sobota, 22 lutego 2014

Trainee - 14

Rozdział 14

Przez chwilę wydawało mi się, że jestem bohaterką dramy, serio. To wszystko było zbyt dziwne, a jednak ostrzegano mnie,  że życie trainee to nie przelewki.

-Serio? – Krzyknęła EunSoo, nie dowierzając słowom menadżera.
-Dokładnie tak – Przytaknął pan Jung – dzisiaj wyjeżdżamy, pakujcie się! Jedziemy na obóz!
-Chyba koncentracyjny… - skomentowała Ina ze swoim ciętym i dość specyficznym poczuciem humoru, do którego jednak dziewczyny się już przyzwyczaiły – Ale naprawdę?
-Dobra, szkoda czasu na gadanie – ucięła HyeMin – Ina, EunSoo, Fan, chodźmy się pakować!

***
Dziewczyny siedziały ściśnięte na tylnym siedzeniu mini-vana prowadzonego przez menadżera Jung. Z tego, co udało im się ustalić, wynikało, że wszyscy trainee wyjeżdżają na kilkudniowy obóz przetrwania, gdzie będą odbywali nie tylko treningi wokalne i taneczne, ale też uczestniczyli w „atrakcjach” takich jak biegi na przełaj, ćwiczenia polowe, kursy samoobrony, czy inne tego typu.
-Super! Prawie jak w „Dream High 2” – krzyknęła podekscytowana EunSoo.
-Ja bym się tak nie cieszyła – ucięła naburmuszona Fan – nie zobaczę Kai’a… - dodała cicho.
-Nie peniaj lala – HyeMin pogłaskała ją po głowie – będzie fajnie, zobaczysz!
Mam nadzieję, pomyślała Fan i włożyła do uszu słuchawki. Wygląda na to, że czekała je długa podróż.

