poniedziałek, 30 września 2013

Królestwo łabędzi - recenzja


Aleksandra wiedzie szczęśliwe, dworskie życie, spędzając każdą chwilę z ukochanymi braćmi. Matka dziewczyny jest wiedźmą, i uczy córkę czerpania energii z sił natury, gdyż płynie w nich krew czarownic. Jest kobietą silną i mądrą, szanowaną w całym królestwie. Młoda Aleksandra marzy, by kiedyś stać się tak dobrą i utalentowaną wiedźmą jak jej matka, Branwena. Sielankowy obraz jednak zostaje zburzony, gdyż tego samego dnia, gdy Aleksandra staje się kobietą, jej matka zostaje poważnie zraniona przez bestię i umiera. Żałoba po niej nie trwa jednak długo, gdyż nową królową zostaje Zella, która rzuciła urok zarówno na ojca dziewczyny jak i poddanych. Jedynymi osobami, którzy są w stanie oprzeć się jej urokowi są Aleksandra i jej bracia, którzy znikają w tajemniczych okolicznościach, zamieniając się w trzy łabędzie.

Powieść ta stanowi debiutancie dzieło pisarki. Należy do serii ,,Poza czasem", kojarzonej głównie przez takie historie jak ,,Czerwień Rubinu" czy ,,Magiczną Gondolę". Fabuła oparta została na jednej z baśni Andersena, kiedy to bracia bohaterki zmieniają się w łabędzie, a ta w milczeniu musi tkać szaty z pokrzyw, by ich uwolnić. Na marginesie, zawsze byłam ogromną fanką tej historii.

Główna bohaterka jest bardzo wyrazistą postacią, co od razu przypadło mi do gustu. Aleksandra jest jedną z tych dziewczyn, które z brzydkich kaczątek wyrastają na piękne, tytułowe łabędzie. Bohaterkę cechowała silna chęć walki i wola życia, która wiele razy uratowała ją z poważnych kłopotów. Nie zastanawia się nad wszystkim, ale bierze sprawy w swoje ręce. Dla bliskich jest w stanie poświęcić siebie, a nawet więcej. Aleksandra stanowi przykład bohaterki z krwi i kości. Gdy czytamy książkę wielokrotnie przechodzi nam przez myśl: ,,kurczę, chciałabym być jak ona", co sprawia, że jesteśmy coraz bardziej ciekawi jej losów.

Inni bohaterowie nie są równie wyraziści jak Aleksandra, jednak coś za coś. Zabrakło mi tutaj trochę większej roli postaci męskiej, dzięki której wątek miłosny mógłby się bardziej rozwinąć, a jednak nie takie było przeznaczenie książki. Ku mojemu miłemu zaskoczeniu, historia nie traci na braku wątku miłosnego, a nawet zyskuje. Gabriel, bo tak ma na imię chłopak zakochany w Aleksandrze, nie odgrywa wielkiej roli. Daje nam jedynie nadzieję, na coś co niestety nie następuje, chociaż wszystko by na to wskazywało. Opowieść porusza głównie wątek miłości do rodziny, poddanych oraz silnego poczucia obowiązku i sprawiedliwości, przy czym nie może zabraknąć również odwagi.

Powieść jest stosunkowo krótka, jakieś 250 stron. Przeczytanie jej zajęło mi niecałe dwa dni, i to bez większego pośpiechu. Pomimo prostej, baśniowej fabuły bardzo mi się podobała. Autorka skupiła się tutaj zdecydowanie na nawiązaniu do magicznych historii Andersena, zamiast rozwijać własny pomysł, jednak wszystko to poszło jej dość sprawnie i dzięki temu książkę czytało się naprawdę dobrze.

Przepraszam za tak krótką recenzję, jednak rok szkolny naprawdę podcina mi skrzydła.

piątek, 27 września 2013

Nowości w kpopie - wrześniowy review

Hejo Hejo ~ Dziś przyjrzymy się wszystkiemu, czym zaskoczył nas we wrześniu koreański przemysł muzyczny. Jednak bez zbędnych wstępów: Do dzieła !

1. BTS - No
Jak już wspominałam w jednej z poprzednich notek, Bangtan Boys, których na początku zbytnio nie polubiłam, zdobyli moje serce klipem ,,We are bulletproof part 2". I tutaj moja miłość do nich trwa, gdyż i tym razem mnie nie zawiedli. Piosenka jest świetna. Rap wciąż jest na wysokim poziomie, tak samo jak wokale i taniec. Wszystko jest idealne. Pomysł na klip jest ciekawy i niekonwencjonalny, co wpływa zdecydowanie na plus. Chłopcy wyglądają świetnie, a piosenka przede wszystkim wpada w ucho. Aż chce się naciskać ,,replay", i to raz po razie.

2. B.A.P - Warrior (japanese version)
Nie od dziś fani kpopu wiedzą, że koreańskie zespoły lubią odgrzewać swoje stare hity w postaci japońskich czy chińskich singli. W przypadku B.A.P nie było inaczej. Spory czas po pojawieniu się na scenie muzycznej wydają japońską wersję swojego debiutanckiego utworu. Jak wyszło? Świetnie. Właśnie taki ,,odgrzewany kotlet" sprawia, że możemy zauważyć, jak bardzo zmienia się artysta od debiutu. Chłopcy dojrzeli i są zdecydowanie bardziej pewni siebie. Wyglądają prze-genialnie.  Jaka jest zasadnicza różnica między klipem debiutanckim a japońskim? Stosunkowo podobni do ciebie blondyni zniknęli i przeobrazili się w sześciu dojrzałych mężczyzn, którzy już nie są rozpoznawani jedynie po blond czuprynach. Czy podoba mi się? Tak, Tak, Tak. Warrior jest świetnym utworem, który podobać mi się będzie niezależnie od języka, w którym jest śpiewany. Poza tym, że jak już wcześniej wspomniałam, teledysk jest podobny, nie przeszkadza mi to, gdyż cała uwaga skupia się na chłopakach. Najbardziej moją uwagę przykuli tutaj Zelo, który niesamowicie dorósł, zdecydowanie bardziej męski JongUp i bardziej pewny siebie Daehyun.

3. BtoB - Thriller
 
Byłam niezwykle ciekawa, co chłopcy zaserwują nam po świetnym singlu ,,WOW". Thriller przykuwa uwagę od samego początku. Tak jak w przypadku B.A.P, BtoB zmężnieli i wyglądają niesamowicie, a zwłaszcza Ilhoon i Minwoo. Poza tym, piosenka strasznie mi się podoba. Jest chwytliwa, zdecydowanie wpada w ucho. Nie mogę jej nic zarzucić i przyznam, że odkąd się pojawiła, bardzo, bardzo często jej słucham. Teledysk nie zaskakuje nas jeśli spojrzeć na tytuł, gdyż wszystko jest odpowiednio ,,Thrillerowe".  Cmentarz, mrok, kreatury, a jeśli dołączymy do tego świetną choreografię, teledysk będzie naprawdę udany. Wszystko jest dopracowane, dopięte na ostatni guzik. Zdecydowanie, mega udany comeback.

4. G-Dragon - COUP D'ETAT
Czyli smok powraca w wielkim stylu. Tym klipem po raz kolejny utarł nosa wszystkim innym artystom i pokazał, że nie bez powodu jest królem. Zarówno wykonanie klipu jak i sam pomysł, są fenomenalne. Teledysk stanowi kawał dobrej roboty, i chce się go oglądać bez końca. W połączeniu z piosenką, obrazy dają idealny efekt niepokoju, który ma też symboliczne znaczenie. GD lubi zaskakiwać, i wiemy to nie  od dziś. W klipie i piosence roi się od alegorii i symboli, jednak nie będę wam psuć zabawy i interpretację zostawię wam. Końcowy wniosek: Ogromne WOW, genialne, niesamowite.

5.G-Dragon - Crooked
Drugi klip ukazał się dosłownie kilka dni po wspomnianym i wychwalanym przeze mnie wcześniej ,,COUP D'ETAT'. Konwencja piosenki jak i teledysku są kompletnie odmienne, a przy tym równie dobre. YG po raz kolejny zawstydza wszystkie inne wytwórnie i pokazuje, jak naprawdę powinno się robić klipy. 

6. 5DOLLS - Can You Love Me?
Ze wstydem przyznam, że do przesłuchania singla skłonił mnie głównie udział Dani. Po przesłuchaniu oczywiście poczułam ogromny wstyd, gdyż piosenka bardzo mi się podoba. Jest dość spokojna, delikatna i miła. Wiem, że będę jej słuchać i myślę, że warto dać 5DOLLS szansę i zapoznać się z innymi ich utworami.

7. EXO - Drama episode 2

No i doczekaliśmy się kontynuacji historii świeżo upieczonego wilczka, Luhan'a. MV ma dwa zasadnicze plusy - piosenkę i samo Exo. Wciąż pozostawia we mnie wielki niedosyt i chcę wiedzieć, co będzie dalej. Jaki udział w tym wszystkim ma Kris, i co tak naprawdę knuje ten dryblas? Podczas oglądania nie mogłam oderwać wzroku od Kai'a i Tao, którzy po raz kolejny, ku mojej wielkiej uciesze zostali wyeksponowani.  Drugi epizod dramy pokazuje nam jak w przeciągu kilku dni można się stać mistrzami sztuk walki i skopać tyłki seulskim gangom. Nie szukajmy tutaj logiki, bo zapewne nie znajdziemy jej wiele, ale tak czy inaczej jest to Exo, i pewnie nawet gdyby mi się nie podobało, to wciąż by mi się podobało.

