Scenariusz na zamówienie dla: Yukarichan ~ Miłego czytania!
Przechadzałaś się po parku, rozkoszując się ostatnimi
blaskami sierpniowego słońca, które łapała twoja blada skóra. Było dość późne,
sierpniowe popołudnie. W ten ostatni dzień wakacji postanowiłaś wybrać się na
spacer, by pożegnać beztroskę i wolność, którą dawał ci czas spędzony z daleka od szkoły. W tym roku zaczynałaś
ostatnią klasę liceum. Zawsze uczyłaś się bez zarzutów, ale ten rok wymagał od
ciebie specjalnej uwagi i ogromnego nakładu pracy. Zbliżałaś się do zakrętu
prowadzącego w najciemniejszą uliczkę parku. Nie było tutaj równo
przystrzyżonych połaci zieleni, ani krzaków o wymyślnych kształtach. Wszystkie
drzewa i krzewy rozrastały się w dowolnych kierunkach, a miejsce to zdawało się być opuszczone przez życie. W siatce, którą lekko potrząsałaś idąc, znajdowały się świeże bułki, które kupowałaś codziennie. Bardzo nie lubiłaś
bułek. Ciekawe, gdzie tym razem się schował, pomyślałaś. Wypieki niosłaś dla
szczeniaka, którego co jakiś czas widywałaś schowanego między gałęziami
krzaków. Pies nie podchodził do nikogo, a gdy tylko ktokolwiek próbował się do
niego zbliżyć, ten warczał i uciekał. Mimo jego niechęci nawet do twojej osoby,
postanowiłaś przynosić mu codziennie jedzenie. Czasem były to resztki z obiadu,
czasem bułki kupione w piekarni, gdy z obiadu nic nie zostało. Wchodząc w
uliczkę, czułaś się niepewnie, jak zawsze. Jednak tym razem nie było słychać żadnych pisków, szczeknięć, nic. Tak
jakby cisza otuliła cały ten skrawek ziemi, o którym zapomniał świat. I’m
głębiej wchodziłaś, tym ciemniej się robiło, a szczeniaka wciąż ani śladu. W
jednej chwili coś poruszyło się pod pobliskim drzewem, a twoje serce zamarło.
Stanęłaś jak wryta i spostrzegłaś, że nie jesteś sama. Pod drzewem ktoś kucał.
Był to chłopak, odwrócony do ciebie tyłem, który bawił się ze szczeniakiem.
Cofając się nadepnęłaś nogą na patyk. W pustej, obrośniętej drzewami
przestrzeni rozległ się chrzęst, a twój plan pozostania niezauważoną kompletnie
nie wypalił. Chłopak zerwał się na równe nogi i spojrzał na ciebie. Miał na
sobie podniszczoną koszulę i dziurawe spodnie.
Przestraszona delikatnym ruchem położyłaś na ziemi bułki i zrobiłaś duży
krok do tyłu, prawie potykając się o rozdeptany wcześniej kij.
-To.. dla psa. Nakarm go, proszę.
Odwróciłaś się na pięcie i oddaliłaś się do tamtego miejsca.
Zanim zauważyłaś, twój chód przemienił się w bieg, a ty stałaś prawie pod
domem. W twojej głowie roiło się od myśli. Skąd ten chłopak się tu wziął? Czy
jest bezdomny? Dlaczego szczeniak warczy na wszystkich, a z nim bawił się jak z
najlepszym przyjacielem?Starałaś się odgonić do siebie natłok bezsensownych
myśli. I tak teraz nie znajdę odpowiedzi na te pytania, pomyślałaś. Czas się
ogarnąć. Jutro zaczyna się szkoła.Weszłaś do domu i zrezygnowana rozejrzałaś się po swoim
pokoju. Pogłaskałaś leżącego na łóżku kota, który na twój przyjazny gest
odpowiedział ugryzieniem zębów ostrych i cienkich jak igiełki. Strzepnęłaś
dłonią i ruszyłaś do szafy, z której wyciągnęłaś szkolny mundurek. Głośno
wypuściłaś powietrze z ust i położyłaś go na krześle. Powrót do szarej
rzeczywistości.
***
Nigdy nie czułaś się tak zmęczona, jak po tej jednej nocy.
