Hej kochani~ dziś oddaję w wasze ręce piąty rozdział. Może nie jest zbyt ambitny, ale lekki i przyjemny. Potrzebowałam czegoś takiego, więc mam nadzieję, że i wam poprawi humory w tę okropną pogodę T^T
Rozdział 5
Był środek jesieni, która w seulskim krajobrazie wyglądała szczególnie malowniczo. Po ponad miesiącu
męczących treningów, dziewczyny dostały dzień wolnego, który mogły spożytkować
wedle własnych upodobań. Co prawda, to tylko jeden dzień, ale trzeba brać co
dają, pomyślała raperka. Ina wcisnęła na głowę full cap’a i wybiegła z
autobusu. Przed wejściem do wesołego miasteczka ujrzała swojego ojca i
młodszego brata, Ji Hoo. Pobiegła w ich stronę ile sił w nogach. Chłopiec
rzucił jej się na szyję. Stojąc przed bramą wyglądali jak szczęśliwa rodzinka.
Cóż, pozory mylą.
-Dasz sobie z nim radę przez cały
dzień? – spytał ojciec.
-Jasne, możesz już iść –
odpowiedziała chłodno Ina.
Mężczyzna zignorował ją,
pogłaskał chłopca po głowie i odszedł do samochodu. Ina odprowadziła go
wzrokiem, prawie żałując, że tak ostro potraktowała ojca.
-Noona, naprawdę pójdziemy do
wesołego miasteczka? – spytał uradowany Ji Hoo.
-Jasne! Co chciałbyś robić?
-Chodźmy po watę cukrową!
-Wata cukrowa sama do was
przyszła – usłyszeli z oddali miły głos.
Oczom Iny ukazał się chłopak
średniego wzrostu, o rozwianej przez silny, lecz ciepły wiatr blond czuprynie,
ubrany w granatową bluzę baseballówkę i
ciemne dżinsy. Na nogach miał zwyczajne, białe air max’y. Wyglądał jak przeciętny
chłopak, nie celebryta. No może z wyjątkiem nieprzeciętnej urody. W takim
wydaniu najbardziej go lubiła.
-Luhan! – Ina odgarnęła długą, czarną grzywkę z oczu – co
tutaj robisz?
-Dziewczyny powiedziały mi, że spędzasz dzisiaj dzień z Ji
Hoo. Będzie problemem, jeśli się przyłączę?
Ina odpowiedziała mu uśmiechem. Ostatni ciepły dzień jesieni
chciała spędzić z bratem w wesołym miasteczku, jednak czy Luhan będzie jej
przeszkadzał? Na pewno nie. Dziewczynę przeszedł dreszcz ekscytacji.
***
Minęły dwa tygodnie, odkąd
chłopak EunSoo z nią zerwał. Dziś mieli się spotkać. JunHyung wrócił do Korei
na jakiś czas, by odwiedzić rodzinę i przyjaciół, a jak wspominał, nie chciał
tracić kontaktu z EunSoo. Jakież to wspaniałomyślne, pomyślała sarkastycznie
maknae. Szkoda jednak, że jej zdanie było zupełnie inne. Mimo to, nie odmówiła
spotkania. Wykonywała ostatnie pociągnięcia szminką w biegu i przyglądała się
swojemu odbiciu we wszystkich sklepowych szybach, jakie zdarzyło jej się minąć.
Umówili się w kawiarni na rogu Gangnam. Dziewczyna przystanęła, wciągnęła
głośno powietrze, poprawiła żakiet i przykleiwszy na twarz możliwie beztroski
wyraz, weszła do środka, kołysząc się delikatnie na szpilkach. Gdy ujrzała go
siedzącego przy stoliku, serce jej stanęło. JunHyung prawie się nie zmienił, wciąż
był przystojny. Nawet pomimo zerwania, wciąż przyprawiał ją o ten sam skręt
żołądka. Dlaczego musiał być jej pierwszą miłością? Uczucie, które dawało jej
tyle radości teraz stało się dla dziewczyny jedynie niewygodnym ciężarem.
-Przyszłaś!
-T-tak, cześć – odpowiedziała
jąkając się, za co skarciła się w duchu.
-Co u ciebie? Kopę lat! Praca w
wytwórni ci służy, wyglądasz świetnie!
-Dziękuję…
-Siadaj, napijemy się czegoś?
-Poproszę sok.
-Kelner? – JunHyung machnął ręką
na chłopaka w fartuchu, który chwilę później pojawił się przed nimi gotowy do
przyjęcia zamówienia – Sok jabłkowy i Americano.
