sobota, 21 września 2013

Scenariusz 12 - ,,Let Out The Beast"

Dzisiejszy One-shot jest prezentem urodzinowym, dla mojej koleżanki, Fani ^_^ Mam nadzieję, że ci się spodoba :3 Może nie jest idealny, ale starałam się włożyć w niego całe serce ~~.



Poza tym oczywiście, chcę szablonowo życzyć ci wszystkiego najlepszego, bo jesteś jedną z najlepszych osób, jakie poznałam przez całe życie. Dajesz mi motywację i siłę, za co cię kocham. Jesteś niezastąpiona i zawsze mi pomagasz, za co bardzo, bardzo ci dziękuję i nie wiem, czy kiedykolwiek będę w stanie ci się odwdzięczyć ~ Obyś zawsze była sobą <3


To był koszmarny dzień. Cały wczorajszy wieczór spędziłaś na nauce do dzisiejszego testu. Kiedy na zegarze wybiła północ, ty zasnęłaś. Rano obudziłaś się obolała, z pulsującą migreną i spuchniętymi oczami. Do szkoły szłaś nieprzytomna, rozczesując palcami swoje gęste, splątane włosy.  Powtarzałaś pod nosem wiązanki przekleństw, drapiąc się po głowie. Byłaś śliczną dziewczyną i zdawałaś sobie z tego sprawę. Miałaś w życiu określone cele, wartości i priorytety, do których na pewno nie należała nauka historii. Tak czy siusiak, bo właśnie w ten sposób zwykłaś mawiać, dzisiejszy test był ważny, a ty postanowiłaś przygotować się do niego jak najlepiej, starając się poprawić swoją i tak nieciekawą już sytuacje. Całą noc zabrało ci zapamiętywanie dat i nazwisk, których i tak nigdy w życiu nie będziesz chciała wykorzystać.  Już po wszystkim. Sprawdzian był kosmiczny, jednak miałaś nadzieję, że jakoś ci poszedł.  Jedyne, o czym w tej chwili marzyłaś, to wrócić do domu i położyć się spać. Budzik zerwał cię z nóg o pół godziny na późno, więc jako taki makijaż i delikatne ułożenie włosów zrobić musiałaś w szkolnej łazience. Nawet pomimo tego, wciąż byłaś ładna i idąc ulicą starałaś się wyglądać dumnie i godnie. Nie ważne, jak bardzo świat waliłby ci się na głowę, ty chciałaś się uśmiechać. Podniosłaś kąciki ust i obdarzyłaś kilku przechodniów zalotnym spojrzeniem. Trzech z nich się obejrzało, czyli wszystko w normie. Uśmiechnęłaś się do siebie zadowolona i ruszyłaś w stronę domu. Postanowiłaś pójść na skróty, pomiędzy budynkami. Okolica nie była zbyt ciekawa. Ściany bloków były obdarte, a gdzieniegdzie przez obdrapane szyby przebijały się witryny sklepów spożywczych i monopolowych. Nie lubiłaś tej drogi. Przewróciłaś oczami i weszłaś w wąską uliczkę między blokami. Dziś nawet nie było w niej żadnych pijaków.  Jak zazwyczaj się jednak okazuje, pochwaliłaś dzień przed zachodem słońca. Pod jednym ze sklepów stał młody chłopak. Nie wyglądał jednak na menela, ani nikogo w tym rodzaju. Był bardzo przystojny. Pierwszym, co rzuciło ci się w oczy, były duże, pełne usta. Niedbale ułożone włosy zakrywały większą część czoła, a nawet opadały na oczy, które były duże i ciemne. Lekko przygryzał dolną wargę . Lecz gdy jednak przyjrzałaś mu się bliżej, przez jego twarz przebijały niepokój i zmęczenie. Na pozór świetlista cera, była delikatnie zszarzała, a idealne, ostre rysy nie wydawały się już takie piękne. Był perfekcyjnie nieperfekcyjny, a ta iskra w jego spojrzeniu sprawiała, że choćby świat się walił i palił, on i tak będzie bogiem seksu. Przechodząc obok niego było ci wstyd, gdyż nie mogłaś oderwać od niego wzroku. Zawsze mówiłaś sobie, że będziesz silna, i żaden facet nie będzie w stanie wytrącić cię z równowagi chociaż na chwilę. Chłopak miał na sobie mundurek szkoły, do której chodziłaś, chociaż nigdy wcześniej go nie widziałaś.  Minęłaś go, starając się udawać, że wcale na niego nie patrzysz.  Po zrobieniu kilku kroków usłyszałaś ciche gwizdanie. Właściwie nawet nie ciche. Było to perfidne gwizdnięcie w twoją stronę. Odwróciłaś się z pretensją w oczach, a twój wzrok mówił tylko ,,Oh, serio?”.
-Masz może ogień? –spytał chłopak zachrypniętym głosem.
Zlustrował cię wzrokiem od góry do dołu, unosząc przy tym brwi z uznaniem. Przynajmniej w ten sposób to zinterpretowałaś. Poczułaś satysfakcję, jednak nie dałaś tego po sobie poznać. Odpowiedziałaś mu jedynie prowokującym spojrzeniem.
-Nie, nie mam. – uniosłaś lekko lewy kącik ust i odwróciłaś się na pięcie.
Nie odpowiedział, a ty ruszyłaś w swoją stronę. Jezu, był diabelnie seksowny. Pomimo tego, po powrocie do domu wyrzuciłaś go z pamięci. Nie był pierwszym spotkanym chłopakiem, któremu zdarzyło się pożerać cię wzrokiem. Spędziłaś spokojny wieczór  przed telewizorem, z kubkiem ulubionej herbaty i sałatką zrobioną przez twoją wiecznie zajętą mamę.  Zanim zdążyłaś zdać sobie sprawę z upływu czasu, usnęłaś na fotelu.