8. Block B - Be the light

Jest to jeden z niewielu comebacków, który wywołał u mnie łzy szczęścia. Jeśli ktoś z was przez ostatni rok interesował się historią zespołu, na pewno słyszał o ich zmaganiach z wytwórnią Stardom. Chłopakom groził rozpad, nie dostawali wypłat i wplątali się w rozmaite procesy ze swoimi producentami. Kiedy BBC byli przygotowani już na najgorsze, dzięki bogu okazało się, że chłopcy przejdą pod skrzydła wytwórni Seven Seasons. Właśnie w ten sposób po roku wrócili. Z cudownym klipem, z cudowną piosenką. Jak na dłoni widać wszystko, co stało się z nimi przez ten rok. Dojrzeli, zmienili się, stali się dorośli, naprawdę dorośli. Jako ciekawostkę dodam, że w tym teledysku U-kwon, symbolizuje wszystkie zmagania i trudności, jakie zespół przeszedł przez rok, a dziewczyna ze słuchawkami pozostaje symbolem wiernego BBC, który wspiera swojego ukochanego artystę, choćby działo się najgorsze. Cudowny comeback.

9. F.T.Island - Memory
Kolejny zespół, którego nie było dość długo. Piosenka bardzo mi się podoba i ogromnie utkwiła mi w pamięci. Teledysk zdecydowanie bardziej przypomina sceny z życia członków zespołu niż opowiedzianą historię i to jest ogromny plus. Warto czasem zobaczyć artystów z bardziej codziennej strony, bo dopiero wtedy jesteśmy w stanie dostrzec ich starania, zmęczenie, śmiech, łzy oraz rozmaite wzloty i upadki. Piosenka i teledysk w pewien sposób mnie wzruszyły i sprawiły, że patrzę na F.T.Island z dużo większym szacunkiem niż do tej pory.

10. Infinite - Request
W przeciągu ostatniego roku, mój stosunek do Infinite zmienił się diametralnie. Stali się jednym z moich ulubionych zespołów i tym razem czekałam z niecierpliwością na ich comeback. Piosenka jest świetna. Bardzo mi się podoba. Jest urocza, jak zwykle i przede wszystkim pokazuje cudowne głosy chłopaków. MV również ogromnie mi się podoba. Dzięki niemu mam wrażenie, że z singla na singiel infinite stają się coraz lepszym zespołem, który należy podziwiać za ogromną, ciężką pracę. Nie mogę powiedzieć nic więcej tylko : Infinite, dziękuję, że jesteście.

A co nowego jeśli chodzi o piosenki?

1. Soyou ft. MadClown - Stupid in Love
Cudowne, niesamowite, genialne.

2. Ailee - Higher
 Brak mi słów. Kocham Ailee i jej piękny głos bezwarunkowo.

A Teasery?

Nie mogę się doczekać.

Jak widać, wrzesień zdecydowanie został zdominowany przez męskie zespoły. Z radością mogę stwierdzić, że wszystkie comebacki września, które tu opisałam, przypadły mi do gustu. Mam nadzieję, że was nie zanudziłam. Hwaiting i trzymajcie się ~~ ^^


sobota, 21 września 2013

Scenariusz 12 - ,,Let Out The Beast"

Dzisiejszy One-shot jest prezentem urodzinowym, dla mojej koleżanki, Fani ^_^ Mam nadzieję, że ci się spodoba :3 Może nie jest idealny, ale starałam się włożyć w niego całe serce ~~.



Poza tym oczywiście, chcę szablonowo życzyć ci wszystkiego najlepszego, bo jesteś jedną z najlepszych osób, jakie poznałam przez całe życie. Dajesz mi motywację i siłę, za co cię kocham. Jesteś niezastąpiona i zawsze mi pomagasz, za co bardzo, bardzo ci dziękuję i nie wiem, czy kiedykolwiek będę w stanie ci się odwdzięczyć ~ Obyś zawsze była sobą <3


To był koszmarny dzień. Cały wczorajszy wieczór spędziłaś na nauce do dzisiejszego testu. Kiedy na zegarze wybiła północ, ty zasnęłaś. Rano obudziłaś się obolała, z pulsującą migreną i spuchniętymi oczami. Do szkoły szłaś nieprzytomna, rozczesując palcami swoje gęste, splątane włosy.  Powtarzałaś pod nosem wiązanki przekleństw, drapiąc się po głowie. Byłaś śliczną dziewczyną i zdawałaś sobie z tego sprawę. Miałaś w życiu określone cele, wartości i priorytety, do których na pewno nie należała nauka historii. Tak czy siusiak, bo właśnie w ten sposób zwykłaś mawiać, dzisiejszy test był ważny, a ty postanowiłaś przygotować się do niego jak najlepiej, starając się poprawić swoją i tak nieciekawą już sytuacje. Całą noc zabrało ci zapamiętywanie dat i nazwisk, których i tak nigdy w życiu nie będziesz chciała wykorzystać.  Już po wszystkim. Sprawdzian był kosmiczny, jednak miałaś nadzieję, że jakoś ci poszedł.  Jedyne, o czym w tej chwili marzyłaś, to wrócić do domu i położyć się spać. Budzik zerwał cię z nóg o pół godziny na późno, więc jako taki makijaż i delikatne ułożenie włosów zrobić musiałaś w szkolnej łazience. Nawet pomimo tego, wciąż byłaś ładna i idąc ulicą starałaś się wyglądać dumnie i godnie. Nie ważne, jak bardzo świat waliłby ci się na głowę, ty chciałaś się uśmiechać. Podniosłaś kąciki ust i obdarzyłaś kilku przechodniów zalotnym spojrzeniem. Trzech z nich się obejrzało, czyli wszystko w normie. Uśmiechnęłaś się do siebie zadowolona i ruszyłaś w stronę domu. Postanowiłaś pójść na skróty, pomiędzy budynkami. Okolica nie była zbyt ciekawa. Ściany bloków były obdarte, a gdzieniegdzie przez obdrapane szyby przebijały się witryny sklepów spożywczych i monopolowych. Nie lubiłaś tej drogi. Przewróciłaś oczami i weszłaś w wąską uliczkę między blokami. Dziś nawet nie było w niej żadnych pijaków.  Jak zazwyczaj się jednak okazuje, pochwaliłaś dzień przed zachodem słońca. Pod jednym ze sklepów stał młody chłopak. Nie wyglądał jednak na menela, ani nikogo w tym rodzaju. Był bardzo przystojny. Pierwszym, co rzuciło ci się w oczy, były duże, pełne usta. Niedbale ułożone włosy zakrywały większą część czoła, a nawet opadały na oczy, które były duże i ciemne. Lekko przygryzał dolną wargę . Lecz gdy jednak przyjrzałaś mu się bliżej, przez jego twarz przebijały niepokój i zmęczenie. Na pozór świetlista cera, była delikatnie zszarzała, a idealne, ostre rysy nie wydawały się już takie piękne. Był perfekcyjnie nieperfekcyjny, a ta iskra w jego spojrzeniu sprawiała, że choćby świat się walił i palił, on i tak będzie bogiem seksu. Przechodząc obok niego było ci wstyd, gdyż nie mogłaś oderwać od niego wzroku. Zawsze mówiłaś sobie, że będziesz silna, i żaden facet nie będzie w stanie wytrącić cię z równowagi chociaż na chwilę. Chłopak miał na sobie mundurek szkoły, do której chodziłaś, chociaż nigdy wcześniej go nie widziałaś.  Minęłaś go, starając się udawać, że wcale na niego nie patrzysz.  Po zrobieniu kilku kroków usłyszałaś ciche gwizdanie. Właściwie nawet nie ciche. Było to perfidne gwizdnięcie w twoją stronę. Odwróciłaś się z pretensją w oczach, a twój wzrok mówił tylko ,,Oh, serio?”.
-Masz może ogień? –spytał chłopak zachrypniętym głosem.
Zlustrował cię wzrokiem od góry do dołu, unosząc przy tym brwi z uznaniem. Przynajmniej w ten sposób to zinterpretowałaś. Poczułaś satysfakcję, jednak nie dałaś tego po sobie poznać. Odpowiedziałaś mu jedynie prowokującym spojrzeniem.
-Nie, nie mam. – uniosłaś lekko lewy kącik ust i odwróciłaś się na pięcie.
Nie odpowiedział, a ty ruszyłaś w swoją stronę. Jezu, był diabelnie seksowny. Pomimo tego, po powrocie do domu wyrzuciłaś go z pamięci. Nie był pierwszym spotkanym chłopakiem, któremu zdarzyło się pożerać cię wzrokiem. Spędziłaś spokojny wieczór  przed telewizorem, z kubkiem ulubionej herbaty i sałatką zrobioną przez twoją wiecznie zajętą mamę.  Zanim zdążyłaś zdać sobie sprawę z upływu czasu, usnęłaś na fotelu.

