wtorek, 22 kwietnia 2014

Stephen King's "Misery"

Paul Sheldon jest autorem poczytnej serii romansideł o przygodach Misery Chastain, jednak cały cykl uważa za tandetny i mając dość swoje bohaterki, w ostatniej książce najzwyczajniej w świecie postanawia ją uśmiercić. Jadąc samochodem z maszynopisem kolejnej powieści, która niema już nic wspólnego z martwą bohaterką ulega wypadkowi, z którego ratuje go Annie Wilkes, była pielęgniarka. Mężczyzna przebywa w jej domu na początku nie wiedząc, iż jest ona ogromną fanką powieści o Misery. Co się stanie, gdy Annie dowie się o śmierci swojej ukochanej bohaterki?

Prawdopodobnie nikt nie chciałby znaleźć się wtedy w skórze głównego bohatera.

Pierwsze wrażenie? O Kurczę! King przenosi nas do głowy Paul'a w sposób tak świadomy i genialny, iż przez całą książkę zdaje nam się, że jesteśmy bohaterem, czujemy jego ból i wszystkie te emocje, które może odczuwać przeciętny zjadacz chleba zamknięty w domu z niezrównoważoną psychicznie morderczynią. Przeczytałam już całą masę powieści King'a i teoretycznie mogłabym uznać, że niczym już mnie nie zaskoczy, a jednak mistrzowsko potrafi nawet z najprostszego pomysłu potrafi zrobić mrożący krew w żyłach horror! Jak określiłabym twórczość King'a? Uczynić horror z niczego, i to na dodatek genialny! "Misery" trzyma w napięciu od początku do końca i pomimo tego, że tematyka Kinga jest komercyjna i przeżarta, to jednak bardzo poczytna i nie będę ukrywać, ze jestem fanką jego książek. Wydanie "Misery", które posiadam liczy sobie plus minus 450 stron, a jednak nie przeszkadzało mi to, by pochłonąć ją w 4-5 dni.

Co w książce podobało mi się najbardziej? Posiada wszystkie cechy dobrej powieści grozy. Trzyma w napięciu od początku do końca, pozwala czytelnikowi odkrywać tajemnice Annie wraz z Paul'em. Horror, który przeżył ten człowiek jest jednym z najgorszych, jakie jesteśmy w stanie sobie wyobrazić, co sprawia, że czytanie o tym wciąga, pochłania i sprawia,że książka dosłownie pożera nas bez reszty. Ze wszystkich powieści Stephena King'a, które znam umieściłabym ją w zdecydowanej czołówce.

Na ogromna pochwałę zasługują tutaj opisy i obnażenie zakamarków psychiki człowieka chorego psychicznie i nieobliczalnego, jakim była Annie. Sam King, by napisać tę książkę zasięgał rad i konsultacji u lekarzy i pielęgniarek, by nadać wiarygodności każdemu pojedynczemu zdarzeniu, choć pewnie zdawał sobie sprawę, że przeciętny czytelnik, który nie skończył studiów medycznych nawet nie zwróci uwagi, czy jego opisy są zgodne z prawdą, czy może tylko wciska nam kit.

Niemniej jednak, king osiągnął niesamowity warsztat rzemieślniczy we wszystkim, co robi. Jego dzieła czyta się z nieukrywaną przyjemnością chcąc więcej i więcej. Książkę bardzo, bardzo polecam!

9/10

sobota, 19 kwietnia 2014

Who Are You - recenzja dramy

 

Inspektor Yang Shi On budzi się po sześciu latach ze śpiączki. Wraca do pracy nie pamiętając zupełnie nic z wypadku na promie, którego była świadkiem, oraz nie rozpoznaje osób, które znała. Żeby było ciekawiej, okazuje się, iż przez śmierć kliniczną Shi On ma zdolność widzenia zmarłych. Mamy więc do czynienia z dramą kryminalną z elementami nadnaturalnymi - rzekłabym, że już na starcie sukces produkcji jest murowany. Motyw ducha nie zaskakuje niczym nowym, ale w połączeniu z morderstwami daje naprawdę ciekawy efekt, co sprawia, że drama od początku do końca jest interesująca i nie mogłam się od niej oderwać. Całe "Who Are You" dosłownie pochłonęłam w przeciągu kilku dni.