Chłopak skinął głową w ich
kierunku, po czym zniknął przy barze. Niedługo później otrzymali swoje zamówienia,
jednak atmosfera towarzysząca rozmowie dwójki byłych zakochanych zbyt gęsta,
przynajmniej dla EunSoo. Nie czułą się ani trochę swobodnie, a każda chwila
spędzona w jego towarzystwie była dla niej swoistą udręką. Chłopak sprawiał
wrażenie wyluzowanego i bardzo skupionego na opowiadaniu o własnych
osiągnięciach. Opróżniwszy swoją szklankę, EunSoo wodziła słomką po pustym
denku naczynia. Szklanka była bardziej interesująca od niego, serio.
-EunSoo? – zaczął JunHyung.
-Tak? – podniosła wzrok
nieprzytomna.
-Nie nudzę cię?
-Nie, skądże – odparła,
wymuszając uśmiech.
-A więc na czym to ja skończyłem
– i tu znów zaczął swój nie kończący się monolog…
Wszystkie uczucia i pytania,
które EunSoo miała w sobie idąc tutaj, zwyczajnie zaczęły się ulatniać. Jakim cudem nigdy nie zauważyła jego wad? Czy
to prawda, że pierwsza miłość rządzi się własnymi prawami, a na wybranka
patrzymy jedynie przez różowe okulary? Chyba tak. Nie widziała w nim już swojej
pierwszej miłości, a jedynie zadufanego w sobie, choć bardzo przystojnego młodego
mężczyznę. Z zamyślenia wyrwał ją znajomy głos i czyjaś dłoń dotykająca
ramienia dziewczyny.
-EunSoo?
-Sehun?! Co tutaj robisz? –
spytała równie zdziwiona jak on.
-Przecież byliśmy umówieni –
puścił jej oko.
-No tak.. na śmierć zapomniałam –
podchwyciła – JunHyung…- zwróciła się do swojego towarzysza - to jest…
-Oh Sehun, jej chłopak –dokończył
blondyn.
Dziewczyna otworzyła oczy w zdumieniu, i zanim zorientowała się,
zostawiła JunHyung’a samego przy stole i wraz z Sehun’em podążali w stronę
wyjścia.
-Sehun…
-Hm?
-Ale ty nie jesteś moim
chłopakiem…
-I co z tego? – przy tych słowach
objął ją ramieniem – Chodź kochanie – rzucił to bardziej w stronę JunHyung’a –
Miło było cię poznać!
Gdy znajdowali się przed lokalem,
wszystkie emocje EunSoo znalazły ujście. Nie będąc pewną, co tak naprawdę
czuje, po prostu się roześmiała.
-Jak mnie tutaj znalazłeś? –
spytała po chwili z poważną miną.
-Akurat przechodziłem – chłopak
wzruszył ramionami.
-I tak ci nie wierzę –
uśmiechnęła się biorąc go pod rękę – to gdzie idziemy?
***
-Boże, chyba zaraz zwymiotuję –
krzyknęła Ina, łapiąc się za brzuch.
-Mówiłem, że to zły pomysł –
wtrącił Luhan.
-Ale było fajnie, ja chcę jeszcze
raz! – krzyczał JiHoo biegając wokół nich, choć wyglądało to bardziej jakby
kręcił się wokół własnej osi. – Noona, pójdziemy jeszcze raz?
-Ji Hoo, nie – wybełkotała Ina,
tym razem przykładając dłoń do ust – ja, chyba.. pójdę usiąść.
Dziewczyna powlokła się chwiejnym
krokiem w kierunku najbliższej ławki, na którą opadła z prawdziwym
westchnieniem ulgi. Nienawidziła kolejek górskich, jednak nigdy nie potrafiła
odmówić Ji Hoo, kiedy ją o coś poprosił. Nie byli typowym, kłócącym się
rodzeństwem. Ji Hoo pomimo bardzo młodego wieku był nadzwyczaj inteligentny,
przez co bardzo dobrze dogadywał się z siostrą. Zawsze potrafił zrozumieć problemy starszej od niego Iny, nawet jeśli
nie był w stanie jej doradzić. Za to w tej chwili, to ona, która powinna się
nim opiekować, obserwowała jak Ji Hoo i domniemany obiekt jest westchnień
pałaszują hot-dogi, kiedy ona jest bliska zwrócenia całej zawartości żołądka.
Oddychaj Ina, oddychaj, nakazywała sobie w myślach. Gdy mdłości trochę ustały,
wstała powoli i ruszyła w ich stronę. Luhan uśmiechnął się do niej pocieszająco.
-Wszystko w porządku? – spytał
zmartwiony.
-Tak, chyba tak – powiedziała,
delikatnie się chwiejąc.
Od tego momentu nic nie
pamiętała. Wszędzie było czarno.
***
Ina próbowała otworzyć oczy,
jednak przychodziło jej to z ogromnym trudem. Widziała różnobarwne mroczki,
tańczące po jej powiekach. Słyszała głosy, jednak nie była w stanie ich
rozpoznać.
-Co tak naprawdę się stało? –
spytał jeden głos.