***

Tym razem dołożyłaś wszelkich starań, by obudzić się odpowiednio wcześnie, zrobić staranny makijaż i lekko pokręcić włosy. Zadowolona wydęłaś usta przez lusterkiem i wyszłaś do szkoły. Chociaż nie dopuszczałaś tego do siebie, podświadomie czekałaś, aż w końcu będziesz mogła go zobaczyć.  Była długa przerwa, a ty trzymałaś w ręku kubek gorącej kawy z automatu. Uwielbiałaś zapach latte i wąchanie go sprawiało ci nawet więcej przyjemności niż samo picie.  Szłaś z głową wysoko podniesioną, chociaż lekko rozglądałaś się na boki. Weszłaś po schodach, gdy coś przykuło twoją uwagę. Był to śmiech pochodzący z klatki schodowej. Zatrzymałaś się przy drzwiach prowadzących na niewielki balkonik i od niechcenia oparłaś się o ścianę pijąc kawę.  Siedział tam, a obok niego dwie inne osoby. A więc ta trójka trzymała się razem. Chłopakowi towarzyszyła para. Czarnowłosy, bardzo wysoki chińczyk z wymiany, z wydatnymi cieniami pod oczami, które nadawały mu trochę niepokojącego wyrazu. Młodsi się go bali, lecz wśród dziewczyn robił prawdziwą furorę. ZiTao, bo zdaje się, że tak miał na imię, obejmował ramieniem ciemnowłosą, śliczną dziewczynę, o trochę bardziej europejskim typie urody. Dwójkę tę kojarzyłaś całkiem nieźle. Europejka miała na imię Nana i chodziła z tobą do klasy. Znałyście się dość długo, choć na początku nie darzyłaś jej zbyt dużą sympatią. Sama nie wiedziałaś dlaczego. Była miła, spokojna, ładna i dobrze się dogadywałyście. Im lepiej ją poznawałaś, tym bardziej twoja początkowa niechęć wydawała ci się bezpodstawna. Łączyła was jedna zasadnicza cecha – obie byłyście Polkami. Właśnie ich podglądałaś i przysłuchiwałaś się ich rozmowie, czego nigdy byś się po sobie nie spodziewała. Nie było to w twoim stylu, więc potrząsnęłaś gwałtownie głową i odeszłaś.  To wszystko było bez sensu.

***

Gdy wychodziłaś ze szkoły, ty i Nana spotkałyście się wzrokiem. Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie. Było już zimno, więc poprawiłaś komin oplątany wokół twojej szyi. Przygryzłaś lekko dolną wargę. Jesień wprawiała cię w stan melancholii, choć z całej siły starałaś się z nią walczyć. Czekałaś na Nanę, bo dziś po szkole miałyście się wybrać na bubble tea. Dawno już nie widziałyście się poza szkołą, a poza tym nieświadomie liczyłaś, że dowiesz się czegoś na temat chłopaka, którego imienia nie znałaś. Na chwilę zniknęła ci z oczu, a ty starałaś się odnaleźć ją wzrokiem. Gdy już ją zauważyłaś, dziewczyna ci pomachała, wymieniła z Zitao szybki pocałunek i podbiegła do ciebie.
-Hej, długo czekałaś? – wyrzuciła z siebie, wypuszczając parę z ust.
-Nie, chodźmy. – Uśmiechnęłaś się lekko, chociaż tak naprawdę nienawidziłaś czekać.
Szłyście przez krótką chwilę z milczeniu. Po raz kolejny złapałaś się na myśleniu o chłopaku. Co za idiotyzm.
-Jedziemy do centrum? – spytała Nana z trochę nieobecnym wyrazem twarzy. Pewnie znowu myślała o Tao.
-Jasne.
-Poza tym…- zaczęła, lekko marszcząc przy tym czoło.- kojarzysz może JongIn’a?
-Kogo?
-Chłopaka z klasy Tao.
Przytaknęłaś.
-Myślę, że wpadłaś mu w oko.
-Nie jemu pierwszemu. –uśmiechnęłaś się pewnie.

***

Wracałaś do domu zadowolona z siebie. Dowiedziałaś się nawet więcej niż być chciała, gdyż Nana po prostu lubiła mówić. Nie oznacza to, że nie była godna zaufania, bo wiedziałaś, że jeśli trzeba, potrafi trzymać język za zębami i dochowuje tajemnic jak nikt inny. Tak czy siusiak, jej relacje z ludźmi były ściśle określone i była w porządku tylko wobec ludzi, którzy odpłacali jej się tym samym. Dlatego też wiedziałaś, że możesz jej ufać, bo nigdy by cię nie zdradziła. Co ważniejsze, dowiedziałaś się kilku rzeczy o tym chłopaku. O JongIn’ie, właśnie, miał na imię JongIn. Był o dwa lata starszy, jednak chodził dopiero do trzeciej klasy, gdyż podobno w poprzedniej szkole sprawiał wiele problemów, przez co został cofnięty o rok. Nie trudno ci było w to uwierzyć, bo nawet dzisiaj w szkolę miał rozciętą wargę. Nikt nie wie, dlaczego przeniósł się tutaj, ale on i chłopak Nany znali się od gimnazjum. Ciekawe, co takiego przeskrobał?  Szłaś spokojnie ulicą, oświetloną przez kilka latarni na krzyż. Miałaś na uszach słuchawki, ale nawet pomimo grającej głośno muzyki, usłyszałaś coś dziwnego. Były to krzyki.  Dochodziły z niedaleka, a właściwie z drugiej strony ulicy. Krzyki te były jedynymi odgłosami zakłócającymi panującą dookoła  ciszę. Zauważyłaś dwóch biegnących chłopaków, którzy pomimo odległości wydawali ci się znajomi. Jeden z nich utykał.
-JongIn, schowaj się za najbliższy budynek. Dalej nie dasz rady biec.
-Stary, zwariowałeś? Nie zostawię cię.
-Rób co mówię.
Wyższy chłopak pobiegł przez park, przeskakując ławki i śmietniki, a tym samym ściągając za sobą całą pogoń. Instynktownie przebiegłaś na drugą stronę ulicy. Miałaś szczęście, że nie przejeżdżał tędy żaden samochód, bo krzyki ściągały uwagę wszystkich przechodniów.  Jongin siedział oparty o ścianę budynku dysząc ciężko. Prawą ręką kurczowo trzymał się za bok, a jego usta wykrzywiał grymas bólu. Cienka strużka krwi spływała po niezagojonej jeszcze, a już rozciętej na nowo wardze. Bez zastanowienia do niego podeszłaś.
-Gdzie mieszkasz? – wypaliłaś jedyne, co przyszło ci do głowy.
-Eh, wiedziałem, że mi się nie oprzesz, ale żeby w takiej chwili?
-Pshh, idioto. Spójrz na siebie. Nie dasz rady wrócić o własnych siłach.
JongIn podał ci adres mieszkania, w którym obecnie przebywał. Zarzuciłaś jego rękę na swoje ramię i chłopak oparł się na tobie. Złapaliście pierwszą przejeżdżającą taksówkę.

***

Mieszkanie przypominało obskurną klitkę. Chłopak mieszkał w nim sam. W zlewie piętrzyły się brudne naczynia. Lodówka była pusta, a na blacie stał kilkudniowy ramen. Nie było tutaj nawet nic do jedzenia. Zamknęłaś za sobą drzwi, przytrzymując JongIn’a za ramię. Chłopak z trudem doczłapał się do łóżka, na które opadł jak worek mąki. Krzyknął przy tym, ponownie łapiąc się za bok. Zdjęłaś z niego marynarkę mundurka, a w miejscu, w którym trzymał rękę zauważyłaś czerwoną plamę, przebijającą przez cienki materiał białej bokserki. Chłopak zacisnął zęby, mrużąc przy tym lekko oczy. Ruszyłaś biegiem do łazienki, chociaż szczerze wątpiłaś, czy znajdziesz tam cokolwiek, co nadawałoby się do opatrzenia ran. Z szafki udało ci się wygrzebać stary bandaż, a jako płynu dezynfekującego postanowiłaś użyć znalezionej przy łóżku wódki. Chłopak nie miał w domu żadnego jedzenia, jednak nie mógł narzekać na brak alkoholu. Dlaczego cię to nie dziwiło?

***

Biegłaś ubrana w szkolny mundurek, jednak obrałaś kierunek zupełnie przeciwny, niż ten prowadzący do szkoły. Wróciłaś do domu późnym wieczorem, zostawiając JongIn’a, który zasnął zaraz po tym, jak zabandażowałaś mu bok. Nie byłaś pewna, czy zrobiłaś to dobrze, bo na lekcjach z pierwszej pomocy zajmowałaś się wszystkim oprócz wyznaczonych zadań. Miałaś jednak nadzieję, że nie popełniłaś większych błędów. Wsiadłaś w pierwszy autobus jadący w tamtą stronę i dziesięć minut później znalazłaś się pod jego blokiem. Teraz, w świetle dziennym mogłaś zauważyć, jak bardzo parszywie wygląda ta okolica. Wzięłaś z domu kilka składników, z których dało się zrobić cokolwiek do jedzenia. Otworzyłaś drzwi kluczem, który zabrałaś wczoraj Jongin'owi. Miałaś nadzieję, że do rana nie będzie go potrzebował. Weszłaś cicho do mieszkania, a on sprawiał wrażenie, jakby niedawno się obudził. Jego skóra lśniła od kropel wody, a wilgotne kosmyki włosów opadały na twarz. Skinął głową w twoją stronę, a ty podeszłaś do niego, zupełnie niespeszona tym, że jedynym co miał na sobie, był ręcznik przewiązany w pasie. Koreanki były w tych kwestiach dużo bardziej wstydliwe, więc zdziwiła go twoja reakcja.
- Co tak właściwie tutaj robisz? –Podrapał się po głowie, podtrzymując od niechcenia ręcznik.
-Nie pamiętasz, kto ci wczoraj pomógł? – wskazałaś na ranę w jego boku.
Chłopak spuścił wzrok, po czym spojrzał na ciebie.
-Pamiętam, dzięki. – Chyba nie dziękował zbyt często.
-Wracaj do pokoju i zaczekaj tam na mnie.
Na pewno sam nie dałby sobie pomóc, więc postanowiłaś nie pozostawić mu wyboru. Chłopak zdziwiony ruszył w stronę sypialni, a ty  udałaś się do kuchni. Nie minęło pół godziny, a ty zdążyłaś przygotować coś do jedzenia. Był to ramen z jajkiem i mięsem. Może niezbyt idealny posiłek dla ‘umierającego’, jednak musiało mu wystarczyć. Odgarnęłaś włosy  z twarzy i zaniosłaś mu jedzenie. Pochłaniał makaron łapczywie, jakby nie jadł od kilku dni. Po zjedzeniu porcji uśmiechnął się, jednak nie usłyszałaś słowa dziękuję. On chyba z reguły niewiele mówił. Stałaś przed nim z rękami założonymi na piersi i lekko uniesioną brwią. Odstawił miskę na szafkę nocną, po czym dał ci ręką znak, byś usiadła obok niego na łóżku.
-Jak powinienem ci podziękować?
Zlustrował cię wzrokiem w sposób, w który nikt wcześniej tego nie robił. Byłaś na siebie za to wściekła, ale twoje ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Zanim zdążyłaś coś odpowiedzieć, chłopak przysunął się do ciebie, muskając dłonią twój policzek.
-A jednak się nie myliłem. –jego ciepły, miętowy oddech owionął twoją twarz.
-W czym? – spojrzałaś na niego pytająca.
-Nieważne. –odpowiedział ze złośliwym uśmiechem.
Wasze usta się zetknęły, a chłopak naparł na ciebie całym ciałem. Trzymałaś się jego ramion i oboje upadliście na pościel. Wasze ciała splotły się w spragnionym uścisku, a jedyną przeszkodę stanowiły teraz ubrania, które mieliście na sobie. Lekko przygryzałaś jego dolną wargę, co wyraźnie mu się spodobało. Na chwilę oderwałaś się od niego, obdarzając go przy tym prowokującym spojrzeniem. JongIn pozbył się koszulki, a ty próbowałaś udawać, ze nie robi to na tobie żadnego wrażenia, a było to naprawdę trudne. Nawet poraniony był piękny. Zsunął z ciebie koszulę, a ty ponownie go pocałowałaś. Gdy on obejmował cię w pasie, ty zsunęłaś z siebie spodnie. Wszystkim, co robiliście kierowało palące pożądanie, a wy poddaliście się chwili.