Gdy dotarły na miejsce, ich oczom ukazał się kompleks złożony z głównej świetlicy z recepcją i kilku  otaczających ją domków. Wysiadły z auta, i dostrzegły innych trainee krzątających się z torbami, plecakami i tak dalej. Pomimo tego, że mieli początek stycznia,  powietrze było ciepłe, a temperatury dodatnie, więc nikt nie zakładał na siebie więcej niż jedynie lekkie kurtki, a w porywach szaleństwa szaliki.
-Zostawcie na razie swoje torby tutaj i idźcie do recepcji – poinstruował je menadżer Jung.
-Spoczko staruszku ! – krzyknęła ożywiona Fan, której najwidoczniej wrócił humor. Znów była sobą.
Dziewczyny ruszyły w stronę centralnie usytuowanego domu, w którym zobaczyły KangWoo, kilku innych trenerów i resztę trainee. Stojący przy  recepcji i machający breloczkiem z zawieszonym kluczykiem do domu MoonKyu skinął głową w ich stronę na znak przywitania. Dziewczyny poznały go kiedyś zupełnym przypadkiem – był przyjacielem Kai’a i Taemin’a. Miejsce na kanapie pod ścianą zajęły trzy młodsze od nich trainee, które Fan zwykła nazywać „lasiami”. JaeKyung, Hara i Minah nie robiły kompletnie nic, no może poza oglądaniem swoich paznokci i wiecznym poprawianiem makijażu. Fan rzuciła im spojrzenie tak przesycone dezaprobatą, że powinno je wgnieść w ziemię. Wymieniła uśmiechy jeszcze z kilkoma innymi dziewczynami i chłopakami.
-Ekhm – rozległo się głośne chrząknięcie – Proszę o ciszę – to był głos Kang Woo.
-Uwaga – drugi głos należał do młodej trenerki, HyeSung – myślę, że nie będzie problemu z przydzielaniem wam domków, gdyż jesteście już jako tako uformowani w zespoły, więc poproszę wszystkich liderów, by stawili się do mnie po odpowiednie klucze, jednak o tym później – uśmiechnęła się spoglądając znad listy, którą trzymała w ręku.
-Dzisiaj rozpoczniemy ogniskiem – KangWoo spojrzał po wszystkich – prawdziwa zabawa zaczyna się od jutra. O ósmej śniadanie – tu rozległy się jęki niezadowolenia – o 10 zaczynamy treningi na skałce, później kurs samoobrony i bieg na orientacje. Jeśli spiszecie się dobrze, wieczorem możemy urządzić jakąś zabawę.
-Dyskoteka? Serio? Jesteśmy w podstawówce? – parsknęła JaeKyung piłując wiecznie przydługie paznokcie.
-Niektórzy tak wyglądają – KangWoo spojrzał na nią wymownie i to ją zgasiło. I to jak skutecznie.
Cały dzień spędziły na rozpakowywaniu rzeczy, kręceniu się po domku i oglądaniu różnych jego defektów. Nie miały pojęcia, jak przetrwają, bo to chyba najlepiej opisywało sytuację, w tym miejscu , ale zapowiadało się…
-Ciekawie – powiedziała zamyślona Ina – innego słowa chyba nie mogę użyć w tym wypadku – podniosła do góry koc wyjedzony przez mole – no pięknie – wytrzepała skrawek materiału i obserwowała wzbijające się w powietrze tumany kurzu.
-Spójrzcie na to pozytywnie – podsumowała Fan – brak przyzwoitej pościeli oznacza, że całe noce możemy spędzić na gadaniu.
HyeMin i EunSoo siedziały na jednym z drewnianych łóżek, które nie prezentowały się aż tak źle. Domek składał się z dwu średniej wielkości sypialni. Każda z nich zawierała szafę, niewielki stolik i deskę do prasowania – nie było koszmarnie. Wszystko te meble zostały oczywiście wykonane z drewna…jakieś milion lat temu. Miały tutaj nawet dość przyzwoitą łazienkę, chociaż drzwi trochę się nie domykały, ale bądź co bądź, przynajmniej nie było tam grzyba obrastającego ściany, ani nic równie obrzydliwego. Wszystkie podchodziły do pomysłu dość entuzjastycznie, nie licząc Iny, która ostatnio nie była chyba w najlepszym nastroju. Zdaje się, że wciąż złościła się na siebie po głupiej wpadce na randce z Luhan’em i jego wizytą i fryzjera.
-Omo, już czas! – krzyknęła HyeMin, patrząc na godzinę w telefonie – Idziemy na ognisko!
Wszystkie zerwały się z łóżek i wyszły przed domek ubrane w ciepłe bluzy i dresowe spodnie z logo wytwórni. Znajdowali się trochę poza miastem, więc gdy wszyscy zebrali się przed głównym domkiem, Kang Woo i HyeSung, druga instruktorka, poprowadzili ich w stronę znajdującego się nieopodal lasku, w którym następnego dnia miały odbywać się ćwiczenia polowe. Na miejscu było już kilku chłopaków, a w tym MoonKyu i…JongHyun? Co on tam właściwie robił? Znosili z lasu patyki i kawałki drewna, podsycając delikatnie tlący się ogień. Gdy dostrzegł Fan, Jjong rzucił drewniane belki na ręce MoonKyu i od razu do niej podbiegł.
-Co tutaj robisz? – stanęła jak wryta.
-Wziąłem sobie wolne – uśmiechnął się szeroko – uwielbiam obozy dla trainee!
Ale łgał, nawet ona to wiedziała. Okej, były ogniska, potańcówki, ale kogo rajcowałyby codziennie ćwiczenia typowe niemalże jak dla poligonu wojennego? Coś tu śmierdziało, a w całej sytuacji liderkę najbardziej denerwował fakt, że wciąż nie mogła go rozgryźć. Będąc zwyczajnie sobą, Fan zrobiła to, co było dla niej typowe. Wyminęła go, po czym zajęła jedno z miejsc na ułożonych wokół ogniska kłodach, a on stał i patrzył na nią, kompletnie nie rozumiejąc sytuacji. W ślady liderki poszły EunSoo i Ina – raperka zwyczajnie za nim nie przepadała, zaś EunSoo czuła w jego obecności wyraźny niepokój. Jedynie zawsze współczująca HyeMin spojrzała na niego przepraszająco, jednak również go minęła. Gdy wszyscy zajęli swoje miejsca, dziewczyny pogawędziły trochę z MoonKyu.
-Wiesz już, kiedy debiutujesz? – Spytała chłopaka Fan.
-Właściwie, to wciąż nie jest pewne – wzruszył ramionami – trochę się martwię, coś długo to trwa – nie dziwiła mu się. Chłopak został trainee prawie równolegle, co Kai i Taemin, a jednak wciąż nie był w  żadnym zespole.
-Nie mogą z ciebie zrezygnować – powiedziała kategorycznie Fan – jesteś za dobry.
-Mam nadzieję, daję z siebie wszystko. – odparł lekko przybity.

