Rozdział 13
„Dziewczyny
też bywają zazdrosne”
Jak zwykle wszystko musiało się
zesrać i rozsypać w drobny mak. Karma czy nie, Fan była teraz w poważnych
tarapatach i wiedziała to lepiej niż ktokolwiek inny. Wyznanie JongHyun’a
zatrzymała dla siebie, choć oddałaby wszystko, by podzielić się nim z
dziewczynami. Boże, sama w to nie wierzyła, ale słuchała teraz starych piosenek
Avril Lavigne, które HyeMin zdarzało się nucić po pijanemu. Jednym słowem syf i
pięć metrów mułu. Przytłoczona tym wszystkim, zapragnęła zwyczajnie spotkać się
z Kai’em, mając nadzieję, że rozjaśni jej to trochę w głowie. Podśpiewywała rozglądając się naokoło. Chyba
miał teraz trening. Nie widziała się z nim od świąt, ponieważ imprezę
sylwestrową większość członków wytwórni spędziła we własnych gronach, a
niektórzy nawet pojechali do domu. Jeśli Kai wrócił, miała nadzieję, że go
zastanie. Faktycznie. Sala treningowa była zajęta, a muzyka dudniła na cały
regulator. Widok, który tam zastała, zaskoczył ją. Chłopak siedział pod ścianą,
zwyczajnie czytając książkę. Był tak pogrążony w lekturze, że chyba nawet nie
zauważył, gdy weszła. Na paluszkach przemknęła przez salę, siadając koło niego.
Fan położyła głowę na ramieniu chłopaka, kiedy poczuła jego dłoń, czochrającą
jej włosy.
-Jak było w domu? – spytała,
siedząc z zamkniętymi oczami.
-W porządku. Tęskniłem za nimi. A
jak tobie się udało?
-Całkiem dobrze, chociaż matka
doprowadzała mnie do szału. Jej nowa rodzina nie jest dla mnie.
-Przynajmniej nikt nie narzekał,
jak bardzo zmarniałaś. Mama wpychała we mnie jedzenie całymi dniami – roześmiał
się, ale mówił o rodzinie z miłością.
-Tęskniłam – wypaliła nagle.
-Co ci się stało? Zazwyczaj nie
mówisz o uczuciach – był wyraźnie rozbawiony.
-Po prostu. –odparła, udając
dotkniętą.
-Nie gniewaj się – zmierzwił jej ponownie włosy, po czym
wstał i podał Fan rękę – chodź.
-Hm? – wzięła jego dłoń i wstała.
Zwyczajnie ją objął, wtulając twarz w jej pachnące szamponem
kokosowym włosy, a przynajmniej taki zapach odczuwał. Hm, jeden zero dla Kai’a,
pomyślała Fan, mając nadzieję, że jej serce się nie zmieni.
***
HyeMin uśmiechała się, czekając
na Tao kupującego kawę w starbucks’ie. Napój nie należał do jej ulubionych, bo
było w nim za dużo mleka, jednak jego ilość w połączeniu z niewielką ceną, była
dość zadowalająca. Pocierała dłońmi w
rękawiczkach, chociaż wigilijny śnieg już dawno stopniał. Był początek
stycznia, a jednak znacznie się ociepliło. Promienie południowego słońca
tworzyły na włosach Zitao jaśniejsze refleksy i odbijały
się od jego połyskującego na prawym uchu kolczyka. Chłopak szedł roześmiany w
jej stronę, a ona poczuła, że ten moment mógłby trwać w nieskończoność. Na
nosie miał ciemne okulary, tak na wszelki wypadek.
-Wybacz, że musiałaś czekać.
Kolejki były monstrualne – westchnął podając jej kubek.
-Nic się nie stało – uśmiechnęła
się szczęśliwa.
Patrzyli się na siebie zupełnie
jak w jednym z tych romantycznych filmów, których tak nie znosiła, aż nagle
obydwoje usłyszeli salwę pisków dobiegającą z niedaleka.
-Tao! –Jeden przeraźliwie głośny
pisk.
-Zitao Huang! – Drugi przerażający
krzyk.
-Oppa!- Trzeci wrzask składający
się z ze złączonych głosów całej zgrai fanek.
W ich stronę pędziła grupa…nie,
cała wataha rozwrzeszczanych nastolatek, a przez twarz Tao przemknął wyraz
przerażenia zmieszanego z dezaprobatą.
-Lepiej na chwilę się zachowaj –
powiedział odpychając ją za budkę z hot-dogami.
