swojego ojca.

Jeśli chodzi o główną role, nie od dziś wiadomo, że jeśli w dramie gra Lee Min-ho, to jaka ona by nie była - ma gwarantowany sukces. Niemniej jednak uważam, że jest to jego najlepsza rola zaraz po tej w "The Faith". Wszelkie opinie i oceny, które utarły się na temat młodego aktora uważam za całkowicie trafne i uzasadnione. Jest utalentowany, gra naturalnie, wybiera postaci, które będą stanowiły dla niego wyzwanie. W postać Lee Jin Pyo wcielił się Kim Sang Joong. Jest on najjaśniejszą stroną tej produkcji - świetna gra aktorska, genialna kreacja czarnego charakteru. Pomimo niechęci do samej postaci aktor wywarł na mnie ogromne wrażenie, przeogromne. W jeszcze jednej znaczącej roli męskiej zobaczymy Lee Joon Hyuk'a, który wcielił się w postać młodego prokuratora - Kim Young Joo. Bohater ma ciężki orzech do zgryzienia - musi złapać City Huntera, a jednak w tym pewien dylemat moralny - zamaskowany "dobrodziej" dostarcza mu skorumpowanych polityków, na których działalność młody prokurator szuka dowodów. Poza tą trójką zobaczymy jeszcze wiele znajomych twarzy jak Chun Ho Jin, Kim Sang Ho, Lee Kwang Soo i Choi Jung Woo.

Jeśli chodzi o postaci kobiecie, główną rolę Kim Nany odgrywa Park Min Young. Aktorka prześliczna, utalentowana, którą absolutnie uwielbiam za rolę w Sungkyunkwan Scandal. Park Nana błyszczy we wszystkich aspektach - jest odważna, uparta, z wielkim oddaniem wykonuje pracę ochroniarza w niebieskim domu. Z tych bardziej znanych buzi zobaczymy tutaj Goo Ha Re z kpopowego girlsbandu KARA.

Jednym z najwiekszych plusów tej dramy jest soundtrack, który jest po prostu genialny. Głosy Kim Bo Kyung, Kim Jonghyun'a i wielu innych, plus niesamowite utwory instrumentalne. Wszystko jest absolutnie magiczne.

Podsumowując, "City Hunter" od dawna plasuje się w ścisłej czołówce moich ulubionych dram. Trzyma w napięciu, ani przez chwilę nie nudzi i sprawia, że pochłonięci bez reszty nie myślimy o niczym innym jak o tym, co się stanie, kto ucierpi, kto przeżyje. Wizytówką serialu są genialni aktorzy, którzy tylko dopełniają całości. Role zarówno kobiece jak i męskie wykreowane zostały z dbałością o najmniejsze szczegóły jak ton głosu, gest i mimika. Nie mogę powiedzieć nic więcej, poza tym, że "City Hunter" jest dramą absolutnie wyjątkową i obowiązkową dla osób, które wcześniej jej nie widziały.


10/10

piątek, 6 czerwca 2014

Festiwal kolorów ^_^

Hej hej! I w Lublinie zagościł festiwal kolorów :D Free Hugsy, obsypywanie kolorowym pyłem randomowych osób, ogólna przyjaźń i integracja, było cudownie!








niedziela, 1 czerwca 2014

Spotkanie z Murakamim

Hej kochani! Po raz kolejny chcę was  przeprosić za dość długą nieobecność, jednak szkoła szkołą i sprawdzian za sprawdzianem, sprawdzianem poganiany, co sprawia, że żyć się odechciewa. Przechodząc jednak do tematu dzisiejszej notki, będą nim dwie przeczytane przeze mnie ostatnio książki Murakamiego.


