sobota, 11 stycznia 2014

Trainee 11

Rozdział 11


HyeMin obudziła się w bardzo niewygodnej pozycji. Kilkakrotnie zamrugała oczami, po czym uświadomiła sobie, że wciąż ma na twarzy wczorajszy makijaż. Znajdując się w pozycji horyzontalnej próbowała rozmasować obolały kark, gdy nagle uświadomiła sobie, że leży  na czymś… żywym?! Omal nie pisnęła, gdy zobaczyła dłoń przed swoją twarzą. Dopiero teraz uświadomiła sobie, że za nią leżał Tao, a ona spała na jego wyciągniętej ręce. Drugą miał przerzuconą przez jej talię, a ona próbowała szybko zwizualizować sobie, co działo się poprzedniego wieczoru. Nic nie wypiła… więc nie pamięta nic nadzwyczajnego. Chyba po prostu zasnęli. Rozejrzała się po pokoju, widząc, że Fan nie ma w  swoim łóżku. Chyba będzie musiała ją przeprosić. Wiedziała, że nie ma w tym domu drugiej rzeczy, którą Fan kochałaby równie mocno, co spanie w swoim łóżku w pościeli w róże. Odrzucając niedbale dłoń chłopaka, HyeMin wyskoczyła z łóżka i rzuciła się w kierunku drzwi tak szybko, że jej skarpetki ślizgały się po wypastowanej podłodze niczym łyżwy. Wpadła do salonu i zobaczyła Fan leżącą na kanapie z prawą nogą przewieszoną przez oparcie i ręką zwisającą tak, że prawie dotykała ziemi. Dziewczyna miała na sobie jedynie koszulkę i majtki – to i tak dobrze, zważywszy na jej zwyczaj chodzenia po mieszkaniu w samej bieliźnie. Mimo wszystko brunetka potrząsnęła głową i postanowiła ją czymś okryć. Koc ledwo dotknął jej ciała i nagle Fan zaczęła się drzeć.
-CO?GDZIE?KTO?CO SIĘ DZIEJE?
-Zasnęłaś na kanapie…
-Aha – mruknęła i jej głowa opadła znów na poduszkę, czemu towarzyszyło lekkie pochrapywanie.
HyeMin złapała się za głowę i ruszyła do kuchni. Chyba potrzebowała kawy. Otwierając lodówkę w poszukiwaniu mleka, dostrzegła stojący w niej ogromny, ozdobiony kolorowymi napisami biszkopt. A więc wczorajszy dzień zdarzył się naprawdę. Właściwie, nigdy nie lubiła mleka, więc po chwili je schowała. Czekając, aż woda się zagotuje, usiadła przy stole, kreśląc palcem po blacie jakieś smętne zawijasy. Chyba powinna obudzić Tao. Weszła ostrożnie do pokoju, po czym bezgłośnie zamknęła drzwi. Chłopak dalej leżał, wyglądało na to, że wciąż spał. Nachyliła się nad nim.
-Tao.. – zaczęła cicho i delikatnie.
Nie odpowiedział.
-Tao? – spróbowała ponownie.
Dotknęła jego ramienia, a on zwinnym ruchem chwycił jej dłoń i przyciągnął do siebie.
-Czy to sen? –spytał lekko mrużąc oczy.
-Dzień dobry – powiedziała uśmiechając się – wstawaj królewno – wyrwała dłoń i podniosła się.
-Nie odchodź, jeszcze pięć minutek – wymruczał przeciągając się.
Nie dała się długo prosić. Będąc przy drzwiach zawróciła, chwyciła jego podbródek i delikatnie cmoknęła go w usta.
-Wstawaj, robię kawę. – powiedziała z uśmiechem.
-No dobra… - odparł niechętnie, ale w końcu wstał.
***
Zegarek na jego dłoni pokazywał dziewiątą rano. Tao przekręcił najdelikatniej jak umiał kluczyk w drzwiach, po czym wszedł do mieszkania. Było cicho, więc wszyscy chyba jeszcze spali. Cieszył się swoim małym zwycięstwem, bo gdyby został przyłapany, że spędził noc poza domem,  na pewno nie obyłoby się bez niewygodnych pytań. Niestety, pochwalił dzień przed zachodem słońca. Przez drzwi jednej z sypialni wychylił się JongIn.
-Co chcesz cyganie? – spytał złośliwie.
-Gdzie byłeś? – odpowiedział cwaniacko pytaniem na pytanie.
-Nie twoja sprawa. – odburknął Tao.
-No powiedz!
-Nie. – odpowiedział stanowczo.