Główne role obsadzone są przez same znane miłośnikom koreańskich dram twarze: TaecYeon, Kim Jae Wook oraz So Yi Hyun. Na początku obecność jednego z 2PM nie dodawała mi zainteresowania dramą, bo kojarzyłam go z produkcji takich jak "Dream High" czy "Sinderella Eonni", a jednak wspominałam młodego piosenkarza po tych rolach dość bezbarwnie. Ku mojemu ogromnie miłemu zaskoczeniu, dzięki "Who Are You" naprawdę go polubiłam! Pokazał swoje dość fajne umiejętności aktorskie i łatwość we wcielaniu się w rolę. Inspektor Cha Gun Woo, którego role odegrał, zostawił po sobie niezmiernie pozytywne wrażenie i na tę chwilę jestem coraz bardziej zdeterminowana, by obejrzeć inne produkcje z udziałem Taec'a. Zdecydowany, ogromny plus na członka 2PM! Jak widać można być wszechstronnie utalentowanym!

Mniejszą niż się spodziewałam, a jednak znaczącą rolę miał tutaj Kim Jae Wook, jeden z moich ulubionych aktorów. Nie powiem, o co chodzi, bo byłby to spoiler, a jednak wątki związane z jego postacią wielokrotnie mnie zaskakiwały i dzięki nim akcja dramy nie była przewidywalna.

So Yi Hyun zapamiętałam z dość znaczącej roli w serialu "Heartstrings", choć nie miałam na jej temat żadnego zdania. Tutaj również i ona zyskała moją ogromną sympatię. "Who Are You" poniekąd nazwałabym dramą wyrównywania szans, gdyż wielu z obecnych tam aktorów, za którymi średnio przepadałam pokazało się od najlepszej strony i wykazało umiejętnościami, dzięki czemu naprawdę ich polubiłam.

Odcinki są krótkie, około 45 minut i jest ich tylko 16 przez co nawet nie zauważyłam, kiedy zbliżyłam się do końca. Na pochwałę zasługuje również soundtrack :).

Recenzja nie jest długa, ale podsumowując:
 
"Who Are You" bardzo, bardzo mi się podobało. Może nie jest to drama absolutnie obowiązkowa dla każdego, ale zostawiła po sobie całą masę miłych wspomnień i serdecznie ją wszystkim polecam. Jest ciekawa, trzyma w napięciu i zdecydowanie ani przez chwilę nie można narzekać na nudę. Co więcej, jest to jeden z niewielu seriali, gdzie ani razu nie uznałam działania bohaterów za nielogiczne, czy nieodpowiedzialne. Zarówno główne, jak i te drugoplanowe postaci bardzo przypadły mi do gustu, a co najważniejsze: Nikt nie jest tym, za kogo bierzemy go na początku, a z biegiem odcinków elementy, które twórcy przedstawiają stopniowo widz składa w logiczną układankę, która prowadzi do rozwiązania głównej zagadki. Jeszcze raz bardzo, bardzo polecam.

8/10

piątek, 18 kwietnia 2014

Prezenty urodzinowe~~




Hej-ho! Dziś skończyłam 18 lat i czuję, że stara dupa ze mnie ;_; No ale nic, chciałabym pochwalić się trochę prezentami ^____^


creepersy od eommy, na ktore czekałam całe wieki!
Wielka Panda od Piotrka i Alicji - Kris
Paczka od Minhae, która zawsze dba, zebym nigdy nie była głodna~~