,,Wszystkie boże dzieci tańczą"  to zbiór opowiadań, w których zebrane są losy ludzi rozgrywające się po trzęsieniu ziemi, które sprawia, że każdy z nim zaczyna się zastanawiać, czegoś w sobie poszukiwać. Każdy z nich odbywa jakąś podróż, czy przemianę. Po przeczytaniu zbioru tych zaledwie pięciu dość krótkich opowiadań byłam oczarowana. Poza talentem do pisania długich, dość ciężkich w odbiorze, a nawet niekiedy męczących dla mnie życiowych powieści, Murakami okazuje się mistrzem krótkiej formy, kreując historie absolutnie niesamowite - jedne bardziej realne, inne zdecydowanie mniej. Wszystkie jednak są niezwykle porywające i ujmują człowieka jakoś tak od środka. Od początku do końca każda miała w sobie coś, co sprawiało, że zanim przeszłam do następnej, musiałam jeszcze przez chwilę pomyśleć o tamtej, przez co nie byłam w stanie wybrać jednej, tej ulubionej. Wszystkie są tak samo dobre. Zbiór opowiadań był dla mnie naprawdę miłym zaskoczeniem i niejednokrotnie przeszło mi przez myśl, iż podobał mi się on nawet bardziej niż wcześniej przeczytane przeze mnie "Norwegian Wood" i "Na południe od granicy, na zachód od słońca" tego pisarza. Autor ma niesamowitą wyobraźnię, która tym razem niejednokrotnie mnie zaskoczyła. ,,Wszystkie boże dzieci tańczą" jest pozycją wyjątkową, do której jeszcze wiele razy powrócę. Zdecydowanie polecam miłośnikom autora.
Jak wcześniej wspomniałam, po przeczytaniu zbioru opowiadań miałam wrażenie, że jest to najlepsze dzieło tego autora, które do tej pory trafiło do moich rąk. Oczywiście, jak zwykle coś musiało to przekonanie zachwiać, gdy pod swoje skrzydła przygarnęłam ,,1Q84'' będące pewną analogią do powieści ,,1984" George'a Orwell'a. Japoński pisarz pokazuje tutaj balansowanie między rzeczywistym światem, a tym tajemniczym i niepoznanym, który stwarza pozory realnego. Murakami dzieli powieść na dwie płaszczyzny, opowiadane z historii różnych bohaterów - Aomame i Tengo. Rozdziały występują naprzemiennie wprowadzając nas powoli w losy i historie opowiadających. Informacje są dawkowane, przez co namacalne wręcz jest budowanie napięcia przez autora. Aomame jest instruktorką sztuk walki, która skrywa w sobie daleko smutek i nieufność, na pierwszy rzut oka niewidoczne. Po godzinach pracy staje się perfekcyjną morderczynią, która nie zostawiając po sobie żadnych śladów mści się za wyrządzone ludziom krzywdy. Tengo to nauczyciel na kursach matematyki, niedoszły pisarz, który wciąż pracuje nad swoją powieścią. Pewnego dnia sprawdzając prace na konkurs literacki dostaje w swoje ręce "Powietrzną Poczwarkę" powieść niezwykle interesującą i napisaną trochę nieskładnym językiem, którą będzie musiał poprawić. Historia każdego z bohaterów jest wyjątkowa i na swój sposób niepowtarzalna. Od samego początku autor sugeruje nam, iż Aomame i Tengo kiedyś się znali, jednak ich drogi się rozeszły. Do ich spotkania nie dojdzie w pierwszej części, gdyż ,,1Q84" jest trylogią. Przede mną jeszcze dwie pozostałe powieści z serii, czego nie mogę się doczekać, bo pierwsza zrobiła na mnie tak ogromne wrażenie. Ku mojemu zadowoleniu, dwie opisane powyżej książki wyłamują się z konceptu ciężkiej i życiowej powieści, a stają się tajemnicze, nawiązują do czegoś ponadmaterialnego i nadnaturalnego, przez co zmuszają czytelnika do zastanowienia. Są otoczone niesamowitą i przyciągającą aurą tajemniczości. Murakami bezpowrotnie wciąga nas do swojego świata sprawiając, że o powieści myślimy cały czas i jako czytelnicy chcemy więcej i więcej.