***

JongIn leżał na łóżku zdyszany, a ty zaczęłaś zbierać ubrania z podłogi. Powinnaś wracać do domu, jednak jest jeszcze coś, co musiałaś załatwić. Nana dzwoniła do ciebie dwa razy, co zauważyłaś dopiero teraz. W biegu wrzuciłaś na siebie ciuchy i żegnając się z JongIn’em, wymieniliście przelotny pocałunek. Wybiegłaś z budynku jak oparzona i zadzwoniłaś do koleżanki.
-Nana, co się stało?
-Fan, możemy się spotkać? – była roztrzęsiona.
-Tam gdzie zwykle.
Rozłączyłaś się i pobiegłaś na przystanek. Nie miałaś pojęcia co się stało, a Nana rzadko kiedy wpadała w taką panikę. Nawet nie przeszło ci przez myśl, by w takiej sytuacji zastanawiać się nad tym, co przed chwilą miało miejsce.

***

Czekała na ciebie w parku, wpatrując się tępo w przestrzeń przed sobą. Lekko dotknęłaś jej ramienia.
-Nana… co jest?
-Tao przyszedł wczoraj do mojego mieszkania. Był cały poobijany, a jedyne o co pytał to to, czy wiem, czy JongIn jest bezpieczny.
Słuchałaś w milczeniu, a nawet poczułaś się winna.
-Oberwał, i to mocno. Prawie go nie poznałam, a po przekroczeniu progu mieszkania po prostu upadł. Byłam przerażona, nie wiedziałam, co mam zrobić.  Teraz leży w szpitalu, a policja zbiera zeznania.

***

Wróciłaś do domu stawiając kroki tak, jakby każdy mógł być twoim ostatnim.  JongIn’a wyrzucono z poprzedniej szkoły za bójki, w które wdawał się z członkami miejscowego gangu.  Siedziałaś na łóżku, patrząc się nieprzytomnie w ścianę.  Usłyszałaś dzwonek do drzwi. Zerwałaś się w biegu, gdyż wiedziałaś, że może to być Nana, która będzie potrzebowała twojej pomocy. Gdy jednak otworzyłaś drzwi, zauważyłaś, że stoi  w nich JongIn. Nie wszedł nawet do środka. Przyciągnął cię do siebie i mocno objął. Pocałował cię delikatnie w czoło po czym szepnął:
-Dzięki Bogu, to koniec.

***

JongIn wbiegł do szpitala, a ty za nim, starając się dotrzymać mu kroku. Chłopak kilkukrotnie i z ogromną siłą uderzył palcem z guzik windy, jednak po chwili ruszył w stronę schodów. Wbiegliście na drugie piętro, pytając się w recepcji o pacjenta nazwiskiem Huang. Pielęgniarka podała wam numer sali, w której leżał. W oczach dotychczas zdeterminowanego JongIn’a dało się dojrzeć niepewność. Jego oddech stał się urywany, a kroki ciężkie i wolne.  Dorównałaś mu, po czym dotknęłaś jego ramienia. Przy łóżku Tao siedziała twoja koleżanka. Rozmawiali i śmiali się, choć widać było, że każdy gest sprawia czarnowłosemu ból. Dziewczyna nachyliła się i delikatnie go pocałowała. Gdy tylko się od niego odsunęła, Tao roześmiał się cicho. Chwilę później Nana odwróciła się i również was zauważyła, a jej twarz spłonęła rumieńcem. JongIn klepnął przyjaciela w ramie, przy tym ten wydał z siebie cichy okrzyk bólu.
-Nigdy więcej takich numerów skurwysynu. Jak mamy oberwać to obaj.
-Wiesz, że lubię zgrywać bohatera. – Odpowiedział Tao unosząc brew.

***

Żadne z was tego nie mówiło, ale cieszyliście się, że z Tao wszystko w porządku. Gdy siedzieliście obok siebie w autobusie, JongIn się do ciebie uśmiechnął. Dotarło do ciebie, że nawet nie myślałaś o tym, co stało się wczoraj. Wspomnienie tego ranka sprawiło, że spuściłaś wzrok i uśmiechnęłaś się do siebie. Nie byłaś ani trochę speszona, a wręcz przeciwnie. Miałaś wrażenie, że to powinien być właśnie on. Gdy wysiadaliście z autobusu, a ty chciałaś ruszyć w swoją stronę, JongIn złapał cię za rękę i pociągnął w twoją stronę. Pocałował cię mocno, łapczywie obejmując cię w pasie, po czym spojrzał na ciebie bezczelnie, lekko przygryzając wargę.
-Chcesz do mnie wpaść?

***

Okej, Okej. Krótka notka od autorki. Opowiadanie wyszło strasznie długie, czego się nie spodziewałam. Mam nadzieję, że wam się podobało, bo pisanie go zajęło mi naprawdę dużo czasu. Tak, uprzedzając pytania, ja jestem drugą bohaterką ficka. Pisząc ten tekst starałam się w nim idealnie oddać charakter i cechy moje i Fan. Jeszcze raz, mam więc nadzieję, że wam się spodobało, a przy okazji chciałam podziękować za wszystkie miłe komentarze pod ostatnim tekstem. Naprawdę, jesteście świetni i motywujecie mnie do dalszej pracy~~ Hwaiting!

niedziela, 15 września 2013

Scenariusz 11- ,,Always"

Scenariusz na zamówienie dla Naff. Mam nadzieję, że ci się spodoba. Dużą nadzieję.


Stałaś pod prysznicem, a ciepłe stróżki wody smagały twoją skórę niczym setki małych biczy.  Dziś szłaś na imprezę ze swoim przyjacielem, chociaż średnio miałaś na to ochotę. Byłaś zmęczona okropnym tygodniem, a prysznic stanowił dla ciebie jedyne ukojenie i oderwanie się od problemów. Niestety na krótką metę. Westchnęłaś głośno i skierowałaś gorący strumień wody na twarz. Od kilku dni męczyło cię jedno wspomnienie, powracało do ciebie stale, choć wielokrotnie byłaś święcie przekonana, że już się z nim uporałaś. Wciąż powracałaś myślami do czasów, gdy miałaś 14 lat. Wtedy go poznałaś. Był to czysty przypadek i nawet nie do końca pamiętałaś, jak wszystko się zaczęło. Rozumiał Ciebie, a ty rozumiałaś jego. Taki rodzaj więzi nie zdarza  się dwa razy w życiu. Spędzaliście całe dnie na rozmowie, lubiliście te same rzeczy, mieliście identyczne poglądy. Miałaś wrażenie, że rozumiecie się bez słów. Chłopak był wysoki, przystojny, bardzo inteligentny i wrażliwy. Pomimo młodego wieku miał ambitne plany na przyszłość. Byłaś zauroczona. Wpadłaś po uszy, a co lepsze, wiedziałaś, że on czuje do ciebie to samo. Czym sobie na to zasłużyłaś? Taki chłopak… w poprzednim wcieleniu chyba musiałaś uratować naród. W bardzo krótkim czasie dowiedzieliście się o sobie tak wiele, a co śmieszniejsze, wiek był ostatnią poruszaną kwestią. Nie wiedziałaś ile ma lat, on również nie znał twojego wieku. Temat roku urodzenia ginął w słowach, które chłonęliście od siebie nawzajem i wydawał się wtedy najmniej istotną rzeczą. Przeczuwałaś iż jest od ciebie starszy, lecz miałaś szczerą nadzieję, że ta różnica jest niewielka. Wydatne kości policzkowe i ostro zarysowana szczęka sprawiały, że zawsze wyglądałaś na nieco starszą. Wielokrotnie miałaś wrażenie, że dzięki twojemu wyglądowi wszystko wygląda właśnie tak jak powinno.  Dzięki swojej urodzie udało ci się zatrzymać go przy sobie na tak długo. Nie mogliście jednak stale żyć w niewiedzy, a kwestia wieku wyszła na jaw. Miał 18 lat, ty 14. Cztery lata to niewiele, lecz gdy jest się młodym, taka różnica może stanowić przepaść. Twój pogląd na świat dopiero się kształtował,  jego zaś był ściśle określony. Gdy różnica wieku wyszła na jaw, chłopak był zmieszany. Poczuł się dziwnie, nieodpowiednio. Był pełnoletni, a ciebie brał za starszą niż faktycznie byłaś. Wciąż utrzymywaliście kontakt, jednak już nie taki sam.  Cały jego sposób bycia i wszystkie odpowiedzi były wystudiowane,  zdecydowanie bardziej formalne, zwyczajnie nienaturalne. W końcu przestaliście się kontaktować. Z jednej strony  go nienawidziłaś. Z drugiej podziwiałaś, że nie idzie na łatwiznę. Przecież tak łatwo jest rozkochać w sobie małolatę, zmanipulować i zrobić z nią, co tylko się chce. On z tego zrezygnował. Zdawał sobie sprawę z łączącej was więzi, a mimo to zerwał kontakt.  Od tamtej pory minęło 5 lat, a wspomnienie wspólnych chwil wciąż do ciebie powracało. Tak rzadko używałaś jego imienia. Jak ono właściwie brzmiało…? Geun-Suk.