Dźwięk budzika wydał ci się najbardziej irytującym odgłosem świata, a ty
zamaszystym ruchem ręki zrzuciłaś dźwięczący sprzęt z szafki. W tej samej
chwili pojawił się twój kot ze zwisającym z pyska uchem nietoperza i zaczął przewracać
budzik w łapach. Spojrzałaś na jego głupkowatą minę i ucho zabrudzone nie
chciałaś wiedzieć czym, po czym przeciągnęłaś dłonią po twarzy. Za co to
wszystko? Wstał kolejny piękny dzień, a ty obudziłaś się w skarpetce z
wygryzioną dziurą w palcu. Nie musiałaś zastanawiać się długo, czyja to robota.
-JOON! ZNOWU TO SAMO?!- wychyliłaś się z łóżka, żeby pacnąć
kota po łbie. Zwierzak nawet na ciebie nie spojrzał, ale nie przeszkadzało mu
to w tym, bo zaraz zacząć atakować twoją dłoń.- Eish, głupi kot.
Leniwym ruchem skopałaś kołdrę z łóżka. Próbowałaś nawet
wstać, lecz czułaś, jak siła grawitacji przyciąga cię do poduszki. Poczochrałaś
dłonią niesforną, za długa już grzywkę i ruszyłaś do łazienki drapiąc się po
szyi.Chwilę później byłaś już gotowa do wyjścia, nie licząc kilku
wpadek takich jak pasta jajeczna na mundurku, czy kot atakujący twoje rajstopy,
przez co musiałaś wrócić się na górę i założyć nowe. Czy początek roku
szkolnego miał jakieś plusy? Jasne, wreszcie mogłaś zobaczyć swoją
przyjaciółkę, Keiko. Bardzo się za nią stęskniłaś, bo całe wakacje spędziła u
rodziny w stanach. Jej angielski był nienaganny, więc jak zawsze będzie mogła
pomagać ci w lekcjach z tego przedmiotu. Gdy tylko zobaczyłaś przed szkołą
przyjaciółkę, od razu zaczęłyście od odtańczenia waszego powitalnego układu
wariackiego disco. Trzęsu trzęsu, trochę machania rękoma, et voila! Ramię w ramię ruszyłyście do klasy, by
zasiąść w szkolnych ławkach. Miejsce wyglądało tak samo, a jednak coś się w nim
zmieniło. A może to ty się zmieniłaś? Przez te wakacje trochę urosłaś i
zapuściłaś włosy. Chciałaś, żeby ten rok był najlepszy. Do klasy wszedł
nauczyciel, i zająwszy miejsce przy biurku zaczął uciszać klasę.
-Chciałabym wam kogoś przedstawić. To wasz nowy kolega.
Powitajcie Miurę Harumę!
-Witam wszystkich!- Chłopak skłonił się nisko, po czym z
uśmiechem się wyprostował.- Nazywam się Miura Haruma, mam nadzieje, że się
dogadamy!
Nie mogłaś uwierzyć własnym oczom. Chłopak z parku, którego
wzięłaś za bezdomnego, dziś ubrany był w nowiutki szkolny mundurek. Do tego
idealnie wyprasowany. Spuściłaś wzrok, by tylko cię nie zauważył. Jakby nie
spojrzeć, zrobiłaś z siebie wczoraj idiotkę. Pech jednak chciał, że jedyne
wolne miejsce w klasie było za tobą. I właśnie do miejsce przypadło nowemu.
***
Minęło już kilka dni, a Haruma do nikogo się nie
odzywał. Każdą przerwę spędzał samotnie
przechadzając się po boisku i tylko raz przyjął zaproszenie do gry w piłkę.
Stronił od ludzi, jednak nie wiedziałaś dlaczego. Może miał z tym szczeniakiem
więcej wspólnego niż mogłoby ci się wydawać? Odkąd pojawił się Haruma, nie
byłaś również w parku. Martwiłaś się o szczeniaka, ale miałaś przeczucie, że
teraz kto inny się nim opiekuje. Niemniej jednak, po lekcjach postanowiłaś udać się właśnie
w to miejsce.
Wraz z ostatnim dzwonkiem wybiegłaś szczęśliwa ze szkoły,
pożegnałaś się z Keiko i postanowiłaś iść się do parku. Nie mówiłaś
przyjaciółce o tym, w jakim stanie pierwszy raz zobaczyłaś Harumę, wolałaś
zatrzymać to dla siebie. Zbliżałaś się do zaciemnionego zaułka wciąż przełykając
nerwowo ślinę. Zobaczyłaś to, czego się spodziewałaś. Chłopaka i psa. Jednak z
drobną różnicą. Pies miał na sobie szelki.
Nie zważając na to, że wcześniej zrobiłaś z siebie idiotkę, podbiegłaś
do nich zadowolona.
-Nie wierzę, że daje ci się dotykać!
