Rozdział 11
HyeMin obudziła się w bardzo
niewygodnej pozycji. Kilkakrotnie zamrugała oczami, po czym uświadomiła sobie,
że wciąż ma na twarzy wczorajszy makijaż. Znajdując się w pozycji horyzontalnej
próbowała rozmasować obolały kark, gdy nagle uświadomiła sobie, że leży na czymś… żywym?! Omal nie pisnęła, gdy
zobaczyła dłoń przed swoją twarzą. Dopiero teraz uświadomiła sobie, że za nią
leżał Tao, a ona spała na jego wyciągniętej ręce. Drugą miał przerzuconą przez jej
talię, a ona próbowała szybko zwizualizować sobie, co działo się poprzedniego
wieczoru. Nic nie wypiła… więc nie pamięta nic nadzwyczajnego. Chyba po prostu
zasnęli. Rozejrzała się po pokoju, widząc, że Fan nie ma w swoim łóżku. Chyba będzie musiała ją
przeprosić. Wiedziała, że nie ma w tym domu drugiej rzeczy, którą Fan kochałaby
równie mocno, co spanie w swoim łóżku w pościeli w róże. Odrzucając niedbale
dłoń chłopaka, HyeMin wyskoczyła z łóżka i rzuciła się w kierunku drzwi tak
szybko, że jej skarpetki ślizgały się po wypastowanej podłodze niczym łyżwy.
Wpadła do salonu i zobaczyła Fan leżącą na kanapie z prawą nogą przewieszoną
przez oparcie i ręką zwisającą tak, że prawie dotykała ziemi. Dziewczyna miała
na sobie jedynie koszulkę i majtki – to i tak dobrze, zważywszy na jej zwyczaj
chodzenia po mieszkaniu w samej bieliźnie. Mimo wszystko brunetka potrząsnęła
głową i postanowiła ją czymś okryć. Koc ledwo dotknął jej ciała i nagle Fan
zaczęła się drzeć.
-CO?GDZIE?KTO?CO SIĘ DZIEJE?
-Zasnęłaś na kanapie…
-Aha – mruknęła i jej głowa
opadła znów na poduszkę, czemu towarzyszyło lekkie pochrapywanie.
HyeMin złapała się za głowę i
ruszyła do kuchni. Chyba potrzebowała kawy. Otwierając lodówkę w poszukiwaniu
mleka, dostrzegła stojący w niej ogromny, ozdobiony kolorowymi napisami
biszkopt. A więc wczorajszy dzień zdarzył się naprawdę. Właściwie, nigdy nie
lubiła mleka, więc po chwili je schowała. Czekając, aż woda się zagotuje,
usiadła przy stole, kreśląc palcem po blacie jakieś smętne zawijasy. Chyba
powinna obudzić Tao. Weszła ostrożnie do pokoju, po czym bezgłośnie zamknęła
drzwi. Chłopak dalej leżał, wyglądało na to, że wciąż spał. Nachyliła się nad
nim.
-Tao.. – zaczęła cicho i
delikatnie.
Nie odpowiedział.
-Tao? – spróbowała ponownie.
Dotknęła jego ramienia, a on
zwinnym ruchem chwycił jej dłoń i przyciągnął do siebie.
-Czy to sen? –spytał lekko mrużąc
oczy.
-Dzień dobry – powiedziała
uśmiechając się – wstawaj królewno – wyrwała dłoń i podniosła się.
-Nie odchodź, jeszcze pięć
minutek – wymruczał przeciągając się.
Nie dała się długo prosić. Będąc
przy drzwiach zawróciła, chwyciła jego podbródek i delikatnie cmoknęła go w
usta.
-Wstawaj, robię kawę. –
powiedziała z uśmiechem.
-No dobra… - odparł niechętnie,
ale w końcu wstał.
***
Zegarek na jego dłoni pokazywał
dziewiątą rano. Tao przekręcił najdelikatniej jak umiał kluczyk w drzwiach, po
czym wszedł do mieszkania. Było cicho, więc wszyscy chyba jeszcze spali.
Cieszył się swoim małym zwycięstwem, bo gdyby został przyłapany, że spędził noc
poza domem, na pewno nie obyłoby się bez
niewygodnych pytań. Niestety, pochwalił dzień przed zachodem słońca. Przez
drzwi jednej z sypialni wychylił się JongIn.
-Co chcesz cyganie? – spytał złośliwie.
-Gdzie byłeś? – odpowiedział
cwaniacko pytaniem na pytanie.
-Nie twoja sprawa. – odburknął Tao.
