piątek, 31 maja 2013

K-popowe nowości i nie tylko...


Hej~! W związku z tym, że mamy trochę wolnego, a ja nie oglądam chwilowo żadnej dramy, postanowiłam zrobić podsumowanie k-popowych nowości ostatnich tygodni. W notce znajdą się teasery, teledyski, wszystko to co najistotniejsze, czego dowiedzieliśmy się przez minione tygodnie. Było tego całkiem sporo, więc pomyślałam, że przydałoby się co nieco ogarnąć. Przy okazji chciałabym poznać wasze opinie w komentarzach ! Co wam się podobało, co nie, na co czekaliście lub czekacie, co was usatysfakcjonowało, czy wręcz przeciwnie - zawiodło. No ale przejdźmy do zestawienia :)

1. CL - The Baddest Female

O solo liderki 2ne1 przez długi czas było głośno. W końcu się doczekaliśmy! CL sprezentowała nam kawał dobrego rapu i dość kontrowersyjny styl. Sama koncepcja teledysku przypomina mi "One of a Kind"         G-Dragona, ale przykro mi CL, smok jest tylko jeden. Mimo to, solowy debiut artystki uważam za udany. Piosenka przez długi czas budziła we mnie sprzeczne odczucia, ale w końcu się do niej przekonałam~.

2. 2PM - A.D.T.O.Y

Bez bicia i owijania w bawełnę przyznam się, że nigdy nie byłam fanką 2PM. Ich muzyka nieszczególnie do mnie przemawiała, podobały mi się może ze dwie piosenki i byłam przekonana, że raczej już niczym mnie nie zaskoczą. I tu się pomyliłam. A.D.T.O.Y bardzo, bardzo, bardzo mi się podoba. Oby tak dalej chłopcy!

3.SHINHWA -This Love

Właściwie nie jestem specjalistką od SHINHWA'y, bo znam ich tylko dzięki singlowi "Venus". Co prawda trochę nie moje klimaty, ale piosenkę uważam za całkiem w porządku. Nie do końca mój rodzaj beatu, ale daje radę. Fanom zespołu na pewno się spodoba^^

4. VIXX - Hyde

To jeden z głośniejszych comebacków maja, przynajmniej w moim otoczeniu, gdyż masa moich znajomych szaleje za VIXX. Ja niestety nigdy nie byłam i raczej nie będę fanką tego zespołu, ale uważam, że teledysk jest bardzo fajny, i piosenka całkiem wpadająca w ucho.

5. Lee Hyori - Bad Girls

Niestety nie porwało. Nie umiem wiele powiedzieć ani o piosence, ani o teledysku.  Po prostu trzy razy nie.

6. 100% - Want you back

Mogłabym napisać tutaj dokładnie to samo, co przy "A.D.T.O.Y" 2PM. Jestem pozytywnie zaskoczona, choć to nie są do końca moje klimaty. Mimo wszystko piosenka kilka razy przewinęła się przez moją playlistę listę i może jeszcze kilka razy znajdzie na niej miejsce. To chyba tyle jeśli chodzi o 100%.

7. Boyfriend - On & On

Na wstępie pragnę zaznaczyć, że jestem ogromną fanką Boyfriend, ale niestety nie przepadam za ich japońską twórczością. Mimo to nie można im odmówić słodkości w każdej kwestii :3

8. EXO - Wolf (wersja chińska i koreańska)

W związku z tym, że jest to stosunkowo najmłodszy w tej chwili i chyba najbardziej oczekiwany w tym roku comeback, EXO zostawiłam sobie na koniec, niczym wisienkę na torcie. Jako Exotic czekałam na nich ponad rok i faktycznie wiele razy myślałam, że pewnie zanim chłopcy z obcej planety wrócą, ja już wyląduje na kpopowej emeryturze. Mimo to czekałam wiernie, i w końcu się doczekałam. Uroniłam nawet łezkę ze szczęścia. Mimo to, piosenka ma swoje lepsze i gorsze momenty, chociaż nawet pomimo kilku wad strasznie mi się podoba, tak samo jak teledysk. Czekam aż SM wyda Drama version, bo to będzie coś pięknego!

Tyle chyba jeśli chodzi o teledyski. Mam nadzieję, że wymieniłam tej najważniejsze. Jeśli o czymś zapomniałam, piszcie w komentarzach ;). Teraz chciałabym przedstawić wam teasery zbliżających się powrotów i debiutów :

1. Lee Min Ho - Love Motion

W tym przypadku muszę przyznać, że ostro przedupiłam sprawę, bo nawet nie wiedziałam, że Min Ho śpiewa. Kojarzyłam go raczej po prostu z mega utalentowanym aktorem, ale jestem bardzo ciekawa teledysku. Piosenkę słyszałam w pełnej wersji audio dosłownie przed chwilą i bardzo mi się podoba. Mam nadzieję, że Min Ho mnie nie zawiedzie, a jego status ulubionego Koreańczyka w moim sercu tylko się umocni i będę fanką nie tylko jego gry aktorskiej, ale również muzyki.

2. MBLAQ - Smoky Girl

Jeden z moich ulubionych zespołów, na który czekam już bardzo długo. Po genialnym zeszłorocznym "It's war" byłam bardzo ciekawa, co zafunduje nam J.Tune. Nic więc dziwnego, że załamałam się, kiedy w marcu wrócili z japońską wersją "Mona Lisy." Mam tylko nadzieję, że warto będzie czekać i na nowo mnie oczarują, tak jak zrobili to rok temu ;)

3. Henry - Trap (with Kyuhyun & Taemin)

Wielu z was zapewne słyszało pogłoski o nowym solowym artyście SMent. Sama byłam tym faktem bardzo zaciekawiona, zwłaszcza, że na początku wytwórnia pokazała nam tylko plecy idola. Nie ukrywałam zadowolenia, kiedy dowiedziałam się, że tym solistą jest Henry.  Widząc go w dość nieregularnym składzie SuJu-M, miałam cichą nadzieję, że w końcu się wybije, bo kilkukrotnie przykuł moją uwagę. Jedno jest pewne: jeśli zagoszczą u niego Kyuhyun i Taemin, a wszystko to połączymy z melodyjnym głosem Henry'ego, bez wątpienia otrzymamy hit! Przynajmniej taką mam nadzieję. Trzymam za Henry'ego kciuki!