***

Wieczór spędzony z przyjacielem poprawił ci humor. Bawiliście się świetnie, a nawet trochę wypiłaś. Czułaś się idealnie wyluzowana  i zapomniałaś o wszystkim, co do tej pory cię dręczyło. Miałaś siłę na zmagania z następnym tygodniem na uczelni i czułaś się w porządku, czym nie mogłaś się ostatnio pochwalić.  Kilka ostatnich miesięcy było w twoim życiu bardzo burzliwych, a ty postanowiłaś się od tego odciąć. Gdzieś zatraciłaś siebie. Trafiłaś na nieodpowiednich ludzi, którzy sprawili, że sama uważałaś siebie za złą osobę, chociaż starałaś się robić wszystko jak najlepiej. Męczyły cię sprostowania i wyjaśnianie wszystkiego. Dzięki bogu zakończyłaś problematyczną znajomość, która zatruwała ci ostatni rok i zapragnęłaś odpocząć. Dlaczego zawsze znajdowałaś się w centrum wydarzeń, a nigdy nie dane było ci zostać poza nimi jako ktoś neutralny? Teraz chciałaś się cieszyć i postanowiłaś spędzić czas sama ze sobą. Wyjechałaś na kilka dni by wszystko sobie poukładać. Wszystko będzie dobrze, mam nadzieję.

***

Zatrzymałaś się w niewielkim, cichym pensjonacie.  Przez następne cztery dni planowałaś czytać, spacerować, oddychać, być spokojna. Miałaś ze sobą tylko plecak i niewielką torbę podróżną. Odebrałaś z recepcji klucz i otworzyłaś drzwi do swojego pokoju. Stawiając na podłodze torbę, rozejrzałaś się po korytarzu, który zakończony był oknem wspartym na ogromnym parapecie. Siedział na nim młody mężczyzna, który przywodził ci na myśl anioła. Wyglądał pięknie. Trochę dłuższe, rudawe włosy, związane lekko z tyłu. W uszach pobłyskiwały małe metalowe kolczyki, a jego brwi w skupieniu uginały się ku dołowi. Czytał książkę, skupiony, przygryzając lekko dolną wargę. Bardzo ci go przypominał. Mimo wszystko odrzuciłaś od siebie prawdopodobieństwo, że może to być on. Ponowne spotkanie przyniosłoby ci więcej smutku niż korzyści. Wspomnienia zjadłyby cię żywcem, jednak tym razem mogłabyś sobie z tym nie poradzić. Otworzywszy drzwi, schowałaś się do pokoju i westchnęłaś. Rzuciłaś torbę na łóżko.


***
Kolacja w pensjonacie wydawana była o 19. Przebrałaś się w gruby dres, gdyż ocieplenie budynku nie należało do najlepszych, a zbliżała się jesień. Niestety, ze statusem majątkowym przeciętnej studentki nie mogłaś pozwolić sobie na luksusy w jakimkolwiek hotelu. Nie wyjmując z uszu słuchawek, zeszłaś do jadali. Zabrałaś z okienka swoją porcję i ruszyłaś do pierwszego stolika, przy którym mogłaś siedzieć sama. Jedzenie wyglądało dość biednie. Był to stosunkowo niewielki kotlet, dwa trochę niedogotowane ziemniaki i surówka w postaci położonych na przemian plasterków pomidora i cebuli. Nie wyglądało zbyt zachęcająco, ale nie chciałaś wybrzydzać. Wpakowałaś w siebie chłodnego kotleta, a jego podły smak zabiłaś kilkoma kęsami pomidora. Całość popiłaś kompotem truskawkowym, stwierdzając przy tym, że z całego dania to właśnie on smakował najlepiej.  Odniosłaś naczynia do tego samego okienka, z którego je wzięłaś, po czym ruszyłaś do swojego pokoju.
***

Noc minęła ci  bardzo spokojnie. Nawet szalejąca za oknem ulewa nie potrafiła zbudzić cię z twardego snu. Miałaś dziś zamiar wyjść na spacer, by przypomnieć sobie okolicę. Bywałaś tu jako małe dziecko i głównie wspomnienia zdecydowały o tym, że właśnie to miejsce wybrałaś na kilkudniowy wypoczynek. Założyłaś glany, gdyż były to buty o najgrubszych podeszwach, jakie posiadałaś i byłaś pewna, że bezkonkurencyjnie poradzą sobie z błotem. Wybrałaś sprane dżinsy rurki i skórzaną kurtkę, gdyż były to najcieplejsze rzeczy jakie miałaś. Bardzo się zmieniłaś. Pomimo tego, że starałaś się być dobrą osobą, wyglądałaś na pierwszą, która szuka kłopotów. Ciemne, krótkie włosy, opadające ci na oczy, skórzana kurtka, ciemne spodnie i glany. Przez prawe ramię przewieszoną miałaś zieloną, starą kostkę, należącą do twojego starszego brata. Nie był to ostatni krzyk mody, jednak bardzo ją lubiłaś. Była pojemna i wygodna. Wychodząc z pensjonatu słuchałaś swojej ulubionej piosenki. ,,Always’’ było ponadczasowym utworem, który towarzyszył ci w praktycznie każdym aspekcie życia. W twojej głowie rozbrzmiał przyjemny gitarowy wstęp, a ty będąc sama na drodze, zaczęłaś cicho śpiewać:

,, This Romeo is bleeding , but you can't see his blood
It's nothing but some feelings ,that this old dog kicked up
It's been raining since you left me, now I'm drowning in the flood”

Utwór ten miał w sobie bowiem coś magicznego, co sprawiło, że od samego początku stał się twoim ulubionym.  Stawiałaś machinalnie kolejne kroki, zupełnie nie zdając sobie sprawy, gdzie idziesz. Minęłaś kilka sklepów, a twoim oczom zaczęły ukazywać się naturalne tereny, coraz mniej przekształcane przez pracę ludzkich rąk.  W twojej głowie wciąż rozbrzmiewały słowa:

,, Till the heavens burst and the words don't rhyme, and I know when I die, you'll be on my mind”

Twoim oczom ukazało się stare, poskręcane drzewo. Patrząc na nie miałaś wrażenie, że bardzo przypomina ono w tej chwili twój umysł. Ostatnie wydarzenia sprawiły, że miałaś trudności z odróżnieniem prawdy od kłamstwa, fikcji od życia. Zrobiłaś krok do przodu i po chwili znalazłaś się pod drzewem, gdzie trawa nie była już mokra, choć pień w dotyku wydawał się chłodny. Usiadłaś i wyjęłaś zeszyt, który zabrałaś ze sobą. Zaczęłaś lekko kreślić ołówkiem proste linie, a biel kartki stopniowo pokrywała się szarymi kształtami o różnej intensywności koloru. Siedziałaś w samym środku prawdziwej wsi, a nieopodal pasły się owce. Dochodziło południe, lecz robiło się coraz zimniej. Postanowiłaś powoli wracać. Wciąż słuchałaś jednej i tej samej piosenki, która rozbrzmiewała echem w twojej głowie. Kochałaś ją.

,, Now your pictures that you left behind, are just memories of a different life”


Skierowałaś wzrok na pobliską polanę, na której majaczył kontur postaci. Zabawne, chyba nie tylko ty postanowiłaś dzisiaj nacieszyć się urokami wsi. W młodym mężczyźnie poznałaś gościa pensjonatu, który wczoraj czytał na parapecie książkę. W rękach trzymał aparat.  Skupiony przyglądał się zrobionym przez siebie zdjęciom, a ty zatrzymałaś się, żeby poobserwować jego. Przekrzywiłaś lekko głowę, i choć nie chciałaś, mimowolnie zrobiłaś krok do przodu. Wyglądał pięknie i jednocześnie nieludzko. Znałaś tylko jedną osobę, która kiedykolwiek przywodziła ci na myśl anioła. Czy możliwe, że spotkałaś drugiego takiego człowieka? To przecież nie mógł być on. Gdybyś podeszła kilka kroków bliżej, nie byłoby wątpliwości. Wystarczyło jedno spojrzenie, a rozpoznałabyś, czy twarz nieznajomego jest tą, która wiele razy pojawiała się w twoich snach.  Był jeden plus. Ty nie byłaś już tą samą osobą. Zmieniłaś się. Tak jakby coś w tobie umarło. Stałaś tam dobre kilkanaście minut, gdy nagle nieznajomy skierował w twoją stronę aparat. Zanim zrozumiałaś co się dzieje, łza spływała ci po policzku, a ty szybko podniosłaś do twarzy dłoń, by ją otrzeć. Jeden błysk, dźwięk migawki. Po wszystkim. Nieznajomy miał twoje zdjęcie, lecz gdy opuścił aparat i spojrzał na twoją twarz, widać było, że o czymś myśli. Jego brwi były lekko wygięte, zupełnie jak wczoraj.