Zdjęcie dwóch głupich fok od faustyny :)))
Drugie~!
Od Faustyny ciąg dalszy - opowiadanie specjalnie dla mnie <3
Czekam jeszcze na płytę i kilka paczek, ale i tak jestem mega, mega szczęśliwa~
 wszyscy byli dla mnie mega cudowni <3 Od wczoraj rana wciąż wpadają znajomi, zapasy tortu skutecznie się uszczuplają, a ja coraz bardziej się cieszę~










poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Trainee - 16

Rozdział 16


-Co na obozie…zostaje na obozie, tak? – spytała Fan budząc się wśród porozrzucanych przyborów łazienkowych, rozczochrana i z koszulką podciągniętą do górnej połowy brzucha.
Co ciekawsze, była w nieswoim domku. Nie licząc otaczającego ją chaosu, naokoło panował nieskazitelny porządek. Wstała rozglądnąwszy się po nieznajomym pomieszczeniu. Jej uwagę zwróciły równo ułożone na biurku zeszyty i długopisy. Dziwne. Jutro mieli wracać, a przecież nikt nie brał tutaj przyborów do komponowania, chyba że… W tej chwili zadała sobie pytanie, kto jest najbardziej zapalonym kompozytorem na całym obozie i dlaczego trafiła akurat tam. Ze wszystkich miejsc akurat tam. Chyba znów miała przesrane.
Wszystko będzie dobrze, mówiła sobie w myślach. Kurczę, dobrze, tak! Teraz przejdę na paluszkach i niezauważona wymknę się do swojego domku. To jest plan! Jak pomyślała, tak zrobiła. Fan wspięła się na palce w swoich kiedyś-białych skarpetkach, po czym ruszyła cichutko w stronę drzwi, lecz zanim do nich dotarła, musiała przejść przez kuchnię. Usłyszała kroki i odgłos głośnego ziewania…kilku ziewań? Przestraszona złapała za leżącą na prowizorycznej kuchence patelnię i zacisnęła mocno powieki przyjmując bojową pozę.
-NIE DOTYKAJ MNIE! – wrzasnęła, a właściwie pisnęła- Ja…ja… MAM PATELNIĘ!
-Już nie masz – usłyszała zaspany głos, a później poczuła jak już… faktycznie nie ma patelni. Ktoś zwyczajnie wyjął jej ją z rąk. Przełykając głośno ślinę otworzyła oczy i ujrzała rozczochraną słomiano-blond czuprynę, pełne wargi, dość mocne brwi i…odetchnęła z ulgą.
-O boże… - wypuściła głośno powietrze z płuc.
-Nie no, bez przesady, wiem, że jestem… - zaczął.
-Nie to, Kris – przerwała mu – nie wierzę, że to mówię, ale cieszę się, że cię widzę. Naprawdę nie pomyślałabym, że będę się tak cieszyła na twój widok.
-Przyjemniaczka – podsumował odkładając patelnię.
-Tak właściwie co tutaj robię? – spytała już spokojniejsza, ale wciąż lekko otumaniona – Czekaj, już pamiętam.
Pamiętała aż za dobrze. Dziś był ostatni dzień obozu, a wczorajszej nocy była impreza, no tak. Fan znała dobrze swój charakter, i wiedziała, że jeśli idzie na imprezę, to nie wróci stamtąd w jednym kawałku. Uwielbiała się napić, wyszaleć, ubawić do samego rana. Faktycznie tak było. Pamiętała tylko, że nie mogła wrócić do swojego domku bo… zostawiła tam HyeMin z Zitao. Tak, to było właśnie to.
-Mieszkacie tu… - zwróciła się do Krisa z zamyśloną miną.
-Ja, Tao i Jongin – odparł zakładając ręce na piersi, co wyglądało dość komicznie, bo miał na sobie jedynie koszulkę i bokserki, ale chyba nic sobie z tego nie robił. No cóż, nie mogła nie spojrzeć w dół. Odchrząknęła.
-W porządku. Co z Iną i EunSoo?
-Chyba poszły do Luhana i Xiumina. Mieli więcej wolnych pokoi, czy coś. Napijesz się kawy?
-Chętnie – odparła drapiąc się dość nieelegancko po głowie.
