Hej kochani :) Chciałabym najmocniej przeprosić tych wszystkich, którzy czekali na 6 rozdział Trainee. Był on napisany już od dawna, jednak zwyczajnie nie mogłam się zebrać, żeby go opublikować. Obiecuję, że tym razem zepnę tyłek i będę wstawiać przynajmniej 1-2 rozdziały tygodniowo. Mam nadzieję, że ten wam się spodoba i bardzo dziękuję za wszystkie miłe komentarze pod poprzednim ^_^.
Rozdział 6
Jongin stał na sali treningowej,
wypuszczając głośno powietrze z ust. Delikatne stróżki jego potu spływały spod
włosów chłopaka, pokonując drogę przez wydatne kości policzkowe i obojczyki, by
zatrzymać się na brzegu koszulki. Taniec był dla niego jak oddech. Tańczyć, to
marzyć swoimi stopami. Bez tańca nie ma życia i tylko taniec pozwalał mu odczuwać wszystko
tak, jakby jego zmysły były wyostrzone. Całe ciało pracowało na zwiększonych
obrotach. Dawać z siebie sto dziesięć procent. Bez tego byłby nikim i każdą
najmniejszą część swojej pasji oddałby za możliwość bycia na scenie i dzielenia
się z ludźmi tym, co kocha. Rozejrzał się po sali treningowej, której każdy
szczegół znał dosłownie na pamięć. Zarysowane podeszwami butów panele, tapeta
przedstawiająca błękitne niebo w niebieskie chmury. Miejsce, w którym spędził
ostatnie osiem lat i nie zamieniłby go na żadne inne. Tylko dzięki temu czuł
się w pełni sobą. Gdy muzyka cichła, jego serce stawało. Gdy rozbrzmiewała, jej
dźwięki i rytmy łaskotały jego wyostrzony słuch, pobudzając każdy nerw ciała.
Pozwalało mu to ukoić tak bardzo rozbiegane i nieuporządkowane myśli. Chłopak
wytarł twarz ręcznikiem zarzuconym stojącą obok butelkę wody, wziął na ramię
swoją torbę i wyszedł z sali treningowej, gasząc światła. Pomieszczenie
zatopiło się w mrocznej czerni, a jedynym co dało się dojrzeć, było światło
dobiegające z zewnątrz, odbijane w szeregu ustawionych pod ścianą luster. Czas
zrobić coś, na co nie miał ochoty, ale najpierw musiał pójść do szatni, przebrać
się w czyste ubrania i wziąć prysznic.
Przyłożył koszulkę do twarzy, po czym zmarszczył nos z dezaprobatą.
Boże, jak on śmierdział.
***
Fan obudziła się tego dnia z
dziwnym uczuciem niepokoju. Bardzo chciała powiedzieć o tym HyeMin, jednak
widząc, jak rozanielona ostatnio chodziła jej przyjaciółka, zwyczajnie nie
miała serca zaburzać jej spokoju. Była dziesiąta, a wszyscy w domu już krzątali
się pod okiem menadżera Jung, który codziennie podwoził dziewczyny na treningi.
Ina dojadała w pośpiechu tost zrobiony przez dziewczynę-pandę, jak Fan zwykła
nazywać HyeMin. To ona nauczyła robić ją ich ulubioną potrawę i choć HyeMin
wychodziło to coraz lepiej, sama dziewczyna przyznała, że nie wie w czym tkwi
sekret, jednak jej tosty nigdy nie będą tak dobre, jak tosty Fan. EunSoo z dnia
na dzień wyglądała coraz lepiej. Po zerwaniu z chłopakiem miewała nieprzespane
noce i opuchnięte oczy, jednak na jej twarzy coraz częściej pojawiał się
szczery, bezinteresowny uśmiech. Fan stała w progu, opierając się o framugę
drzwi i obserwowała całą sytuację. Pomimo tego, że była typem samotnego
domatora, spędzanie czasu z dziewczynami sprawiało jej dużo przyjemności i
kochała patrzeć, jak ich niewielkie mieszkanie, wypełnione teraz głupimi
zdjęciami w ramkach (co było zresztą jej pomysłem) tętni życiem. Niewiele brakowało, a zatraciłaby się
w swoich obserwacjach, gdyby nie HyeMin, która pomachała jej tostem przed
oczami.
-Wstałaś wreszcie. Wiesz, że
pewnie znowu się spóźnimy?