***

W jednej chwili całe życie stanęło ci przed oczami. Każde wypowiedziane słowo i każda nuta śmiechu. Czas był najlepszym nauczycielem aktorstwa, na jakiego kiedykolwiek mogłaś trafić. Odkąd wasze oczy spotkały się po raz pierwszy, wiedziałaś, że stał przed tobą Geun-Suk. Miałaś jednak nadzieję, że cię nie poznał. Mocniejszy makijaż i krótkie, ciemne włosy. Oczy, które sprawiały wrażenie czarnych pereł.  Jedynym, co mogło się zdemaskować, była delikatna blizna za uchem, teraz zasłonięta przez włosy, które kiedyś były długie i związane w koński ogon. Rozmawialiście, chociaż sprawiało ci to wiele trudu. Ważyłaś każde słowo, tak, by nie mogło cię zdemaskować. Twój towarzysz również sprawiał wrażenie zamyślonego. Zmienił się. Jego usta wykrzywione były w grymasie ciężaru, jaki nosi na barkach człowiek, nie wiedzący do końca dokąd zmierza.
-Długo interesujesz się fotografią?- Zagaiłaś, starając się brzmieć naturalnie.
-Od…. Pięciu lat.
Kiwnęłaś głową w geście, że zrozumiałaś. Temat był dla niego drażliwy, a ty w pełni to rozumiałaś. Przez pewien czas razem uczęszczaliście na zajęcia z fotografii, jednak ty zajęłaś się rysunkiem. Twoje spojrzenie powędrowało w kierunku jego kurtki, z której kieszeni wystawał maleńki breloczek.  Odruchowo złapałaś się za kieszeń spodni, w której znajdowała się twoja komórka, gdyż miałaś dokładnie taki sam. Czy to możliwe, że wciąż o tobie pamiętał? Nie byłaś już tą samą małą dziewczynką. Kolorowe swetry zamieniłaś na ciemne, rozciągnięte podkoszulki i niczym przypominałaś tej osoby, którą kiedyś byłaś. Dawniej na twój widok ludziom cisnęło się na usta jedno określenie: „urocza”. Teraz najlepiej opisywało by cię słowo: ,,Przegrana” lub „Bezdomna”. Dzięki rozmowie z dawnym przyjacielem, na twojej twarzy pierwszy raz od dawna pojawił się uśmiech. Na prośbę chłopaka udaliście się do przydrożnego baru. Było tam spokojnie. Jedynie kilku stałych klientów obstawionych kubłami z piwem.  Przygryzając wargę zajęłaś miejsce na wysokim krześle przy barze, a Geun-Suk stanął obok ciebie. Spuściłaś wzrok, po czym delikatnie się uśmiechnęłaś. Czułaś jak kąciki twoich ust lekko drżały.  Gdy odwróciłaś twarz w stronę towarzysza, zauważyłaś, że chłopak znów zrobił ci zdjęcie. Uśmiechnął się lekko, po czym podał ci aparat.
-Spójrz- powiedział zachęcająco.
W odpowiedzi przyjęłaś od niego aparat. Wyszłaś naprawdę ładnie. W twoim uśmiechu dało się dostrzec cień osoby, którą byłaś kiedyś.  Ta jedna rzecz pozostała nie zmieniona. Miałaś dołeczki w policzkach. Dołeczki, które uwydatniały się, gdy byłaś szczęśliwa. 
-Nie chcę wiedzieć, jak długo się nie uśmiechałaś- usłyszałaś po chwili.
-C-co masz na myśli?
-Gdy po raz pierwszy zrobiłem ci zdjęcie, po twoim policzku spływała łza.
Spuściłaś wzrok i upiłaś trochę swojego drinka. Zamówiłaś wódkę z colą.

***

Drogę powrotną do pensjonatu przebyliście właściwie w milczeniu. Ręce trzymałaś w kieszeniach, przewracając w prawej dłoni przyczepiony do komórki przy breloczek.  W kącikach twoich ust ponownie zagościł uśmiech. Przekroczyliście próg budynku. Twój pokój znajdował w korytarzu po lewej stronie. Drugie drzwi po prawej. Wyciągając z kieszeni klucze usłyszałaś lekki trzask. Twój telefon upadł na podłogę. Chłopak schylił się, obracając w palcach niewielki breloczek. Zakłopotana otworzyłaś drzwi, po czym wyciągnęłaś rękę w jego kierunku, by odzyskać zgubę.
-T-to moje, przepraszam. – powiedziałaś przełykając głośno ślinę.
Zrobił krok w twoją stronę, a telefon wciąż tkwił w jego dłoni. Drugą ręką wyjął z kieszeni breloczek, który po połączeniu z twoim stanowił całość. W tej chwili uświadomiłaś sobie, że twoje kłamstwo wyszło na jaw. Właściwie nie okłamałaś go, lecz chciałaś to zrobić i nie zawahałabyś się. Nie przedstawiłaś się. Miałaś nadzieję, że poznasz go jako inna osoba, po czym znów zniknie z twojego życia, bo nie było w tobie już nic, co inny człowiek mógłby pokochać. On tylko położył dłoń na twoim policzku i delikatnie cię pocałował. Oba telefony znajdowały się już w jego kieszeni, a drugą dłonią pogłaskał cię po krótkich, czarnych włosach.
-To była najgorsza decyzja, jaką kiedykolwiek podjąłem.
Po twoim policzku spłynęła łza. Po niej druga, i trzecia, oraz tysiąc następnych.  Znalazłaś się w jego objęciach, o czym marzyłaś przez ostatnie pięć lat. Wasze usta złączyły się w pełnym tęsknoty pocałunku tak, jakby świat miał się zaraz skończyć. Zatraciłaś się, choć nie mogłaś pozbyć się wrażenia, że to niewłaściwe. Tak jakby otaczająca was bańka mydlana miała zaraz prysnąć, a wraz z nią wy.
-Naprawdę myślałaś, że cię nie poznam?
Nie mogłaś wydobyć z siebie słowa. Zmieniłaś się, a jednak dla niego wciąż byłaś tą samą osobą. Co będzie dalej? W twoim umyśle kłębiły się setki przeróżnych myśli, od których kręciło ci się w głowie.
-Naprawdę zamierzasz teraz naprawić te pięć lat jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki? Naprawdę myślisz, że jeden pocałunek, jedno słowo wystarczą, by cały ten ból zniknął?
-Byłbym głupi, gdybym tak myślał.
Przycisnął cię do siebie mocniej, a ty wtuliłaś twarz w jego szyję. Zawsze pachniał migdałami i miętą. To dziwne połączenie zarezerwowane było tylko dla niego.  Zacisnęłaś dłonie w pięści, chcąc go od siebie odepchnąć, jednak on wciąż trzymał cię mocno w objęciach.
-Już nigdy nie pozwolę ci odejść.
Po tych słowach pewna część ciebie umarła.

Well, there ain't no luck in these loaded dice
But baby if you give me just one more try
We can pack up our old dreams and our old lives

We'll find a place where the sun still shines

***
A teraz czas na kilka słów ode mnie~. Niektóre fragmenty opowiadania są oparte na faktach,
 lecz w ogromnej mierze podkolorowałam je zwyczajną fikcją.
 Mam nadzieję, że fick wam się spodobał, gdyż ostatnio mam wrażenie, że się wypalam. 
Piosenka z której pochodzą wszystkie cytaty to utwór Bon Jovi'ego o tytule ,,Always"

piątek, 13 września 2013

Scenariusz 10 - ,,Czysta jak łza"

Scenariusz na zamówienie dla: PandaCholic ^_^


Ze słuchawkami na uszach i głośno grającą muzyką, właśnie potknęłaś się o kubeł z wodą. Cholera, pomyślałaś. Muzyka przenikała całe twoje ciało, a każde najmniejsze drżenie głosu sprawiało, że chciałaś tańczyć. Było to twoje przekleństwo, a szczególnie w obliczu pracy, którą właśnie wykonywałaś. By opłacić czesne w „Dream Arts” musiałaś nieźle harować.  Miałaś dorywczą pracę rozwożąc mleko, wyprowadzając psy i… sprzątając klatki schodowe, co nie szło ci najlepiej. Zrezygnowana usiadłaś na schodkach i parsknęłaś, jednocześnie kopiąc leżącą obok ciebie ścierę. Muzyka grała na tyle głośno, że nie byłaś w stanie usłyszeć kroków. Byłaś tylko ty i twój świat. Świat nut, akordów, ruchów i uczuć. Ze spuszczoną głową siedziałaś na schodku,  gdy kątem oka dostrzegłaś czyjeś nogi, Jedna, dwie, trzy pary butów minęły cię na schodach. Lekko zszokowana zastopowałaś muzykę i zerwałaś się na równe nogi, mimo że owe buty i ich właściciele już cię minęły. Trzech młodych mężczyzn  wchodziło do mieszkania u szczytu budynku. Udając, że zajmujesz się swoją pracą podsłuchałaś  ich rozmowę, gdy wchodzili do środka.
-Nie mam pojęcia, kto ją tu zatrudnił. Ta mała buja w obłokach.
Chłopak, który to powiedział, był ubrany w biały podkoszulek i nie wyglądał na wiele starszego od ciebie. Drugi, ubrany na czarno, przytaknął mu równie ochoczo. Trzeci zaś, otwierający drzwi do mieszkania, rzucił spojrzenie w twoją stronę akurat wtedy, gdy im się przyglądałaś. Wyglądał na nieco zakłopotanego. Tak, jakby wiedział, że słyszysz, co powiedziała pozostała dwójka. Trzech wysokich, młodych mężczyzn zniknęło w drzwiach, a ty postanowiłaś dokończyć swoją pracę. Budynek był ogromny, a ty miałaś tutaj sprzątać dwa razy w tygodniu. Następny raz przypadał za dwa dni.  Naprawdę nienawidziłaś tej parszywej roboty.