Kris otworzył szufladę, która wydała przy tym ogromnie skrzypiący, nieciekawy i nieprzyjemny dla ucha dźwięk, po czym wyciągnął z niej saszetkę rozpuszczalnej 3w1. Wstawił wodę w czajniku, po czym oparł się tyłem o blat.
-Wybacz, ale na nic więcej nie można tutaj liczyć – spojrzał przepraszająco na kawę.
-Spoczko – wetchnęła czując pierwsze objawy kaca – Gdzie JongIn?
-Wyszedł na poranną przebieżkę. Niedługo wróci.
-Czekaj, która godzina? – spytała starając się odzyskać kontakt z rzeczywistością.
-Za dwadzieścia ósma.  – spojrzał na wiszący na ścianie przedpotopowy zegar.
-O cholera. Za dwadzieścia minut Hye Sung i Kang Woo zrobią obchód i jak zobaczą, że nie ma nas w domach… o boże musimy coś z tym zrobić! – po raz pierwszy od dawna była zdenerwowana.
-Mów za siebie, ja jestem tu instruktorem – uśmiechnął się pewnie. Czasem był miły, a chwilę później sprawiał wrażenie, jakby był ponad wszystko na świecie.  Momentami ją to irytowało. Gdy piszczący dźwięk oznajmił, że woda jest gotowa, zalał kawę, a ona od razu wzięła kubek do rąk.
-No to na mnie pora, dzięki za kawę – ubrana już wzięła ją i wyszła w stronę swojego domku.
-YAH, KIM FAN, TO MÓJ ULUBIONY KUBEK! – krzyknął, ale tego już nie usłyszała. Upsi. No cóż, paradowała z ulubionym naczyniem lidera EXO. Mogłaby opchnąć ten kubek na Ebayu. Chwila, czy na nim była myszka miki? No nic.
Otworzyła silnym ruchem drzwi domku, a wchodząc do środka postawiła pusty już kubek po kawie na blacie. Czyżby jeszcze spali? Panowała tam zupełna cisza, ani śladu ruchu czy żywej duszy.  Ruszyła w stronę sypialni spodziewając się dosłownie wszystkiego. Nie miała pojęcia, jak to się skończy, ale miała nadzieję, że nie zastanie nic co najmniej niezręcznego. Dzięki bogu nie musiała tam wchodzić. Z pokoju wyszedł Zitao- o dziwo ubrany, i gotowy do powrotu do swojego domku. Na początku była zszokowana, jednak chwilę później znów poczuła się pewnie.
-Fan – zaczął nie do końca wiedząc, jak interpretować jej minę – Nie wiem, czy ty to wymyśliłaś, ale chyba ty, bo to w twoim stylu – biedak całkowicie się poplątał, drapiąc się nerwowo po głowie – ale… dziękuję.
Odpowiedziała mu skinieniem głowy, a Zitao minął ją i wyszedł. Wpadła do pokoju, w którym na łóżku siedziała HyeMin słuchając muzyki.
-Siema stara! – rzuciła się na łóżko jak worek kartofli.
-Co tam? – spytała brunetka uśmiechnięta.
-Ej, to moja kwestia w zaistniałych okolicznościach!
Spaliła buraka.
-Jak było? –położyła ręce na kolanach HyeMin i nachyliła się nad przyjaciółką.
-Bomba.
***
-Obuudź się – Luhan głaskał Inę po głowie.
-Jeszcze chwilę – odwróciła się na drugi bok, a on zaczął ją łaskotać – Ej! To nie fair! Lu, przestań – chichotała, aż w końcu udało jej się podnieść do pozycji siedzącej – nie śmieszne – zrobiła naburmuszoną minę.
-Wstawaj, wstawaj. Za 20 minut obchód. – powiedział spokojnie czekając na jej reakcję.
-Cholera, jak to? O boże. – jej oczy stały się wielkie jak hula hop.
Ina zerwała się z łóżka i w biegu stanęła przy lustrze żeby przygładzić włosy. Co prawda nie wyszalała się zbytnio na imprezie, a jednak zawsze gdy wstawała, a nie ważne w jakim stanie kładła się spać, wyglądała jakby piorun o miotłę strzelił, dosłownie.
-Obudziliście EunSoo? – spytała właściwie samego Luhana.
-Tak, Xiumin do niej poszedł.