Jasne, dzięki, pomyślała, jednak
wiedziała, że tak będzie najlepiej. Teraz trzymała w dłoniach dwa kubki z kawą,
a jedynym plusem było to, że przynajmniej ręce jej nie marzły. Chłopaka otoczył
wianuszek dziewczyn, które prawdopodobnie by go pożarły, gdyby pozwalało na to
prawo w Korei. Z zegarkiem na ręku stała tam piętnaście minut i nic dziwnego
raczej, że sytuacja ją irytowała. Dziewczyny przytulały się do niego, robiły
sobie zdjęcia ze swoim oppą, a na dodatek jedna dała mu buziaka w policzek, na
co zareagował zdziwiony, ale się uśmiechnął. Wiedziała, że właśnie na tym
polega fanservice, jednak coś w niej pękało. Po dwudziestu minutach, gdy
rozejrzał się dookoła, czy na pewno już nikt do niego nie podejdzie, wrócił do
HyeMin. Oddała mu jego kubek z kawą.
-Na zdrowie – prychnęła – już
zimna – powiedziała, wyrzucając swój opróżniony już dawno kubek.
-Nie gniewasz się? – spytał lekko
zmartwiony.
-Nie, raczej nie –odparła
możliwie beztrosko, choć czuła się inaczej.
-A może jesteś zazdrosna –
uśmiechnął się, obejmując ją w talii – moja panda jest zazdrosna?
-Skądże – odchrząknęła i
odwróciła wzrok.
***
-Zamówiłam kurczaka! – krzyknęła
Fan wbiegając z powrotem na salę treningową – Niedługo powinni go przywie… -
urwała w pół zdania.
Zobaczyła Kai’a, rozmawiającego z
jakąś dziewczyną, której nie znała. Była dość ładna i w tej chwili trzymała
dłonie na jego policzkach. Była starsza. Czyżby lubił starsze laski, a ona nic
o tym nie wiedziała? Nawet nie zauważył, że weszła.
-Upsi – powiedziała zakładając
ręce na piersi – nie wiedziałam, że tutaj zajęte – wyszła, pozostawiając za
sobą otwarte drzwi. Zirytowana założyła kurtkę i zaciągnęła suwaki wiązanych
butów. Zazgrzytała zębami i wysłała sms do taemina: „ Czy Kai kogoś ma i tylko
ja jestem tą niedoinformowaną?” – taka była treść wiadomości. Nie musiała długo
czekać na odpowiedź. Zwyczajna wymiana zdań.
„Poza tobą? Nie, raczej nie. Skąd
to pytanie?”
„Widziałam coś.”
„Niemożliwe (:”
„Nieważne, dziękuję”
Następnej wiadomości nie
odczytała. Nie odebrała też przychodzących połączeń od Kai’a.
Stała przed budynkiem wytwórni, i
zaczepił ją pewien ahjussi, który chwilkę wcześniej zsiadł ze skutera. Trzymał
w rękach pudełko z panierowanymi udkami.
-Oh, agassi! Bardzo miło z twojej
strony, że wyszłaś po zamówienie – krzyknął uradowany biegnąc w jej stronę.
-Aish – krzyknęła tupiąc nogami –
nie chcę twojego kurczaka ahjussi!
-Ale… to nie panienka zamawiała?
-Znaczy… to ja… ale nie dla mnie…
aish, nieważne. Daj pan to pudełko.
Mężczyzna dość zdezorientowany
wręczył jej pakunek, a ona dała mu zwitek banknotów.
-No fajnie. On się teraz mizia z
jakąś laską, a ja zapłaciłam mu za kurczaka. ZARAZ OSZALEJĘ.
Ahjussi na skuterze odjechał, a
Fan stała przed budynkiem krzycząc. IDIOTA, IMBECYL, GAMOŃ, DUPNY DUPEK- te
słowa wydobywały się z jej ust zdecydowanie głośniej niż powinny, z czego zdała
sobie sprawę, gdy jakieś starsze małżeństwo, które ją mijało popatrzyło na nią
w dziwny sposób. Chwilę później poczuła jak ktoś łapie ją za ramię. Tym kimś
był JongIn.
-Yah, Fan! – krzyknął – Co ty
najlepszego wyrabiasz?
-No bo weszłam do tej sali,
zamawiając ci jakiegoś durnego kurczaka, a ty co? Miziasz się z jakąś lasią,
która jest od ciebie starsza a ja tu stoję i … - wyciągnęła rękę w jego
kierunku – oddawaj mi za kurczaka i wypchaj się nim!
Chłopak złapał się za głowę w
geście załamania i dezaprobaty.
-Fan…
-Co Fan, co Fan ?! NO W PYSK MI DAJ!
-To była moja siostra… - dodał
wybuchając śmiechem.
-Upsi – spuściła głowę i zaczęła
okładać go pięściami, a dokładnie jedną, bo drugą ręką przytrzymywała pudełko
panierowanych udek – IDIOTA !