Jeśli chodzi o nowości w świecie K-popu, to chyba byłoby na tyle. Osobiście uważam, że zdecydowanie ciekawiej zapowiadają się teasery następujących comebacków. Maj nie był tak dobry pod względem powrotów jak się spodziewałam mimo to sprezentował nam tu kilka perełek takich jak 2PM, CL czy EXO.  Są jeszcze jakieś comebacki i teasery które wam się podobają, a ja nie zwróciłam tu na nie uwagi? Jeśli tak, piszcie w komentarzach, postaram się na wszystko odpowiedzieć. Miłego wieczoru :)



czwartek, 30 maja 2013

Big - Recenzja dramy


"Jeżeli jedno dziecko przychodzi na świat po to, by uratować drugiemu życie...
 bez wątpienia jest to cud"


Gil Da Ran wiedzie w tej chwili idealne życie. Rok temu, pracując jako dostarczycielka bukietów na wesela popełniła okropną pomyłkę. Dostarczyła jednej ze swoich koleżanek bukiet prawie dziesięciokrotnie przekraczający wartość tego, który zamówiła. Próbując go odzyskać, Da Ran spada ze schodów i wtedy poznaje Seo Yoon Jae. Mężczyzna jest lekarzem, który zajmuje się nią w szpitalu, następnie zostaje jej narzeczonym.  Wszystko układa się po myśli Da Ran. Kobieta zdaje egzamin nauczycielski i wyrusza na staż w seulskim liceum. Wysiadając z autobusu, przez przypadek zabiera nie swoją parasolkę i w ten sposób poznaje opryskliwego studenta z ameryki. Kyung Joon, bo tak ma na imię owy student, zamierza uczęszczać do liceum, w którym praktyki będzie miała Da Ran. Sprawy między nią i Yoon Jae zaczynają się jednak komplikować. Narzeczony nie rozdał zaproszeń na zbliżający się ślub, a Da Ran zaczyna wątpić w jego uczucia. Jadąc na spotkanie z narzeczoną, Yoon Jae ma wypadek. W kraksie uczestniczy również wracający do domu na motocyklu Kyung Joon. Obaj spadają z urwiska do wody i Yoon Jae ratuje tonącego Kyung Joon'a. Poinformowana o śmierci narzeczonego Da Ran udaje się do szpitala, po czym okazuje się że ciało Yoon Jae ma się całkiem dobrze. Jest jednak haczyk: w ciele narzeczonego Da Ran wylądowała dusza nastoletniego Kyung Joon'a, przy czym ciało ucznia znajduje się w śpiączce.


Główna bohaterka, Da Ran, jest zdecydowanie jedną z najlepszych bohaterek koreańskich seriali. Nie jest przerysowana, a jej uczucia są szczere  i bardzo prawdziwe. Gra ją jedna z moich ulubionych aktorek, Lee Min Jung, która kojarzona jest głównie z odegrania hałaśliwej narzeczonej Jun Pyo z "Boys Over Flowers". Rola w "Big" sprawiła, że jeszcze bardziej ją polubiłam. Postać, którą stworzyła była bardzo prostolinijna, odważna i przede wszystkim szczera sama ze sobą. Jedna z niewielu bohaterek, która nie pierdzieliła się z uczuciami i nie myślała milion lat "A może zrobić tak.. a może nie". Da Ran podąża za swoimi uczuciami i nie rezygnuje z tych, których kocha, za co bardzo ją polubiłam. 


Bardzo długo zastanawiałam się, jak opisać postać Kang Kyung Joon'a. W rezultacie całe laury za charakter nastolatka zbierze Gong Yoo, który pierwotnie grać miał rolę Yoon Jae. Jednak w związku z zamianą ciał, zamiast lekarza, Gong Yoo musiał odgrywać nastolatka. Z czystym sumieniem przyznam, że wyszło mu to niesamowicie. Znam go z dramy "Coffee Prince", ale tam nie zdobył mojej aprobaty. Dopiero w "Big" mógł pokazać swoje umiejętności aktorskie, które są ogromne.  Wczuł się w rolę Kyung Joon'a do tego stopnia, że przez cały czas byłam wiernie przekonana iż w ciele dorosłego mężczyzny zamknięty jest nastolatek.  Płakałam i śmiałam się razem z nim. Współodczuwałam wszystkie emocje, które wyrażał Gong Yoo, co świadczy tylko o tym, jak dobrym jest aktorem. Trudno powiedzieć mi jednak cokolwiek o odtwórczy roli nastoletniego Kyung Joon'a,  Shin Won Ho, gdyż na ekranie było go naprawdę mało. 


Całkiem znaczącą rolę odgrywa tu też Suzy. Jang Ma ri jest zakochaną w nim przyjaciółką Kyung Joon'a, która śledzi go z Ameryki aż do Korei. Mogę powiedzieć tylko, że była jedną z najbardziej irytujących postaci, jakie zdarzyło mi się oglądać w dramach i szczerze nie mogłam jej znieść. Krzykliwa, strasznie samolubna, zaborcza. Ilekroć pojawiała się na ekranie, przywodziła mi na myśl obraz "psychicznej dziewczyny", który często pojawia się na wielu portalach internetowych, jeśli wiecie, o co mi chodzi. Mimo wszystko Suzy odegrała tę rolę dobrze, więc nie należy mieć do niej zastrzeżeń. 

Słuchając soundtracku z dramy zetkniemy się z piosenkami Beast, Suzy, Gong Yoo, Davichi czy Venny. Piosenki są niesamowite, i idealnie pasują do dramy. Soundtrack jest jedną z najmocniejszych stron tej produkcji i wiem, że będę go słuchać bardzo często.


"Jeśli spotkam Cię jeszcze raz Gil Da Ran, zakocham się w tobie. Jeśli pojawię się przed Tobą jeszcze raz, nawet jeśli dostaję napadu złości i zachowam się jak bachor, proszę Cię, złap mnie pierwsza. Znieś to i nie pozwól mi odejść, nawet jeśli nie będę Cię pamiętał."