-No powiedz!
-Nie. – odpowiedział stanowczo.
-Ale… nazwałeś mnie cyganem. –
mruknął urażony JongIn.
-Jesteś ciemny. – Zachichotał Tao.
-A ty zielony. – Odbił piłeczkę.
-Wcale nie jestem zielony! –
krzyknął obrażony.
***
Dochodziła siedemnasta, a za
oknem prószył delikatnie śnieg. Fan i Kai stali przy barze lokalu, w którym
prezes Yoon postanowił urządzić wigilię. Uroczystość jeszcze się nie zaczęła,
lecz miało to niebawem nastąpić. Kai patrzył na Fan, nie do końca wiedząc, co
powinien zrobić.
-Fan… - powiedział cicho.
-Hmm? – lekko uniosła brwi.
-Chciałem ci coś dać – zaczął niepewnie.
-Może to? – Fan szybko cmoknęła go w policzek.
-To też, ale… - był wyraźnie zakłopotany.
-Więc może… to? – tym razem pocałowała go w usta.
Kai przedłużył ten pocałunek. Całą ta gra gestów była
niezaplanowana i spontaniczna, a jednocześnie sprawiała wrażenie bardzo
przemyślanej.
-Wciąż nie to. – odpowiedział uśmiechając się.
-Poddaje się. – wzruszyła ramionami.
Chłopak wyciągnął zza pleców niewielką paczuszkę, przepasaną
złotą wstążką . Ruchem pełnym nonszalancji położył pakunek na blacie.
-Właściwie… o to mi chodziło.
-To dla mnie, serio? – zaczęła piszczeć podekscytowana i
skakać.
-Tak to dla ciebie – uśmiechnął się zadowolony z siebie.
-Powinnam to otworzyć?
-Jeśli chcesz… chociaż wolałbym zobaczyć twoją reakcję –
odparował zalotnie.
-Pies to srał, otwieram! – krzyknęła, po czym zaczęła się
szamotać z papierem prezentowym.
Po kilku minutach udało jej się
dostać do właściwego pudełka. Otworzyła je delikatnie i z lekko drżącymi
dłońmi. Była okropnie ciekawa, jednak chciała przedłużyć tę chwilę ekscytacji.
3…2..1.. otworzyła wieczko, po czym pisnęła. Jej oczom ukazał się zegarek,
który oglądała wczoraj na wystawie. Od dawna o nim marzyła, a teraz trzymała go
w rękach.
-Kai, dziękuję ci strasznie! Jest przepiękny! Ale ja… nie
mam nic dla ciebie… - ostatnie słowa powiedziała znacznie ciszej.
Faktycznie nie miała. Zdecydowała się w końcu nie kupować
chłopcom prezentów, a teraz było jej głupio. Mimo wszystko wczoraj powiedziała
sobie: Jakoś to będzie… jak zwykle. Głupia Fan.
-Właściwie, wolałbym coś innego.
Złapał ją za leżącą na blacie
dłoń, po czym lekko do siebie przyciągnął. Skradł jej całusa, choć szczerze
mówiąc nie musiał tego robić. Sama obdarowałaby go ich setkami, tysiącami, a
nawet milionami. Pocałunek był przyjemny i słodki.
-Tak, w zupełności mi to wystarczy – uśmiechnął się.
***
Zitao wszedł do pomieszczenia
jako ostatni. Doskonale znał ten lokal. Prezes Yoon urządzał tutaj wszystkie
imprezy dla ludzi z wytwórni, na które oczywiście on był zaproszony. Zostawił
płaszcz w szatni, po czym otrzepał na progu ciężkie buty, teraz lekko
naznaczone drobnymi płatkami śniegu. Miał na sobie jedynie czarne spodnie,
białą koszulę i czarny krawat. Na przedramieniu przewiesił marynarkę, która
była elementem jego stroju, chociaż nie miał ochoty jej zakładać. Szukał
wzrokiem Fan i HyeMin oraz chłopaków z zespołu. Poczuł dotyk dłoni na swoim
ramieniu. Ujrzał jednego chłopaka z obsługi.
-Hej, jak się masz? – spytał
tamten, szeroko uśmiechnięty.
-W porządku – odparł Tao niezbyt
przejęty.
-Mam ten towar. – powiedział chłopak,
patrząc na niego znacząco.
-Co? - jakby nie wiedział, o co chodzi.
-To co zawsze. Przyniosłeś
pieniądze?
Jasne. – uśmiechnął się
cwaniacko.
