Dzisiejszy One-shot jest prezentem urodzinowym, dla mojej koleżanki, Fani ^_^ Mam nadzieję, że ci się spodoba :3 Może nie jest idealny, ale starałam się włożyć w niego całe serce ~~.
Poza tym oczywiście, chcę szablonowo życzyć ci wszystkiego najlepszego, bo jesteś jedną z najlepszych osób, jakie poznałam przez całe życie. Dajesz mi motywację i siłę, za co cię kocham. Jesteś niezastąpiona i zawsze mi pomagasz, za co bardzo, bardzo ci dziękuję i nie wiem, czy kiedykolwiek będę w stanie ci się odwdzięczyć ~ Obyś zawsze była sobą <3

To był koszmarny dzień. Cały
wczorajszy wieczór spędziłaś na nauce do dzisiejszego testu. Kiedy na zegarze
wybiła północ, ty zasnęłaś. Rano obudziłaś się obolała, z pulsującą migreną i
spuchniętymi oczami. Do szkoły szłaś nieprzytomna, rozczesując palcami swoje
gęste, splątane włosy. Powtarzałaś pod
nosem wiązanki przekleństw, drapiąc się po głowie. Byłaś śliczną dziewczyną i
zdawałaś sobie z tego sprawę. Miałaś w życiu określone cele, wartości i
priorytety, do których na pewno nie należała nauka historii. Tak czy siusiak,
bo właśnie w ten sposób zwykłaś mawiać, dzisiejszy test był ważny, a ty
postanowiłaś przygotować się do niego jak najlepiej, starając się poprawić
swoją i tak nieciekawą już sytuacje. Całą noc zabrało ci zapamiętywanie dat i
nazwisk, których i tak nigdy w życiu nie będziesz chciała wykorzystać. Już po wszystkim. Sprawdzian był kosmiczny,
jednak miałaś nadzieję, że jakoś ci poszedł. Jedyne, o czym w tej chwili marzyłaś, to
wrócić do domu i położyć się spać. Budzik zerwał cię z nóg o pół godziny na
późno, więc jako taki makijaż i delikatne ułożenie włosów zrobić musiałaś w
szkolnej łazience. Nawet pomimo tego, wciąż byłaś ładna i idąc ulicą starałaś
się wyglądać dumnie i godnie. Nie ważne, jak bardzo świat waliłby ci się na
głowę, ty chciałaś się uśmiechać. Podniosłaś kąciki ust i obdarzyłaś kilku
przechodniów zalotnym spojrzeniem. Trzech z nich się obejrzało, czyli wszystko
w normie. Uśmiechnęłaś się do siebie zadowolona i ruszyłaś w stronę domu.
Postanowiłaś pójść na skróty, pomiędzy budynkami. Okolica nie była zbyt
ciekawa. Ściany bloków były obdarte, a gdzieniegdzie przez obdrapane szyby przebijały
się witryny sklepów spożywczych i monopolowych. Nie lubiłaś tej drogi.
Przewróciłaś oczami i weszłaś w wąską uliczkę między blokami. Dziś nawet nie
było w niej żadnych pijaków. Jak
zazwyczaj się jednak okazuje, pochwaliłaś dzień przed zachodem słońca. Pod
jednym ze sklepów stał młody chłopak. Nie wyglądał jednak na menela, ani nikogo
w tym rodzaju. Był bardzo przystojny. Pierwszym, co rzuciło ci się w oczy, były
duże, pełne usta. Niedbale ułożone włosy zakrywały większą część czoła, a nawet
opadały na oczy, które były duże i ciemne. Lekko przygryzał dolną wargę . Lecz
gdy jednak przyjrzałaś mu się bliżej, przez jego twarz przebijały niepokój i zmęczenie.