***
Po dwóch wieczorach przepracowanych w kafejce i porannych spacerach ze zgrają wyrywających się psów, miałaś wrażenie, że chyba nigdy w życiu nie byłaś tak zmęczona. Wciąż miałaś w pamięci pekińczyka pani Huang, Gizmo, który polował na rąbki spódnic starszych pań. Zwierzak był naprawdę uciążliwy, szczególnie, że jednej z ofiar faktycznie podarł spódnicę. W tym przypadku jednak chyba wiedział co robi, gdyż kreacja wyglądała jak stara kanapa twojej babci. Ziewając przeciągle zadzwoniłaś domofonem, by któryś z mieszkańców ci otworzył. Znudzona rzuciłaś hasło „Sprzątanie” po czym drzwi wydały z siebie charakterystyczny, brzęczący dźwięk na znak, że jesteś mile widziana. Praca szła ci wolniej niż zwykle, a ty miałaś wrażenie, że zaraz odpłyniesz. Po umyciu większości okien i schodków, zrobiłaś sobie chwilkę przerwy. Zmęczona opierałaś się o poręcz i ziewnęłaś. Zanim jednak zorientowałaś się, że nie jesteś sama, poczułaś jak ktoś macha ci dłonią przed twarzą. Był to jeden z chłopców sprzed dwu dni. Ten, który wtedy nie odpowiedział na komentarze kolegów.
-Dlaczego tak właściwie tutaj pracujesz? – spytał, unosząc lekko lewą brew.
-No…Ja…
-Ani nie sprawia ci to specjalnej frajdy, ani nie robisz tego zbyt dokładnie. – Przejechał palcem po barierce schodów, strzepując z dłoni resztkę kurzu.- Dlaczego?
-Czesne w szkole artystycznej jest bardzo drogie, to wszystko.
-Szkoła artystyczna? Czego się uczysz? Rap? Śpiew? Taniec? A może wszystko po trochu?
-Taniec współczesny i Jazz.
-Hmm… a więc to tłumaczy, czemu wykonujesz takie dziwne ruchy przy sprzątaniu – chłopak uśmiechnął się bardziej do siebie niż do ciebie.
-Jestem Aaron. – Podał ci rękę, a ty uścisnęłaś ją, mając na swojej dłoni gumową rękawiczkę.

***

Wracałaś do domu szczęśliwa. Dumnie stawiałaś kroki, a głowę miałaś wysoko podniesioną. Dziś skończyły się twoje problemy ze znienawidzoną pracą sprzątaczki. No, powiedzmy. Aaron zaproponował ci coś znacznie wygodniejszego. Również dwa razy w tygodniu miałaś pomagać mu w drobnych pracach domowych i czasem gotować. W zamian oferował dużo większe wynagrodzenie ale… skąd tak młody człowiek może mieć tyle pieniędzy?
***

Dzięki pracy u Aarona opłaciłaś czesne i nie musiałaś martwić się o pierwsze miesiące spędzone w szkole. Szło ci świetnie,z dnia na dzień coraz lepiej. Na zajęciach byłaś chwalona, a w dodatku rozpierała cię energia. Na dzisiejsze zajęcia czekałaś najbardziej, gdyż miał je prowadzić znany tajwański reżyser. Dziś klasa taneczna miała połączyć się z grupą aktorską, by pracować nad wspólnym projektem. Rozmawiałaś spokojnie z nowo poznaną znajomą z sąsiedniej grupy, podczas gdy obie się rozciągałyście. Wykonałaś głęboki skłon, a chwilę później do sali wszedł mężczyzna w średnim wieku. Na nosie miał ciemne okulary, a wraz z jego pojawieniem się, wśród studentów dało się usłyszeć szmery świadczące o ogromnym uznaniu względem jego osoby. Mężczyzna ukłonił się i zaczął przemówienie.
-Witajcie studenci! Jestem bardzo szczęśliwy, że mogę znaleźć się tutaj ponownie, gdyż jak pewnie wiecie, sam kończyłem tę szkołę. Poproszony o przeprowadzenie zajęć, wpadłem na pomysł połączenia grupy aktorskiej i tanecznej. Przedstawię wam więc moją wizję. Chciałbym, żebyście dobrali się dwójkami. Jeden tancerz i jeden aktor. Celem projektu jest współpraca polegająca na łączeniu umiejętności i czerpania z nich wzajemnych korzyści. Chciałbym, żeby wasz występ zawierał elementy zarówno aktorskie, jak i taneczne. Na całość macie trzy godziny, a najlepszy duet zostanie nagrodzony. Dokładnie o szesnastej… zbiórka w tej sali! Do roboty, do roboty! Mam nadzieje, że dacie z siebie wszystko!
Wśród studentów dało się wyczuć ogólne podniecenie, które przepełniało powietrze. Uczniowie biegali dobierając się w pary, a ty szukałaś wzrokiem koleżanki, z którą rozmawiałaś chwilę wcześniej. Chyba nie będzie dane nam pracować razem, pomyślałaś. No trudno.  Zaczęłaś rozglądać się w poszukiwaniu potencjalnego partnera. Chwilę później zorientowałaś się, że w twoją stronę kroczy znajoma postać, był to Aaron. Od kiedy on był studentem?
-Cześć!- powitał cię jednym z najbardziej przyjaznych uśmiechów. – Zechciałabyś może być moją parą? – zadając pytanie przejechał palcami po włosach.
-Jasne.
Za plecami chłopaka dostrzegłaś ciasny wianuszek młodszych studentek, które szeptały za jego plecami. Nie marnując czasu postanowiliście wziąć się do pracy. Z jednej strony cieszyłaś się, że będziesz pracowała z kimś znajomym, ale z drugiej.. wciąż dziwiłaś się, że Aaron jest w równoległej klasie. Jego mieszkanie było ogromne i pełne drogiego sprzętu, na które zdecydowanie nie może sobie pozwolić przeciętny student….chyba że? Niee, odrzuciłaś od siebie tę myśl.  Celem waszego projektu miało być łączenie umiejętności.  Ty uczyłaś Aarona tańca, on zaś dawał ci lekcje aktorstwa. Postanowiliście wystawić etiudę, w której uwspółcześnicie jeden z dramatów Szekspira. Przez trzy godziny pracowaliście w pocie czoła, aż w końcu naszedł czas zbiórki. Wszyscy zgromadzili się w wyznaczonej sali i duety musiały zaprezentować, co do tej pory przygotowały. Zbliżała się wasza kolej, a ty w ramach rozgrzewki kilka razy podskoczyłaś. Wyszliście na prowizorycznie przygotowaną scenę i rozpoczęliście swój występ. Płynęłaś gładko po parkiecie, podczas gdy Aaron tekst dramatu przedstawił w formie rapowanego kawałka. Zamieniliście się rolami, po czym on wykonał swoją część bezbłędnie, chociaż po treningach nie wyglądał jakby dobrze sobie radził. Chciałaś zabłysnąć, tymczasem on przebił cię nawet w tym w czym byłaś najlepsza. Kiedy zeszliście ze „sceny”, zaczepiłaś go.
-Hej, co tu się dzieje? Nie mówiłeś, że chodzisz tutaj do szkoły, skąd masz na to wszystko kasę i… że tak dobrze grasz i tańczysz.
Puścił ci oko i uśmiechnął się do ciebie nic nie wyjaśniając.   Niektóre duety były bardzo słabe, inne z kolei niesamowite. Miałaś świadomość że wasz występ był dobry, lecz nie umiałaś go ocenić względem innych. Gdy jury złożone z reżysera i waszych instruktorów skończyło obrady, nadszedł czas by ogłosić wyniki. Stałaś koło Aarona zestresowana i nie zdając sobie z tego sprawy złapałaś go za rękę. Nadszedł czas na ogłoszenie wyników, a ty chciałaś żeby było po wszystkim.

***

Nie wygraliście. Zajęliście drugie miejsce, ale dobre i to. Co lepsze, okazało się, że Aaron jest trainee w ogromnej wytwórni, znanej na cały Tajpej.  Właściwie, to dzięki niemu zajęliście drugie miejsce. Był naprawdę niesamowity, więc czułaś się trochę oszukana. Twoją wygraną były warsztaty taneczne, prowadzone przez choreografów pracujących z największymi gwiazdami. Pierwszą nagrodą było nagranie klipu, jednak nie żałowałaś zajęcia drugiego miejsca. Pomimo tego, że miałaś więcej pracy wszystko wróciło do normy. Dziś znów miałaś pomagać Aaronowi w mieszkaniu.
-To, że stałaś się sławą szkoły, nie oznacza, że możesz się obijać – puścił ci oko- Długo jeszcze? Jestem okropnie głodny.
-Czekaj cierpliwie, surowy kurczak wcale nie jest smaczny.
Chłopak podszedł do ciebie i lekko objął cię od tyłu. Spotykaliście się coraz częściej i chociaż relacja między wami nie była w żaden sposób zdefiniowana, każde z was wiedziało, że jest to coś więcej niż przyjaźń. Twoje warsztaty przynosiły efekty. Za kilka dni szłaś na przesłuchanie do wytwórni Aarona. Bywałaś w jego mieszkaniu coraz częściej, nie tylko w celach pracy, ale również by ćwiczyć. W następny poniedziałek miałaś przesłuchanie i pomimo tego, że czasu było jeszcze sporo, ręce trzęsły ci się z nerwów.  Chłopak ujął twoje dłonie,a jego ciepły oddech owionął twoją szyję, w którą lekko cię cmoknął. Przeszedł cię przyjemny dreszcz. Odłożyłaś krojoną właśnie paprykę i odwróciłaś  się do chłopaka przodem.  Dałaś mu leciutkiego całusa w nos.
-Damy radę?
-Oczywiście, że tak.
Uśmiechnął się do ciebie, a ty zatraciłaś się w jego objęciach. Teraz zostało tylko śpiewająco przejść eliminacje do wytwórni.