-Ale… nazwałeś mnie cyganem. – mruknął urażony JongIn.
-Jesteś ciemny. – Zachichotał Tao.
-A ty zielony. – Odbił piłeczkę.
-Wcale nie jestem zielony! – krzyknął obrażony.
***
Dochodziła siedemnasta, a za oknem prószył delikatnie śnieg. Fan i Kai stali przy barze lokalu, w którym prezes Yoon postanowił urządzić wigilię. Uroczystość jeszcze się nie zaczęła, lecz miało to niebawem nastąpić. Kai patrzył na Fan, nie do końca wiedząc, co powinien zrobić.
-Fan… - powiedział cicho.
-Hmm? – lekko uniosła brwi.
-Chciałem ci coś dać – zaczął niepewnie.
-Może to? – Fan szybko cmoknęła go w policzek.
-To też, ale… - był wyraźnie zakłopotany.
-Więc może… to? – tym razem pocałowała go w usta.
Kai przedłużył ten pocałunek. Całą ta gra gestów była niezaplanowana i spontaniczna, a jednocześnie sprawiała wrażenie bardzo przemyślanej.
-Wciąż nie to. – odpowiedział uśmiechając się.
-Poddaje się. – wzruszyła ramionami.
Chłopak wyciągnął zza pleców niewielką paczuszkę, przepasaną złotą wstążką . Ruchem pełnym nonszalancji położył pakunek na blacie.
-Właściwie… o to mi chodziło.
-To dla mnie, serio? – zaczęła piszczeć podekscytowana i skakać.
-Tak to dla ciebie – uśmiechnął się zadowolony z siebie.
-Powinnam to otworzyć?
-Jeśli chcesz… chociaż wolałbym zobaczyć twoją reakcję – odparował zalotnie.
-Pies to srał, otwieram! – krzyknęła, po czym zaczęła się szamotać z papierem prezentowym.
Po kilku minutach udało jej się dostać do właściwego pudełka. Otworzyła je delikatnie i z lekko drżącymi dłońmi. Była okropnie ciekawa, jednak chciała przedłużyć tę chwilę ekscytacji. 3…2..1.. otworzyła wieczko, po czym pisnęła. Jej oczom ukazał się zegarek, który oglądała wczoraj na wystawie. Od dawna o nim marzyła, a teraz trzymała go w rękach.
-Kai, dziękuję ci strasznie! Jest przepiękny! Ale ja… nie mam nic dla ciebie… - ostatnie słowa powiedziała znacznie ciszej.
Faktycznie nie miała. Zdecydowała się w końcu nie kupować chłopcom prezentów, a teraz było jej głupio. Mimo wszystko wczoraj powiedziała sobie: Jakoś to będzie… jak zwykle. Głupia Fan.
-Właściwie, wolałbym coś innego.
Złapał ją za leżącą na blacie dłoń, po czym lekko do siebie przyciągnął. Skradł jej całusa, choć szczerze mówiąc nie musiał tego robić. Sama obdarowałaby go ich setkami, tysiącami, a nawet milionami. Pocałunek był przyjemny i słodki.
-Tak, w zupełności mi to wystarczy – uśmiechnął się.
***
Zitao wszedł do pomieszczenia jako ostatni. Doskonale znał ten lokal. Prezes Yoon urządzał tutaj wszystkie imprezy dla ludzi z wytwórni, na które oczywiście on był zaproszony. Zostawił płaszcz w szatni, po czym otrzepał na progu ciężkie buty, teraz lekko naznaczone drobnymi płatkami śniegu. Miał na sobie jedynie czarne spodnie, białą koszulę i czarny krawat. Na przedramieniu przewiesił marynarkę, która była elementem jego stroju, chociaż nie miał ochoty jej zakładać. Szukał wzrokiem Fan i HyeMin oraz chłopaków z zespołu. Poczuł dotyk dłoni na swoim ramieniu. Ujrzał jednego chłopaka z obsługi.
-Hej, jak się masz? – spytał tamten, szeroko uśmiechnięty.
-W porządku – odparł Tao niezbyt przejęty.
-Mam ten towar. – powiedział chłopak, patrząc na niego znacząco.
-Co? -  jakby nie wiedział, o co chodzi.
-To co zawsze. Przyniosłeś pieniądze?
Jasne. – uśmiechnął się cwaniacko.