Na pozór świetlista cera, była delikatnie zszarzała, a idealne, ostre rysy nie
wydawały się już takie piękne. Był perfekcyjnie nieperfekcyjny, a ta iskra w
jego spojrzeniu sprawiała, że choćby świat się walił i palił, on i tak będzie
bogiem seksu. Przechodząc obok niego było ci wstyd, gdyż nie mogłaś oderwać od
niego wzroku. Zawsze mówiłaś sobie, że będziesz silna, i żaden facet nie będzie
w stanie wytrącić cię z równowagi chociaż na chwilę. Chłopak miał na sobie
mundurek szkoły, do której chodziłaś, chociaż nigdy wcześniej go nie
widziałaś. Minęłaś go, starając się
udawać, że wcale na niego nie patrzysz.
Po zrobieniu kilku kroków usłyszałaś ciche gwizdanie. Właściwie nawet
nie ciche. Było to perfidne gwizdnięcie w twoją stronę. Odwróciłaś się z
pretensją w oczach, a twój wzrok mówił tylko ,,Oh, serio?”.
-Masz może ogień? –spytał chłopak
zachrypniętym głosem.
Zlustrował cię wzrokiem od góry
do dołu, unosząc przy tym brwi z uznaniem. Przynajmniej w ten sposób to
zinterpretowałaś. Poczułaś satysfakcję, jednak nie dałaś tego po sobie poznać.
Odpowiedziałaś mu jedynie prowokującym spojrzeniem.
-Nie, nie mam. – uniosłaś lekko
lewy kącik ust i odwróciłaś się na pięcie.
Nie odpowiedział, a ty ruszyłaś w
swoją stronę. Jezu, był diabelnie seksowny. Pomimo tego, po powrocie do domu
wyrzuciłaś go z pamięci. Nie był pierwszym spotkanym chłopakiem, któremu
zdarzyło się pożerać cię wzrokiem. Spędziłaś spokojny wieczór przed telewizorem, z kubkiem ulubionej
herbaty i sałatką zrobioną przez twoją wiecznie zajętą mamę. Zanim zdążyłaś zdać sobie sprawę z upływu
czasu, usnęłaś na fotelu.
Tym razem dołożyłaś wszelkich
starań, by obudzić się odpowiednio wcześnie, zrobić staranny makijaż i lekko
pokręcić włosy. Zadowolona wydęłaś usta przez lusterkiem i wyszłaś do szkoły.
Chociaż nie dopuszczałaś tego do siebie, podświadomie czekałaś, aż w końcu
będziesz mogła go zobaczyć. Była długa
przerwa, a ty trzymałaś w ręku kubek gorącej kawy z automatu. Uwielbiałaś
zapach latte i wąchanie go sprawiało ci nawet więcej przyjemności niż samo
picie. Szłaś z głową wysoko podniesioną,
chociaż lekko rozglądałaś się na boki. Weszłaś po schodach, gdy coś przykuło
twoją uwagę. Był to śmiech pochodzący z klatki schodowej. Zatrzymałaś się przy
drzwiach prowadzących na niewielki balkonik i od niechcenia oparłaś się o
ścianę pijąc kawę. Siedział tam, a obok
niego dwie inne osoby. A więc ta trójka trzymała się razem. Chłopakowi
towarzyszyła para. Czarnowłosy, bardzo wysoki chińczyk z wymiany, z wydatnymi cieniami
pod oczami, które nadawały mu trochę niepokojącego wyrazu. Młodsi się go bali,
lecz wśród dziewczyn robił prawdziwą furorę. ZiTao, bo zdaje się, że tak miał
na imię, obejmował ramieniem ciemnowłosą, śliczną dziewczynę, o trochę bardziej
europejskim typie urody. Dwójkę tę kojarzyłaś całkiem nieźle. Europejka miała
na imię Nana i chodziła z tobą do klasy. Znałyście się dość długo, choć na początku
nie darzyłaś jej zbyt dużą sympatią. Sama nie wiedziałaś dlaczego. Była miła,
spokojna, ładna i dobrze się dogadywałyście. Im lepiej ją poznawałaś, tym
bardziej twoja początkowa niechęć wydawała ci się bezpodstawna. Łączyła was
jedna zasadnicza cecha – obie byłyście Polkami. Właśnie ich podglądałaś i
przysłuchiwałaś się ich rozmowie, czego nigdy byś się po sobie nie spodziewała.
