Rozdział 12
-Boże, nażarłam się jak foka –
Ina rozwaliła się na kanapie z nogami wyrzuconymi w górę na oparcie – zaraz
chyba urodzę małe śledziki, mówię serio.
-A ja uszka – Fan westchnęła,
popijając kolejną szklankę wody.
HyeMin siedziała przy stole pijąc
herbatę. EunSoo zmywała naczynia nucąc pod nosem. Drugi dzień świąt spędziły
razem, zaczynając od zjedzenia na śniadanie
typowo wigilijnych potraw, które dostarczył im katering zapewniony przez
prezesa Yoon. Nie miały pojęcia dlaczego to zrobiły, ale teraz nie mogły się
ruszyć. Patrzyły na pełne brzuchy i
wzdychały smętnie.
-O nie, przecież niedługo ma
przyjść Luhan – rozpaczała Ina – jak ja mu się pokaże?
-Normalnie – ucięła HyeMin
popijając herbatę – dla niego i tak jesteś ładna.
Raperka rzuciła w jej stronę
zbolałe spojrzenie. Pamiętając rozmowę przy lustrze z Tao, która miała miejsce
poprzedniego wieczoru, kwestie wyglądu były ostatnim, o czym HyeMin miała
ochotę myśleć. Dziś czuła się zupełnie inaczej. Postanowiła się uśmiechać i
wiedziała jedno: jeśli komuś się podobasz, to jeden posiłek tego nie zmieni.
Chwilę później Fan zerwała się z fotela, trzymając w ręce wibrujący telefon.
Jej oczy zrobiły się wielkie, a ona poleciała do swojego pokoju.
-Coś przegapiłam? – spytała
EunSoo wciąż stojąc przy zlewie.
-Fan jak zwykle zwariowała –
roześmiała się HyeMin.
-Aha, spoko – dziewczyna włożyła
słuchawki do uszu i wróciła do zmywania.
***
Eottokhae, eottokhae
co robić?! Yah!!! Fan obracała w dłoni telefon, stojąc przed szafą. Potrząsnęła
głową burząc przy tym i tak już puszyste włosy. Właśnie miała zejść na dół. Co zrobić?! Wybrała coś na
szybko. Miała na sobie jasnoróżową koszulę, szary komin, czarne rurki i ciemne
kozaki do połowy łydki, na niewielkim obcasie. Zarzuciła kurtkę i
wybiegła z domu. Dlaczego się tak zachowywała? Czekając na windę napisała do
HyeMin smsa.
„POGOTOWIE. W RAZIE
PYTAŃ POWIEDZ, ŻE PRZYJECHAŁ MÓJ BRAT.”
„Ale ty nie masz
brata…”
„OD TERAZ MAM, NAZYWA
SIĘ… LUDWIK”
Winda przyjechała, a
liderka szybko skontrolowała stan swojej twarzy i włosów w niewielkim lusterku
w środku. Włosy? Ujdą. Pryszcze? Brak.
Tak czy siusiak było ciemno, chyba mogła wyjść. Przecież nie była
gotowa. Ona nigdy nie jest gotowa na spotkanie atrakcyjnego mężczyzny. Raz kozie śmierć, pomyślała i wyszła przed
budynek. Pierwszą rzeczą, która ujrzała był zniewalający, biały i szeroki
uśmiech. No cóż, chyba powinna zemdleć. Naprzeciw niej stał JongHyun trzymając
ręce w kieszeniach. Uśmiechał się zawadiacko spod lekko zaczesanej na czoło
grzywki.
-Cześć – przygryzł
lekko wargę.
-Hej – odpowiedziała
Fan, momentalnie tracąc grunt pod nogami.
-Masz chwilę?
-J-jasne – co się z
nią działo do cholery? Nigdy nie traciła rezonu. Boże Kai. Co z Kai’em?
-Chodźmy na spacer –
skinął głową w jej stronę, nie wyjmując rąk z kieszeni.