***
EunSoo stała na przystanku
autobusowym, trzymając dłonie w kieszeniach brązowego płaszcza. Wszystko
wydawało jej się magiczne, dzięki promieniom słońca oświetlającym witryny
sklepów po drugiej stronie ulicy. Spoglądając w dal zauważyła znajomą, jasną
czuprynę. Zapatrzyła się, po czym
zauważyła, że uciekł jej bus. Cholera jasna, zaklęła w duchu i gdy dotarło do
niej, że pogoń za autobusem nie ma najmniejszego sensu, pobiegła na drugą
stronę ulicy. Właściwie nie całkiem, bo zatrzymało ją czerwone światło na
przejściu. Intensywnie uderzała otwartą dłonią w znajdujący się na słupie
przycisk „połóż dłoń tutaj”, podążając wzrokiem za blondynem, który
potencjalnie mógł być Sehun’em. Gdy zielone światło pojawiło się na słupie po
drugiej stronie ulicy, ona rzuciła się biegiem, prawie łamiąc obcas w nowych
botkach, które tak lubiła. Mam nadzieję, że to będzie on i okaże się tego
warty, pomyślała odgarniając w biegu włosy z twarzy. Chłopak wszedł do sklepu
florystycznego, a ona zatrzymała się przy witrynie ozdobionej wiązankami
hortensji, tulipanów i róż. Rozmawiał z jakąś kobietą, która uśmiechała się
czarująco, ukazując białe zęby, czające się za seksownymi, pomalowanymi
czerwoną szminką ustami. Miała czarne loki i beżowy golf. Tę część garderoby
EunSoo zawsze uważała za całkowicie passe, a jednak na tej kobiecie wyglądała
pięknie. Maknae poczuła w sercu ukłucie
zazdrości po czym potrząsnęła głową i przeniosła wzrok na chłopaka. Faktycznie
był to Sehun, co wprawiło ją w jeszcze większe rozjuszenie. Teoretycznie zawsze
nabijała się z chorobliwie zazdrosnych lasek, a dziś sama stawała się jedną z
nich. Miłość ogłupia.
Siedziała w parku popijając
bubble tea, która jak na złość była ulubionym napojem tego blond dupka. No cóż,
przynajmniej zatopi smutki w czymś równie słodkim, co on. Nerwowo drapała długimi paznokciami ciemne
drewno ławki, że aż miała ochotę wydłubać w nim dziurę i wyładować całą złość.
-Nikt nie nauczył cię szacunku do
mienia publicznego? – usłyszała za sobą rozbawiony głos.
Zdezorientowana obejrzała się za
siebie, a za nią stał Sehun z bukietem kwiatów tak kolorowym, że prawdopodobnie
nie umiałaby nazwać wszystkich barw, które w nim zobaczyła.
-Serio? Tak cię omotała, że aż
wcisnęła ci ten pedalski bukiet? – spytała rozdrażniona.
-Naprawdę uważasz, że jest
pedalski? – odparł pytaniem na pytanie.
-No. Jest tak gejowski, że
brakuje w nim tylko hasającego jednorożca – rzuciła kąśliwie.
-Szkoda … - spuścił głowę lekko
rozbawiony.
-Bo?
-Bo chciałem ci go dać –
uśmiechnął się, siadając obok niej.
-Serio?
-Serio, serio – wysunął bukiet w
jej stronę – Tak więc EunSoo, czy przyjmiesz te kwiaty? Czy jednak są zbyt pedalskie?
– dodał żartobliwie.
-Wcale nie – odpowiedziała
przybierając najbardziej olśniewający z uśmiechów – są piękne! Te róże takie
czerwone, tulipany tak żółte, wstążka taka różowa, wow. Uszanowanko, są
naprawdę przepiękne!
-cieszę się – odpowiedział Sehun
cmokając ją w policzek.
***
Ina siedziała zdezorientowana
przez szafką z ubraniami, starając się zdecydować na jakiś strój. Nigdy nie przykładała
zbytniej uwagi do ciuchów, a jednak dzisiaj chciała wyglądać ładnie. Pożyczyła
od HyeMin zwiewną, ciemnoczerwoną spódniczkę, do której planowała założyć
ciemne rajstopy i buty na obcasie. Na górę dobrała zwyczajny, ciemny sweter. Włosy
założyła za ucho, a w uszy wpięła malutkie perełki. Stała przed lustrem sama
siebie nie poznając. Nagle usłyszała, jak pod stertą ubrań na jej łóżku wibruje
telefon.
-Hej-Ho! – przywitała się niezbyt
dziewczęco – to co dzisiaj robimy?