***
Miał deja vu. Stał przed lustrem
w łazience, co przypominało mu już pewną scenę, która miała miejsce dosyć
niedawno. Od tamtego czasu czuł się znacznie lepiej. Jednak z drugiej strony…
czy nie, może czasem pozwolić sobie na odrobinę przyjemności? Może później.
Umył ręce i skierował się w stronę drzwi. Na pewno gdzieś tam już na niego
czekała. Czyżby znalazł kogoś, dla kogo będzie chciał walczyć? Potrząsnął
głową, odrzucając od siebie myśli. Schował woreczek białego proszku do kieszeni
spodni, po czym zamknął za sobą drzwi.
Jego zmęczoną twarz ozdobiona została najjaśniejszym uśmiechem. Gdy rozejrzał
się po pomieszczeniu, natrafił wzrokiem na Fan i Kai’a. Stali przy barze i
rozmawiali. Obdarzył ich spokojnym uśmiechem, po czym podszedł do stojącej
tyłem HyeMin i ją przytulił.
-Wesołych świąt – szepnął jej do
ucha.
Dziewczyna delikatnie trwając w
jego uścisku obróciła się do chłopaka, a on pocałował ją w nos.
-Wesołych świąt – odpowiedziała.
***
Podtrzymywała z tyłu włosy,
wydając z siebie ostatnie odgłosy przypominające kaszlenie. Otarła usta i
wykrzywiła twarz w wyrazie bólu. Czuła przeszywające uczucie w brzuchu,
oznajmujące, że już nic w nim nie zostało. Wyjęła z torebki miętową pastylkę i
podeszła do lustra. Zawsze wybierała łazienkę na piętrze, bo zazwyczaj była
pusta. Podeszła do lustra i rozprostowała włosy. Wzięła głęboki oddech i wyszła
na zewnątrz. Zeszła na dół krętymi schodami. Prezes Yoon i kilka starszych,
ważnych osób siedziało przy stole, jedni tańczyli, inni po prostu stali lub
siedzieli i rozmawiali. W tej chwili czuła się wystarczająco dobrze,
wystarczająco szczupła. Dotknęła swojego płaskiego brzucha ukrytego pod krótką
sukienką, po czym uśmiechnęła się do siebie. Musiała znaleźć znajomych, jednak
trzymać się przy tym na odpowiedni dystans, aż wyparuje od niej nieprzyjemny
zapach wymiocin. Przybliżyła dłonie do twarzy, po czym w nie chuchnęła. Było
czuć tylko zapach mięty, to dobrze.
Czuła się jak przestępca, który nie chce zostać przyłapany na gorącym
uczynku.
***
Fan siedziała przy stole obok
Kai’a, jednak zaciekle szukała kogoś wzrokiem. Gdy dostrzegła Tao, położyła
dłoń na ramieniu JongIn’a, co miało oznaczać, żeby się nie martwił i zaraz
wróci. Doskoczyła do czarnowłosego dosłownie kilkoma krokami, po czym spojrzała
na niego z powagą.
-Gdzie jest Min? – spytała patrząc mu w oczy.
-Poszła do łazienki. – odpowiedział jakby to było coś
oczywistego.
-Cholera, zostawiłeś ją tam? – Przygryzła wargę.
-No… niestety nie wszędzie mogę z nią chodzić. Spójrz,
właśnie wraca – odwrócił głowę, wskazując na ruszającą w ich kierunku brunetkę.
-Cholera – zaklęła Fan pod nosem.
-Co się stało? – spytał zdziwiony brunet.
-Nic, jeszcze. Zwyczajnie mam pewne podejrzenia.
Tao chciał o coś spytać, jednak
zamilkł gdy dziewczyna podeszła do nich uśmiechając się. Była bledsza niż
zazwyczaj, ale on zdawał się tego nie zauważyć, tak był w nią zapatrzony.
Liderka posłała w stronę przyjaciółki ostatnie karcące spojrzenie. Jeśli
dziewczyna jest winna, a podejrzenia Fan słuszne, HyeMin na pewno będzie
wiedziała, o co chodzi. Zatopiona.
Brunetka wstrzymała oddech i głośno przełknęła ślinę. Nie udało jej się
dochować sekretu. Tao spojrzał na nią czule.
-Coś nie tak? – spytał po chwili.
-Nie, wszystko w porządku – uśmiechnęła się, utrzymując
jednak bezpieczny dystans.
-Chodź zatańczyć – złapał ją za
rękę, po czym wyciągnął dziewczynę na parkiet.