Nie było to w twoim stylu, więc potrząsnęłaś gwałtownie głową i odeszłaś. To wszystko było bez sensu.
Gdy wychodziłaś ze szkoły, ty i
Nana spotkałyście się wzrokiem. Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie. Było już
zimno, więc poprawiłaś komin oplątany wokół twojej szyi. Przygryzłaś lekko
dolną wargę. Jesień wprawiała cię w stan melancholii, choć z całej siły
starałaś się z nią walczyć. Czekałaś na Nanę, bo dziś po szkole miałyście się
wybrać na bubble tea. Dawno już nie widziałyście się poza szkołą, a poza tym
nieświadomie liczyłaś, że dowiesz się czegoś na temat chłopaka, którego imienia
nie znałaś. Na chwilę zniknęła ci z oczu, a ty starałaś się odnaleźć ją
wzrokiem. Gdy już ją zauważyłaś, dziewczyna ci pomachała, wymieniła z Zitao
szybki pocałunek i podbiegła do ciebie.
-Hej, długo czekałaś? – wyrzuciła
z siebie, wypuszczając parę z ust.
-Nie, chodźmy. – Uśmiechnęłaś się
lekko, chociaż tak naprawdę nienawidziłaś czekać.
Szłyście przez krótką chwilę z
milczeniu. Po raz kolejny złapałaś się na myśleniu o chłopaku. Co za idiotyzm.
-Jedziemy do centrum? – spytała Nana
z trochę nieobecnym wyrazem twarzy. Pewnie znowu myślała o Tao.
-Jasne.
-Poza tym…- zaczęła, lekko
marszcząc przy tym czoło.- kojarzysz może JongIn’a?
-Kogo?
-Chłopaka z klasy Tao.
Przytaknęłaś.
-Myślę, że wpadłaś mu w oko.
-Nie jemu pierwszemu. –uśmiechnęłaś
się pewnie.
Wracałaś do domu zadowolona z
siebie. Dowiedziałaś się nawet więcej niż być chciała, gdyż Nana po prostu
lubiła mówić. Nie oznacza to, że nie była godna zaufania, bo wiedziałaś, że
jeśli trzeba, potrafi trzymać język za zębami i dochowuje tajemnic jak nikt
inny. Tak czy siusiak, jej relacje z ludźmi były ściśle określone i była w
porządku tylko wobec ludzi, którzy odpłacali jej się tym samym. Dlatego też
wiedziałaś, że możesz jej ufać, bo nigdy by cię nie zdradziła. Co ważniejsze,
dowiedziałaś się kilku rzeczy o tym chłopaku. O JongIn’ie, właśnie, miał na
imię JongIn. Był o dwa lata starszy, jednak chodził dopiero do trzeciej klasy,
gdyż podobno w poprzedniej szkole sprawiał wiele problemów, przez co został
cofnięty o rok. Nie trudno ci było w to uwierzyć, bo nawet dzisiaj w szkolę
miał rozciętą wargę. Nikt nie wie, dlaczego przeniósł się tutaj, ale on
i chłopak Nany znali się od gimnazjum. Ciekawe, co takiego przeskrobał? Szłaś spokojnie ulicą, oświetloną przez kilka
latarni na krzyż. Miałaś na uszach słuchawki, ale nawet pomimo grającej głośno
muzyki, usłyszałaś coś dziwnego. Były to krzyki.
Dochodziły z niedaleka, a właściwie z drugiej strony ulicy. Krzyki te
były jedynymi odgłosami zakłócającymi panującą dookoła ciszę. Zauważyłaś dwóch biegnących chłopaków,
którzy pomimo odległości wydawali ci się znajomi. Jeden z nich utykał.
-JongIn, schowaj się za
najbliższy budynek. Dalej nie dasz rady biec.
-Stary, zwariowałeś? Nie zostawię
cię.
-Rób co mówię.
Wyższy chłopak pobiegł przez
park, przeskakując ławki i śmietniki, a tym samym ściągając za sobą całą pogoń.