Naprawdę było jej go szkoda. Nie tylko ze swoich obserwacji, ale też z opowieści Kai’a i Taemin’a wiedziała, że chłopak stara się jak nikt, jednak dlaczego jeszcze nie debiutował – cóż, to wiedział jedynie prezes Yoon, z którym nie należało zadzierać. Pieczono przy ognisku chleb, kiełbaski, pianki i tym podobne. KangWoo grał na gitarze różne stare rockowe piosenki Nirvany, Deep Purple, czy Black Sabbath – HyeMin uwielbiała taką muzykę, dlatego tak bardzo podziwiała choreografa, który często sprawiał wrażenie, jakby kompletnie nie pasował do tego muzycznego świata. Fan bacznie obserwowała otoczenie – to czy HyeMin je i jaką ma przy tym minę, czy Ina nie zamorduje nikogo przez przypadek plastikowym widelcem, a co do EunSoo, na szczęście nie miała się o co martwić. Miała ochotę na krótki spacer po lesie, więc wstała i chwilę później ruszyła między drzewa. JongHyun, który ją obserwował, ruszył za liderką, jednak szedł tak bezszelestnie, że długo nie zdawała sobie sprawy z jego obecności. Trzymała ręce w kieszeniach, gdy nagle usłyszała pod stopami trzask gałęzi. Odwróciła się przybierając bojową pozę.
-Spokojnie, to tylko ja – roześmiał się JongHyun, wyciągając w jej stronę dłonie w uspokajającym geście.
-Zabawne – parsknęła – po co za mną szedłeś?
-Wiesz… - zaczął lekko zmieszany – niebezpiecznie jest pałętać się samej w nocy po lesie…
-Tak, zważywszy, że prawdopodobnie wykupiła go wytwórnia, na pewno zjedzą mnie tutaj dzikie niedźwiedzie. Nie mogę się doczekać – odparła sarkastycznie zakładając ręce na piersiach.
-Okej, spaliłem. Chciałem tylko porozmawiać. – wzruszył ramionami.
-Ups, ja chyba nie chcę – sama nie wiedziała, dlaczego była na niego zła – o co ci chodzi?
-Bo wiesz, o ile dobrze pamiętam, to ja ostatnio przyszedłem… obnażyłem swoje serce – o boże, jak poetycko – i tak jakby… nie wiem na czym stoję.
-Ale pewnie wiesz, że jestem z Kai’em – ucięła – JongHyun, lubię cię, ale Kai to twój kumpel i na pewno wiesz, że mu się podobam i… chyba jestem jego dziewczyną – świetnie, sama nawet nie wiedziała, czy ze sobą są, jakie to typowe.
-Serce nie sługa – skwitował dość lekkim tonem, ponownie wzruszając ramionami.
-No tak, ale istnieje coś takiego jak lojalność wobec przyjaciół – nie dawała za wygraną.
-Dobra, widzę, że nie odpuścisz. Możemy więc po prostu się przejść?
Zawahała się.
-No dobrze.
Nie mówiąc  nic, po prostu zaczął iść koło niej. Nie próbował złapać jej ręki, odzywać się, tłumaczyć czy robić żadnej z tych innych, bezsensownych rzeczy, którymi tylko mógłby stracić w jej oczach. Szli przez chwilę w kompletnym milczeniu, gdy nagle oboje złapali się na tym, że otworzyli buzie i chcieli coś powiedzieć.
-Ty pierwsza – odchrząknął starszy.
-W porządku – nawet nie próbowała oddać mu pierwszeństwa – Doceniam, że mnie lubisz ale… powiem to od razu. Kai mnie przed tobą ostrzegał, a ja mu ufam. W końcu jest moim chłopakiem.
-Rozumiem – JongHyun spuścił głowę – to całkiem logiczne – w tej chwili sam łapał się na tym, że nie wiedział, czy ma teraz do czynienia z grą, czy prawdziwymi uczuciami.
-Nie powiesz nic więcej? – spytała patrząc na niego badawczo. Naprawdę chciała wiedzieć, o co mu chodzi, jednak wiedziała też, że nie zostawi Kai’a.