***

Ogromnie, ogromnie przepraszam, że musicie czekać tak długo na notki. Niestety szkoła się zaczęła, a weny stale ubywa. Codziennie jestem zmęczona, więc i pomysły na opowiadania nie są zbyt świetne. Jeszcze raz przepraszam, ale mam nadzieję że wam się spodoba ;)

poniedziałek, 9 września 2013

Manga & Anime Blogger Tag

Zostałam otagowana przez: Aypa


"Tag ten powstał, aby łączyć fanów M&A piszących blogi. Należy odpowiedzieć na 10 zawartych w nim pytań, następnie nominować 7 osób i poinformować ich o nominacji."


1. Obrazy ruchome i nieruchome. Wolisz czytać mangi czy oglądać anime?

Tak naprawdę trudno jest mi wybrać pomiędzy którymś z  nich. Mangi czytam naprawdę sporadycznie, chociaż samo anime oglądam niewiele częściej. Myślę, że jest to przyjemność porównywalna, choć z czystego lenistwa chyba częściej sięgam po anime.

2. Pierwsze pokemony za płoty. Jaka była Twoja pierwsza i obejrzana w całości seria?

Chyba był to Death Note, chociaż nie dam sobie głowy uciąć (;.

 3. Życie mierzone w odcinkach i rozdziałach. Ile mniej więcej obejrzałeś/łaś anime i przeczytałeś/łaś mang?

Mang naprawdę niewiele. Całą serię Death Note, dwa tomiki Ouran High School Host club, 7 tomów Vampire Knight, Jeden Another oraz jeden Hellsinga. Co do anime, mój zbiór jest zdecydowanie bardziej reprezentacyjny, gdyż myślę, że byłoby to około 40 pełnych serii, nie licząc produkcji ze Studia Ghibli.

  4. Twarz z plakatów. Jaka jest Twoja ulubiona postać?

Cóż... naprawdę trudno jest mi odpowiedzieć na to pytanie i mogę się założyć, że moja odpowiedź nie będzie zaskakująca. Na pewno jest to Light Yagami z Death Note, Rin Okumura z Ao No Exorcist, Kirito ze Sword Art Online, Asuna z tego samego anime, poza tym chyba Saya Otonashi z Blood + i może...Nezumi z No.6.

 5. Festiwal otwierających się w kieszeni czerwonych scyzoryków. Której postaci najbardziej nienawidzisz?

Yuuki z Vampire Knight. Matko boża, jaka ona momentami wydawała mi się pusta. Poza tym skłaniałabym się również w stronę Misy Amane. Tak naprawdę niewielu jest bohaterów anime, których szczególnie nie darzę sympatią.

6. Przez uszy do serca. Masz swojego ulubionego seiyuu?

Chyba będzie to...Jun Fukuyama~.

7. Historia najnowsza. Jaką serię ostatnio obejrzałeś/łaś?

Zetsuen no tempest~~ 

8.  Chluba fana. Zbierasz mangi, magazyny lub gadżety związane z m&a?

Nie mogę powiedzieć, że zbieram. Jednak gdy wpadnie mi w ręce coś, co chciałabym mieć, kupię to, niezależnie czy jest to magazyn Otaku, czy manga, czy gadżet, przypinka etc.

     9. Manga w czerwieni i bieli. Jakie jest Twoje ulubione polskie wydawnictwo zajmujące się wydawaniem mang?

Myślę, że Waneko. 

  10. Oczy szeroko otwarte. Co myślisz o fandomie? 

A na ten temat mogłabym pisać i pisać. Początkowo fandom wydawał mi się rzeczą niesamowitą i bardzo atrakcyjną z punktu widzenia osoby, która nie jest nałogowym otaku, ale za M&A przepada. No i tutaj zaczynają się schodki, gdyż na fandomach poruszany jest temat każdy, oprócz tego, dla jakiego się spotykamy. Ponadto są tam ludzie w mega zróżnicowanym wieku, a za to niezbyt zróżnicowanym poziomie umysłowym. Wybrałam się na spotkanie fandomu jedynie kilka razy, a już wiedziałam, że nie jest to dla mnie. Za dużo hejterstwa i bólu dupy o.... dosłownie wszystko. Zdecydowanie bardziej skłaniam się ku lubelskiemu fandomowi kpopowemu, który kocham - Lent.





niedziela, 8 września 2013

,,Miasteczko Salem" - recenzja


Jerusalem jest niewielkim miasteczkiem położonym niedaleko Portland. Miejsce, o którym całkowicie zapomniał świat. Wielokrotnie nazywane tym gorszym, od biblijnego Jerusalem, zaś przez mieszkańców określane po prostu: Salem. Trzydziestokilkuletni Ben Mears przeprowadza się tam w poszukiwaniu natchnienia. Mężczyzna jest bowiem pisarzem, którego książki cieszą się uznaniem czytelników, a wręcz przeciwnie, jeśli chodzi o krytyków. Jego następna powieść ma być wzorowana na historii Salem. Ben w swojej książce postanawia opisać tajemnicze morderstwo sprzed lat, jednak zanim dojdzie do sfinalizowania projektu, mężczyzna sam stanie się bohaterem koszmaru, który skrywa na pozór spokojne miasteczko.

W Salem zapada mrok... i wszystkie tajemnice wychodzą na jaw. Stephen King w mistrzowski sposób wprowadza nas do świata grozy, ale to nic nowego, gdyż jest ekspertem w tej dziedzinie. ,,Miasteczko Salem" stanowi przykład klasycznego horroru. Na pewno powieść ta jest klasyką wśród dzieł autora. Cóż mogę powiedzieć o fabule? Jest wielowątkowa. King przedstawia nam Salem z różnych stron. W książce raz po raz pojawiają się rozdziały opowiadane z punktu widzenia różnych postaci. Pozornie ciche i miłe miasteczko, a ilu bohaterów, tyle sekretów i historii. Autor pokazuje nam, że pod potencjalnie nieszkodliwą otoczką, każdy skrywa jakiś mroczny sekret, którego strzeże noc. Gdy zapada mrok, wszystkie tajemnice i brudy salem budzą się do życia, a znikają wraz z pierwszymi promieniami słońca.

W powieści tej naprawdę trudno jest wyróżnić jednego głównego bohatera. Skupmy się więc na młodym pisarzu. Ben przyjeżdża do Salem w poszukiwaniu natchnienia, a jak się okazuje, będzie musiał stanąć do walki z hordą krwiożerczych istot. Wraz z jego pojawieniem się, w miasteczku dochodzi do serii niewyjaśnionych morderstw, co jak nie trudno się domyśleć stawia go w świetle oskarżeń. Młody mężczyzna przyjeżdża do Salem również w nadziei rozpoczęcia nowego życia. Poniekąd mu się to udaje, jednak chyba nie tak, jak by sobie tego życzył. O samej postaci nie wiemy zbyt wiele, gdyż autor kreując postać Ben'a, skupił się głównie na jego działaniach, aniżeli na rozmyślaniach, czy podłożu psychicznym. Było to dobrym rozwiązaniem, gdyż książka ma wielu bohaterów i wgłębianie się w psychikę każdego z nich byłoby niezwykle męczące. Jeśli chodzi o kreacje postaci, King po raz kolejny pokazał, że nie bez powodu nazywany jest mistrzem. Bohaterowie książki są niezwykle trójwymiarowi, o rozmaitych motywach działania, skrywający wiele tajemnic. Nawet po przeczytaniu powieści nie można stwierdzić, że któregokolwiek z nich poznaliśmy w całości. Wszystko to owiane jest odpowiednią dozą tajemnicy. 

Klimat powieści jest naprawdę fantastyczny. Książka napisana została na tyle obrazowo, że czytając ją, potencjalne postaci i wydarzenia momentalnie stawały mi przed oczami. Czytając ,,Miasteczko Salem" niejednokrotnie miałam wrażenie, że oglądam wyśmienity dreszczowiec. Wszystko, co może nas przestraszyć zbudowane zostaje przez nastrój, a nie przez krwawe opisy - kolejny plus. Książka sięga do zakamarków ludzkiej psychiki i zamiast zaserwować nam stos ciał pogrążonych we krwi, trafia w samo sedno, gdyż przez długi czas nie wiemy, co tak naprawdę dzieje się w salem. Bo paradoksalnie najbardziej boimy się tego, czego nie możemy sobie wyobrazić. W tym momencie potencjalnym zabójcą, duchem, strzygą, czy innym stworem może być dosłownie każdy.

Czas więc na krótkie podsumowanie. Stephen King po raz kolejny nie zawiódł. Pisarz, którego książki się żrą i czyta je każdy, a jednak mają coś w sobie. Pomimo komercyjności i swoim nie robieniu wrażenia, robią paradoksalnie przeogromne wrażenie. ,,Miasteczko Salem" już dziś staje się jedną z moich ulubionych powieści, którą poleciłabym każdemu. Pomimo zwyczajności, jaką otaczają się dzieła King'a, pozwolę sobie stwierdzić, iż jest to naprawdę kawał dobrej literatury.