Z góry przepraszam, jeśli jakiś fragment recenzji może wydawać się niejasny, ale chciałam zrobić wszystko, by tylko uniknąć spoilerów dla osób, które zainteresują się tą produkcją i będą chciały ją obejrzeć. Jakie są moje końcowe wnioski? Drama jest niesamowita. Zostanie w mojej pamięci na długo, i zapewne będę chciała do niej wrócić. Miłość nie zna różnicy wieku, lecz czasem trzeba poświęcić się dla dobra innych. Stawianie czoła problemom nie należy do najłatwiejszych kwestii, lecz jeśli będziemy mieć przy sobie kogoś, kto będzie pochwalał nasze decyzje i wspierał nasze wybory, zdecydowanie łatwiej będzie obrać tę właściwą z dróg. Szczere uczucia czasem jednak nie wystarczą, by zatrzymać kogoś przy naszym boku. Egoizm nigdy nie da nam nic dobrego, a może tylko zaszkodzić. Miłość, szczęście i poświęcenie, radości i smutki, to wszystko możecie znaleźć w tej dramie.

środa, 29 maja 2013

Tonari no kaibutsu-kun !


"Even when the answer i obvious, making one wait for it is the worst thing you can do"



Mizutani Shizuku jest najlepszą uczennicą w klasie. Nauka jest jedynym sensem jej życia, i codziennie spędza w książkach długie godziny. Chodzi do szkoły przygotowawczej, praktycznie nie ma własnego życia, a wszystko po to by być najlepszą. Niestety, pewnego dnia jej plany dostania się na szczyt niweczy Haru Yoshida. Haru jest uczniem, który od jakiegoś czasu nie uczęszcza na zajęcia, tak więc Shizuku dostaje od wychowawczyni zadanie- musi sprowadzić Yoshidę z powrotem do szkoły, bo inaczej chłopak nie zda. Wraz z pojawieniem się w szkole niezrównoważonego, trochę agresywnego i jednocześnie głupawego Haru, wszystko przewraca się o 180 stopni. Świat Mizutani staje całkowicie na głowie, a przed dziewczyną staje do ogarnięcia nowe wyzwanie: uczucie miłości, którego jeszcze nigdy nie doświadczyła.

Cóż mogę powiedzieć? Mamy tutaj do czynienia z szablonowym szkolnym anime. Mamy kujonkę i wariata, który sprawia, że potencjalna samotniczka zaczyna zyskiwać przyjaciół. Wszystko to oczywiście w granicach rozsądku, bo indywidualna natura dziewczyny wciąż daje o sobie znać. Haru i Mizutani nawiązują kontakty z ludźmi z klasy, organizują wspólne szkolne festyny, a wszystko wydaje się być proste i piękne. Z jednej strony tak, z drugiej już nieszczególnie ;) Wszystko to jest bardziej poplątane niż wskazuje na to opis.


Haru wprowadza niezły zamęt nie tylko w życiu Mitty, ale i w szkole. Pomimo tego, że chłopak jest niesamowicie inteligentny i sam przerobił cały licealny materiał, ciągle powoduje bójki, a w międzyczasie przygarnia wszystkie napotkane po drodze zwierzęta. No cóż, jeśli chodzi o to drugie,  to właśnie dzięki temu uczniowi szkoła dostała nowego pupilka - koguta imieniem Nagoya.  Jeśli chodzi o postać Haru, nie można mu odmówić urody i inteligencji, choć czasem zachowuje się jak kompletny debil. Jednak pomimo tego wszystkiego w swojej naiwności i zaborczości jest całkiem uroczy. Zapewne i tak nie wytrzymałabym z takim chłopakiem i prędzej skróciłabym go o głowę, co wielokrotnie przechodzi przez myśl Mizutani.

Jeśli zaś chodzi o Mizutani... sprawa też jest całkiem ciekawa!  Wewnętrzne zmagania kujonki z uczuciem wydają się urocze i nieco zabawne, choć ta dwójka ma jeden zasadniczy problem. Albowiem w tym tkwi cały ambaras, żeby dwoje chciało naraz. Haru i Mitty wciąż mijają się z wzajemnymi wyznaniami uczuć, a każde zmienia zdanie, gdy tylko drugie się namyśli. Można zwariować, ale przynajmniej te nieoczekiwane zwroty akcji dostarczają nam wiele emocji !

Podsumowując: z reguły nie przepadam za anime typu szkolnego i nie obejrzałam ich zbyt wiele, ale to oceniam zdecydowanie na plus ! Uroczy bohaterowie, śliczna i dbała kreska, ładny opening. Wszystko trzyma się kupy, aż chce się oglądać~ ! Twórcy zafundowali nam 13 odcinków dobrej zabawy, która zdecydowanie stanowi fajną alternatywę na nudny wieczór ;). Osobiście bardzo polecam~ Dobranoc 

sobota, 25 maja 2013

Smiling Pasta - recenzja dramy

"Just smile, and there's nothing you can't overcome"


Dobry wieczór~ ! Jest sobota przed Bożym Ciałem, więc pewnie większość z was nie może się doczekać wolnego. Ja również ;) Tymczasem recenzja pewnego tajwańskiego tytułu z 2006 roku, "Smiling Pasta"!


Cheng Xiao Shi cierpi na dość nietypowy rodzaj pecha, a mianowicie: nad dziewczyną wisi deszczowa chmura w postaci klątwy "3-miesięcznego związku". Jak sama nazwa wskazuje, wszystkie związki Xiao Shi rozpadają się po trzech miesiącach. Bohaterkę poznajemy właśnie w dniu, gdy zrywa z nią jej 17 chłopak, Peter! 17 facet... niezły wynik, co? Gdy porzucona bohaterka wraca do domu, na ulicy wpada na nią He Qun, znana na całym Tajwanie gwiazda popu. Niefortunny upadek kończy się przypadkowym pocałunkiem, co oczywiście nie umknęło również uwadze fotoreporterów. Uciekający  przed paparazzi Xiao Shi i He Qun ukrywają się w domu piosenkarza, lecz ten niefortunny zbieg okoliczności przyciska ich do muru. He Qun, z którym niedawno zerwała jego dziewczyna, Rita, by uniknąć skandalu musi ogłosić, iż Xiao Shi jest jego narzeczoną. Dodajmy do tego skomplikowaną relację He Qun'a Ah Zhe, bratem, który nie chce go znać, a jednocześnie jest miłością Rity, i wyjdzie z tego całkiem zakręcona, ale pełna emocji historia, w której zaskakująco ważną rolę odegra makaron. Czy  ten udawany związek przerodzi się w prawdziwe uczucie?