-Chyba nie – wzruszył ramionami, a po chwili na twarz wrócił mu uśmiech. Jak gdyby nigdy nic. Fan sama nie wiedziała, czy powinna się z tego cieszyć, czy raczej martwić się jego reakcją.
***
Następnego dnia HyeMin obudziło ciche pukanie do drzwi domku. Dziewczyny jeszcze spały, a ją wyrwać ze snu był w stanie nawet najmniejszy szmer. Nic dziwnego, że zasypiała ze zmęczenia w ciągu dnia, jednak teraz poczyniła pewien postęp – wreszcie cokolwiek jadła. Podeszła do drzwi całkowicie zaspana, drapiąc się po głowie i obciągając szeroką koszulkę na przykrótkie spodenki.  Jeszcze nie zdążyła otworzyć w pełni przymrużonych oczu, a gdy nacisnęła klamkę drzwi, do domku wparowali Kris, Luhan, Tao, Kai i Xiumin. Przeszli obok niej jak tornado, a ona tylko zamlaskała zaspana. Xiumin poczochrał jej włosy wskazując na nią palcem.
-Ale śmiesznie wyglądasz – zachichotał – zaspana panda, he – tutaj Tao obdarzył go spojrzeniem w stylu „wszystko widzę”, na co Xiumin wzruszył ramionami i walnął się na kanapę, a raczej coś, co miało nią być.
Brunet podszedł do HyeMin i delikatnie pocałował ją w czoło.
-Pora wstać – mruknął jej do ucha, na co ona mimowolnie odpowiedziała uśmiechem. To było jak reakcja bezwarunkowa. Inaczej zwyczajnie się nie dało.
Pierwszym co zrobił Kris, było zajrzenie do ich prowizorycznej lodówki, w jeszcze bardziej prowizorycznej kuchni, jeśli tak można było to w ogóle nazwać.
-Wiedziałem, że tak będzie – mruknął lider ze swoją zwyczajną, znudzoną miną – zjadłbym kurczaka.
-Przecież kurczak nie jest w twoim stylu – zachichotał siedzący na kanapie Xiumin, na co Kris zgromił go wzrokiem. Minseok miał tego dnia wyraźnie dobry humor.
Kai zajrzał dyskretnie do pokoju HyeMin i Fan, gdzie ujrzał coś, czego nie do końca się spodziewał. Co jak co, ale swoją ukochaną w trakcie snu wyobrażał sobie raczej jako uroczego aniołka – tak bardzo się pomylił. Zobaczył liderkę leżącą z jedną nogą zwisającą smętnie z łóżka, przykrytą tylko do połowy i dodatkowo rozczochraną z lekko uchylonymi ustami. Widząc ten dość nietypowy obraz zaśmiał się, bo chyba nie mógł zareagować na to w inny sposób. Nie chcąc jej budzić, zwyczajnie zamknął drzwi do pokoju i zebrał się ze wszystkimi w kuchni. Luhan stał przy blacie, obejmując Inę, która opierała głowę o jego ramię i chyba znowu zasnęła.
-Mówiłem, że przychodzenie tutaj o siódmej rano to zły pomysł – skwitował Kai – spójrzcie na nie – wskazał dłonią kolejno na zaspane Inę i HyeMin oraz stojącą smętnie EunSoo.
-Nie ma Sehuna? – spytała robiąc zbolałą minę.
-Ma dzisiaj jakąś ważną sesję zdjęciową, której raczej nie mógł przełożyć. Nie mówiliśmy mu nawet, że jedziemy, bo chyba by się rozpłakał – Xiumin uśmiechnął się do niej współczujący – wrażliwy ten nasz maknae!
-Co tak właściwie tutaj robicie? – spytała po chwili HyeMin, która jako jedyna w miarę zaczynała ogarniać sytuację.
-Właściwie, mamy dzień wolny – podsumował Kris – ale nie możemy brać udziału w ćwiczeniach obozowych – dodał lekko zawiedziony – więc… po prostu posiedzimy sobie tutaj, podczas gdy wy będziecie dawać z siebie wszystko na treningach.