Kierowana jakąś niezrozumiałą
siłą, zwyczajnie ruszyła za nim. Było Boże Narodzenie, a ulice całkowicie
puste. Tej zimy nie spadł jakiś specjalnie duży śnieg, więc było względnie ciepło. Mogli spacerować w
rozpiętych kurtkach, nie martwiąc się wiatrem, śniezycą, czy nawet deszczem. Fan zapewne uznałaby to za randkę, jednak ze
względu na JongIn’a trzymała się na dystans. Nienawidziła JongHyun’a za to, że
zawsze przy nim miękły jej nogi. Było to coś zupełnie innego, niż ciepłe
uczucie, którym obdarzył ją Kai. Przy starszym chłopaku czuła się niepewnie, co
sprawiało, że jej zmysły się wyostrzały i wprawiało ją to w swego rodzaju podniecenie. Idąc, nawet nie stykając się z nim ramieniem, czuła zapach jego mocnej wody po
goleniu. Wszystko w nim sprawiało, że na chwilę zapominała o świecie. To
uczucie napawało ją niepokojem, bo niewiele rzeczy było w stanie
wyprowadzić Fan z równowagi, no chyba że były to bociany, których liderka panicznie się bała. Kilka minut
później znaleźli się w pobliżu starego placu zabaw. Nie był w najlepszym
stanie, ale miał swój klimat. JongHyun wciąż trzymając ręce w kieszeniach, skinął głową w kierunku dwu znajdujących się nieopodal huśtawek. Zazwyczaj
mówił dużo, jednak tego dnia tylko kiwał głową jak ten piesek siedzący na
tylnych siedzeniach samochodów. Zastanawiało ją, czemu jest taki olewczy, skoro
sam po nią przyszedł. Pies cię srał kochanieńki, zaraz się dowiemy, skwitowała
w myślach. Usiadła na jednej z huśtawek, odpychając się lekko stopami od ziemi.
JongHyun zajął miejsce obok.
-Dlaczego właściwie
tutaj przyszliśmy? – spytała.
-Chciałem wyjść z
domu… chłopaki oglądają mecz… prawdopodobnie już wszystko zjedli – wymieniał –
Key przez cały czas chodzi i zbiera papierki po cukierkach, Minho krzyczy do telewizora,
Onew ciągle stoi z głową w lodówce – a Taemin marudzi coś, że się zakochał, ale
nie chce powiedzieć w kim. Myślę, że nie chodzi o Naeun. Co ten dzieciak znowu
wymyślił? – powiedział sam do siebie – W każdym razie, moje serce krwawi, a ja
potrzebuję towarzystwa kogoś czarującego – zamyślił się – jak wiesz, nie mogę
spędzać całego czasu sam ze sobą.
-Faktycznie, blask własnej osoby może czasem przytłaczać –
odparła sarkastycznie.
Chyba się tego nie spodziewał. Spojrzał na nią lekko
zdziwiony, jednak po chwili się uśmiechnął. Faktycznie była bystra i podobało
mu się to. Dziś postanowił zrezygnować ze swojej gry, w którą wplątał Kai’a.
Zwyczajnie chciał lepiej ją poznać.
-Więc – zaczął zupełnie z innej beczki – Jak podoba ci się w
wytwórni?
-Właściwie jest spoko – zamyśliła się – zawsze wolałam żyć
na własną rękę i nie tęsknie za domem. Układ chyba idealny – postanowiła nie
odkrywać wszystkich kart za jednym razem.
-Ciekawe, wciąż mnie zadziwiasz – uniósł brwi z uznaniem.
-Dlaczegóż to? - wykrzywiła twarz w teatralnym wyrazie zdziwienia.
-A dlaczego nie? – odpowiedział pytaniem na pytanie, co
trochę zbiło dziewczynę z tropu.