-Nie przynudzaa…- nie dokończyła, ponieważ HyeMin
wpakowała jej do buzi pokaźnej wielkości tost.
-Zbieraj się i nie marnuj czasu
na gadanie! – uśmiechnęła się brunetka, po czym ruszyła do łazienki z
prostownicą w ręku.
***
Kai i JongHyun stali naprzeciw
siebie. Twarz starszego była wyraźnie rozbawiona, a jego blond włosy układały
się w lekkim nieładzie. JongIn oddychał głośno, stojąc przed przyjacielem z
zaciśniętymi pięściami. Cholera, naprawdę tego nie chciał, ale czasem
zwyczajnie nie mógł nad sobą zapanować.
-O co tyle hałasu? – spytał
sarkastycznie blondyn.
-Naprawdę musisz startować do
dziewczyny kumpla? – spytał rozjuszony JongIn – masz mniej godności niż mogłem
się spodziewać.
-Chyba żartujesz. Przecież to
tylko jakaś trainee. Wiesz, że wszystkie dziewczyny na mnie lecą.
-Co ty nie powiesz – Jongin
uniósł brwi. Wiedział. – opowiadałem ci o niej. Wiesz jaka jest i wiesz, co do
niej czuję, a mimo to musiałeś odstawiać herosa tam w klubie?
-Tak się składa, że gdyby nie ja,
pijany DongHae wyrwałby ci laskę i gwarantuję, że byłbyś równie wkurzony. Z tą
różnicą, że teraz chciałbyś pobić jego, a nie mnie.
-Nie będę cię bił idioto. Chcę
tylko wiedzieć, co ci strzeliło do głowy.
-Jongiś słonko, zluzuj.
-Dorobiłeś się skandalu, kiedy
zerwałeś z Shin Se Kyung. Prezes Yoon się wkurzył. Naprawdę chcesz jeszcze
bardziej sobie nagrabić?
-Hej, nie odwracaj kota ogonem.
Sam właśnie zarywasz do trainee, a teraz rzucasz się na najlepszego kumpla.
-Najlepszy kumpel nie
wykorzystałby moich zwierzeń przeciwko mnie.
-Tylko żartowałem.
-Jasne – JongIn odwrócił się na
pięcie, odchodząc.
-W sumie jest niezła. Kto wie, co
by się stało, gdybyśmy byli tam dłużej… - blondyn wyraźnie go prowokował –
Wiesz, ma całkiem ładne usta, ale pewnie już to zauważyłeś – zaśmiał się.
JongIn znalazł się przy nim w
ułamku sekundy, łapiąc starszego i zdecydowanie bardziej postawnego od siebie
mężczyznę za brzeg koszulki.
-Po prostu się zamknij – wycedził
przez zęby.
-Bo co? Bo boisz się o swoją
Fanie? A może nie jesteś wystarczająco dobry, by móc ze mną konkurować.
-A założysz się? – JongIn puścił
go, zakładając dłonie na piersi.
-Zgoda.
-Jeśli ją skrzywdzisz…
-O to bym się nie martwił, jest
dość inteligentna… jak na dziewczynę w jej wieku – uśmiechnął się złośliwie.
-Chcesz tego?
-Tak samo jak ty. Dobre
przyjacielskie współzawodnictwo jest tylko zachętą do starań – mówił JongHyun z
pasją, niemal jakby recytował poezję. Przynajmniej tak mu się zdawało?
-Tak?
-Tak.
-W takim razie…- JongIn wymierzył
mu mocny cios w szczękę – niech to będzie twoja zachęta.
Nie oglądając się na przyjaciela,
Kai wyszedł z jego mieszkania, rozmasowując bolącą pięść. JongHyun stał w
przedpokoju, nie wierząc w to, co właśnie miało miejsce. Ten mały wariat
naprawdę się zakochał, pomyślał, uśmiechając się do siebie. Zajęło mu chwilę by
zdać sobie sprawę, że ma rozciętą wargę. Wytarł kciukiem odrobinę krwi, a
pozostałość po niej chciał strzepnąć z dłoni tak jakby odpędzał nieznośnego
owada. Czas pokazać dzieciakowi, gdzie jego miejsce.
***
HyeMin opierała się o szafę w
szatni, chowając twarz w dłoniach. Myślami była zupełnie gdzie indziej, wciąż
rozmyślając o przedziwnym pocałunku przed drzwiami. Jej oczom ukazał się Tao, który wsadził głowę
przez drzwi.
-HyeMin! – krzyknął cicho.