***

Tym razem dołożyłaś wszelkich starań, by obudzić się odpowiednio wcześnie, zrobić staranny makijaż i lekko pokręcić włosy. Zadowolona wydęłaś usta przez lusterkiem i wyszłaś do szkoły. Chociaż nie dopuszczałaś tego do siebie, podświadomie czekałaś, aż w końcu będziesz mogła go zobaczyć.  Była długa przerwa, a ty trzymałaś w ręku kubek gorącej kawy z automatu. Uwielbiałaś zapach latte i wąchanie go sprawiało ci nawet więcej przyjemności niż samo picie.  Szłaś z głową wysoko podniesioną, chociaż lekko rozglądałaś się na boki. Weszłaś po schodach, gdy coś przykuło twoją uwagę. Był to śmiech pochodzący z klatki schodowej. Zatrzymałaś się przy drzwiach prowadzących na niewielki balkonik i od niechcenia oparłaś się o ścianę pijąc kawę.  Siedział tam, a obok niego dwie inne osoby. A więc ta trójka trzymała się razem. Chłopakowi towarzyszyła para. Czarnowłosy, bardzo wysoki chińczyk z wymiany, z wydatnymi cieniami pod oczami, które nadawały mu trochę niepokojącego wyrazu. Młodsi się go bali, lecz wśród dziewczyn robił prawdziwą furorę. ZiTao, bo zdaje się, że tak miał na imię, obejmował ramieniem ciemnowłosą, śliczną dziewczynę, o trochę bardziej europejskim typie urody. Dwójkę tę kojarzyłaś całkiem nieźle. Europejka miała na imię Nana i chodziła z tobą do klasy. Znałyście się dość długo, choć na początku nie darzyłaś jej zbyt dużą sympatią. Sama nie wiedziałaś dlaczego. Była miła, spokojna, ładna i dobrze się dogadywałyście. Im lepiej ją poznawałaś, tym bardziej twoja początkowa niechęć wydawała ci się bezpodstawna. Łączyła was jedna zasadnicza cecha – obie byłyście Polkami. Właśnie ich podglądałaś i przysłuchiwałaś się ich rozmowie, czego nigdy byś się po sobie nie spodziewała. Nie było to w twoim stylu, więc potrząsnęłaś gwałtownie głową i odeszłaś.  To wszystko było bez sensu.

