niedziela, 12 października 2014

Przygoda z owcą

      Czyli Haruki Murakami jak zwykle tajemniczy. Tym razem obiektem podlegającym nadaniu symbolicznego znaczenia jest owca, która jak się dowiemy... nie jest zwyczajną owcą. Główny bohater książki to mężczyzna zupełnie przeciętny, mieszkający w typowym japońskim mieście, właściwie bardzo podobny do pozostałych stworzonych przez pisarza. Jeśli nie zdarzy się okazja zabłysnąć, woli on obserwować ludzi, których życie jest bardziej interesujące niż jego. Stanowi postać raczej niezaskakującą i na pierwszy rzut oka dość bezbarwną. Jest po rozwodzie, mieszka ze starym kotem bez imienia i mogłoby się wydawać, że jego życie będzie toczyć się w ten spokojny sposób aż do samego końca. A jednak... poznaje on dziewczynę o niesamowicie pięknych i posiadających nadzwyczajne właściwości uszach, co stanowi kolejny typowy dla Murakamiego element. To zazwyczaj bohaterki żeńskie mają związek z rzeczami nie z tego świata, są owiane tajemnicą lub doświadczyły czegoś absolutnie niespotykanego. Od momentu, kiedy główny bohater dostaje zdjęcie owcy z gwiazdą na grzbiecie wyrusza na jej poszukiwania.

"Człowiek budzi się rano i wie, że ma w sobie owcę. To bardzo naturalne uczucie."

"Przygoda z owcą" jest kolejną z powieści japońskiego autora, którą nie do końca musimy rozumieć, lecz jako czytelnikom bardzo nam się podoba, a przynajmniej tak było w moim wypadku. Rozpoczyna się tajemniczo i pozostaje taka aż do samego końca. Jak zwykle Murakami zabiera nas w szczególny, wykreowany przez siebie świat, bohaterkę z pięknymi uszami poznajemy w pozornie zwyczajnych okolicznościach, opisy miejsc, w których przebywają bohaterowie są plastyczne i kompletne. Poza wydarzeniami poważnymi spotykamy też zabawne, rozładowujące napięcie scenki. Główny bohater wyrusza w tajemniczą podróż, czekają na niego poszukiwania i sekrety, a tymczasem Murakami zwieńcza to jednym zdaniem: "Gdy oddawałem mu kota pod opiekę, ten ugryzł kierowcę i puścił bąka". Jeśli człowiek ma odpowiednio dużo czasu może dowiedzieć się wszystkiego - takie motto kieruje głównym bohaterem powieści. Okazuje się, że owca ma swoją historię, która nie ma nic wspólnego normalnością. Z czasem jej poszukiwanie staje się coraz trudniejsze, bowiem owca wchodzi w człowieka i wychodzi dopiero, gdy postanowi zagnieździć się w kimś innym. Bohater kilkukrotnie spotyka człowieka owcę, który jest tajemnicy i nie do końca wiadomo dlaczego. Wszystko owiane jest pewną mgłą, której nie jesteśmy w stanie przeniknąć. Również i zakończenie powieści jest dla autora dość typowe - trochę pozostawione do interpretacji, trochę niedomówione. Narracja jest jak zwykle pierwszoosobowa i prowadzona w dość podobny sposób, co w pozostałych książkach autora. Myślę, że zdecydowanie przeważają tu pozytywy wpływające na korzyść całej historii. Ze względu na widoczne analogie między tworzonymi przez japońskiego pisarza światami czułam się jak przerzucona z jednej książki do drugiej. Dawało mi to jednak pewne uczucie oswojenia, stabilności...innymi słowy, wiedziałam co czytam i czego się po tym spodziewać.

Podsumowując, jeśli ktoś lubi twórczość Murakamiego, przygoda z owcą na pewno mu się spodoba. Zawiera w sobie wszystkie cechy charakterystyczne dla pisarza, dostarcza sporo emocji, do końca trzyma nas w napięciu. Są rzeczy, których prawdopodobnie nigdy nie zrozumiemy - kim był człowiek owca, co tak naprawdę stało się w kobietą, która umiera na początku powieści i jak potoczą się dalsze losy bohatera. Pozostawia to w nas pewien niedosyt, ale niektórych historii lepiej nie kończyć, gdyż straciłyby one wtedy całkowicie swój urok. Nie jestem pewna, czy ponownie chciałabym odbyć "Przygodę z owcą" ale zdecydowanie mogę was do tego zachęcić.

7/10

niedziela, 5 października 2014

Weekend w Przemyślu!

Pewnego pięknego piątku Nana wybrała się do Faustyny ~ ^_^ Tyle informacji wystarczy.























Był to pierwszy i pewnie na długi czas jedyny weekend, kiedy udało mi się wyrwać poza miasto i trochę odpocząć. Cała ekspedycja była dość szalona! W piątek od razu ze szkoły pobiegłam na busa i o 18 po całym dniu w końcu byłam w Przemyślu! Poszłyśmy do galerii i na pizzę, ale okazało się, ze dali nam nie tą, którą zamówiłyśmy. W domu okazało się, że ma masę chili i była naprawdę nie do zjedzenia! Oglądając "kobietę w czerni" stwierdziłyśmy, że i tak nie możemy się skupić i w gruncie rzeczy nie obejrzałyśmy nic. Drugiego dnia poszłyśmy do kina i gadałyśmy do późnego wieczora. Bardzo będę za tym tęsknić, a tymczasem nauko do matury, nadchodzę ;_;