sobota, 17 sierpnia 2013

Scenariusz 5: Stracony czas

Scenariusz na zamówienie dla: Magdalena B
Ten scenariusz będzie troszkę różnił się od poprzednich. Mam jednak nadzieję, że mimo to wam się spodoba i znajdzie się pod nim wiele pozytywnych opinii jak dotychczas. Wszystkie wasze komentarze motywują mnie do dalszej pracy^_^. Życzę miłego czytania! 


Późnojesienny wiatr nieprzyjemnie chłostał twoją delikatną skórę. Zaczynało się ściemniać, a ty jak co dzień pokonywałaś tę samą drogę na przystanek. Odkąd dostałaś posadę w kawiarni, wreszcie zaczęło ci się układać. Przyjechałaś z Busan do Seulu za pracą i byłaś jedną z tych szczęśliwców, którym udało się osiąść tutaj na dłużej. Przed zimnem chroniły cię wysokie buty i długi płaszcz, a twoją szyję oplatał ciepły szal, który kupiłaś za swoją pierwszą wypłatę w kawiarni „U Lulu”. Światła Seulu rozjaśniały pochmurny, jesienny wieczór, ale ty pomimo potencjalnego sukcesu w życiu nie czułaś się najlepiej.  Dziś mijał już rok. Cały rok, od kiedy SeungHo z tobą zerwał. Kochałaś tego dupka nad życie, a on po kilku miesiącach po prostu odszedł. Wypuściłaś parę z ust i potrząsnęłaś głową w teatralnym geście, starając się odpędzić wszystkie wspólne wspomnienia. Nas już nie ma, pomyślałaś. I bardzo dobrze! Bez ciebie jest mi lepiej. Starałaś się wierzyć w te słowa najmocniej jak mogłaś. Do przystanku zostało ci dosłownie kilka kroków, jednak z daleka widziałaś, że coś jest nie tak. Awaria linii autobusowych. Świetnie, pomyślałaś. Teraz muszę iść na piechotę i znowu zmarznie mi dupa. Aish, naprawdę.  Zaciskając zęby ruszyłaś przed siebie. Nawet rozbrzmiewający w słuchawkach twojego ipod’a Infinite nie pomagali przezwyciężyć niechęci wynikającej z zimna i wiatru, który sprawiał, że oczy ci łzawiły. Ten odcinek drogi znałaś dość dobrze, więc postanowiłaś przez chwilę schować głowę w głąb szalika i przebyć w ten sposób krótki kawałek.  Niestety, przeszkody pojawiły się zdecydowanie szybciej, niż mogłabyś się tego spodziewać. Najpierw obszczekujący cię pies pewnego ahjussi’ego, później perfidnie czyhająca na twoje życie latarnia. Naprawdę postawili tutaj kolejny słup? Humor popsuł ci się na tyle, że nic dzisiejszego dnia nie było już w stanie cię zaskoczyć, a przynajmniej taką miałaś nadzieję. Przechodząc obok grupki nastolatków palących papierosy, przez chwilę powiodłaś za nimi wzrokiem. Ciekawe, ile mogli mieć lat? Ten krótki moment nieuwagi wystarczył, byś zdążyła spowodować szkody. Znów na coś wpadłaś, jednak tym razem był to mężczyzna. Dość wysoki, o jasnobrązowych włosach i pełnych ustach. Momentalnie odskoczyłaś od niego i zaczęłaś przepraszać za swoją nieuwagę.
-Ja…nie chciałam. Proszę mi wybaczyć, zamyśliłam się, j-ja..
-Naprawdę, n-nic się nie stało.
Mężczyzna szczękał zębami z zimna, chociaż jego ubranie wyglądało na wystarczająco ciepłe. Zrobił krok w twoim kierunku, a szybko bijące serce podpowiadało ci, że czas brać nogi za pas. Facet wyglądał znajomo, jednak ulice stawały się coraz bardziej opustoszałe, a ty postanowiłaś nie ryzykować. W jego oczach widać było ogromną tęsknotę. Przyglądałaś mu się badawczo, gdy nagle on wyciągnął w twoim kierunku dłoń.
-Czy..my się wcześniej nie spotkaliśmy?- zrobił kolejny, niewielki krok w twoim kierunku.
-Y…j-ja, nie sądzę.- odpowiedziałaś niepewnie.- Chyba powinnam już iść. Do widzenia.
Wyminęłaś go i momentalnie przyspieszyłaś kroku. Naprawdę wyglądał znajomo, albo to twoja wyobraźnia zaczynała płatać ci figle.
-Zaczekaj! Zobaczymy się jeszcze?!
Zaczęłaś biec. Bałaś się, że ruszy za tobą, a ty naprawdę nigdy nie widziałaś go na oczy. Chociaż… nie, na pewno nie.
***
Wydarzenia dzisiejszego dnia mocno dały popalić twoim obolałym nogom. Owinięta ręcznikiem podeszłaś do szafy, by wybrać piżamę. Jako pierwsza w oczy rzuciła ci się koszula nocna w odcieniu purpury. SeungHo mówił, że ładnie w niej wyglądam. Czas się pożegnać, pomyślałaś, po czym wrzuciłaś satynową koszulę do śmietnika. Nigdy więcej.  Siadłaś na kanapie z kubkiem ulubionej kawy w ręku, mając na sobie zwyczajny rozciągnięty t-shirt. Nie obchodziło cię, w czym szłaś spać i w czym się budziłaś.  Bijąc się z myślami o samotności postanowiłaś pozmywać naczynia. Nie ma na świecie równie nużącego zajęcia jak to.  Zmywając ostatni kubek dotarło do ciebie, że najlepszym wyjściem będzie sen.  
Kolejny raz przekręcałaś się z boku na bok, nie czując w łóżku nic oprócz pustego miejsca obok siebie. A w twoich myślach wciąż pojawiał się spotkany na ulicy nieznajomy. Mężczyzna, który wyglądał, jakby stracił wszystko.