***

Gdy wychodziłaś ze szkoły, ty i Nana spotkałyście się wzrokiem. Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie. Było już zimno, więc poprawiłaś komin oplątany wokół twojej szyi. Przygryzłaś lekko dolną wargę. Jesień wprawiała cię w stan melancholii, choć z całej siły starałaś się z nią walczyć. Czekałaś na Nanę, bo dziś po szkole miałyście się wybrać na bubble tea. Dawno już nie widziałyście się poza szkołą, a poza tym nieświadomie liczyłaś, że dowiesz się czegoś na temat chłopaka, którego imienia nie znałaś. Na chwilę zniknęła ci z oczu, a ty starałaś się odnaleźć ją wzrokiem. Gdy już ją zauważyłaś, dziewczyna ci pomachała, wymieniła z Zitao szybki pocałunek i podbiegła do ciebie.
-Hej, długo czekałaś? – wyrzuciła z siebie, wypuszczając parę z ust.
-Nie, chodźmy. – Uśmiechnęłaś się lekko, chociaż tak naprawdę nienawidziłaś czekać.
Szłyście przez krótką chwilę z milczeniu. Po raz kolejny złapałaś się na myśleniu o chłopaku. Co za idiotyzm.
-Jedziemy do centrum? – spytała Nana z trochę nieobecnym wyrazem twarzy. Pewnie znowu myślała o Tao.
-Jasne.
-Poza tym…- zaczęła, lekko marszcząc przy tym czoło.- kojarzysz może JongIn’a?
-Kogo?
-Chłopaka z klasy Tao.
Przytaknęłaś.
-Myślę, że wpadłaś mu w oko.
-Nie jemu pierwszemu. –uśmiechnęłaś się pewnie.

***

Wracałaś do domu zadowolona z siebie. Dowiedziałaś się nawet więcej niż być chciała, gdyż Nana po prostu lubiła mówić. Nie oznacza to, że nie była godna zaufania, bo wiedziałaś, że jeśli trzeba, potrafi trzymać język za zębami i dochowuje tajemnic jak nikt inny. Tak czy siusiak, jej relacje z ludźmi były ściśle określone i była w porządku tylko wobec ludzi, którzy odpłacali jej się tym samym. Dlatego też wiedziałaś, że możesz jej ufać, bo nigdy by cię nie zdradziła. Co ważniejsze, dowiedziałaś się kilku rzeczy o tym chłopaku. O JongIn’ie, właśnie, miał na imię JongIn. Był o dwa lata starszy, jednak chodził dopiero do trzeciej klasy, gdyż podobno w poprzedniej szkole sprawiał wiele problemów, przez co został cofnięty o rok. Nie trudno ci było w to uwierzyć, bo nawet dzisiaj w szkolę miał rozciętą wargę. Nikt nie wie, dlaczego przeniósł się tutaj, ale on i chłopak Nany znali się od gimnazjum. Ciekawe, co takiego przeskrobał?  Szłaś spokojnie ulicą, oświetloną przez kilka latarni na krzyż. Miałaś na uszach słuchawki, ale nawet pomimo grającej głośno muzyki, usłyszałaś coś dziwnego. Były to krzyki.  Dochodziły z niedaleka, a właściwie z drugiej strony ulicy. Krzyki te były jedynymi odgłosami zakłócającymi panującą dookoła  ciszę. Zauważyłaś dwóch biegnących chłopaków, którzy pomimo odległości wydawali ci się znajomi. Jeden z nich utykał.
-JongIn, schowaj się za najbliższy budynek. Dalej nie dasz rady biec.
-Stary, zwariowałeś? Nie zostawię cię.
-Rób co mówię.
Wyższy chłopak pobiegł przez park, przeskakując ławki i śmietniki, a tym samym ściągając za sobą całą pogoń. Instynktownie przebiegłaś na drugą stronę ulicy. Miałaś szczęście, że nie przejeżdżał tędy żaden samochód, bo krzyki ściągały uwagę wszystkich przechodniów.  Jongin siedział oparty o ścianę budynku dysząc ciężko. Prawą ręką kurczowo trzymał się za bok, a jego usta wykrzywiał grymas bólu. Cienka strużka krwi spływała po niezagojonej jeszcze, a już rozciętej na nowo wardze. Bez zastanowienia do niego podeszłaś.
-Gdzie mieszkasz? – wypaliłaś jedyne, co przyszło ci do głowy.
-Eh, wiedziałem, że mi się nie oprzesz, ale żeby w takiej chwili?
-Pshh, idioto. Spójrz na siebie. Nie dasz rady wrócić o własnych siłach.
JongIn podał ci adres mieszkania, w którym obecnie przebywał. Zarzuciłaś jego rękę na swoje ramię i chłopak oparł się na tobie. Złapaliście pierwszą przejeżdżającą taksówkę.