 ***
-Nie ma Sehunaaaa? – spytała zaspana EunSoo, która sprawiała wrażenie wciąż lekko podpitej.
Właśnie dlatego nie piła, chociaż jeśli chodziło o jej zachowanie dotyczące Sehuna, to nie zmieniało się nawet pod wpływem alkoholu.
-Nie ma – odparł spokojnie Xiumin – ale jutro wracamy. Na pewno tęsknił. Wstawaj, już późno – powiedział najłagodniej jak umiał.
-Nie chcę, wszystko mi jedno – tym razem to ona miała humory.
-Hej! EUNSOO, WSTAWAJ NATYCHMIAST – z oddali dobiegał trzeci głos, a w drzwiach stanął wysoki, bardzo smukły blondyn z torbą przewieszoną przez ramię i przedziałkiem na środku. Na dźwięk tego głosu maknae natychmiast zerwała się z łóżka.
-Oh Sehun! Co tutaj robisz? – pisnęła uśmiechając się szeroko.
-Skończyłem pracę dzień wcześniej więc… postanowiłem przyjechać – spojrzał na jej skonsternowaną minę – to źle?
Dziewczyna wyskoczyła z łóżka, podbiegła do niego i rzuciła się blondynowi na szyję. Zaskoczony objął ją w pasie upuszczając na podłogę torbę.
***
-Wiesz, nigdy wcześniej nie prowadziłem warsztatów. Nie do końca wiem też, jak powinienem się za to zabrać. No i ten… dzisiaj będzie Fan – mówił Kai do swojego telefonu komórkowego, a ostatnie słowa ściszył wręcz do poziomu szeptu.
-Więc pewnie oczekujesz rady? – Taemin zaśmiał się do słuchawki – Wiesz, masz kogoś do pomocy?
-Luhan ze mną będzie, ale nie do końca wiemy, co mamy tańczyć – westchnął.
-Hm.. a jak wygląda sprawa z trainee? Jest więcej chłopaków, dziewczyn?- jego spokojny głos dobywał się z drugiej strony i sprawiał, że cały niepokój JongIn’a powoli się ulatniał.
-Właściwie mógłbym poprosić o pomoc Moonkyu, ale on też chyba niewiele wie. Zdaje się, że mamy więcej dziewczyn. W takim razie, proponujesz jakiś girlsband? Oh Hyung, tak chciałbym, żebyś tu był – mruknął rozczarowany Kai. Był bardzo nieśmiały. No może z wyjątkiem występów na scenie, ale prowadzenie warsztatów tanecznych przed całą grupą to co innego.
-Wiesz, właściwie da się załatwić – zaśmiał się perliście Taemin, po czym delikatnie otworzył drzwi sali treningowej.
-Hyung – zaczął Kai – czemu twój głos wydaje się być blisko? – odwrócił się, po czym wymienił z przyjacielem braterski uścisk. Taemin trzymał w ręku starą wieżę i niewielki futerał na płyty.
-W wolnym czasie przygotowałem kilka choreografii, a wiem, że opanujesz je w ułamku sekundy. To jak, zaczynamy?
Jak Taemin obiecał, tak JongIn zrobił. Nauka przychodziła mu w mgnieniu oka, a teraz pozostało wybrać tylko jedną z dwu choreografii.
-No nie wiem – podjął Kai – może po prostu pozwólmy wybrać uczestnikom?
-Dobry pomysł – uśmiechnął się starszy- kiedy zaczynasz zajęcia?
-Za pół godziny. Luhan mówił, że trochę się spóźni.
-Świetnie – na twarzy starszego pojawił się radosny uśmiech.
Teoretycznie pracowali obok siebie, mieszkali niedaleko, od zawsze byli przyjaciółmi. A jednak ostatnio nie widywali się zbyt często. Taemin dopiero co skończył nagrywać We Got Married, EXO ciągle się promowali i występowali na różnych galach, a w dodatku Kai był teraz zakochany. Właściwie to eufemizm, był urobiony po uszy w uczuciu do Kim Fan. Rozmawiali jakby nie widzieli się milion lat, a nawet dłużej. Korzystali z każdej spędzonej wspólnie chwili, ponieważ razem dorastali. W takiej sytuacji niewielka już teraz częstotliwość ich kontaktu wyrządzała im namacalną wręcz krzywdę, porównywalną do rozdzielenia bliźniąt. Jednego dnia w gimnazjum dołączył do nich Moonkyu. Chłopak zapomniał kanapki, a Taemin, który zawsze miał gołębie serce zwyczajnie się z nim podzielił. Innego dnia zaprosił Kyu na ich trening, po czym okazało się, że ten też tańczył. Zdecydowali się pójść na przesłuchanie. Udało im się. Wciąż są razem we trójkę, jednak więź Tae i Kai’a była niepowtarzalna. Rozumieli się bez słów, jakby współodczuwali te wszystkie emocje w dokładnie ten sam sposób. Dla nich czas się zatrzymał. Dwójka czuła się zupełnie jak w równoległym wszechświecie, w którym istnieją tylko oni. Najlepsi przyjaciele. Z ożywionej rozmowy wyrwał ich wchodzący do pomieszczenia Moonkyu.