No cóż, na początek chyba wypadałoby poruszyć kwestię aktorstwa. Zajmijmy się więc Cyndi Wang, aktorką, która wcieliła się w rolę Xiao Shi. Cóż mogę powiedzieć...jej gra jest niesamowita. Bardzo głośna, pełna emocji. Xiao Shi jest typem nieco naiwnej, ale niezwykle prostodusznej dziewczyny o dobrym sercu. Bardziej ceni szczęście innych niż swoje własne i nie ma w niej ani krzty egoizmu. Sama bohaterka bardzo przypadła mi do gustu. Dość uparta, czasem głupiutka... dziewczyna, która co roku przegrywając szkolny maraton musi nosić na plecach żółwią skorupę. Pomimo nieznośnego pecha wciąż jest urocza, a jej największym skarbem jest rodzina, która zawsze ją wspiera. Dziadek, szef kuchni w rodzinnej restauracji jest największym wsparciem dla młodej dziewczyny, która robi niezrównany, "uśmiechnięty", włoski makaron. Co śmieszniejsze, w przypadku tej dramy powiedzieć możemy, że miłość zaczyna się właśnie od pierwszego kęsa makaronu ;)

Teraz weźmy pod nóż postać He Qun'a. Kolejny niesamowicie uparty, momentami dziecinny, ale we wszystkich swoich wadach wciąż uroczy bohater. W jego rolę wcielił się Nicholas Teo. Jedno jest pewne: nie można odmówić mu cudownego głosu i zabójczo ujmującego uśmiechu. Mimo tego iż sam He Qun momentami zachowywał się niesamowicie nieporadnie, nie potrafiąc wyznać swoich uczuć, jego postaci nie dało się nie lubić. W swoim dość nietypowym okazywaniu miłości potrafił być złośliwy i małostkowy, ale nawet pomimo tego, w jego oczach widać było miłość do głównej bohaterki. To jednak nie on skradł w tej dramie skradł moje serce.

Moim faworytem w "Smiling Pasta" zdecydowanie jest Ah Zhe, brat He Qun'a. Jego z kolei gra Cai Shang Fu. Ah Zhe z początku jawi nam się jako obrażony na cały świat buntownik, który zamknął się na wszystkich wokół. Nie zauważa zakochanej w nim od najmłodszych lat Rity, uciekł z domu, i nie chce mieć nic wspólnego z własnym bratem. Z biegiem wydarzeń dowiadujemy się, że jego postawa spowodowana ogromną stratą. Wypadkiem, który przyczynił się do śmierci jego pierwszej miłości, Xiao Rou. Co gorsze, do wypadku tego przyczynił się He Qun, puszczając niechcący w górach dłoń Xiao Rou, która próbowała przejść przez górski strumień. Ah Zhe pomimo upływu lat wciąż nie może wybaczyć bratu, przez co jego postawa rani wszystkich wokół, z czego chłopak sam zdaje sobie później sprawę.

Na uwagę zasługuje też postać Rity (Joyce Chao), która odgrywa tutaj całkiem znaczącą rolę. Dobrej gry aktorskiej nie można jej odmówić, choć przyznam, że na początku niesamowicie mnie irytowała. Z biegiem czasu to się zmieniło i polubiłam jej postać. 

Nie można też pozostawić tu bez wspomnienia kwestii soundtracku. Piosenki były ujmujące, wpadające w ucho, wiele z nich mnie wzruszyło. Szczególnie główny, promujący dramę utwór Nicholasa.


"I want you to forever be my little turtle"

Podsumowując, drama była przeurocza. Gdy skończyłam ją oglądać, zostawiła po sobie wiele pozytywnych emocji i czułam się zwyczajnie szczęśliwa. Bohaterowie i ich historie były ujmujące, a cudowna muzyka do tej pory dźwięczy mi w głowie. Na przykładzie tej dramy zdecydowanie możemy uznać, że dobry włoski makaron jest lekiem na wszystko. Potrafi zjednać braci, załagodzić konflikty między rodzinami, a także połączyć dwoje niesfornych kochanków. Jak więc mówi stare powiedzenie: Przez żołądek do serca ~! Miłego wieczoru kochani~ ;)


sobota, 18 maja 2013

Tears from polaris + Wielki Gatsby

Hej kochani ;) Chwilkę mnie tu nie było, więc notka dzisiaj będzie bardzo luźna i nieschematyczna. Nie obejrzałam nic nowego, bo rzuciłam sobie wyzwanie zobaczenia dwóch dram naraz. Więc jeśli chodzi i o koreańskiego "Big" i o tajwańskie "Smiling Pasta", jestem w połowie obu. W przyszłym tygodniu będę musiała się zdecydować, którą skończyć najpierw, a nie będzie to łatwe, gdyż obie bardzo przypadły mi do gustu. W każdym razie następną recenzję przewiduję na plus minus przyszłą sobotę, coś takiego. 

***

Cieszę się, że miniony tydzień dobiegł końca, bo miałam go trochę dość. Był potencjalnie niepracowity, a jednak się zmęczyłam. Korepetycje, nauka, sprawdziany i przede wszystkim nerwy. Na szczęście udało mi się wyprowadzić na prosto sytuację z matematyki i biologii, więc teraz już jestem spokojna. Cieszę się dzisiejszą chwilą wytchnienia, bo i przyszły tydzień pewnie nie pozostawi na mnie suchej nitki. A jutro znowu nauka i korepetycje i tak do porzygu. Mam nadzieję, że wakacje zbliżają się dużymi krokami, bo czuję się okropnie wyczerpana i bardziej niż zazwyczaj brakuje mi motywacji, a to nie wróży dobrze.

Jak spędziłam wczorajszy dzień? Byłam mega zabiegana.  Wyszłam z domu o 7 rano, a wróciłam o 23. Nie muszę chyba mówić, jak bardzo wykończona byłam. Od kilku dni w związku z koszmarnie gorącą pogodą (której zresztą nienawidzę), przekonywałam samą siebie do założenia sukienki. Nie był to proces łatwy ani przyjemny, ale jakoś się w końcu przemogłam. Miałam do niej w planach szary sweter lub ramoneskę, zależnie od pogody. Tradycyjnie do końca nie mogłam się zdecydować, więc wyszłam trzymając w rękach oba, ale w związku z niesamowitym skwarem w końcu zwyciężył sweterek. Po dość nudnych lekcjach wybrałam się do miasta z koleżanką z klasy. Bardzo miło spędziłam czas. Myślę, że odkrywanie osób, których jeszcze dobrze nie znamy jest naprawdę fajnym doświadczeniem. Gdy Matylda poszła na zajęcia do szkoły muzycznej miałam jeszcze troszkę czasu do spotkania z drugą koleżanką. Udałam się więc do empiku i przez godzinę czytałam sobie spokojnie mangi. Później już jakoś to zleciało, a o 19 w końcu czekał mnie seans filmu, którym zainteresowana byłam już od dawna. Ta produkcja to "Wielki Gatsby".