HyeMin modliła się w duchu, by
piosenka nie była szybka, gdyż zwyczajnie nie miała siły. Wraz z jedzeniem
wyleciała z niej cała energia. Na szczęście jej prośby zostały wysłuchane. Gdy
weszli na parkiet, DJ zagrał wolniejszy utwór, a ona mogła zarzucić ręce na
szyję wyższego chłopaka i się o niego oprzeć. Buty na wysokim obcasie nie
pomagały jej w utrzymaniu równowagi, jednak postanowiła być dzielna. Oparła się
na jego ramieniu i zamknęła oczy.
***
Trzymał ją w ramionach, czując
się jakby wygrał główną nagrodę na loterii. Był naprawdę szczęśliwy. Dziewczyna,
na której mu zależało odwzajemniała jego uczucia. Czuł jej głowę wspartą na
swoim ramieniu, gdy nagle ręka HyeMin zarzucona na jego szyję, zaczęła z niej
powoli, bezwładnie opadać. Nim zdał sobie sprawę, co się dzieje był w szoku, a
ona prawie upadła na ziemię. W ostatniej chwili zdążył ją złapać i zarzuci jej
lewe ramie na swoją szyję. Musiał wyprowadzić ją z klubu, tak by nikt tego nie
zauważył. W normalnych warunkach pewnie krzyczałby i dzwonił po karetkę. Mimo wszystko
miał dziwne przeczucie, spowodowane wcześniejszym niepokojem Fan. Właśnie, Fan.
Trzymając nieprzytomną HyeMin w talii, rozejrzał się za liderką. Dziewczyna
stała przy barze rozmawiając z Iną i EunSoo, a on czuł, że lepiej będzie, jeśli
młodsze koleżanki o niczym się nie dowiedzą. Umykając spojrzeniu prezesa Yoon,
szepnął do Suho, żeby ich kryć, bo prawdopodobnie już nie wrócą. Starszy zrobił
zmartwioną minę, jednak tylko przytaknął. Suho był odpowiedzialny i godny
zaufania, dlatego Tao cieszył się, że to na niego trafił. Wyprowadził
dziewczynę z klubu i złapał pierwszą przejeżdżającą taksówkę. Podał adres
mieszkania dziewczyn i niedługo później byli na miejscu. Znalazł w torebce
HyeMin klucze, po czym wciąż trzymając ją w pasie zamknął za sobą drzwi do
mieszkania. Nie miał pojęcia co się stało, a w środku cały jego powierzchowny
spokój zdawał się nie mieć znaczenia. Dopiero kładąc brunetkę na kanapie i
przykrywając ją kocem zdał sobie sprawę, jak nieprzyjemnie pachną jej włosy. Co
prawda był chłopakiem, który niezbyt orientuje się w problemach dziewczyn, ale
potrafił złożyć do kupy wszystko co zobaczył. Nie był wściekły. Po prostu się
martwił. Ruszył do kuchni, by nastawić wodę na herbatę. Zrezygnował z
przygotowania czegoś do jedzenia, gdyż w zaistniałej sytuacji wydało mi się to
kompletnie nieadekwatne. Gdy stał przy kuchennym blacie, usłyszał ciche kroki
zmierzające do kuchni. HyeMin trzymała się za głowę, a oczy miała lekko
przymrużone.
-Gdzie ja jestem? – spytała
nieprzytomnie.
-W domu – odpowiedział
niechętnie, ale z troską.
-Co się stało? Dlaczego? Była
wigilia… - zaczęła i złapała się za głowę.
-A ty zemdlałaś. – dokończył.
-Jak to?
-Może ty mi wyjaśnisz? Przed
pójściem do łazienki czułaś się całkowicie dobrze. –świdrował ją wzrokiem.
Nie chciał zabrzmieć zbyt ostro -
po prostu się o nią martwił, a jeśli jej problemem było to, co zakładał, sprawa
należała do poważnych. Dziewczyna spuściła głowę, jednak on nie wytrzymał
napięcia.
-Masz bulimie? – spytał po
chwili.
-Nie, oczywiście, że nie –
żachnęła się przerażona pytaniem.
-Więc ile razy ci się to
zdarzyło? – nie dawał za wygraną.
-Proszę, nie rozmawiajmy o tym.
-Musimy. Martwię się o ciebie.
Ile razy? – wciąż naciskał.
-Może trzy… nie miałam tego w
planach. – odparła wyraźnie zawstydzona.
-Dlaczego to robisz?
-Jakbyś się nie domyślał…
-Nie, nie domyślam się.
Obszedł ją od tyłu, złapał ją za
ramiona i zaprowadził do wysokiego lustra w przedpokoju, które pokazywało całe
ich sylwetki.