-Ja? – spytała zdzwiona.
-Ty.
-Ja.. – zaśmiała się jak ostatnia
kretynka.
-Macie teraz trening? – spytał lekko
się uśmiechając.
-Tak, właśnie miałam się prze…
nieważne.
-Nie ma tu nikogo?
-Nie, Fan bierze prysznic w
łazience.
-Ekstra.
Chłopak wślizgnął się do sali.
HyeMin zauważyła, że niedawno musieli skończyć trening, gdyż miał na sobie
jedynie ciemne spodnie i czarną
bokserkę. Szedł boso, poruszając się niemal bezszelestnie.
-Zobaczymy się dzisiaj? – spytał
mrużąc podkrążone oczy.
-Mamy z dziewczynami dzisiaj swój
wieczór, przepraszam – powiedziała ze smutkiem.
-Co oznacza wasz wieczór? Mogę
tam być?
-Obawiam się, że nie. Chcemy
spędzić go we cztery. Pomimo tego, że razem mieszkamy, od dawna nie miałyśmy
czasu nawet szczerze ze sobą pogadać.
-No nic – wyraźnie zawiedziony wzruszył
ramionami i podszedł do niej.
-To może jutro?
-Nie wiem, czy wytrzymam do
jutra.
Dziewczyna rzuciła mu pytające
spojrzenie, jednak zanim się zorientowała, ZiTao złapał ją w pasie i
przyciągnął do siebie. Stojąc w jego uścisku, HyeMin położyła chłopakowi dłonie
na ramionach. Cała więź nieporozumienia między nimi po prostu zniknęła.
Dziewczyna przestała się też zastanawiać, co było jej źródłem. Zwyczajnie
zatraciła się w przyjemnym uczuciu. ZiTao schylił się, by ją pocałować.
-Poczekaj Romeo – zaśmiała się.
-A nie – odpowiedział jej uśmiechem, po czym
cmoknął ją w nos.
Spuściła wzrok, a on pocałował ją
ponownie, tym razem w czoło. Później znowu w nos, a następnie w usta, jednak
ten pocałunek był dużo dłuższy. Wszystko byłoby idealnie, gdyby nie to, co
stało się chwilę później.
-O BOŻE – Fan wyszła spod
prysznica, kiedy nagle zobaczyła ich całujących się na środku szatni – WYJDŹCIE
STĄD! – wrzasnęła przytrzymując ręcznik, który był jedyną zakrywającą ją rzeczą
– IDŹCIE ROBIĆ MAŁE PANDY GDZIE INDZIEJ!
HyeMin wybuchła głośnym śmiechem,
a przestraszony Tao wybiegł z szatni.
Fan stała na samym środku, wciąż jedynie w ręczniku, kiedy nagle zaczęła
się śmiać jak opętana.
-Co to było stara?
-Hahahah, nie mam pojęcia –
zawtórowała jej HyeMin – po prostu przyszedł i…
-I najzwyczajniej w świecie
uprawialiście pornografię, kiedy wszyscy mogli was zobaczyć!
-Wcale nie – odpowiedziała niemal
urażona.
-Stara, widziałam jak na ciebie
patrzy.
-Serio?
-Serio, serio. Spójrz czy już
poszedł – Fan wyciągnęła głowę jak żuraw i rozejrzała się po szatni.
-Fan, on wybiegł stąd kompletnie
przerażony. Chyba się ciebie boi.
-I dobrze! – Odparła najwyraźniej
z siebie dumna.
-Dlaczego?
-A dlatego!
Fan zawsze była zwariowana,
jednak teraz przeszła samą siebie. Dziewczyna opuściła ręcznik na podłogę i
zaczęła tam tańczyć. Zupełnie naga. HyeMin nie miała pojęcia dlaczego to się
dzieje i o co chodzi, ale obie zanosiły się śmiechem jak nienormalne idiotki.
***
Fan była w świetnym humorze. Po
południu każda z dziewczyn ruszyła w swoją stronę, jedynie ona ociągała się ze
wszystkim. Spacerowała tanecznym krokiem po sali treningowej, uśmiechając się
sama do siebie. Cieszyła się z własnego szczęścia, czy szczęścia HyeMin?
Zaskakujące, ile radości może dawać patrzenie na miłość innych. No właśnie,
miłość. Czy ZiTao naprawdę ją kocha? Jego wzrok wodzi za HyeMin, jakby była
jedyną osobą w jego otoczeniu. Całkiem niespotykane, ponieważ w życiu nie
posądziłaby Tao o jakiekolwiek przejawy romantyzmu. A to cwana panda. Jedno
było pewne, jeśli przez niego choćby łza spłynie po policzku przyjaciółki i nie
będzie to łza szczęścia, Fan zamierzała własnoręcznie go wykastrować. Serio,
nie żartowała. W takich kwestiach była śmiertelnie poważna. Mimo wszystko, nic
nie było w stanie zepsuć jej tego dnia dobrego humoru. Pomimo braku muzyki,
spacerowała tanecznym krokiem, rozmyślając. Lubiła poddawać się emocjom, a
jeszcze bardziej kochała się w nich zatracać. Uważała to za źródło szczęścia.
Nawet nie zauważyła, gdy ktoś wszedł do sali. Dopiero po pewnym czasie
usłyszała ciche kroki, zmierzające w jej stronę.
-Dzień dobry – usłyszała ciepły,
miły głos, który zdecydowanie nie był głosem JongIn’a.
Odwróciła się gwałtownie, a przed
sobą ujrzała blond czuprynę, ciemną marynarkę i zabójczy uśmiech. Niewiele
wyższy mężczyzna zmierzał w jej kierunku z rękoma schowanymi z tyłu, za
plecami. Złapała się na tym, że na chwilę przestała oddychać. Zupełnie.
-JongHyun – uśmiechnęła się
wesoło – co tutaj robisz?
-Przyszedłem zobaczyć jak się
miewasz – rzucił swobodnie.
Dziewczyna uniosła brew, a dobry
humor sprawił, że omal się nie roześmiała. Jej rozbawienie jednak bardzo szybko
ustąpiło zdziwieniu. JongHyun wyjął zza pleców bukiet białych róż, przepasanych
złotą wstążką. Ruszył w jej kierunku, trzymając kwiaty przed sobą. Gdy znalazł
się wystarczająco blisko, ujął jej dłoń, a drugą podał dziewczynie kwiaty.
-O co chodzi? – spytała Fan,
lekko przestraszona.
-Ależ absolutnie o nic. Po prostu
chciałem ci kupić kwiaty, więc to zrobiłem – uśmiechnął się.
Czuła jak jego ciepły oddech
owiewa jej twarz, lecz odruchowo się odsunęła. Blondyn zrobił zdziwioną minę.
Nie była gotowa na coś takiego. Całe życie nie była gotowa na spotkanie ze
swoim idolem. A Kai? Co z JongIn’em?
-Naprawdę jesteś inteligentna –
był wyraźnie zdziwiony.
-Co? – spytała wytrzeszczając
oczy.
-Nie ufasz mi – stwierdził,
podnosząc lekko kącik ust.
-Nie znam cię – w tej chwili
opanowała zdziwienie i przybrała pewną siebie postawę.
-Jeszcze poznasz – wciąż się
uśmiechał i nie był to dobry uśmiech.
-Czyżby? – spytała unosząc brew.
-Tak, i wtedy zobaczysz, że kwiaty
to nie wszystko, na co mnie stać – skwitował szerokim uśmiechem i odszedł, a
ona została w pomieszczeniu zupełnie sama, trzymając bukiet białych róż.
... Mój bias jest debilem :/ XD YAH!! Jonghyun, spokój! XD żeby takie świństwo przyjacielowi? Nie, no masakra XD
OdpowiedzUsuń(^_^) super rozdział :3
hehhe mam co czytać ;D
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział!
OdpowiedzUsuńhttp://dorota-nevergiveup.blogspot.com/
JongHyun mnie wkurza >,< !!! Do boju Kai!!!! A HyeMin i Tao ? *0* Nie mogę się doczekac kolejnego rozdziału ^ ^ Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAkane
Jak zwykle napiszę, że mi się podoba. Kurcze, jeśli jeszcze raz będziesz miała rozdział wcześniej napisany, a go nie dodasz to Cię zamorduję! Gdy przeczytałam o Fan i jej tańcu nago... xD Z niecierpliwością czekam na następny rozdział <3
OdpowiedzUsuńPS Zapraszam do mnie (dodałam dziś rozdział 1) / Rin
Nie mogę się doczekać na ciąg dalszy n.n
OdpowiedzUsuńBoże ale słodko nooo ^^ Można się pośmiac ;D
-Ty!
OdpowiedzUsuń-Ja?
-Ty!
-Ja...
Cudne. Czekam na więcej <3