Uznała, że lepiej nie odpowiedzieć, niż pokazać, że nie ma
się odpowiedzi, więc zwyczajnie znów odepchnęła się od ziemi i zaczęła się
huśtać. Jjong spojrzał na nią zainteresowany.
-Lubisz się huśtać? – nie dawał za wygraną.
-Skąd to pytanie? - z minuty na minutę czuła się coraz mniej pewnie.
-A co właśnie robisz? - spytał rozbawiony.
Nie mogła milczeć po raz kolejny. Zeskoczyła z huśtawki,
stanęła do niego przodem, zakładając ręce na piersi.
-O co tak właściwie ci chodzi? Zadajesz mi pytania, które
nie mają sensu. Co cię obchodzi, czy lubię się huśtać?
-Widzę, że wyprowadziłem cię z równowagi. Jesteście do
siebie podobni.
-Kto? – spytała lekko zdziwiona, choć nie dała tego po sobie
poznać.
Tym razem to on nie odpowiedział, wstał i podszedł do niej.
Przechylił lekko głowę i spojrzał jej w oczy. Fan przełknęła ślinę tak głośno,
że sama się przestraszyła. Cholera, nie tak miało być. Zbliżył się do niej, a
dziewczyna odebrała to za jednoznaczne i w ostatniej chwili położyła otwartą
dłoń na jego ustach i sama odchyliła twarz w inną stronę.
-YAH!!! Co ty sobie wyobrażasz? - krzyknęła zaciskając mocno powieki.
Jonghyun zabrał jej dłoń ze swojej twarzy, po czym dotknął
jej włosów, wyciągając z nich mały, zielony zwitek.
-Miałaś liść na włosach – powiedział rozbawiony.
Gdyby nie to, że to nie było w jej stylu, pewnie już dawno
spaliłaby buraka. Boże, jaki wstyd. Ona myślała, że ją pocałuje. Przez to
JongHyun na pewno będzie miał satysfakcje i pomyśli, że się jej podoba.
-Mógłbyś być wreszcie poważny – skwitowała z pewnym
uśmiechem.
-Mógłbym… ale to cię niepokoi. Mam rację, prawda? - kpił sobie z niej.
-A co to ma do rzeczy?
-Właściwie bardzo dużo. - odparł unosząc kąciki ust.
-Jeśli skończyłeś, to pozwól że już pójdę. - w tej chwili odzyskała pewność siebie.
Odwróciła się na pięcie. Nienawidziła ludzi, którzy
sprawiali, że nie ma nic do powiedzenia, a on zwyczajnie przegiął. Ta rozmowa
do niczego nie prowadziła, a ją irytowało, że w jego obecności jej serce przyspiesza, a nogi miękną i całkowicie się plączą. Nie mogła wydobyć z siebie żadnych sensownych słów i dodatkowo miała jego
zdjęcie w portfelu od czasów, gdy była jego fanką.
-Yah, Kim Fan! Gdzie idziesz? - krzyknął zbity z tropu.
-Yah, Kim JongHyun, do domu! - odparła pewnie.
-To nie jest śmieszne.
-A więc sam widzisz – podsumowała, nie zwalniając kroku.
JongHyun dogonił ją i złapał za rękę. Złapał w dłonie jej
twarz. W sumie co tam, najwyżej mnie znienawidzi, pomyślał. Szybko i niedbale
przycisnął swoje pełne usta do jej, po czym poczuł jak go odpycha. To było dość ryzykowne posunięcie i doskonale o tym wiedział.
-Chyba zwariowałeś! – wrzasnęła naprawdę wściekła – Wracam
do domu. Nie waż się za mną iść.
***
Weszła do domu trzaskając drzwiami. W dużym pokoju siedzieli na kanapie Luhan i
Ina rozmawiając. Oboje byli zakłopotani. Przynajmniej nie muszą martwić się o
swoje intencje, pomyślała zirytowana.