-Spójrz na siebie. – to był
raczej rozkaz.
-Nie chcę – odwróciła spojrzenie,
wciąż czując na swoich ramionach jego dłonie.
-Spójrz. Jesteś piękna. A teraz
popatrz na mnie. – dziewczyna mimowolnie spojrzała w lustro, widząc w nim twarz
stojącego za nią chłopaka. Jego oczy nie kłamały. Ujął dłońmi jej talię –
naprawdę, aż tak nie podoba ci się to, co widzisz? Jak to możliwe, skoro dla
mnie jest to najpiękniejszy widok na świecie?
Łzy mimowolnie napłynęły jej do
oczu. Te słowa wiele dla niej znaczyły, choć nie sprawiały, że jej kompleksy
zniknęły.
-Spójrz na Jessicę, Yoonę,
SeoHyun. Są o niebo ładniejsze.
-Wcale nie – oparł głowę na jej
ramieniu – chociaż wiedziałem, że tak powiesz. Jak jeszcze mogę udowodnić ci,
że nie musisz się zmieniać? – szepnął jej do ucha.
Nie odpowiedziała.
-Spójrz na tę buzię – kontynuował
szepcząc, jednak tym razem stanął naprzeciw niej i lekko ją pocałował – twoje
usta – delikatnie przygryzł jej wargę – nos – złożył na nim pocałunek i
przytulił ją do siebie – teraz mi wierzysz?
Znów nie odpowiedziała. Miała
zamknięte oczy, a po jej policzku spływała przezroczysta jak kryształ łza.
Nigdy nie przyjmowała do wiadomości, że może być piękna. Show biznes miał być
jej drogą do wyleczenia kompleksów, jednak sama zapędziła się w kozi róg.
-Mogę mówić dalej – westchnął Tao
– masz piękne dłonie – ujął delikatne ręce dziewczyny i złożył pocałunek na
kostkach jej palców.
Otworzyła oczy i uśmiechnęła się.
Spojrzała na niego, lecz nic nie mówiła. Jej spojrzenie wyrażało jedynie
wdzięczność. Położył dłonie na biodrach dziewczyny.
-Proszę, nie każ mi robić nic
więcej, bo nie będę mógł przestać. – lekko się uśmiechał
Zarzuciła mu dłonie na szyję
cicho szlochając.
-Przepraszam, nie chciałam się
rozklejać. Na pewno masz mnie za idiotkę.
-Nie, wręcz przeciwnie. Jesteś
wrażliwa i delikatna, przez co łatwo popaść ci ze skrajności w skrajność.
Jednego dnia, jesteś pewna siebie, drugiego płaczesz ukrywając przed wszystkimi
swoją twarz. Chcę, by te problemy zniknęły.
-Zdajesz sobie sprawę, że jestem
uparta jak osioł? – kąciki jej ust lekko
się uniosły.
-Tak, ale warto o ciebie
walczyć. Proszę, nie każ mi się więcej
martwić i nie rób głupot. Obiecasz mi to? – spytał zdecydowany.
-Hmm… - mruknęła wymijająco.
-Obiecaj. – patrzył na nią
znacząco.
-Obiecuję. – uśmiechnęła się, tym
razem pewna odpowiedzi.
Chłopak przytulił ją do siebie
mocno. Pomimo tego, że bardzo szczupłe,
jego ciało było silne i ciepłe. Poczuła się bezpiecznie, wdychając delikatny
korzenny zapach jego koszuli.
-Jesteś najlepszym prezentem,
jaki mogłem sobie wymarzyć.
Ech myślałam, że Tao już skończył z używkami ...A HyeMin... Cóż byłam pewna, że to EunSoo miała problemy z bulimią xD Nieważne, ja po prostu nadal mam problem z rozróżnianiem postaci xD Wstyd! Świetne ;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAkane
Podoba mi się;D
OdpowiedzUsuńSuper, ale końcówka najbardziej mi się podobała. :)
OdpowiedzUsuńNaprawdę super rozdział ^^
OdpowiedzUsuńhttp://dorota-nevergiveup.blogspot.com/
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWłaśnie znalazłam twojego bloga i ojejciu!!!! TYLE WYGRAĆ!!!
OdpowiedzUsuńZa jednym zamachem przeczytałam wszystkie rozdziały!!!! Nie mogłam się oderwać! Kiedy następny rozdział??? Bo aż mnie roznosi od środka!!!
DUŻO DUŻO WENY ci życzę <3
ŚWIETNE !!! ^^
OdpowiedzUsuń