Nowy Jork, lata 20. XX w. Gatsby – aktualnie milioner wywodzący się z niższych sfer – spotyka po 11 latach swoją wielką miłość, Daisy, z którą wcześniej rozdzieliły go różnice społeczne.

Jeśli chodzi o moje odczucia, film bardzo mi się podobał. Pełny szczegółowo oddanego przepychu życia dobrze sytuowanych sfer społecznych, w których biedny i dość prostolinijny Nick Carraway musi się odnaleźć. Wszystko w tym filmie było wystylizowane do tego stopnia, że sami aktorzy nie mieli wielkiego pola do interpretacji postaci. Każdy z bohaterów był określony wytycznymi stylu i zachowania od początku do końca. W swoim przerysowaniu sami bohaterowie jawili nam się jako wręcz dziwne i nienaturalne postaci. W tym wszystkim idealnie sprawdziła się wybitna obsada, która jest największym plusem produkcji. Niesamowity soundtrack, kreacja bohaterów i otoczenia, sposób kręcenia. Historia sama w sobie jest dość prosta, a w swojej prostocie strasznie ujmująca. Gatsby jest człowiekiem żyjącym przeszłością, za co płaci ogromną cenę. Pomimo szlachetnych celów, lekko dziecinnej nieświadomości i dobrego serca niestety kończy się to dla niego źle. Film wysuwa nam tylko jeden morał. Jaki? Nie należy uzależniać swojego życia od jednej osoby, nie ważne jak czyste i piękne idee przez nas przemawiają, gdyż idee te są tylko czysto utopijnymi, zgubnymi dla nas marzeniami. Tyle jeśli chodzi o moją opinię na temat filmu. Jeżeli ktoś nie widział, to polecam się wybrać, bo w połączeniu z 3D efekt końcowy jest niezapomniany. 

No cóż, to chyba tyle na dzisiaj. Miłego wieczoru ~

niedziela, 12 maja 2013

xyz

Hej kochani ! Rozleniwiłam się troszkę ostatnio, ale prawda jest taka, że właściwie nie mam o czym pisać.  W moim życiu nie dzieje się nic zawrotnie interesującego, a moim głównym zajęciem jest robienie porządku na swoim tumblrze. Swoją drogą panuje na nim niezły chaos, który dzisiaj udało mi się na szczęście ogarnąć.Nie oglądałam nawet nic nowego, bo powtarzałam sobie boys over flowers, i na tym właściwie skupiłam swój cały czas wolny. Na szczęście udało mi się już skończyć, więc na celownik biorę koreańską dramę "Big" oraz tajwańską "Smiling Pasta". Obie już zaczęłam i mam nadzieję, że mi się spodobają. 
***
Niestety dziś kończy się moje prawie dwutygodniowe wolne. Mam nadzieję, że wszystkim te najważniejsze matury poszły dobrze. Jutro znowu na 7:30 do 12:30, a o 13 korki z matematyki.  Znając życie pewnie dzisiaj nie zasnę, bo przyzwyczaiłam się do chodzenia spać bardzo, bardzo późno. Żyć nie umierać, dlatego dzisiaj po przerobieniu jednego działu z przedsiębiorczości zamierzam odpoczywać, a najlepiej wreszcie się wyspać. Co tak własciwie robiłam przez ten tydzień po majówce? Jak teraz tak na to patrzę, to całkiem sporo łaziłam. Tu po kinach, tu gotowałam z Adą, i tak dalej. O właśnie, pochwalę się efektem gotowania:
Kawałki kurczaka w sosie ostrygowym i słodkiej papryce, prażone kalafiory, marchewka i  por, oraz makaron sojowy~. Ada znalazła przepis w jednej z książek kucharskich u siebie w domu, więc w środę rano wybrałyśmy się po składniki, na owe pyszne danie. Przekonane o tym, że jest go za mało, wzięłyśmy aż 3 paczki makaronu, którym musiałam się zajmować, jako że jestem specjalistką od azjatyckich makaronów.
Samo przygotowanie dania zajęło nam trochę czasu, ale we dwójkę zawsze raźniej. Kroiłyśmy kurczaka i warzywa przy akompaniamencie piosenek z Ipoda.  Danie wyszło tak dobre, że na pewno jeszcze kiedyś spróbuję sama je przygotować ^_^ W końcu moje umiejętności kuchenne pozostawiają wiele do życzenia, a mimo to dzięki pomocy Ady, udało nam się zrobić coś bardzo smacznego, z czego jestem wręcz dumna.
Jest jeszcze jedna rzecz, o której chciałabym tutaj napisać. A mianowicie książka, którą dostałam w spóźnionej paczce od Edwarda. Główną bohaterką powieści, jak wskazuje tytuł jest Julia, 17 latka o bardzo niezwykłej mocy. Dziewczyna zostaje zamknięta w szpitalu psychiatrycznym, ponieważ stanowi zagrożenie dla otoczenia. Ma bowiem szczególną, nadnaturalną moc. A mianowicie: jej dotyk zabija. Choć sama Julia nigdy nikogo nie chciałaby skrzywdzić, musi męczyć się z tą dość nietypową umiejętnością. Pewnego dnia przydzielają jej współwięźnia, Adama. Dzięki niemu przekleństwo Julii może stać się jej siłą, gdyż Adam jest odporny na jej dotyk. Tymczasem świat zewnętrzny boryka się z poważnymi problemami. Środowisko naturalne uległo całkowitej degradacji, przez co życie na na naszej planecie staje się coraz trudniejsze. Powołany zostaje komitet odnowy, który ma na celu poprawę warunków życia na świecie i naprawę skutków zniszczonego klimatu. Głównym celem komitetu jest jednak przejęcie władzy, do czego zamierzają użyć właśnie Julii.  Książkę przeczytałam dosłownie w dwa dni i pochłonęłam ją jednym tchem. Bardzo wciągająca i strasznie mi się podobała. Dziwiło mnie tylko jedno... dlaczego urywa się jakby w połowie? No cóż, okazało się, że są 3 części, a w Polsce mamy przetłumaczoną tylko pierwszą. Szkoda, ale mam nadzieję, że i następne książki z serii pojawią się w naszych sklepach.
No cóż, to chyba tyle. Miłej niedzieli~

piątek, 10 maja 2013

Nowości kinowe


Hej kochani ~. W związku z tym, że ostatnimi czasy dość często zdarzało mi się odwiedzać kino, pomyślałam że warto by było napisać coś o filmach, które obejrzałam w ciągu ostatnich dwóch dni.