Przy stole w kuchni stali EunSoo i Sehun. Każda para zajęła się sobą, ale byli jeszcze...oni. Na fotelach rozsiedli się jak
najedzone foki ChanYeol, Suho i Kris. Nie wiedziała, dlaczego zawsze tylko
część chłopaków do nich przychodzi, jednak cieszyło się, bo szesnaście osób
nawet w ich mieszkaniu to już tłok.
-Wróciłam! – krzyknęła do tych obżartuchów, jednak nikt nie
odpowiedział – Aha, też się cieszę, że was widzę. A tak na marginesie to zostałam obrabowana i złamałam nogę! FAJNIE ŻE WAS TO OBCHODZI.
Nigdzie nie zobaczyła HyeMin i Tao i przysięgała sobie w duchu, że jeśli
obściskują się w ich pokoju, chyba zwyczajnie ich stamtąd wyrzuci. Dzisiaj nie
żartowała. Nie miała cierpliwości, chociaż byli najsłodszą parą na tej planecie. Zmierzała w tamtym kierunku, gdy nagle poczuła w kieszeni spodni
wibrujący telefon.
Od: JongHyun
„To było głupie. Przepraszam”
No rychło w czas, pomyślała. Pies go srał, nie będę się z
nim cackać. Telefon znów zawibrował.
„Czekam pod drzwiami, wyjdź”
No chyba nie. Jeszcze czego.
„Nie żartowałem”
W tej chwili usłyszała dzwonek do drzwi, i rzuciła się pędem
w ich stronę. Nikt nie mógł go zobaczyć.
-Ja otworzę – krzyknęła na cały dom.
Gdy dopadła drzwi, szybko wyszła na klatkę schodową, a jej
oczom ukazał się uśmiechnięty brunet. Stała przed nim z założonymi rękami i czekała, co tak
naprawdę ma do powiedzenia. Nie było jej ani do żartów, ani do śmiechu. Czas wyjaśnić tę sytuację.
-O co tak naprawdę ci chodzi? - spytała z udawanym znużeniem.
-Cholera – chłopak zmierzwił włosy – Fan… podobasz mi się.
***
Końcówka szczególnie mnie zaciekawiła ! Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału ! :)
OdpowiedzUsuńhttp://dorota-nevergiveup.blogspot.com/
Końcówka! O Bosh.... Końcówka *0* !!! No już nie mogę się doczekać dalszych rozdziałów ^ ^
OdpowiedzUsuńPS: Mam prośbę ;) Czy nie zechciałabyś mi po krótce napisać w komentarzu u mnie na blogu najlepiej jak wyglądają 4 liars? W sensie każda po kolei, twarz, włosy, sylwetka i tak dalej?
Pozdrawiam
Akane
Wiem, że było w prologu, ale od Ciebie dowiedziałabym się znacznie szybciej myślę ;) A jaki kolor oczu mają Fan, Ina i EunSoo? I jakie długości włosów mają Fan, EunSoo i Hye Min? ;)
UsuńZabije Cię za tą końcówkę. xD A to "to nie w jej stylu" od razu skojarzyło mi się z Krisem. XD Wracając do tematu... ONA NIE MOŻE BYĆ Z JJONGIEM. T.T Czekam na następny rozdział <3 / Rin
OdpowiedzUsuńNieeeeeee ona nie może tego robić mojemu biednemu Kai'owi!!! T.T końcówka normalnie zabójcza* __* ło matulu... Myślałam, że zaraz zejde na zawał :3 ale i tak cudnie było! Czekam na kolejny rozdziałek :3
OdpowiedzUsuńOd kilku tygodni czytam twojego bloga właśnie zaczynam czytać Trainee od początku i muszę cię pochwalić ;3 Naprawde ciekawi bohaterowie :3 Chciałabym cie zaprosić na mój blog , dopiero zaczynam ale mam nadzieje , że ci się spodoba :3 http://upadli-w-milosci.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń