sobota, 7 grudnia 2013

Trainee 6

Hej kochani :) Chciałabym najmocniej przeprosić tych wszystkich, którzy czekali na 6 rozdział Trainee. Był on napisany już od dawna, jednak zwyczajnie nie mogłam się zebrać, żeby go opublikować. Obiecuję, że tym razem zepnę tyłek i będę wstawiać przynajmniej 1-2 rozdziały tygodniowo. Mam nadzieję, że ten wam się spodoba i bardzo dziękuję za wszystkie miłe komentarze pod poprzednim ^_^.



Rozdział 6



Jongin stał na sali treningowej, wypuszczając głośno powietrze z ust. Delikatne stróżki jego potu spływały spod włosów chłopaka, pokonując drogę przez wydatne kości policzkowe i obojczyki, by zatrzymać się na brzegu koszulki. Taniec był dla niego jak oddech. Tańczyć, to marzyć swoimi stopami. Bez tańca nie ma życia  i tylko taniec pozwalał mu odczuwać wszystko tak, jakby jego zmysły były wyostrzone. Całe ciało pracowało na zwiększonych obrotach. Dawać z siebie sto dziesięć procent. Bez tego byłby nikim i każdą najmniejszą część swojej pasji oddałby za możliwość bycia na scenie i dzielenia się z ludźmi tym, co kocha. Rozejrzał się po sali treningowej, której każdy szczegół znał dosłownie na pamięć. Zarysowane podeszwami butów panele, tapeta przedstawiająca błękitne niebo w niebieskie chmury. Miejsce, w którym spędził ostatnie osiem lat i nie zamieniłby go na żadne inne. Tylko dzięki temu czuł się w pełni sobą. Gdy muzyka cichła, jego serce stawało. Gdy rozbrzmiewała, jej dźwięki i rytmy łaskotały jego wyostrzony słuch, pobudzając każdy nerw ciała. Pozwalało mu to ukoić tak bardzo rozbiegane i nieuporządkowane myśli. Chłopak wytarł twarz ręcznikiem zarzuconym stojącą obok butelkę wody, wziął na ramię swoją torbę i wyszedł z sali treningowej, gasząc światła. Pomieszczenie zatopiło się w mrocznej czerni, a jedynym co dało się dojrzeć, było światło dobiegające z zewnątrz, odbijane w szeregu ustawionych pod ścianą luster. Czas zrobić coś, na co nie miał ochoty, ale najpierw musiał pójść do szatni, przebrać się w czyste ubrania i wziąć prysznic.  Przyłożył koszulkę do twarzy, po czym zmarszczył nos z dezaprobatą. Boże, jak on śmierdział.

***

Fan obudziła się tego dnia z dziwnym uczuciem niepokoju. Bardzo chciała powiedzieć o tym HyeMin, jednak widząc, jak rozanielona ostatnio chodziła jej przyjaciółka, zwyczajnie nie miała serca zaburzać jej spokoju. Była dziesiąta, a wszyscy w domu już krzątali się pod okiem menadżera Jung, który codziennie podwoził dziewczyny na treningi. Ina dojadała w pośpiechu tost zrobiony przez dziewczynę-pandę, jak Fan zwykła nazywać HyeMin. To ona nauczyła robić ją ich ulubioną potrawę i choć HyeMin wychodziło to coraz lepiej, sama dziewczyna przyznała, że nie wie w czym tkwi sekret, jednak jej tosty nigdy nie będą tak dobre, jak tosty Fan. EunSoo z dnia na dzień wyglądała coraz lepiej. Po zerwaniu z chłopakiem miewała nieprzespane noce i opuchnięte oczy, jednak na jej twarzy coraz częściej pojawiał się szczery, bezinteresowny uśmiech. Fan stała w progu, opierając się o framugę drzwi i obserwowała całą sytuację. Pomimo tego, że była typem samotnego domatora, spędzanie czasu z dziewczynami sprawiało jej dużo przyjemności i kochała patrzeć, jak ich niewielkie mieszkanie, wypełnione teraz głupimi zdjęciami w ramkach (co było zresztą jej pomysłem) tętni  życiem. Niewiele brakowało, a zatraciłaby się w swoich obserwacjach, gdyby nie HyeMin, która pomachała jej tostem przed oczami.
-Wstałaś wreszcie. Wiesz, że pewnie znowu się spóźnimy?
-Nie  przynudzaa…- nie dokończyła, ponieważ HyeMin wpakowała jej do buzi pokaźnej wielkości tost.
-Zbieraj się i nie marnuj czasu na gadanie! – uśmiechnęła się brunetka, po czym ruszyła do łazienki z prostownicą w ręku.