-Po prostu mam rękę do zwierząt.- parsknął złośliwie, ale po
chwili się uśmiechnął.
-Czy… teraz należy do ciebie?
-Tak, postanowiłem go zabrać ze sobą. Jest jedyną istotą, z
którą chwilowo się dogaduję.
Był niesamowity. Mówił wszystko z taką lekkością, jakby rzeczywistość
była dla niego żartem.
-Przepraszam, że kilka dni temu zwiałam ale. Wyglądałeś
inaczej…jak…
-Jak bezdomny?- uniósł jedną brew.-teoretycznie rzecz
biorąc.
-Nie to miałam na myśli… ale…czemu zawsze jesteś sam?
Dlaczego nie rozmawiasz z ludźmi?
-Ludzie to frajerzy. Nikt oprócz zwierząt nie jest godny
zaufania. Zwierze nigdy cię nie zrani.- pogładził trzymanego na rękach szczeniaka po głowie.- Jesteśmy trochę podobni, prawda?- uniósł
pieska na wysokość głowy po czym wysunął język z buzi.
Nie mogłaś się nie zaśmiać. Postanowiłaś podać mu rękę.
-Chyba czas, żebym wreszcie przedstawiła ci się w normalny
sposób. Mam na imię Yukari.
-Hm… Haruma- odwzajemnił uścisk dłoni.
Znów spojrzałaś na szczeniaka.
-Dałeś mu już imię?
-Tak, nazywa się Rin.
Rin oznaczało zimno. Szczeniak był biały, a futro miał
delikatne niczym śnieżny puch.
-Cześć Rin!- Zbliżyłaś się do szczeniaka i wyciągnęłaś dłoń
w jego kierunku, a on cię polizał.
-Przestaje się bać ludzi? Jak ty to zrobiłeś?
-Hm…a może faktycznie, nawet ludzie zasługują na drugą
szansę? – Te słowa wypowiedział jakby sam do siebie, nie oczekując na niczyją
odpowiedź.
***
Robiło się coraz chłodniej, a szkołę dopadła epidemia grypy.
Keiko chorowała, więc wracałaś do domu ramię w ramię z Harumą. Spędzaliście
razem coraz więcej czasu, lecz chłopak wciąż zdawał się skrywać wiele tajemnic,
czego do końca nie rozumiałaś. Rin rósł jak na drożdżach, a ty często bawiłaś się z nim na wspólnych spacerach. Opleceni
ciepłymi szalikami, które zrobiła twoja babcia, przekroczyliście próg kawiarni.
Zajęliście stolik w rogu, a jedynym co było w stanie was teraz rozgrzać, była
gorąca czekolada. W waszym kierunku
zmierzała uśmiechnięta kelnerka, które włosy związane były w koński ogon.
Dziewczyna uśmiechała się przyjaźnie pytając nas o to, co chcecie zamówić.
Haruma siedział z wzrokiem wbitym w podłogę, nie do końca wiedziałaś dlaczego.
-Dla mnie gorąca czekolada. – powiedziałaś odwzajemniając
uśmiech.
-Dla mnie to samo.
Haruma podniósł głowę i nigdy wcześniej nie widziałaś go w takim
stanie. Wzrok, którym mierzył dziewczynę był nieodgadniony, jednak łączył w
sobie nienawiść i irytacje.
-Poprosimy na wynos.-dodał po chwili. Zamówienie przyniosła wam inna kelnerka, a podirytowany
Haruma wyszedł z kawiarni. Ruszyłaś za nim trzymając w dłoniach kubki z czekoladą.
-Haruma, co się stało? Znacie się?
-Ta…
-Co się dzieje? Powiedz mi, proszę.
- Dziewczyna nazywa się Riko. Jest córką moich rodziców
zastępczych.
Wmurowało cię w ziemie. Dopiero teraz dotarło do ciebie, że
tak naprawdę nic o nim nie wiedziałaś. Nie zastanawiając się, wręczyłaś mu
kubek z czekoladą, po czym położyłaś dłoń na jego ramieniu.
-Haruma…
-Moi rodzice zmarli, gdy byłem mały. Właściwie ich nie
pamiętam. Od tego czasu tułam się tu i tam po rodzinach zastępczych,
praktycznie po całej Japonii. Okinawa, Tokio, kto by to zliczył. Bywało gorzej
i lepiej, chociaż teraz nie narzekam. Mimo wszystko, ja i Reiko nie przepadamy
za sobą. A raczej ja za nią. Ona stara się być miła, ale po wszystkim, co
przeszedłem, raczej wątpię, że mogę ufać rodzinom zastępczym.- Chłopak
podciągnął rękaw kurtki, a twoim oczom ukazały się podłużne blizny na
przedramieniu, przypominające lekko pręgi, ukrywane na co dzień przez
marynarkę szkolnego mundurka.