Instynktownie przebiegłaś na drugą stronę ulicy. Miałaś szczęście, że nie
przejeżdżał tędy żaden samochód, bo krzyki ściągały uwagę wszystkich
przechodniów. Jongin siedział oparty o
ścianę budynku dysząc ciężko. Prawą ręką kurczowo trzymał się za bok, a jego usta
wykrzywiał grymas bólu. Cienka strużka krwi spływała po niezagojonej jeszcze, a
już rozciętej na nowo wardze. Bez zastanowienia do niego podeszłaś.
-Gdzie mieszkasz? – wypaliłaś jedyne,
co przyszło ci do głowy.
-Eh, wiedziałem, że mi się nie
oprzesz, ale żeby w takiej chwili?
-Pshh, idioto. Spójrz na siebie.
Nie dasz rady wrócić o własnych siłach.
JongIn podał ci adres mieszkania,
w którym obecnie przebywał. Zarzuciłaś jego rękę na swoje ramię i chłopak oparł
się na tobie. Złapaliście pierwszą przejeżdżającą taksówkę.
Mieszkanie przypominało obskurną
klitkę. Chłopak mieszkał w nim sam. W zlewie piętrzyły się brudne naczynia.
Lodówka była pusta, a na blacie stał kilkudniowy ramen. Nie było tutaj nawet
nic do jedzenia. Zamknęłaś za sobą drzwi, przytrzymując JongIn’a za ramię.
Chłopak z trudem doczłapał się do łóżka, na które opadł jak worek mąki.
Krzyknął przy tym, ponownie łapiąc się za bok. Zdjęłaś z niego marynarkę
mundurka, a w miejscu, w którym trzymał rękę zauważyłaś czerwoną plamę,
przebijającą przez cienki materiał białej bokserki. Chłopak zacisnął zęby,
mrużąc przy tym lekko oczy. Ruszyłaś biegiem do łazienki, chociaż szczerze
wątpiłaś, czy znajdziesz tam cokolwiek, co nadawałoby się do opatrzenia ran. Z
szafki udało ci się wygrzebać stary bandaż, a jako płynu dezynfekującego
postanowiłaś użyć znalezionej przy łóżku wódki. Chłopak nie miał w domu żadnego
jedzenia, jednak nie mógł narzekać na brak alkoholu. Dlaczego cię to nie
dziwiło?
Biegłaś ubrana w szkolny
mundurek, jednak obrałaś kierunek zupełnie przeciwny, niż ten prowadzący do szkoły.
Wróciłaś do domu późnym wieczorem, zostawiając JongIn’a, który zasnął zaraz po
tym, jak zabandażowałaś mu bok. Nie byłaś pewna, czy zrobiłaś to dobrze, bo na
lekcjach z pierwszej pomocy zajmowałaś się wszystkim oprócz wyznaczonych zadań. Miałaś jednak nadzieję, że nie popełniłaś większych błędów. Wsiadłaś w pierwszy
autobus jadący w tamtą stronę i dziesięć minut później znalazłaś się pod jego
blokiem. Teraz, w świetle dziennym mogłaś zauważyć, jak bardzo parszywie wygląda
ta okolica. Wzięłaś z domu kilka składników, z których dało się zrobić
cokolwiek do jedzenia. Otworzyłaś drzwi kluczem, który zabrałaś wczoraj
Jongin'owi. Miałaś nadzieję, że do rana nie będzie go potrzebował. Weszłaś cicho
do mieszkania, a on sprawiał wrażenie, jakby niedawno się obudził. Jego skóra
lśniła od kropel wody, a wilgotne kosmyki włosów opadały na twarz. Skinął głową w
twoją stronę, a ty podeszłaś do niego, zupełnie niespeszona tym, że jedynym co
miał na sobie, był ręcznik przewiązany w pasie. Koreanki były w tych kwestiach
dużo bardziej wstydliwe, więc zdziwiła go twoja reakcja.
- Co tak właściwie tutaj robisz? –Podrapał
się po głowie, podtrzymując od niechcenia ręcznik.
-Nie pamiętasz, kto ci wczoraj
pomógł? – wskazałaś na ranę w jego boku.