***

Kai i JongHyun stali naprzeciw siebie. Twarz starszego była wyraźnie rozbawiona, a jego blond włosy układały się w lekkim nieładzie. JongIn oddychał głośno, stojąc przed przyjacielem z zaciśniętymi pięściami. Cholera, naprawdę tego nie chciał, ale czasem zwyczajnie nie mógł nad sobą zapanować.
-O co tyle hałasu? – spytał sarkastycznie blondyn.
-Naprawdę musisz startować do dziewczyny kumpla? – spytał rozjuszony JongIn – masz mniej godności niż mogłem się spodziewać.
-Chyba żartujesz. Przecież to tylko jakaś trainee. Wiesz, że wszystkie dziewczyny na mnie lecą.
-Co ty nie powiesz – Jongin uniósł brwi. Wiedział. – opowiadałem ci o niej. Wiesz jaka jest i wiesz, co do niej czuję, a mimo to musiałeś odstawiać herosa tam w klubie?
-Tak się składa, że gdyby nie ja, pijany DongHae wyrwałby ci laskę i gwarantuję, że byłbyś równie wkurzony. Z tą różnicą, że teraz chciałbyś pobić jego, a nie mnie.
-Nie będę cię bił idioto. Chcę tylko wiedzieć, co ci strzeliło do głowy.
-Jongiś słonko, zluzuj.
-Dorobiłeś się skandalu, kiedy zerwałeś z Shin Se Kyung. Prezes Yoon się wkurzył. Naprawdę chcesz jeszcze bardziej sobie nagrabić?
-Hej, nie odwracaj kota ogonem. Sam właśnie zarywasz do trainee, a teraz rzucasz się na najlepszego kumpla.
-Najlepszy kumpel nie wykorzystałby moich zwierzeń przeciwko mnie.
-Tylko żartowałem.
-Jasne – JongIn odwrócił się na pięcie, odchodząc.
-W sumie jest niezła. Kto wie, co by się stało, gdybyśmy byli tam dłużej… - blondyn wyraźnie go prowokował – Wiesz, ma całkiem ładne usta, ale pewnie już to zauważyłeś – zaśmiał się.
JongIn znalazł się przy nim w ułamku sekundy, łapiąc starszego i zdecydowanie bardziej postawnego od siebie mężczyznę za brzeg koszulki.
-Po prostu się zamknij – wycedził przez zęby.
-Bo co? Bo boisz się o swoją Fanie? A może nie jesteś wystarczająco dobry, by móc ze mną konkurować.
-A założysz się? – JongIn puścił go, zakładając dłonie na piersi.
-Zgoda.
-Jeśli ją skrzywdzisz…
-O to bym się nie martwił, jest dość inteligentna… jak na dziewczynę w jej wieku – uśmiechnął się złośliwie.
-Chcesz tego?
-Tak samo jak ty. Dobre przyjacielskie współzawodnictwo jest tylko zachętą do starań – mówił JongHyun z pasją, niemal jakby recytował poezję. Przynajmniej tak mu się zdawało?
-Tak?
-Tak.
-W takim razie…- JongIn wymierzył mu mocny cios w szczękę – niech to będzie twoja zachęta.
Nie oglądając się na przyjaciela, Kai wyszedł z jego mieszkania, rozmasowując bolącą pięść. JongHyun stał w przedpokoju, nie wierząc w to, co właśnie miało miejsce. Ten mały wariat naprawdę się zakochał, pomyślał, uśmiechając się do siebie. Zajęło mu chwilę by zdać sobie sprawę, że ma rozciętą wargę. Wytarł kciukiem odrobinę krwi, a pozostałość po niej chciał strzepnąć z dłoni tak jakby odpędzał nieznośnego owada. Czas pokazać dzieciakowi, gdzie jego miejsce.

***

HyeMin opierała się o szafę w szatni, chowając twarz w dłoniach. Myślami była zupełnie gdzie indziej, wciąż rozmyślając o przedziwnym pocałunku przed drzwiami.  Jej oczom ukazał się Tao, który wsadził głowę przez drzwi.
-HyeMin! – krzyknął cicho.
-Ja? – spytała zdzwiona.
-Ty.
-Ja.. – zaśmiała się jak ostatnia kretynka.
-Macie teraz trening? – spytał lekko się uśmiechając.
-Tak, właśnie miałam się prze… nieważne.
-Nie ma tu  nikogo?
-Nie, Fan bierze prysznic w łazience.
-Ekstra.
Chłopak wślizgnął się do sali. HyeMin zauważyła, że niedawno musieli skończyć trening, gdyż miał na sobie jedynie ciemne spodnie i  czarną bokserkę. Szedł boso, poruszając się niemal bezszelestnie.
-Zobaczymy się dzisiaj? – spytał mrużąc podkrążone oczy.
-Mamy z dziewczynami dzisiaj swój wieczór, przepraszam – powiedziała ze smutkiem.
-Co oznacza wasz wieczór? Mogę tam być?
-Obawiam się, że nie. Chcemy spędzić go we cztery. Pomimo tego, że razem mieszkamy, od dawna nie miałyśmy czasu nawet szczerze ze sobą pogadać.
-No nic – wyraźnie zawiedziony wzruszył ramionami i podszedł do niej.
-To może jutro?
-Nie wiem, czy wytrzymam do jutra.
Dziewczyna rzuciła mu pytające spojrzenie, jednak zanim się zorientowała, ZiTao złapał ją w pasie i przyciągnął do siebie. Stojąc w jego uścisku, HyeMin położyła chłopakowi dłonie na ramionach. Cała więź nieporozumienia między nimi po prostu zniknęła. Dziewczyna przestała się też zastanawiać, co było jej źródłem. Zwyczajnie zatraciła się w przyjemnym uczuciu. ZiTao schylił się, by ją pocałować.
-Poczekaj Romeo – zaśmiała się.
-A  nie – odpowiedział jej uśmiechem, po czym cmoknął ją w nos.
Spuściła wzrok, a on pocałował ją ponownie, tym razem w czoło. Później znowu w nos, a następnie w usta, jednak ten pocałunek był dużo dłuższy. Wszystko byłoby idealnie, gdyby nie to, co stało się chwilę później.
-O BOŻE – Fan wyszła spod prysznica, kiedy nagle zobaczyła ich całujących się na środku szatni – WYJDŹCIE STĄD! – wrzasnęła przytrzymując ręcznik, który był jedyną zakrywającą ją rzeczą – IDŹCIE ROBIĆ MAŁE PANDY GDZIE INDZIEJ!
HyeMin wybuchła głośnym śmiechem, a przestraszony Tao wybiegł z szatni.  Fan stała na samym środku, wciąż jedynie w ręczniku, kiedy nagle zaczęła się śmiać jak opętana.
-Co to było stara?
-Hahahah, nie mam pojęcia – zawtórowała jej HyeMin – po prostu przyszedł i…
-I najzwyczajniej w świecie uprawialiście pornografię, kiedy wszyscy mogli was zobaczyć!
-Wcale nie – odpowiedziała niemal urażona.
-Stara, widziałam jak na ciebie patrzy.
-Serio?
-Serio, serio. Spójrz czy już poszedł – Fan wyciągnęła głowę jak żuraw i rozejrzała się po szatni.
-Fan, on wybiegł stąd kompletnie przerażony. Chyba się ciebie boi.
-I dobrze! – Odparła najwyraźniej z siebie dumna.
-Dlaczego?
-A dlatego!
Fan zawsze była zwariowana, jednak teraz przeszła samą siebie. Dziewczyna opuściła ręcznik na podłogę i zaczęła tam tańczyć. Zupełnie naga. HyeMin nie miała pojęcia dlaczego to się dzieje i o co chodzi, ale obie zanosiły się śmiechem jak nienormalne idiotki.