***
Miał deja vu. Stał przed lustrem w łazience, co przypominało mu już pewną scenę, która miała miejsce dosyć niedawno. Od tamtego czasu czuł się znacznie lepiej. Jednak z drugiej strony… czy nie, może czasem pozwolić sobie na odrobinę przyjemności? Może później. Umył ręce i skierował się w stronę drzwi. Na pewno gdzieś tam już na niego czekała. Czyżby znalazł kogoś, dla kogo będzie chciał walczyć? Potrząsnął głową, odrzucając od siebie myśli. Schował woreczek białego proszku do kieszeni spodni, po czym zamknął za sobą  drzwi. Jego zmęczoną twarz ozdobiona została najjaśniejszym uśmiechem. Gdy rozejrzał się po pomieszczeniu, natrafił wzrokiem na Fan i Kai’a. Stali przy barze i rozmawiali. Obdarzył ich spokojnym uśmiechem, po czym podszedł do stojącej tyłem HyeMin i ją przytulił.
-Wesołych świąt – szepnął jej do ucha.
Dziewczyna delikatnie trwając w jego uścisku obróciła się do chłopaka, a on pocałował ją w nos.
-Wesołych świąt – odpowiedziała.
***
Podtrzymywała z tyłu włosy, wydając z siebie ostatnie odgłosy przypominające kaszlenie. Otarła usta i wykrzywiła twarz w wyrazie bólu. Czuła przeszywające uczucie w brzuchu, oznajmujące, że już nic w nim nie zostało. Wyjęła z torebki miętową pastylkę i podeszła do lustra. Zawsze wybierała łazienkę na piętrze, bo zazwyczaj była pusta. Podeszła do lustra i rozprostowała włosy. Wzięła głęboki oddech i wyszła na zewnątrz. Zeszła na dół krętymi schodami. Prezes Yoon i kilka starszych, ważnych osób siedziało przy stole, jedni tańczyli, inni po prostu stali lub siedzieli i rozmawiali. W tej chwili czuła się wystarczająco dobrze, wystarczająco szczupła. Dotknęła swojego płaskiego brzucha ukrytego pod krótką sukienką, po czym uśmiechnęła się do siebie. Musiała znaleźć znajomych, jednak trzymać się przy tym na odpowiedni dystans, aż wyparuje od niej nieprzyjemny zapach wymiocin. Przybliżyła dłonie do twarzy, po czym w nie chuchnęła. Było czuć tylko zapach mięty, to dobrze.  Czuła się jak przestępca, który nie chce zostać przyłapany na gorącym uczynku.
***
Fan siedziała przy stole obok Kai’a, jednak zaciekle szukała kogoś wzrokiem. Gdy dostrzegła Tao, położyła dłoń na ramieniu JongIn’a, co miało oznaczać, żeby się nie martwił i zaraz wróci. Doskoczyła do czarnowłosego dosłownie kilkoma krokami, po czym spojrzała na niego z powagą.
-Gdzie jest Min? – spytała patrząc mu w oczy.
-Poszła do łazienki. – odpowiedział jakby to było coś oczywistego.
-Cholera, zostawiłeś ją tam? – Przygryzła wargę.
-No… niestety nie wszędzie mogę z nią chodzić. Spójrz, właśnie wraca – odwrócił głowę, wskazując na ruszającą w ich kierunku brunetkę.
-Cholera – zaklęła Fan pod nosem.
-Co się stało? – spytał zdziwiony brunet.
-Nic, jeszcze. Zwyczajnie mam pewne podejrzenia.
Tao chciał o coś spytać, jednak zamilkł gdy dziewczyna podeszła do nich uśmiechając się. Była bledsza niż zazwyczaj, ale on zdawał się tego nie zauważyć, tak był w nią zapatrzony. Liderka posłała w stronę przyjaciółki ostatnie karcące spojrzenie. Jeśli dziewczyna jest winna, a podejrzenia Fan słuszne, HyeMin na pewno będzie wiedziała, o co chodzi.  Zatopiona. Brunetka wstrzymała oddech i głośno przełknęła ślinę. Nie udało jej się dochować sekretu. Tao spojrzał na nią czule.
-Coś nie tak? – spytał po chwili.
-Nie, wszystko w porządku – uśmiechnęła się, utrzymując jednak bezpieczny dystans.
-Chodź zatańczyć – złapał ją za rękę, po czym wyciągnął dziewczynę na parkiet.