***

Mieszkanie przypominało obskurną klitkę. Chłopak mieszkał w nim sam. W zlewie piętrzyły się brudne naczynia. Lodówka była pusta, a na blacie stał kilkudniowy ramen. Nie było tutaj nawet nic do jedzenia. Zamknęłaś za sobą drzwi, przytrzymując JongIn’a za ramię. Chłopak z trudem doczłapał się do łóżka, na które opadł jak worek mąki. Krzyknął przy tym, ponownie łapiąc się za bok. Zdjęłaś z niego marynarkę mundurka, a w miejscu, w którym trzymał rękę zauważyłaś czerwoną plamę, przebijającą przez cienki materiał białej bokserki. Chłopak zacisnął zęby, mrużąc przy tym lekko oczy. Ruszyłaś biegiem do łazienki, chociaż szczerze wątpiłaś, czy znajdziesz tam cokolwiek, co nadawałoby się do opatrzenia ran. Z szafki udało ci się wygrzebać stary bandaż, a jako płynu dezynfekującego postanowiłaś użyć znalezionej przy łóżku wódki. Chłopak nie miał w domu żadnego jedzenia, jednak nie mógł narzekać na brak alkoholu. Dlaczego cię to nie dziwiło?

***

Biegłaś ubrana w szkolny mundurek, jednak obrałaś kierunek zupełnie przeciwny, niż ten prowadzący do szkoły. Wróciłaś do domu późnym wieczorem, zostawiając JongIn’a, który zasnął zaraz po tym, jak zabandażowałaś mu bok. Nie byłaś pewna, czy zrobiłaś to dobrze, bo na lekcjach z pierwszej pomocy zajmowałaś się wszystkim oprócz wyznaczonych zadań. Miałaś jednak nadzieję, że nie popełniłaś większych błędów. Wsiadłaś w pierwszy autobus jadący w tamtą stronę i dziesięć minut później znalazłaś się pod jego blokiem. Teraz, w świetle dziennym mogłaś zauważyć, jak bardzo parszywie wygląda ta okolica. Wzięłaś z domu kilka składników, z których dało się zrobić cokolwiek do jedzenia. Otworzyłaś drzwi kluczem, który zabrałaś wczoraj Jongin'owi. Miałaś nadzieję, że do rana nie będzie go potrzebował. Weszłaś cicho do mieszkania, a on sprawiał wrażenie, jakby niedawno się obudził. Jego skóra lśniła od kropel wody, a wilgotne kosmyki włosów opadały na twarz. Skinął głową w twoją stronę, a ty podeszłaś do niego, zupełnie niespeszona tym, że jedynym co miał na sobie, był ręcznik przewiązany w pasie. Koreanki były w tych kwestiach dużo bardziej wstydliwe, więc zdziwiła go twoja reakcja.
- Co tak właściwie tutaj robisz? –Podrapał się po głowie, podtrzymując od niechcenia ręcznik.
-Nie pamiętasz, kto ci wczoraj pomógł? – wskazałaś na ranę w jego boku.
Chłopak spuścił wzrok, po czym spojrzał na ciebie.
-Pamiętam, dzięki. – Chyba nie dziękował zbyt często.
-Wracaj do pokoju i zaczekaj tam na mnie.
Na pewno sam nie dałby sobie pomóc, więc postanowiłaś nie pozostawić mu wyboru. Chłopak zdziwiony ruszył w stronę sypialni, a ty  udałaś się do kuchni. Nie minęło pół godziny, a ty zdążyłaś przygotować coś do jedzenia. Był to ramen z jajkiem i mięsem. Może niezbyt idealny posiłek dla ‘umierającego’, jednak musiało mu wystarczyć. Odgarnęłaś włosy  z twarzy i zaniosłaś mu jedzenie. Pochłaniał makaron łapczywie, jakby nie jadł od kilku dni. Po zjedzeniu porcji uśmiechnął się, jednak nie usłyszałaś słowa dziękuję. On chyba z reguły niewiele mówił. Stałaś przed nim z rękami założonymi na piersi i lekko uniesioną brwią. Odstawił miskę na szafkę nocną, po czym dał ci ręką znak, byś usiadła obok niego na łóżku.
-Jak powinienem ci podziękować?
Zlustrował cię wzrokiem w sposób, w który nikt wcześniej tego nie robił. Byłaś na siebie za to wściekła, ale twoje ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Zanim zdążyłaś coś odpowiedzieć, chłopak przysunął się do ciebie, muskając dłonią twój policzek.
-A jednak się nie myliłem. –jego ciepły, miętowy oddech owionął twoją twarz.
-W czym? – spojrzałaś na niego pytająca.
-Nieważne. –odpowiedział ze złośliwym uśmiechem.
Wasze usta się zetknęły, a chłopak naparł na ciebie całym ciałem. Trzymałaś się jego ramion i oboje upadliście na pościel. Wasze ciała splotły się w spragnionym uścisku, a jedyną przeszkodę stanowiły teraz ubrania, które mieliście na sobie. Lekko przygryzałaś jego dolną wargę, co wyraźnie mu się spodobało. Na chwilę oderwałaś się od niego, obdarzając go przy tym prowokującym spojrzeniem. JongIn pozbył się koszulki, a ty próbowałaś udawać, ze nie robi to na tobie żadnego wrażenia, a było to naprawdę trudne. Nawet poraniony był piękny. Zsunął z ciebie koszulę, a ty ponownie go pocałowałaś. Gdy on obejmował cię w pasie, ty zsunęłaś z siebie spodnie. Wszystkim, co robiliście kierowało palące pożądanie, a wy poddaliście się chwili.