***

Fan była w świetnym humorze. Po południu każda z dziewczyn ruszyła w swoją stronę, jedynie ona ociągała się ze wszystkim. Spacerowała tanecznym krokiem po sali treningowej, uśmiechając się sama do siebie. Cieszyła się z własnego szczęścia, czy szczęścia HyeMin? Zaskakujące, ile radości może dawać patrzenie na miłość innych. No właśnie, miłość. Czy ZiTao naprawdę ją kocha? Jego wzrok wodzi za HyeMin, jakby była jedyną osobą w jego otoczeniu. Całkiem niespotykane, ponieważ w życiu nie posądziłaby Tao o jakiekolwiek przejawy romantyzmu. A to cwana panda. Jedno było pewne, jeśli przez niego choćby łza spłynie po policzku przyjaciółki i nie będzie to łza szczęścia, Fan zamierzała własnoręcznie go wykastrować. Serio, nie żartowała. W takich kwestiach była śmiertelnie poważna. Mimo wszystko, nic nie było w stanie zepsuć jej tego dnia dobrego humoru. Pomimo braku muzyki, spacerowała tanecznym krokiem, rozmyślając. Lubiła poddawać się emocjom, a jeszcze bardziej kochała się w nich zatracać. Uważała to za źródło szczęścia. Nawet nie zauważyła, gdy ktoś wszedł do sali. Dopiero po pewnym czasie usłyszała ciche kroki, zmierzające w jej stronę.
-Dzień dobry – usłyszała ciepły, miły głos, który zdecydowanie nie był głosem JongIn’a.
Odwróciła się gwałtownie, a przed sobą ujrzała blond czuprynę, ciemną marynarkę i zabójczy uśmiech. Niewiele wyższy mężczyzna zmierzał w jej kierunku z rękoma schowanymi z tyłu, za plecami. Złapała się na tym, że na chwilę przestała oddychać. Zupełnie.
-JongHyun – uśmiechnęła się wesoło – co tutaj robisz?
-Przyszedłem zobaczyć jak się miewasz – rzucił swobodnie.
Dziewczyna uniosła brew, a dobry humor sprawił, że omal się nie roześmiała. Jej rozbawienie jednak bardzo szybko ustąpiło zdziwieniu. JongHyun wyjął zza pleców bukiet białych róż, przepasanych złotą wstążką. Ruszył w jej kierunku, trzymając kwiaty przed sobą. Gdy znalazł się wystarczająco blisko, ujął jej dłoń, a drugą podał dziewczynie kwiaty.
-O co chodzi? – spytała Fan, lekko przestraszona.
-Ależ absolutnie o nic. Po prostu chciałem ci kupić kwiaty, więc to zrobiłem – uśmiechnął się.
Czuła jak jego ciepły oddech owiewa jej twarz, lecz odruchowo się odsunęła. Blondyn zrobił zdziwioną minę. Nie była gotowa na coś takiego. Całe życie nie była gotowa na spotkanie ze swoim idolem. A Kai? Co z JongIn’em?
-Naprawdę jesteś inteligentna – był wyraźnie zdziwiony.
-Co? – spytała wytrzeszczając oczy.
-Nie ufasz mi – stwierdził, podnosząc lekko kącik ust.
-Nie znam cię – w tej chwili opanowała zdziwienie i przybrała pewną siebie postawę.
-Jeszcze poznasz – wciąż się uśmiechał i nie był to dobry uśmiech.
-Czyżby? – spytała unosząc brew.

-Tak, i wtedy zobaczysz, że kwiaty to nie wszystko, na co mnie stać – skwitował szerokim uśmiechem i odszedł, a ona została w pomieszczeniu zupełnie sama, trzymając bukiet białych róż.

7 komentarzy:

  1. ... Mój bias jest debilem :/ XD YAH!! Jonghyun, spokój! XD żeby takie świństwo przyjacielowi? Nie, no masakra XD
    (^_^) super rozdział :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział!

    http://dorota-nevergiveup.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. JongHyun mnie wkurza >,< !!! Do boju Kai!!!! A HyeMin i Tao ? *0* Nie mogę się doczekac kolejnego rozdziału ^ ^ Pozdrawiam
    Akane

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak zwykle napiszę, że mi się podoba. Kurcze, jeśli jeszcze raz będziesz miała rozdział wcześniej napisany, a go nie dodasz to Cię zamorduję! Gdy przeczytałam o Fan i jej tańcu nago... xD Z niecierpliwością czekam na następny rozdział <3
    PS Zapraszam do mnie (dodałam dziś rozdział 1) / Rin

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie mogę się doczekać na ciąg dalszy n.n
    Boże ale słodko nooo ^^ Można się pośmiac ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. -Ty!
    -Ja?
    -Ty!
    -Ja...
    Cudne. Czekam na więcej <3

    OdpowiedzUsuń