HyeMin modliła się w duchu, by piosenka nie była szybka, gdyż zwyczajnie nie miała siły. Wraz z jedzeniem wyleciała z niej cała energia. Na szczęście jej prośby zostały wysłuchane. Gdy weszli na parkiet, DJ zagrał wolniejszy utwór, a ona mogła zarzucić ręce na szyję wyższego chłopaka i się o niego oprzeć. Buty na wysokim obcasie nie pomagały jej w utrzymaniu równowagi, jednak postanowiła być dzielna. Oparła się na jego ramieniu i zamknęła oczy.
***
Trzymał ją w ramionach, czując się jakby wygrał główną nagrodę na loterii. Był naprawdę szczęśliwy. Dziewczyna, na której mu zależało odwzajemniała jego uczucia. Czuł jej głowę wspartą na swoim ramieniu, gdy nagle ręka HyeMin zarzucona na jego szyję, zaczęła z niej powoli, bezwładnie opadać. Nim zdał sobie sprawę, co się dzieje był w szoku, a ona prawie upadła na ziemię. W ostatniej chwili zdążył ją złapać i zarzuci jej lewe ramie na swoją szyję. Musiał wyprowadzić ją z klubu, tak by nikt tego nie zauważył. W normalnych warunkach pewnie krzyczałby i dzwonił po karetkę. Mimo wszystko miał dziwne przeczucie, spowodowane wcześniejszym niepokojem Fan. Właśnie, Fan. Trzymając nieprzytomną HyeMin w talii, rozejrzał się za liderką. Dziewczyna stała przy barze rozmawiając z Iną i EunSoo, a on czuł, że lepiej będzie, jeśli młodsze koleżanki o niczym się nie dowiedzą. Umykając spojrzeniu prezesa Yoon, szepnął do Suho, żeby ich kryć, bo prawdopodobnie już nie wrócą. Starszy zrobił zmartwioną minę, jednak tylko przytaknął. Suho był odpowiedzialny i godny zaufania, dlatego Tao cieszył się, że to na niego trafił. Wyprowadził dziewczynę z klubu i złapał pierwszą przejeżdżającą taksówkę. Podał adres mieszkania dziewczyn i niedługo później byli na miejscu. Znalazł w torebce HyeMin klucze, po czym wciąż trzymając ją w pasie zamknął za sobą drzwi do mieszkania. Nie miał pojęcia co się stało, a w środku cały jego powierzchowny spokój zdawał się nie mieć znaczenia. Dopiero kładąc brunetkę na kanapie i przykrywając ją kocem zdał sobie sprawę, jak nieprzyjemnie pachną jej włosy. Co prawda był chłopakiem, który niezbyt orientuje się w problemach dziewczyn, ale potrafił złożyć do kupy wszystko co zobaczył. Nie był wściekły. Po prostu się martwił. Ruszył do kuchni, by nastawić wodę na herbatę. Zrezygnował z przygotowania czegoś do jedzenia, gdyż w zaistniałej sytuacji wydało mi się to kompletnie nieadekwatne. Gdy stał przy kuchennym blacie, usłyszał ciche kroki zmierzające do kuchni. HyeMin trzymała się za głowę, a oczy miała lekko przymrużone.
-Gdzie ja jestem? – spytała nieprzytomnie.
-W domu – odpowiedział niechętnie, ale z troską.
-Co się stało? Dlaczego? Była wigilia… - zaczęła i złapała się za głowę.
-A ty zemdlałaś. – dokończył.
-Jak to?
-Może ty mi wyjaśnisz? Przed pójściem do łazienki czułaś się całkowicie dobrze. –świdrował ją wzrokiem.
Nie chciał zabrzmieć zbyt ostro - po prostu się o nią martwił, a jeśli jej problemem było to, co zakładał, sprawa należała do poważnych. Dziewczyna spuściła głowę, jednak on nie wytrzymał napięcia.
-Masz bulimie? – spytał po chwili.
-Nie, oczywiście, że nie – żachnęła się przerażona pytaniem.
-Więc ile razy ci się to zdarzyło? – nie dawał za wygraną.
-Proszę, nie rozmawiajmy o tym.
-Musimy. Martwię się o ciebie. Ile razy? – wciąż naciskał.
-Może trzy… nie miałam tego w planach. – odparła wyraźnie zawstydzona.
-Dlaczego to robisz?
-Jakbyś się nie domyślał…
-Nie, nie domyślam się.
Obszedł ją od tyłu, złapał ją za ramiona i zaprowadził do wysokiego lustra w przedpokoju, które pokazywało całe ich sylwetki.