Chłopak spuścił wzrok, po czym
spojrzał na ciebie.
-Pamiętam, dzięki. – Chyba nie
dziękował zbyt często.
-Wracaj do pokoju i zaczekaj tam
na mnie.
Na pewno sam nie dałby sobie
pomóc, więc postanowiłaś nie pozostawić mu wyboru. Chłopak zdziwiony ruszył w
stronę sypialni, a ty udałaś się do
kuchni. Nie minęło pół godziny, a ty zdążyłaś przygotować coś do jedzenia. Był
to ramen z jajkiem i mięsem. Może niezbyt idealny posiłek dla ‘umierającego’,
jednak musiało mu wystarczyć. Odgarnęłaś włosy
z twarzy i zaniosłaś mu jedzenie. Pochłaniał makaron łapczywie, jakby
nie jadł od kilku dni. Po zjedzeniu porcji uśmiechnął się, jednak nie
usłyszałaś słowa dziękuję. On chyba z reguły niewiele mówił. Stałaś przed nim z
rękami założonymi na piersi i lekko uniesioną brwią. Odstawił miskę na szafkę
nocną, po czym dał ci ręką znak, byś usiadła obok niego na łóżku.
-Jak powinienem ci podziękować?
Zlustrował cię wzrokiem w sposób,
w który nikt wcześniej tego nie robił. Byłaś na siebie za to wściekła, ale
twoje ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Zanim zdążyłaś coś odpowiedzieć,
chłopak przysunął się do ciebie, muskając dłonią twój policzek.
-A jednak się nie myliłem. –jego
ciepły, miętowy oddech owionął twoją twarz.
-W czym? – spojrzałaś na niego
pytająca.
-Nieważne. –odpowiedział ze
złośliwym uśmiechem.
Wasze usta się zetknęły, a
chłopak naparł na ciebie całym ciałem. Trzymałaś się jego ramion i oboje
upadliście na pościel. Wasze ciała splotły się w spragnionym uścisku, a jedyną przeszkodę
stanowiły teraz ubrania, które mieliście na sobie. Lekko przygryzałaś jego
dolną wargę, co wyraźnie mu się spodobało. Na chwilę oderwałaś się od niego,
obdarzając go przy tym prowokującym spojrzeniem. JongIn pozbył się koszulki, a
ty próbowałaś udawać, ze nie robi to na tobie żadnego wrażenia, a było to
naprawdę trudne. Nawet poraniony był piękny. Zsunął z ciebie koszulę, a ty
ponownie go pocałowałaś. Gdy on obejmował cię w pasie, ty zsunęłaś z siebie
spodnie. Wszystkim, co robiliście kierowało palące pożądanie, a wy poddaliście
się chwili.
JongIn leżał na łóżku zdyszany, a
ty zaczęłaś zbierać ubrania z podłogi. Powinnaś wracać do domu, jednak jest
jeszcze coś, co musiałaś załatwić. Nana dzwoniła do ciebie dwa razy, co
zauważyłaś dopiero teraz. W biegu wrzuciłaś na siebie ciuchy i żegnając się z
JongIn’em, wymieniliście przelotny pocałunek. Wybiegłaś z budynku jak oparzona
i zadzwoniłaś do koleżanki.
-Nana, co się stało?
-Fan, możemy się spotkać? – była
roztrzęsiona.
-Tam gdzie zwykle.
Rozłączyłaś się i pobiegłaś na
przystanek. Nie miałaś pojęcia co się stało, a Nana rzadko kiedy wpadała w taką
panikę. Nawet nie przeszło ci przez myśl, by w takiej sytuacji zastanawiać się
nad tym, co przed chwilą miało miejsce.
Czekała na ciebie w parku,
wpatrując się tępo w przestrzeń przed sobą. Lekko dotknęłaś jej ramienia.
-Nana… co jest?
-Tao przyszedł wczoraj do mojego
mieszkania. Był cały poobijany, a jedyne o co pytał to to, czy wiem, czy JongIn
jest bezpieczny.