-Zabawne – Ina zmarszczyła groźnie nos, na co Luhan zareagował śmiechem.
-No nic, szykujcie się, za godzinę śniadanie – skwitował Tao, patrząc na nie rozbawiony.
-Ciekawe, jak mamy się ubierać, skoro wszyscy tu stoicie – EunSoo popatrzyła na nich z dezaprobatą.
-Ale nam to naprawdę nie przeszkadza – Kris założył nogę na nogę, przyjmując wygodną pozę na kanapie.
Ina odchrząknęła i zniknęła w łazience pierwsza. Ostatnio często miała humory.  Luhan powiódł za nią wzrokiem trochę zmartwiony, ale zanim się zorientował, HyeMin złapała go za nadgarstek, a on nawet nie zdążył zareagować. Trzymając go dziewczyna podeszła do Krisa i XiuMina, dosłownie zganiając ich z kanapy.
-Wy – spojrzała na nich ze zdecydowaniem – czekacie przed domkiem. Macie tam krzesełka, stolik, dacie sobie radę, nie jest zimno -  przeniosła wzrok na Tao, który stał na środku pokoju z triumfem wypisanym na twarzy – Ty – uśmiechnęła się – też wychodzisz.
-Ale jak to? – zrobił naburmuszoną minę – To nie fair. Jestem twoim chłopakiem!~
Spojrzała na niego spode łba, a ten rozumiejąc, że chyba nie ma na co liczyć, również wyszedł przed domek. Gdy chłopcy zniknęli, HyeMin stanęła na środku kuchni, i klasnęła w dłonie.
-Wstajemy! Śniadanie za pół godziny!
EunSoo zasalutowała uśmiechnięta. Zamierzała bawić się dobrze nawet bez Sehun’a. Lubiła maknae za jej radosne usposobienie, czym czasami bardzo przypominała Fan. Z kolei ona i Ina zawsze były tymi humorzastymi.  Teraz czekało ją najtrudniejsze zadanie – obudzenie Fan. Brunetka weszła do ich  pokoju, wciągając głośno powietrze i przygotowana praktycznie na wszystko. Potrząsnęła lekko ramieniem liderki.
-Fan.. – powiedziała cicho, delikatnym głosem. Nie ruszyła się nawet. – Fau? –powtórzyła głośniej i cudem uniknęła ręki, która prawie uderzyła ją w twarz.
-Spadaaj Jjong… nie widzisz, że śpię? – A to ci heca. Tego HyeMin się nie spodziewała.
-WSTAWAJ NATYCHMIAST, ZOSTAŁO 20 MINUT – krzyknęła, zaciskając ręce w pięści.
Fan podniosła się, mlaskając głośno. Zamrugała lekko skołowana, po czym odruchowo wygładziła puchate włosy, które w tej chwili wyglądały jak lwia grzywa, ponieważ poprzedniego dnia ich nie wysuszyła.
-Nazwałaś mnie JongHyun’em – Hyemin założyła ręce na piersi – Laska, co to ma być?
-Ja? Nie, na pewno nie – fau broniła się z zakłopotaną miną.
-Okej, później mi powiesz. Zbieraj się. Na pewno nie obrażasz mnie bez powodu – puściła jej oko.
HyeMin stanęła do niej tyłem, zsunęła z tyłka spodenki i założyła czarne legginsy. Chyba szybko pozbyła się kompleksów. I dobrze, wreszcie zachowywała się jak normalna dziewczyna. Szeroką koszulkę do spania zmieniła na t-shirt z logo wytwórni, na który zarzuciła skórzaną kurtkę, a po chwili schyliła się, by zawiązać białe air maxy.  Związała włosy w koński ogon i wybiegła przed domek. EunSoo i Fan stały przy dużym lustrze, obie poprawiając szminki – z ładnych ust nie zrezygnowałyby nawet gdyby świat się zawalił. Ina założyła na głowę kaptur i schowała ręce do kieszeni, jednak gdy wyszła przed domek i ujrzała Luhana, natychmiast się uśmiechnęła. Ten chłopak był dla niej jak lek.