 * Niepamięć
Jest rok 2077: Jack Harper (Cruise) stacjonuje na ewakuowanej Ziemi, serwisując niesprawne drony. Jego misja jako część operacji mającej na celu zabezpieczenie niezbędnych surowców po dekadach wojen z obcymi dobiega końca. Za dwa tygodnie Harper dołączy do grupy ocalałych przebywających w kolonii, na księżycu Saturna - Tytanie, z dala od zniszczonego wojną świata, który kiedyś nazywał domem. Życie patrolującego niebo z wysokości tysięcy metrów Jacka ulega drastycznej zmianie, kiedy ratuje z rozbitego statku kosmicznego piękną nieznajomą. Pojawienie się kobiety daje początek łańcuchowi wydarzeń, które zmuszają Jacka do podania w wątpliwość wszystkiego, co do tej pory wiedział. Odkrywając szokującą prawdę, która łączy go z Ziemią z przeszłości, Jack zostaje zmuszony do licznych aktów odwagi. Los ludzkości spoczywa teraz w rękach człowieka, który wierzył, że nasz świat wkrótce zostanie stracony na zawsze.

Jeśli chodzi o moją opinię... na film poszłam całkowicie spontanicznie. Razem z koleżanką w planach miałyśmy "Panaceum", jednak w końcu zdecydowałyśmy się właśnie na tą produkcję. Z reguły nie przepadam za filmami science fiction, ale ten oglądało się bardzo dobrze. Pomimo dość schematycznej fabuły, efekty są bardzo dobre, a w obsadzie możemy spotkać znane, te bardziej i mniej lubiane osobistości: Tom Cruise, Morgan Freeman, Nikolaj Coster-Waladu czy Olgę Kurylenko. Co uważam za największy plus filmu? Chyba to, że wreszcie doceniłam Toma Cruise'a, za którym nigdy nie przepadałam, tutaj za to bardzo mi się podobał. Ogólna ocena? Naprawdę w porządku.


*Iron Man 3

Niezastąpiony Robert Downey Jr. powraca  w roli miliardera i genialnego wynalazcy Tony’ego Starka w trzeciej części historii ze świata Marvela – "Iron Man 3". 

Świat Tony’ego Starka legł w gruzach w skutek podstępnych działań jednego z  jego najpotężniejszych wrogów. W poszukiwaniu zemsty Stark wyrusza w podróż, która wystawi na próbę siłę jego charakteru i ducha walki. Przyparty do muru, znów może polegać wyłącznie na swojej pomysłowości i instynkcie. Wkrótce odkrywa odpowiedź na od dawna nurtujące go pytanie: czy to zbroja czyni superbohatera?

Tony wypowiedział w tym filmie dość ciekawe słowa "Sami tworzymy własne demony", oczywiście miał rację.  Wielu tak mówi, i ja podzielam ich opinię, że trzecia część była najlepszą odsłoną przygód Iron Mana. Przebijająca poziom doskonałej części pierwszej, a stanowiąca odtrutkę po średnio udanym drugim filmie z serii.  Ja osobiście jestem zachwycona ^_^. Efekty były niesamowite, co jeszcze potęgował efekt 3D. Poza tym przede wszystkim, widziałam wersję z napisami i własnie tą polecam, gdyż dubbing jest kompletnie nieudany. Tutaj zdecydowanie bardziej zostaje wyeksponowana Pepper, postać grana przez Gwyneth Paltrow, która jest jedną z moich ulubionych aktorek. Momentami zdarzało jej się przyćmić samego Roberta, który jak już wiemy sam w sobie jest bezbłędny. Jednym zdaniem:  Studio marvela zdecydowanie ma się czym poszczycić.

***

W kinie widziałam też zapowiedzi filmów takich jak "Wielki Gatsby", czy druga część "Thora", na które zdecydowanie będę musiała się wybrać. Tymczasem dzisiaj czekają mnie korepetycje z matmy, na które chyba muszę się przygotować psychicznie. Poza tym życzę wszystkich zdającym powodzenia na pozostałych maturach !

niedziela, 5 maja 2013

Podsumowanie majówki

Heej~ Mam nadzieję, że długi weekend minął wam dobrze i wypoczęliście. Jeśli chodzi o mnie, z odpoczynkiem było raczej średnio, ale cieszę się, że zrobiłam dużo rzeczy, które od dawna miałam w planach. Niby to tylko niepełny tydzień, a tyle można ^_^ . Udało mi się przeczytać kilka książek, obejrzeć anime, dramę i kilka filmów, co bardzo, bardzo mnie cieszy. Krótko więc podsumowując, pomimo tego, że przez większość czasu pogoda niezbyt dopisywała, spędziłam te dni bardzo miło, i w końcu spokojnie. Odpoczęłam od ludzi, spotkałam się z przyjaciółką, i spędzałam czas dokładnie tak jak bym chciała. Wreszcie udało mi się zrobić dawno planowaną porcję ćwiczeń z koreańskiego, bo z powodu braku czasu moja nauka dosłownie stoi sobie w lesie i ani myśli się ruszyć. Te kilka dni w domu wpłynęło na mnie dużo lepiej niż mogłabym się tego spodziewać. Prawie że tryskam pozytywną energią, i mam nadzieję, że jeśli zostawię problemy same sobie, to może w końcu wszystko się ułoży. Mam już całkiem opanowane talk that, więc mogę wziąć się za naukę nowego układu. Wczoraj postanowiłam, że będzie to One shot B.A.Pów.  Wygląda na strasznie trudny, ale będę próbować, a nóż coś z tego wyjdzie. Jutro oczywiście idę do szkoły tylko po to, żeby od wtorku znowu mieć wolne z powodu matur. Teoretycznie powinnam się cieszyć z kolejnego tygodnia obijania, ale niestety nie będzie aż tak różowo. Dentysta, wypełnianie ćwiczeń z geografii i chemii, korepetycje z matematyki. Nie podoba mi się to, i nie mam ochoty na takie wolne. ;c. Jedynym pozytywnym aspektem będzie czwartkowe wyjście na Iron Man'a 3, o ile zbierzemy grupę i dojdzie ono do skutku. Tymczasem chciałabym wam przedstawić kilka pozycji, z którymi spędziłam ten tydzień :