Słuchałaś w milczeniu, a nawet
poczułaś się winna.
-Oberwał, i to mocno. Prawie go
nie poznałam, a po przekroczeniu progu mieszkania po prostu upadł. Byłam
przerażona, nie wiedziałam, co mam zrobić.
Teraz leży w szpitalu, a policja zbiera zeznania.
Wróciłaś do domu stawiając kroki
tak, jakby każdy mógł być twoim ostatnim.
JongIn’a wyrzucono z poprzedniej szkoły za bójki, w które wdawał się z
członkami miejscowego gangu. Siedziałaś na łóżku,
patrząc się nieprzytomnie w ścianę.
Usłyszałaś dzwonek do drzwi. Zerwałaś się w biegu, gdyż wiedziałaś, że
może to być Nana, która będzie potrzebowała twojej pomocy. Gdy jednak
otworzyłaś drzwi, zauważyłaś, że stoi w
nich JongIn. Nie wszedł nawet do środka. Przyciągnął cię do siebie i mocno
objął. Pocałował cię delikatnie w czoło po czym szepnął:
-Dzięki Bogu, to koniec.
JongIn wbiegł do szpitala, a ty
za nim, starając się dotrzymać mu kroku. Chłopak kilkukrotnie i z ogromną siłą
uderzył palcem z guzik windy, jednak po chwili ruszył w stronę schodów.
Wbiegliście na drugie piętro, pytając się w recepcji o pacjenta nazwiskiem Huang. Pielęgniarka podała wam numer sali, w której leżał. W oczach dotychczas
zdeterminowanego JongIn’a dało się dojrzeć niepewność. Jego oddech stał się
urywany, a kroki ciężkie i wolne.
Dorównałaś mu, po czym dotknęłaś jego ramienia. Przy łóżku Tao
siedziała twoja koleżanka. Rozmawiali i śmiali się, choć widać było, że każdy
gest sprawia czarnowłosemu ból. Dziewczyna nachyliła się i delikatnie go
pocałowała. Gdy tylko się od niego odsunęła, Tao roześmiał się cicho. Chwilę
później Nana odwróciła się i również was zauważyła, a jej twarz spłonęła
rumieńcem. JongIn klepnął przyjaciela w ramie, przy tym ten wydał z siebie
cichy okrzyk bólu.
-Nigdy więcej takich numerów
skurwysynu. Jak mamy oberwać to obaj.
-Wiesz, że lubię zgrywać
bohatera. – Odpowiedział Tao unosząc brew.
Żadne z was tego nie mówiło, ale
cieszyliście się, że z Tao wszystko w porządku. Gdy siedzieliście obok siebie w
autobusie, JongIn się do ciebie uśmiechnął. Dotarło do ciebie, że nawet nie myślałaś
o tym, co stało się wczoraj. Wspomnienie tego ranka sprawiło, że spuściłaś
wzrok i uśmiechnęłaś się do siebie. Nie byłaś ani trochę speszona, a wręcz
przeciwnie. Miałaś wrażenie, że to powinien być właśnie on. Gdy wysiadaliście z
autobusu, a ty chciałaś ruszyć w swoją stronę, JongIn złapał cię za rękę i
pociągnął w twoją stronę. Pocałował cię mocno, łapczywie obejmując cię w pasie,
po czym spojrzał na ciebie bezczelnie, lekko przygryzając wargę.
-Chcesz do mnie wpaść?
***
Okej, Okej. Krótka notka od autorki. Opowiadanie wyszło strasznie długie, czego się nie spodziewałam. Mam nadzieję, że wam się podobało, bo pisanie go zajęło mi naprawdę dużo czasu. Tak, uprzedzając pytania, ja jestem drugą bohaterką ficka. Pisząc ten tekst starałam się w nim idealnie oddać charakter i cechy moje i Fan. Jeszcze raz, mam więc nadzieję, że wam się spodobało, a przy okazji chciałam podziękować za wszystkie miłe komentarze pod ostatnim tekstem. Naprawdę, jesteście świetni i motywujecie mnie do dalszej pracy~~ Hwaiting!