-Właściwie pomyślałem, że możemy
iść na kręgle – powiedział rozentuzjazmowany Luhan.
-Świetny pomysł – ucieszyła się
Ina, jednak po chwili poczuła się dość zdezorientowana.
-Możesz zdjąć płaszcz i usiąść
wygodnie – usłyszała trzeci głos.
-Okej Inu, muszę kończyć –
powiedział pospiesznie Luhan. Widzimy się o 17 pod namsan!
Rozłączył się. Ina upadła na
kolana, uniosła lekko brew i otworzyła usta w wyrazie zdziwienia.
-Co kurwa? – krzyknęła sama do
siebie w pustym mieszkaniu – ten nadęty… ja się dla niego stroje, a on przed
randką ze mną idzie do innej laski? Ja mu pokażę, jak to jest zadrzeć z Inu!
Ksdjkdfj
Zirytowana czekała pod wieżą
namsam, układając w głowie milion scenariuszy, w których zrównywała go z
ziemią. Miała ochotę zdeptać Luhan’a jak robaka i powiedzieć mu te wszystkie
niemiłe rzeczy, o których myślała przez cały dzień. Kiedy jednak chłopak pojawił się przed nią, ta
straciła cały rezon.
-Hej – uśmiechnął się czarująco –
długo czekałaś?
-Nnnnnnnnnnnn –nie mogła wydusić
z siebie słowa.
-To super – chłopak spojrzał na
nią – ślicznie wyglądasz. Co to za okazja?
-TY – oho, nie wytrzymała – Jak
śmiesz umawiać się ze mną, a co dopiero mówić mi, że ślicznie wyglądam?! Co za
dupek dzwoni do mnie, kiedy siedzi w mieszkaniu z inną laską?
-O czym ty mówisz – spytał wręcz
przerażony.
-Dzwoniłeś do mnie. Kazała ci
zdjąć płaszcz.
-Spójrz na mnie – przejechał
dłonią po kiedyś jasnych włosach. Teraz były ciemnobrązowe – jak ci się
podobają?
-Nie zmieniaj tematu! Co mają do
tego twoje włosy? Boże… - warknęła – serio?
-Posłuchaj – złapał ją za ramiona
– Byłem u fryzjera. Podoba ci się?
-Co? – spytała kompletnie
oszołomiona.
-Byłem u fryzjera, bo chciałem
dzisiaj dobrze wyglądać. Dla ciebie.
-Ups, he.. żarcik? – tego się nie
spodziewała.
Zazdrość nie jest fajnym
uczuciem, o czym dziś przekonała się każda z dziewczyn. Teoretycznie nie
powinno oceniać się sytuacji po pozorach, jednak wszystko przestaje być takie
proste, gdy w grę wchodzi ukochana osoba. Każda nastolatka marzy, by chłopak
chociaż przez chwilę był o nią zazdrosny. Tego dnia zobaczyły, że wcale nie
jest to takie miłe, jak mogłoby się wydawać. Przeżyły kolejny etap krętej
ścieżki dojrzewania i kochania, bycia trainee.
Hahaha! Uśmiałam się jak nigdy! Cudowny rozdział <3 <3 Najlepsza akcja z pedalskim bukietem kwiatów. Matko epickie!
OdpowiedzUsuńW sumie chłopcy biedni, że dziewczyny tak na nich naskoczyły :( Ale ważne, że wszystko się dobrze skończyło <3
Oczywiście z niecierpliwością czekam na next :) Pozdrawiam!
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńBiedni, ale takie są kobiety no cóż :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAkane
Bardzo zabawny rozdział. :DD Oczywiście spodobał mi się i czekam na kolejne. ;)
OdpowiedzUsuńhttp://dorota-nevergiveup.blogspot.com/
Jak zwykle super :)
OdpowiedzUsuńDobra, w końcu skomentuję, bo czytam i oczekuję z wytęsknieniem na nowe rozdziały to może dodam ci sił do pisania następnych :D
OdpowiedzUsuńMuszę ci przyznać, że bardzo przyjemnie odbieram twoje teksty. Według mnie świetnie piszesz, ale nigdy nie czytałam wcześniej takich opowiadań(choć sama pisałam), bo mi się nie chciało. Twoje zaczęłam w ferie i od razu wszystko co było poszło i strasznie mi się spodobało. W dodatku występuje tu motyw trainee, jak sama nazwa wskazuję, a ja lubię takie klimaty :D i pojawiają się moi ulubieńcy :D Nie skomentuję samego rozdziału, bo zdążyłam już zapomnieć co się w nim działo, mieszają mi się zdarzenia, mimo wszystko FIGHTING ♥ czekam na nowy rozdział :D