***

JongIn leżał na łóżku zdyszany, a ty zaczęłaś zbierać ubrania z podłogi. Powinnaś wracać do domu, jednak jest jeszcze coś, co musiałaś załatwić. Nana dzwoniła do ciebie dwa razy, co zauważyłaś dopiero teraz. W biegu wrzuciłaś na siebie ciuchy i żegnając się z JongIn’em, wymieniliście przelotny pocałunek. Wybiegłaś z budynku jak oparzona i zadzwoniłaś do koleżanki.
-Nana, co się stało?
-Fan, możemy się spotkać? – była roztrzęsiona.
-Tam gdzie zwykle.
Rozłączyłaś się i pobiegłaś na przystanek. Nie miałaś pojęcia co się stało, a Nana rzadko kiedy wpadała w taką panikę. Nawet nie przeszło ci przez myśl, by w takiej sytuacji zastanawiać się nad tym, co przed chwilą miało miejsce.

***

Czekała na ciebie w parku, wpatrując się tępo w przestrzeń przed sobą. Lekko dotknęłaś jej ramienia.
-Nana… co jest?
-Tao przyszedł wczoraj do mojego mieszkania. Był cały poobijany, a jedyne o co pytał to to, czy wiem, czy JongIn jest bezpieczny.
Słuchałaś w milczeniu, a nawet poczułaś się winna.
-Oberwał, i to mocno. Prawie go nie poznałam, a po przekroczeniu progu mieszkania po prostu upadł. Byłam przerażona, nie wiedziałam, co mam zrobić.  Teraz leży w szpitalu, a policja zbiera zeznania.

***

Wróciłaś do domu stawiając kroki tak, jakby każdy mógł być twoim ostatnim.  JongIn’a wyrzucono z poprzedniej szkoły za bójki, w które wdawał się z członkami miejscowego gangu.  Siedziałaś na łóżku, patrząc się nieprzytomnie w ścianę.  Usłyszałaś dzwonek do drzwi. Zerwałaś się w biegu, gdyż wiedziałaś, że może to być Nana, która będzie potrzebowała twojej pomocy. Gdy jednak otworzyłaś drzwi, zauważyłaś, że stoi  w nich JongIn. Nie wszedł nawet do środka. Przyciągnął cię do siebie i mocno objął. Pocałował cię delikatnie w czoło po czym szepnął:
-Dzięki Bogu, to koniec.