Wszyscy ruszyli na śniadanie, w stronę głównego budynku, na którego tyłach znajdowała się ogromna jadalnia. Wyglądali jak jakaś super drużyna i brakowało za nimi tylko eksplozji tak typowej dla tych wszystkich filmów akcji. Przekroczyli próg stołówki i zajęli miejsce przy największym stole. EunSoo wzięła tylko kawę – nie miała zwyczaju jadać śniadań, za to Fan od razu ruszyła w stronę tostera, przynosząc po chwili całą porcję grzanek. HyeMin przez chwilę sączyła spokojnie herbatę, jednak kierowana badawczym spojrzeniem Tao, które mówiło, że wciąż ma ją na oku, ruszyła po jajecznicę. Ina i Luhan zajadali się mandarynkami, karmiąc się nawzajem. Fan nie mogła wyjść z podziwu, jak bardzo raperka zmienia się w jego obecności. Naśladując ich Xiumin próbował nakarmić mandarynką Kris’a, co spotkało się z głośnym protestem lidera.
-Ej, to moja grzanka – krzyknęła Fan, uderzając Kai’a po dłoni – zrób sobie swoją!
-Ale masz ich tak dużo – powiedział urażony.
-Są moje – zawarczała, po czym zabrała się do ich pochłaniania.
HyeMin skończyła swoją jajecznicę, dopijając wcześniej zrobioną herbatę z cytryną. Siedzieli spokojnie przy stole i oczywiste było, że przyciągają spojrzenia innych trainee, które raczej nie należały do przychylnych. Na środek jadalni wyszedł Kang Woo i odchrząknął głośno.
-Jak wczoraj mówiłem, pierwsze zajęcia zaczynają się o dziesiątej. Zostaniecie podzieleni na grupy, a rozpiskę, kto zaczyna od jakich zajęć, umieścimy niedługo na tablicy ogłoszeń.
Fan złapała HyeMin na tym, że zwyczajnie się zapatrzyła i machnęła jej ręką przed nosem.
-Stara, trochę godności – mruknęła liderka.
Fan spojrzała na zegarek.
-No, czas się zbierać – zwołała dziewczyny – Upsi, szkoda, że nie możecie z nami iść – spojrzała przepraszająco na chłopców.
-Jeszcze się zobaczymy, Kim Fan – Tao rzucił w jej stronę rozbawione spojrzenie.
Gdybyście widzieli jej minę, gdy dowiedziała się, że wszystko to było jedynie podstępem i zajęcia z tańca mieli prowadzić Luhan i Kai, zaś z rapu Kris i Tao. Nikt nie wiedział jednak, co robił tutaj Xiumin. Chyba zwyczajnie mu się nudziło i nie chciał zostawać w domu z Chen’em, który ostatnio robił wszystkim jakieś ciągłe psikusy.

~~***~~

5 komentarzy:

  1. Hahahaha! Cudowne! Dziewczyny bawią mnie strasznie xD ale za to JongHyun zaczyna mnie iryować :( no ale cóż czekam co będzie w następnych cześciach :3 (a tak wgl to bardzo się ciesze, że napisałaś coś o Xiumin'ie :3 zaraz po Kai'u to mój ulubieniec z EXO :3 )

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowne! Zresztą jak zawsze xD Czekam na jakąś "większą akcje" haha. Uwielbiam moment, kiedy wyobrażałam sobie dziewczyny wstające z łóżka. :D Fan i Jong, dobrze że tak postąpiła, bo ona ma zostać przy Kaiu <3 Życzę weny
    ~RIN

    OdpowiedzUsuń
  3. Naprawdę świetny rozdział czekam na kolejny :3

    http://dorota-nevergiveup.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Twoje opowiada są takie fajne, że z przyjemnością je czytam :) A kiedy będzie jakaś recenzja?

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale u nich szybko mija czas XD Mam wielka ochotę na jakąś intrygę między Fan, JongHyunem i Kaiem ^ ^ Pozdrawiam
    Akane

    OdpowiedzUsuń