1. Stephen King "Ręka Mistrza"

2. Zwierzenia Georgii Nicolson "Tańcząc na golasa"

3. George R.R. Martin "Starcie królów"

4. Boys over flowers

5. Kimi Ni Todoke

6. Tonari no Kaibutsu-kun

7. A werewolf boy


Jak na razie się żegnam, ale zapewne wpadnę do was niedługo z jakąś recenzją~. Trzymajcie się ~!







czwartek, 2 maja 2013

Molko day !



Dobry wieczór~! Bardzo ciesze się z dzisiejszego dnia, gdyż był on wyjątkowy pod wieloma względami i chyba nareszcie zaczyna się układać.  Zacznijmy więc od tego, że 2 maja jest dniem Placebo. Na domiar tego szczęścia miała odwiedzić mnie Ewa, koleżanka z Łodzi. Tak jak z Minhae w ferie, to było nasze pierwsze spotkanie, więc trochę się martwiłam.  Chciałyśmy przebrać się za znane osobistości, ale oczywiście kompletnie zapomniałam o mojej plakietce Winony Ryder, więc po prostu jak zwykle byłam zwyczajną fanką kpopu z multum przypinek na torbie, raz się żyje. Biedna Ewa oczywiście musiała się zgubić, więc przebiegłam całe centrum handlowe, żeby ją znaleźć. Kiedy wreszcie udało nam się cudem zetknąć, poszłyśmy do herbaciarni na starym mieście. Po drodze spotkałyśmy moich znajomych z kpopowej grupy. Siedząc spokojnie na kanapach  piłyśmy herbatę z imbryczka, a Ed śpiewała mi piosenki wilków, które leciały na głośnikach~ Następnie biorąc przykład z prawdziwych sumo udałyśmy się do mcdonalda i po raz kolejny spotkałyśmy kpoperów. Pogoda była dość dziwna, bo niby było nam ciepło, ale jednak zimno.  Później wybrałyśmy się do empiku zajmując miejsca przy regałach z książkami. Każda z nas wzięła sobie po powieści i na zmianę czytałyśmy na głos przypadkowe dialogi, które stworzyły nietypową rozmowę o wprost komicznym wydźwięku.  Naszym następnym celem było znalezienie jakiegoś fajnego gadżetu, który mogłybyśmy obie kupić. Przegrzebując sklepy i całe hordy kolorowych bransoletek, wreszcie znalazłyśmy czarne, plecione ze srebrnymi kwadracikami, które wyglądały najmniej obscenicznie, więc to je postanowiłyśmy kupić. Wzniosłyśmy toast monsterami i chodziłyśmy po delimie szukając herbaty w piramidkach.  W końcu zrezygnowane wybrałyśmy karmelową. W H&M dopadł nas tata ewy, dzięki któremu mogłam się nad nią trochę poznęcać i przynosić jej ubrania do przymiarki ^_^ Po wszystkim poszłyśmy do sklepu z zabawkami, gdzie wystawiona była nowa generacja Furby. Zabawki były wprost niesamowite, więc spędziłyśmy trochę czasu na zabawie z tymi stworkami, które ruszały uszkami, gadały i mlaskały, co było przesłodkie. Dzień spędzony razem dobiegł końca bardzo szybko. Mam nadzieję, że powtórzymy go w wakacje~.


środa, 1 maja 2013

Reply 1997


„Hello? Answer me. My 90’s.”


Jak można zauważyć, ostatnio oglądam dramy dosłownie z prędkością światła. Korzystając z wolnego i z możliwości zarywania nocy staram się nauczyć jak najwięcej koreańskich słówek i jak najwięcej obejrzeć. Oby się udało. Tymczasem, dziś recenzja kolejnej dramy: „Reply 1997”.

Konwencją dramy jest powrót grupy przyjaciół do cudownych lat 90, w których to przeżywali swoje pierwsze rozterki, wzloty i upadki, miłości do idoli i nie tylko.  Kiedy to debiutował jeden z pierwszych boysbandów SM Town, sławą cieszyły się kasety video, a każdy chciał mieć swojego tamagotchi, którym mógłby się opiekować. Chyba tyle na temat fabuły, bo pomysł jest dość prosty, ale sposób jego wykonania i wielowątkowość przekracza najśmielsze oczekiwania.


Twórcy serialu przedstawiają nam wydarzenia począwszy od roku 1997, kiedy to nasi bohaterowie mieli po 18 lat.  Co jakiś czas zmienia się typ narracji i każdy może dorzucić coś od siebie, chociaż główną bohaterką zdarzeń jest Sung Shi Won, śmiertelna fanka Tony’ego z H.O.T i przy okazji sadystka na pół etatu. Shi Won, Sung Jae, Yoon Jae, Joon Hee i Yoo Jung są zgraną paczką z Busan. Pewnego dnia jednak ich szeregi powiększają się i dołącza do nich Hak Chan, transferowy student z Seulu.  Chłopak ma dość nietypowe zainteresowania, a na jego komputerze można znaleźć sporo rosyjskich czy też amerykańskich „Unni” jak je bóg stworzył, jeśli wiecie o co mi chodzi. Serial jest dość nietypowy jeśli patrzymy przez pryzmat koreańskich dram. Pomimo dość szablonowej fabuły możemy się tutaj natknąć na całkiem kontrowersyjne kwestie. Główna bohaterka przyłapuję rodziców uprawiających seks w aucie, jeden przyjaciel z paczki jest gejem. I przy tym się zatrzymajmy. Joon Hee grany przez Hoyę z Infinite był dla mnie najmilszym zaskoczeniem dramy. Pomimo tego, że każda postać była wyjątkowo wyrazista, to właśnie jego upodobałam sobie najbardziej. Chyba ze względu na rolę, którą miał do odegrania, bo nie była ona łatwa, a Hoya jak na piosenkarza poradził sobie z nią bardzo dobrze. Urzekła mnie również Shi Won, główna bohaterka. Razem z przyjaciółką, Minhae, wielokrotnie stwierdzałyśmy że przypomina trochę nas. Dość brutalna wariatka, fanka na śmierć i życie. Mniej więcej ta sama kategoria człowieka, co my.