-Yah! Lee Taemin – podbiegł do niego, po czym rzucił się na przyjaciela, przybijając z nim grabę – Tyle czasu. W końcu!
Za Moonkyu do sali zaczęli schodzić się inni trainee. Dopóki nie było kompletu nowo przybyli obserwowali trójkę ćwiczącą przygotowane na dziś choreografie. Jedną z nich było „Lovey Dovey” T-ary, zaś drugą „Hip Song” Rain’a. Dziewczyny były większością, więc wygrała żeńska choreografia, na co chłopcy mruknęli trochę zawiedzeni. Przynajmniej kilku z nich chciało spróbować zatańczyć jak legenda koreańskiej muzyki. Ku ich wielkiemu niezadowoleniu, Taemin zaproponował, że po zajęciach może z nimi poćwiczyć. Zawsze miał dobre serce i był uczynny.
-Świetnie! – Hyemin była zachwycona – zawsze chciałam nauczyć się tej choreografii. Czyją partię robimy?
-A właśnie – rozpoczął Kai, któremu przypadła rola prowadzenia zajęć – właściwie, mamy opracowane 4 wersje, więc chciałbym, żebyście dobrali się w czteroosobowe zespoły.
-Mega – zaczęła EunSoo – wreszcie pierwszy raz od początku tego obozu możemy być razem!
-A więc, możecie wybierać spośród czterech ról. Mamy opracowane partie Qri, EunJung, JiYeon i Hyomin. Nie muszę chyba mówić, że nie możecie w zespołach się dublować, czyli dwie osoby nie mogą tańczyć jednej wersji – teraz JongIn uśmiechał się i był bardziej pewny siebie. Okej. Ja przygotowałem EunJung, Taemin Jiyeon, Moonkyu Hyomin, Luhan Qri. Zaczynajmy! – klasnął w ręce, a wokół każdego z 4 chłopaków zebrały się w miarę równomierne grupki.
***
Po dwu godzinach każdy opanował mniej więcej swoją część układu. Prawie każdy.
-Cholera jasna – irytowała się Fan, tupiąc nogami przed Kai’em – jak powinnam to zrobić?
-Spójrz – chłopak uśmiechnął się cierpliwie, gdy oboje stali przed lustrzaną ścianą – przeskocz delikatnie z prawej nogi na lewą tak, jakbyś wykonywała coś jak… moonwalk? Coś podobnego. Popatrz – wykonał ten ruch powoli, po czym spojrzał na nią.
-Okej – Fan wypuściła głośno powietrze – Zrobię to. Cholera, zrobię! – Delikatnie  podskoczyła, wylądowała lekko na prawej nodze, po czym płynnym ruchem zmieniła ją na lewą – udało się! Tak! Tak?! BOŻE TAK! Kto jest miszczuniem, no kto?
-No ty – JongIn roześmiał się, zakrywając usta pięścią, zaś Fan rzuciła mu się na szyję i zaczęła zasypywać buziakami.
HyeMin i stojący obok Taemin chichotali, EunSoo stała jak wryta, zaś Ina zrobiła prawdziwy facepalm. Luhan nie dowierzał.
-No co? – spytała Fan widząc minę Kai’a.
-Bo wiesz – zaczął zawstydzony – Ludzie patrzą.
-Upsi – roześmiała się. Wszyscy ich obserwowali.
***
-Okej, ktoś z was próbował może wcześniej rapu? Ktoś…cos? – zaczął Kris z nutką nadziei w głosie, jednak nikt nie podniósł ręki, ani się nie odezwał – Jeju, naprawdę? – dodał zrezygnowany. No trudno.
-Nic nie szkodzi – podjął trochę bardziej entuzjastycznie nastawiony Zitao – Kris, wybijesz mi rytm,  ja zarapuję kawałek, a wy powtórzycie za mną, w porządku? Na początek coś łatwego – Tao był nieco lepszy w przemawianiu do publiczności niż Kris, pomimo tego, że ten był liderem. Odpowiedzieli mu skinieniami głowy i przeszli do zajęć.
***