Zakryłaś usta dłonią i rzuciłaś się chłopakowi na szyję. Te
kilka zdań odpowiedziało na wszystkie pytania, które kłębiły się w twoim
umyśle, odkąd go poznałaś. Wzięłaś go za rękę, zakrywając delikatnie blizny
rękawem. Ściskałaś jego dłoń wewnątrz swoich, chociaż była znacznie większa od
nich.
-Teraz na pewno nikt cię nie skrzywdzi.
Na twarzy chłopaka pojawił się nikły uśmiech. Miałaś
nadzieję, że był on obietnicą poprawy.
***
Następne dni mijały w sielankowej atmosferze, a wszystkie
sprawy zdawały się przybierać zdrowy obrót. Haruma rozmawiał z ludźmi, zaczął
udzielać się na forum klasy. Okazało się, że jest bardzo inteligentny i bez
problemu zjednał sobie rówieśników. Czułaś ogromną ulgę, bo pomimo wielu
nowych przyjaźni, nigdy nie zapominał o tobie.
Staliście na szkolnym korytarzu, a święta Bożego Narodzenia zbliżały się
wielkimi krokami. Wszystko zapowiadało
się tak, jakby problemy, które do tej pory dręczyły chłopaka, były już tylko
wspomnieniem. Może wreszcie znalazł miejsce, w którym będzie mógł zostać na
dłużej? Coraz częściej chodziliście do kawiarni, w której pracowała Riko, a ona
od czasu do czasu dawała wam za darmo ciastka przemycone z kuchni. Dziś był
ostatni dzień szkoły przed przerwą świąteczną, więc postanowiłaś zaryzykować.
Haruma był od ciebie wyższy, więc złapałaś go za krawat, po czym delikatnie
wspięłaś się na palcach i pocałowałaś go w policzek.
-Haruma… czy chciałbyś przyjść do nas drugiego dnia świąt?
Twarz chłopaka oblała się rumieńcem.
-Z przyjemnością.
Wszystko kiedyś się zmienia. Z zagubionego szczeniaka, który
uciekał przed każdym, Rin wyrósł na ogromnego, mądrego psa, który nie
odstępował Harumy na krok. Chłopak zaś odzyskał wiarę w ludzi, bo wreszcie
dopuścił do siebie myśl, że może być szczęśliwy. Po zamkniętym, zranionym dzieciaku nie było już śladu, na szczęście.
“People who think that they can just grab the hand of happiness when it’s offered to them—how happy must they be? That woman becomes nervous when she is too happy. To that woman, happiness is like a child’s game of blowing bubbles. The moment when she touches the bubbles that float her way carrying the light of the rainbow, they burst. In front of happiness, that woman always gives up, before the hand is even offered.”
oj cudne az chce kolejne osobie hahah :D
OdpowiedzUsuńJak kiedyś będziesz chciała jeszcze to oczywiście, czemu nie :)
UsuńTak i strasznie się denerwuje ^^
OdpowiedzUsuńWow. *.* To. Było. Świetne!!!!!!!!!!!
Nie ma strachu, spokojnie ;* Dzięki ^_^
UsuńSuper! Oby tak dalej ;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAkane
Dziękuję~
Usuńłał, świetne !!!!
OdpowiedzUsuńNiezmiernie mi miło (;
UsuńHaruma zyskał u mnie... sympatię C: szczególnie tym jęzorem XDD mwahah.
OdpowiedzUsuńJak zwykle wspaniale i słodko <3 Motyw z psiakiem bardzo fajny!
Lecisz z tymi scenariuszami jak wiatr! Czyżby wena dopisywała ^___^?
Motyw z psiakiem podrzucił mi mój kolega :)
UsuńNaprawdę świetne ! Uwielbiam :) Piękna piosenka w tle po za ym. ^^
OdpowiedzUsuńhttp://dorota-nevergiveup.blogspot.com/
Dziękujęę~
UsuńOjejejeje *____* chcialaym nosic mundurek i jaki slodki piesek, wszystko sobie wyobrazilam:3 Haruma w mojej klasie?no niezle> u<
OdpowiedzUsuń*-*
zlapalam go za krawat i pocalowalam w policzek *-*
ja chce jeszcze jeden scenariusz ^_^ cos wspanialego *-*
No to pisz z kim, i jak skończę pierwszą turę to zostanie zrealizowany :D
Usuń