-Spójrz na siebie. – to był raczej rozkaz.
-Nie chcę – odwróciła spojrzenie, wciąż czując na swoich ramionach jego dłonie.
-Spójrz. Jesteś piękna. A teraz popatrz na mnie. – dziewczyna mimowolnie spojrzała w lustro, widząc w nim twarz stojącego za nią chłopaka. Jego oczy nie kłamały. Ujął dłońmi jej talię – naprawdę, aż tak nie podoba ci się to, co widzisz? Jak to możliwe, skoro dla mnie jest to najpiękniejszy widok na świecie?
Łzy mimowolnie napłynęły jej do oczu. Te słowa wiele dla niej znaczyły, choć nie sprawiały, że jej kompleksy zniknęły.
-Spójrz na Jessicę, Yoonę, SeoHyun. Są o niebo ładniejsze.
-Wcale nie – oparł głowę na jej ramieniu – chociaż wiedziałem, że tak powiesz. Jak jeszcze mogę udowodnić ci, że nie musisz się zmieniać? – szepnął jej do ucha.
Nie odpowiedziała.
-Spójrz na tę buzię – kontynuował szepcząc, jednak tym razem stanął naprzeciw niej i lekko ją pocałował – twoje usta – delikatnie przygryzł jej wargę – nos – złożył na nim pocałunek i przytulił ją do siebie – teraz mi wierzysz?
Znów nie odpowiedziała. Miała zamknięte oczy, a po jej policzku spływała przezroczysta jak kryształ łza. Nigdy nie przyjmowała do wiadomości, że może być piękna. Show biznes miał być jej drogą do wyleczenia kompleksów, jednak sama zapędziła się w kozi róg.
-Mogę mówić dalej – westchnął Tao – masz piękne dłonie – ujął delikatne ręce dziewczyny i złożył pocałunek na kostkach jej palców.
Otworzyła oczy i uśmiechnęła się. Spojrzała na niego, lecz nic nie mówiła. Jej spojrzenie wyrażało jedynie wdzięczność. Położył dłonie na biodrach dziewczyny.
-Proszę, nie każ mi robić nic więcej, bo nie będę mógł przestać. – lekko się uśmiechał
Zarzuciła mu dłonie na szyję cicho szlochając.
-Przepraszam, nie chciałam się rozklejać. Na pewno masz mnie za idiotkę.
-Nie, wręcz przeciwnie. Jesteś wrażliwa i delikatna, przez co łatwo popaść ci ze skrajności w skrajność. Jednego dnia, jesteś pewna siebie, drugiego płaczesz ukrywając przed wszystkimi swoją twarz. Chcę, by te problemy zniknęły.
-Zdajesz sobie sprawę, że jestem uparta jak osioł? –  kąciki jej ust lekko się uniosły.
-Tak, ale warto o ciebie walczyć.  Proszę, nie każ mi się więcej martwić i nie rób głupot. Obiecasz mi to? – spytał zdecydowany.
-Hmm… - mruknęła wymijająco.
-Obiecaj. – patrzył na nią znacząco.
-Obiecuję. – uśmiechnęła się, tym razem pewna odpowiedzi.
Chłopak przytulił ją do siebie mocno. Pomimo tego, że bardzo  szczupłe, jego ciało było silne i ciepłe. Poczuła się bezpiecznie, wdychając delikatny korzenny zapach jego koszuli.

-Jesteś najlepszym prezentem, jaki mogłem sobie wymarzyć.

7 komentarzy:

  1. Ech myślałam, że Tao już skończył z używkami ...A HyeMin... Cóż byłam pewna, że to EunSoo miała problemy z bulimią xD Nieważne, ja po prostu nadal mam problem z rozróżnianiem postaci xD Wstyd! Świetne ;) Pozdrawiam
    Akane

    OdpowiedzUsuń
  2. Super, ale końcówka najbardziej mi się podobała. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Naprawdę super rozdział ^^

    http://dorota-nevergiveup.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Właśnie znalazłam twojego bloga i ojejciu!!!! TYLE WYGRAĆ!!!
    Za jednym zamachem przeczytałam wszystkie rozdziały!!!! Nie mogłam się oderwać! Kiedy następny rozdział??? Bo aż mnie roznosi od środka!!!
    DUŻO DUŻO WENY ci życzę <3

    OdpowiedzUsuń