-Wreszcie do domciu i wygodnego łóżka – Fan przeciągnęła się stojąc obok spakowanej do wyjazdu torby – Nie cieszycie się?
-Właściwie… mnie się podobało – uśmiechnęła się Ina, która dostrzegła w oddali Luhan’a.
-Tak – zaczęła EunSoo – było fajnie!
-Naprawdę ci się nie podobało? – Kai zaszedł Fan od tyłu, po czym przygarnął ją do siebie jak małe dziecko. Oparł głowę na jej ramieniu – jak zwykle marudzisz.
-Chodźcie, idziemy! – Podczas gdy inni wynosili jeszcze z domów swoje bagaże, Kris podszedł do nich, machając zawieszonymi na palcach kluczykami od minivan’a.
-To nie wracamy z menadżerem Jung? – podjęła Hyemin, która stała obok z dłonią splecioną z ręką Zitao.
-Właściwie – zaczął uśmiechnięty Kris – dał mi kluczyki i wrócił wczoraj pierwszym pociągiem. Niedaleko jest przecież stacja – kąciki jego ust unosiły się coraz wyżej.
-Ekstra – Fan od razu się rozpromieniła, po czym wyrwała się z objęć Kai’a tak podekscytowana, że nawet nie zauważyła, jak chłopak z trudem łapie równowagę – to mogę prowadzić?
-Zdecydowanie nie – Kris trzykrotnie wykonał gest, który wyglądał jakby pukał do czaszki liderki – widzisz? Echo! Jeszcze nas wpędzisz w kłopoty tym swoim ptasim móżdżkiem.
-Nie fair – założyła ręce na piersi i spuściła głowę z naburmuszoną miną.
Hyemin położyła dłoń na jej ramieniu i wszyscy ruszyli do samochodu dwójkami. Ostatni EunSoo i Sehun – mieli sporo do nadrobienia. Po nich Ina z Luhanem – raperka była spokojna jak nigdy. Trochę bardziej z przodu przytulona do Zitao Hyemin, a równolegle z nimi Kai i Fan, zaś na samym przodzie Kris i Xiumin. Lider obejrzał się tęsknie, na idące z tyłu pary, po czym spojrzał na kroczącego obok beztrosko Minseok’a.
-No nie stary – zaczął patrząc na blondyna – Nie ma mowy, nie przytulę cię.
-Pshh, nie jesteś w moim stylu – odparował Kris, unosząc brwi aż do nieba.

Upakowali się do auta i odjechali. Było tłoczno, a jednak wesoło i panowała wśród nich rodzinna atmosfera.

Co na obozie, pozostaje na obozie, przeszło przez myśl każdej z czterech dziewczyn.


***