***
Wydarzenia wczorajszego dnia wydawały ci się teraz niezwykle odległe. Za oknem zaczynał prószyć delikatny, biały puch, a ty nabrałaś ochoty na małe zakupy. Postanowiłaś zajrzeć do swojej ulubionej księgarni, w której od dawna nie byłaś. Cieszyłaś się, ze znów będziesz mogła napawać się zapachem książek, jak za starych, dobrych czasów. Gdy otworzyłaś drzwi sklepu, owionęło cię przyjemne, ciepłe powietrze, które tak bardzo różniło się od tego na dworze. Księgarnia była dużym, dwupiętrowym budynkiem, w którym studiując potrafiłaś spędzać całe dnie, gdyż była ona połączona z biblioteką.  Skierowałaś się do czytelni, zostawiając kurtkę na wieszaku. Zaczęłaś przechadzać się pomiędzy rzędami książek na półkach. Tak wiele się tutaj zmieniło od twojej ostatniej wizyty. Trzymałaś w ręku obszerny egzemplarz baśni Andersena, które kochałaś od dzieciństwa. Miałaś już wrócić do swojego stolika, gdy nagle coś przykuło twoją uwagę.  Zza jednego z regałów wystawały czubki czarnych, dość masywnych butów. Po rozmiarze stopy wywnioskowałaś, że pewnie należały one do jakiegoś chłopaka. Zdrowy rozsądek podpowiadał ci, żeby wrócić do stolika, jednak wygrała ciekawość. Wyjrzałaś delikatnie zza regału i natychmiast się na niego schowałaś. TO ON. Na podłodze przy jednym z regałów siedział nieznajomy sprzed kilku dni. W niedowierzaniu postanowiłaś sprawdzić jeszcze raz. Wychyliłaś się ponownie, jednak tym razem zostałaś przyłapana.  Natychmiastowo opuściłaś głowę, a twoją twarz zakryła kurtyna gęstych, czarnych włosów. Zacisnęłaś zęby, mając nieuzasadnioną nadzieję, że jednak może nie zostałaś zauważona. Chwilę później poczułaś, jak ktoś delikatnie dotyka twojego ramienia.  Dotyk ten demaskował uczucia każdego z was. Był dość zdecydowany, a dłoń mężczyczny zaciskała się na twoim ramieniu, jak gdyby chciał zatrzymać świat, który kiedyś już wymknął mu się z rąk. Twoje ciało przeszedł dreszcz, a każde z was łączyła nieznośna tęsknota i potrzeba bliskości.  A teraz poczułaś się, jakby na świecie nie było nikogo oprócz was.
-Przepraszam, musiałem cię wczoraj przestraszyć, wybacz.
-Nic się nie stało. To ja powinnam przeprosić. Zachowałam się głupio. Nie powinnam była uciekać.
Czemu w tak krótkiej wymianie zdań było tyle przepraszania? Jakby każde z was zawiniło, a tak naprawdę wina nie leżała po żadnej ze stron. Tak jakby każde przekonane było o swoim błędzie, a nawet chciało wziąć winę na siebie. Gdy często popełniamy błędy, zdarza się, że chcemy ich wziąć na siebie więcej, niż tak naprawdę powinniśmy.
-Jestem Junsu. – mężczyzna spokojnym i powściągliwym ruchem wyciągnął dłoń.
-M…m-mam na imię Magda.
Spojrzenie oczu nieznajomego było tak przenikliwe, że wszystkie słowa, które chciałaś wypowiedzieć zdawały się tracić sens. Nawet twoje własne imię.
***
Dziś Junsu przychodził na kolacje. Spotykaliście się już od miesiąca, a jednak wciąż miałaś wrażenie, że coś go męczy. Wiecznie udręczone spojrzenie, beznadziejny ton głosu. Momentami przy tobie zdawał się ożywać. Tak jakby odzyskiwał nadzieję, ale zaraz ją tracił. Tak samo dzieje się, gdy dziecko zgubi ulubionego pluszaka. Może w sklepie zobaczyć wiele identycznych. Jeden z nich może być taki sam, co da dziecku nadzieję, że może to właśnie ten jeden, jedyny miś wreszcie się znalazł. Gdy jednak spojrzy na niego, będzie wiedział, że ten miś jest nowy, ma szew w trochę innym miejscu. To nie ta zabawka, do której był przywiązany. I wtedy nadzieja znów rozpada