-Byliśmy w lunaparku i nagle… po
prostu upadła – odpowiedział drugi – nie miałem pojęcia co zrobić, więc od razu
zadzwoniłem.
-Dobrze, zajmiemy się nią,
chociaż wygląda to na zwyczajne przemęczenie, zrobimy badania.
-Możemy przy niej zostać?
-Naturalnie. myślę, że to nie
będzie problem.
Po tych słowach znowu straciła
kontakt z rzeczywistością, zapadając w głęboki sen.
***
Ponownie odzyskała przytomność,
jednak tym razem była w stanie otworzyć oczy i usiąść. Miejsce na krześle przy
jej łóżku zajmował Luhan, który opierając głowę na dłoni, prawie drzemał.
Uśmiechnęła się na jego widok, lecz w jednej chwili coś sobie uświadomiła.
-Luhan! – wrzasnęła przerażona
-Ja! – odkrzyknął niemal
nieprzytomny.
-Luhan!
-Ja!
-Co się stało? Dlaczego tutaj
jestem?
-Zemdlałaś w wesołym miasteczku.
-Jak to? Ale co z Ji Hoo?
-Czekał tutaj aż do osiemnastej,
ale ojciec kazał wrócić mu do domu. Zamówiłem mu taksówkę. Ojciec myśli, że go
odprowadziłaś. Zgodnie stwierdziliśmy, że lepiej będzie nie mówić nikomu, co
się stało.
-Dziękuje – uśmiechnęła się
przepraszająco – Ale… wszystko zepsułam – łzy napłynęły jej do oczy.
-Jak to?
-Miałam spędzić ten dzień z nim,
a ja… jestem tutaj. Okropna ze mnie siostra.
-Nie mów tak, byłaś wyczerpana.
Ina spuściła wzrok, chcąc
opanować napływające do jej oczu łzy. Naprawdę chciała spędzić ten dzień z
bratem, którego kochała nad życie. Nie wiadomo, kiedy znów nadarzy się taka
okazja.
-Ale Ina…
-Słucham?
-Musimy porozmawiać.
Kątem oka zauważyła pielęgniarkę
przechodzącą koło Sali, w której się znajdowała.
-Ahjumma! – zawołała.
-Słucham? – kobieta weszła do
Sali, uśmiechając się.
-Czy możecie mnie dzisiaj
wypuścić?
-Naturalnie. Nic się nie stało,
to było zwyczajne zmęczenie.
-Świetnie – niemal zerwała się z
łóżka.
-Odprowadzę cię – zaproponował
Luhan.
Gdy wychodzili z wysokiego,
nowoczesnego budynku, Ina czuła się dużo lepiej. Cieszyła się, że jutro będzie
mogła pójść na zajęcia, chociaż lekarz zalecił jej więcej snu. Obiecała, że od
tej pory będzie się kładła wcześniej.
-Ina…
-Tak?
-Nie pij więcej energetyków.
-Przecież nie piję tego obrzydlistwa…
-Kłamiesz – odparł smutno Luhan –
potrzebowałem twojej legitymacji, więc musiałem zajrzeć do torby. Miałaś tam
dwie puszki tego syfu.
-Wiem, przepraszam. Po prostu
potrzebowałam ostatnio więcej energii. Treningi, zajęcia, znowu treningi,
ciągły stres i…to wszystko.
-Wiesz, że to mogło się źle
skończyć?
Wiem. Naprawdę nie chciałam.
-Nic się nie stało – Luhan objął
ją niepewnie ramieniem – tylko od teraz uważaj, proszę.
***
-Podobał ci się film? – spytał
Sehun ziewając.
-Był strasznie nudny – EunSoo
zrobiła głupią minę – miłość do końca życia? Serio? Komu oni usiłują jeszcze
wcisnąć takie brednie?
-Może zakochanym – podsunął Sehun
– nie chcę ci przypominać, ale sama chciałaś iść na komedię romantyczną.
-Tylko, żeby przekonać się, że
coś takiego nie istnieje?
-Na pewno? – droczył się Sehun.
-Na pewno.
Jak chcesz – wzruszył ramionami.
-Sehun-aah!
-Hm?
-Chodźmy zjeść ddeokbokki! Proszę, proszę, proszę –
powiedziała z uśmiechem.
-Arasso, chodźmy – powiedział, głaszcząc ją po głowie. Nawet
pomimo wysokich obcasów była niska.
Oboje byli w dobrych humorach, dopóki nie zadzwonił telefon.
EunSoo wyciągając komórkę z kieszeni zauważyła na ekranie migoczące imię
liderki.
-Co się stało?
-Hej EunSoo, bo słuchaj, jest jeden problem…
-Jaki?
-No…bo…robiłam pranie…
-Fanny, gadaj!
-Bo ja, hehe, zafarbowałam ci gacie.
***