„Liking someone isn’t a choice. It’s what the heart is demanding”

Zetkniemy się tutaj też z motywem pierwszej miłości, bo przecież każdy kiedyś takową przeżywał. Nasi bohaterowie będą walczyli bardziej czy też mniej zaciekle o swoje uczucia, a zakochanie niektórych z nich przerodzi się w związki na całe życie. Z dramy tej dowiemy się, że pierwsza miłość nie zawsze jest spełniona, czasem uczucie nie dojdzie nawet do głosu, a miłość samą w sobie potrafi tak naprawdę docenić tylko ten, kto długo na nią czekał.

Kolejnym wielkim plusem dramy jest jej nieprzewidywalność. Twórcy bawią się z widzami aż do ostatniego odcinka, kiedy wyjaśnia się wiele kwestii, a oglądający dowiadują się rzeczy, których w życiu by nie przypuszczali. Reasumując, jeśli jest się fanem koreańskich dram, „Reply 1997” jest pozycją obowiązkową dla każdego. Jak na dramę jest niezbyt "dramatyczna", ale za to zabawna i bardzo życiowa. Serdecznie polecam.

Kimi Ni Todoke

"I've never treated you the same as anyone else"


Sawako od zawsze jest nieśmiała i samotna, ale nie przeszkadza jej to. Bowiem dziewczyna jest przyzwyczajona, że wszyscy w klasie się jej boją. Za sprawą śmiesznego nieporozumienia, które miało miejsce jeszcze w szkole podstawowej, ktoś kiedyś przekręcił jej imię i od tej pory wszyscy nazywali ją Sadako, czyli tak jak miała na imię bohaterka "Ringu". Pewnego dnia na jej drodze staje Kazehaya. Dosłownie i w przenośni, bowiem pyta Sawako o drogę do szkoły. Od tego czasu stara się być blisko niej i zaprzyjaźnić się z nietypową i trochę straszną samotniczką. 

Kimi Ni Todoke jest tytułem, który już od jakiegoś czasu dźwięczał w mojej głowie, głównie dlatego, że polecała mi go  przyjaciółka. Ja jednak, jak to ja, oczywiście zbierałam się do niego dość mozolnie.Zacznijmy jednak od głównych ról. Miura Haruma, czyli chłopak o najbardziej idealnym uśmiechu na świecie. Im więcej widzę go na ekranie, tym bardziej go lubię. Po dramie "Samuraj z Liceum", Haruma kompletnie złamał mój stereotyp o nim. Patrząc na niego należy więc pamiętać, że do zaprezentowania ma nie tylko ładną buzię, ale też całkiem fajne umiejętności aktorskie. Jeśli chodzi o mnie, uważam, że Miura jest idealnym typem licealnego chłopca, a przynajmniej był, bo od tamtego czasu bardzo się zmienił. Podsumowując tu jednak jego wątek,  rolę Kazehay'i uważam za bardzo udaną.


Jeśli zaś chodzi o Mikako Tabe, również uważam, że nie mogli znaleźć na miejsce Sawako nikogo lepszego. Dziewczyna grała dobrze, i stanowiła dla nas zaskoczenie, ponieważ na pierwszy rzut oka wcale nie wydaje się ładna. Zazwyczaj chodząca ze spuszczoną głową, strasząca "Kuronuma" raczej nie przyciągała do siebie ludzi, jednak całe nasze pojęcie o niej zmienia się, gdy dziewczyna się uśmiecha. Uśmiech Sawako jest wprost przepięknym widokiem,  który potrafi roztopić nawet najtwardszy lód. Im dłużej patrzymy na bohaterkę tym ładniejsza nam się wydaje. Co więcej, Sawako jest dziewczyną niezwykle poprawną, inteligentną i uczciwą, co sprawa, że zawsze postępuje słusznie, jednak bardziej troszczy się o dobro innych aniżeli swoje własne szczęście, co momentami prowadzi do nieporozumień. 


Jeśli chodzi tu o role drugoplanowe, największym zaskoczeniem były dla mnie przyjaciółki Sawako: Ayane i Yoshida. Kolejny aspekt filmu, który sprawia, że jesteśmy w stanie odzyskać jakąkolwiek wiarę w zepsute społeczeństwo XXI wieku. Dziewczyny różnią się od Sawako. Mają modne fryzury, zupełnie inaczej wyglądają, ale tak naprawdę  żadna z różnic nie przeszkadza im w zostaniu najlepszymi przyjaciółkami. Ten wątek w akcji wywarł na mnie szczególnie pozytywne wrażenie, ponieważ daje nam nadzieje na szczęście w tym potencjalnie szarym świecie, "gdzie człowiek człowiekowi wilkiem", a wszyscy oceniają się tylko po wyglądzie zewnętrznym. Jak jednak pokazuje nam film: Prawdziwa przyjaźń nie widzi różnic.

Podsumowując więc... Kimi Ni Todoke jest zwyczajnym i dość prostym filmem obyczajowym z elementami romansu, więc nie muszę chyba mówić iż nie znajdziemy tu prawdziwych dramatów rodem z telenoweli, oraz dynamicznych zwrotów akcji. Możemy jednak liczyć na miłych aktorów, japońską codzienność, przyjaźń, i czystą, jasną miłość pokazaną w przepiękny sposób. Kimi No Todoke jest produkcją bardzo pozytywną, gdyż w dużej mierze kształtuje u nas przeświadczenie, iż świat naprawdę potrafi być tak pozytywny, a dobro zawsze zwycięży tak jak tu. Ja osobiście po obejrzeniu Kimi Ni Todoke poczułam się dużo lepiej, gdyż potrzebowałam czegoś, co nastroi mnie pozytywnie do życia. Ze swojej strony, film polecam :)