się na miliony kawałków niczym stłuczony wazon. Wiedziałaś, że coś go dręczy, a jednak nigdy o to nie pytałaś. Rozległ się dzwonek do drzwi, a ty zerwałaś się, by je otworzyć. Miałaś na sobie biały, puchaty, ale rozciągnięty sweter i legginsy. Przy Junsu we wszystkim czułaś się dobrze. Po raz pierwszy w życiu to nie sukienka nadawała ci wartość, lecz to, kim jesteś. Junsu przekroczył próg mieszkania, a ty odebrałaś od niego płaszcz. Kolacja była skromna, bo każde z was było zapracowane. Zamówiliście chińszczyznę na wynos, którą mieliście popijać kawą. W dorosłym życiu człowiek uczy się doceniać te najprostsze przyjemności, takie jak kawa wypita w towarzystwie osoby, na której nam zależy.  Atmosfera była przyjemna, lecz pomimo zaawansowanej znajomości rzadko udawało ci się przebić przez granicę formalności, która opierała się jedynie na koleżeństwie. Siedząc naprzeciw niego posłałaś mu przyjazny uśmiech, wkładając do ust kawałek posiekanej sałaty. To było jak impuls. Junsu odwrócił głowę i zerwał się z krzesła. Zmierzał w kierunku balkonu, a ty odskoczyłaś od stołu i ruszyłaś za nim. Powietrze było mroźne, a on stał tam w samym podkoszulku.
-Co się stało?- podeszłaś do niego i okryłaś jego dłonie swoimi, chcąc dać mu chociaż odrobinę ciepła pochodzącego od twojego grubego swetra.
-Tak bardzo ją przypominasz. Dlaczego? Dlaczego spotkałem cię tam, gdzie straciłem ją? Ten cholerny wypadek, na tej cholernej ulicy.
Stałaś oniemiała, a twoje ręce ześlizgnęły się z jego dłoni, zwisając ci teraz bezwładnie wzdłuż boków.
-Junsu…co się dzieje? Powiedz mi, przez co chodzisz codziennie struty? Co tak naprawdę stało się zanim mnie spotkałeś, i dlaczego myślałeś, że już wcześniej się widzieliśmy?!
-Magdo… prawda jest taka, że gdy tylko zobaczyłem cię po raz pierwszy, byłam pewny, że to MinAh. Była moją pierwszą dziewczyną, pierwszą miłością, pierwszym pocałunkiem, pierwszym wszystkim. I wtedy zginęła. Pijany idiota potrącił ją, kiedy szła na spotkanie ze mną. Oczywiście, nigdy na nie nie dotarła.  Dostałem telefon od jej matki, że leży w szpitalu, jednak zanim zdążyłem tam dobiec, ona już nie żyła. Tak bardzo zdawałaś mi się do niej podobna, a ja nie mogłem o niej zapomnieć. Chciałem być bliżej ciebie, lecz z upływem czasu zacząłem zdawać sobie sprawę, że tak naprawdę nie masz z nią nic wspólnego.
Co miały znaczyć te słowa? Słone łzy paliły cię od środka, a ty nie mogłaś wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Żadnej głoski. Żadnego szmeru.
-Jednak m bliżej cię poznawałem, tym bardziej łaknąłem twojego towarzystwa. Było dla mnie jak lek. Lek od bolesnych wspomnień, które nawiedzają mnie każdej nocy. Lekarstwo, które ma odpędzić ode mnie widmo dni, których nie mogę zapomnieć.
Zrobił pauzę, która mogła mieć wiele znaczeń. Mogła być pożegnaniem, pojednaniem, a może deklaracją miłości? Mężczyzna zrobił krok w twoim kierunku i mocno cię objął. Widziałaś łzy w jego oczach i miałaś ochotę zabrać cały ten ból, który sprawiał, że tak bardzo cierpiał. Gdybyś mogła scałować troski z jego skroni, na pewno byś to zrobiła. Wtedy cię pocałował. Pocałunek ten wyrażał wszystko, co tylko mogło być powiedziane, a jednak słowa były tu zbędne. Wyrażał tęsknotę, lecz zupełnie inną niż kiedyś. Tęsknotę za teraźniejszością, a nie za wspomnieniem. Miłość. Miłość żywą i realną, a nie zranioną i skrywaną głęboko w sercu. Teraz liczyłaś się już tylko ty.
-Już nigdy nie będę rozpamiętywał przeszłości.