***

JongIn wbiegł do szpitala, a ty za nim, starając się dotrzymać mu kroku. Chłopak kilkukrotnie i z ogromną siłą uderzył palcem z guzik windy, jednak po chwili ruszył w stronę schodów. Wbiegliście na drugie piętro, pytając się w recepcji o pacjenta nazwiskiem Huang. Pielęgniarka podała wam numer sali, w której leżał. W oczach dotychczas zdeterminowanego JongIn’a dało się dojrzeć niepewność. Jego oddech stał się urywany, a kroki ciężkie i wolne.  Dorównałaś mu, po czym dotknęłaś jego ramienia. Przy łóżku Tao siedziała twoja koleżanka. Rozmawiali i śmiali się, choć widać było, że każdy gest sprawia czarnowłosemu ból. Dziewczyna nachyliła się i delikatnie go pocałowała. Gdy tylko się od niego odsunęła, Tao roześmiał się cicho. Chwilę później Nana odwróciła się i również was zauważyła, a jej twarz spłonęła rumieńcem. JongIn klepnął przyjaciela w ramie, przy tym ten wydał z siebie cichy okrzyk bólu.
-Nigdy więcej takich numerów skurwysynu. Jak mamy oberwać to obaj.
-Wiesz, że lubię zgrywać bohatera. – Odpowiedział Tao unosząc brew.

***

Żadne z was tego nie mówiło, ale cieszyliście się, że z Tao wszystko w porządku. Gdy siedzieliście obok siebie w autobusie, JongIn się do ciebie uśmiechnął. Dotarło do ciebie, że nawet nie myślałaś o tym, co stało się wczoraj. Wspomnienie tego ranka sprawiło, że spuściłaś wzrok i uśmiechnęłaś się do siebie. Nie byłaś ani trochę speszona, a wręcz przeciwnie. Miałaś wrażenie, że to powinien być właśnie on. Gdy wysiadaliście z autobusu, a ty chciałaś ruszyć w swoją stronę, JongIn złapał cię za rękę i pociągnął w twoją stronę. Pocałował cię mocno, łapczywie obejmując cię w pasie, po czym spojrzał na ciebie bezczelnie, lekko przygryzając wargę.
-Chcesz do mnie wpaść?

***

Okej, Okej. Krótka notka od autorki. Opowiadanie wyszło strasznie długie, czego się nie spodziewałam. Mam nadzieję, że wam się podobało, bo pisanie go zajęło mi naprawdę dużo czasu. Tak, uprzedzając pytania, ja jestem drugą bohaterką ficka. Pisząc ten tekst starałam się w nim idealnie oddać charakter i cechy moje i Fan. Jeszcze raz, mam więc nadzieję, że wam się spodobało, a przy okazji chciałam podziękować za wszystkie miłe komentarze pod ostatnim tekstem. Naprawdę, jesteście świetni i motywujecie mnie do dalszej pracy~~ Hwaiting!

14 komentarzy:

  1. Jezusie jakie boskie <3
    Chyba ten scenariusz mnie najbardziej pochłonął, chcę więcej!
    Kiedyś muszę (znów) złożyć zamówienie :) /Rin

    OdpowiedzUsuń
  2. Boskie <3
    Ten scenariusz wyszedł Ci chyba najlepiej, chcę więcej.
    Kiedyś (znów) muszę złożyć u Ciebie zamówienie/ Rin

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne ^ ^ Ostatnio tylko na takie komentarze mnie stać, bo zwyczajnie nie wiem co mam odpowiedzieć na Twoje genialne scenariusze ;) Oby tak dalej! Pozdrawiam
    Akane

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudny scenariusz. I super, że też siebie w nim umieściłaś :)

    OdpowiedzUsuń
  5. "Tak czy siusiak" XD Ile razy to słysze śmieje się jak głupia :)
    Znow się zaczytałam :D Masz talent dziewczyno! ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :D Tak czy siusiak jest powiedzeniem przyjaciolki, bohaterki opowiadania :)

      Usuń
  6. Jeny boskie. I czemu dopiero teraz to czytam?
    Nawet nie wiesz jaką radość sprawia mi czytanie twoich scenariuszy :D
    Pisz więcej <3

    OdpowiedzUsuń