Wreszcie miałaś go przy sobie. Tylko jego. Zagubionego chłopaka, który wydawał się znajomy, bo codziennie przechodził tą samą ulicą w nadziei, że MinAh wróci.


„Dear boy. I fell in love on a snowy day. I’ll be your forever as long as you’ll be mine”

20 komentarzy:

  1. oj już ten sam gid skradł me serce haha już zabieram się za czytanie-ale jestem podekscytowana ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. OO przeczytałam początek jej jak Ty to pięknie ujęłaś aż poczułam ten zimny muskający mnie wiatr-oo tak niezdarna to ja jetem :D

    OdpowiedzUsuń
  3. cudowny scenariusz mm musisz napisać jakąś książkę ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. piękne, zwłaszcza te odstatnie dwa zdania ... Mimo to smutne, a ta pierwsza melodia zaraz przed piosenką T-ary jeszcze bardziej to przekazywała ^ ^ Naprawdę powinnaś napisać książkę ;) Pozdrawiam
    Akane

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, bardzo cieszę się, że się podobało ^_^

      Usuń
  5. Wiesz, najbardziej wbiło mnie w podłogę to. Barwne opisy, włosy powiewają na wietrze, oh i ah i nagle: "Teraz muszę iść na piechotę i znowu zmarznie mi dupa" leżę ze śmiechu XDD hahaha. Czytam oczywiście dalej! *przewija w górę*
    To takie smutne i wzruszające buuuuuuuu t.t... Ale też i słodkie! Podobał mi się ten scenariusz. Niczym piękna drama~!
    Nie mogę się doczekać mojego *___________* mam nadzieję, że będzie pełna dramatów, zwrotów akcji i namiętności ohoho XDD

    OdpowiedzUsuń
  6. Dla ciebie Naff przygotowałam już coś specjalnego :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam pytanie czy można jeszcze u Ciebie składać zamówienia na scenariusze??

    OdpowiedzUsuń
  8. he's cute lol

    Invite you to enter my giveaway
    Lotus Blossom Design Giveaway Win $50 gift card
    Hope you will join :) Thank you!

    New post:
    Black and White - Kpop Girl's Day Expection
    Koleksi Terbaru Luch Luch Craft - Gantungan Binatang Lucu

    visit my blog ^^
    www.luchluchcraft.blogspot.com
    www.tokoluchluchcraft.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Jejkuuu to jest naprawdę świetneeee !! :OO

    http://dorota-nevergiveup.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Omomomomomom *-* Jezu jakie to piękne >u<
    Nawet nie wiesz jak bardzo nie mogę się doczekać mojego scenariusza awww *w*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Robi się, będzie w następnej notce, lub za dwie :D

      Usuń
  11. "-Junsu…co się dzieje? Powiedz mi, przez co chodzisz codziennie struty?"
    "-Magdo, prawda jest taka, że nie potrafisz gotować"
    Tak gejciu, zmieniam teraz historię pod moją osobę hahaha <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahah gotować to ja jak najbardziej nie potrafię, a więc komentarz trafny w 100 % hahah

      Usuń
    2. W takim razie, Junsu ma szczęście, że Magda zdecydowała się, żeby zjedli chińszczyznę xD

      Usuń