sobota, 23 lutego 2013

Drugi tydzień ferii~

No i tak właśnie kończą się moje upragnione ferie, na które czekałam tyle czasu, ponieważ moje województwo miało je w ostatniej turze. Tematem dzisiejszej notki będzie tylko opowiedzenie jak minął mi drugi tydzień wolnego, bo jak wiecie, pierwszy spędziłam z Minhae:). Kilka następnych dni spędziłam u przyjaciółki, ale nie robiłyśmy nic specjalnego. Gama naszych rozrywek miała się ograniczyć tylko i wyłącznie do pójścia z jej kotem do weterynarza, jednak i to dostarczyło nam sporo emocji. Wchodzimy sobie do gabinetu, wita nas miła pani, tu i ówdzie latają sobie koty. Na początku czekało nas szczepienie, które przebiegło bezproblemowo. Później za to rozpętało się prawdziwe piekło. Kiedy moja koleżanka trzymała kota na rękach w specjalnych rękawicach, a pani próbowała obciąć kotce pazury, o mało co nie wyszłyśmy z siebie, wszystkie trzy. Kot zaczął się rzucać, wariować, kichać, prychać, syczeć i wydawać z siebie niesamowite ultradźwięki, które były podobno do odgłosów delfinów. To przypominało dosłownie scenę z horroru, a pani weterynarz skończyła z jakże licznymi opatrunkami na dłoniach. Kiedy wyszłyśmy od weterynarza, dostałyśmy smsa od kolegów przyjaciółki, czy nie chcemy się wybrać na stare miasto. W gruncie rzeczy nie miałyśmy nic do stracenia, więc się zgodziłyśmy. Dzień był naprawdę zabawny. Plany na starówce nam nie wyszły, więc udaliśmy się na Sushi. Ja i Marta zamówiłyśmy Matsu Maki, Oskar i Janek za to jakieś dziwne łososiowe roladki, do których nijak nie dało się zabrać. Przeprowadziłam im szybki kurs jedzenia pałeczkami, co demonstrowałam podczas łapania serwetek czekając na sushi. My uporałyśmy się ze swoim błyskawicznie, za to chłopcy nie do końca wiedzieli jak się za swoje zabrać, bo ich sushi wyglądało naprawdę dziwnie. Cośtam od środka wydłubali, a jak skończyliśmy jeść, postanowili złączyć rożki w jeden i przyzdobić je czymś różowym o smaku ajaxa, co było naprawdę obrzydliwe. Później Janek walecznie zebrał wasabi ze wszystkich czterech talerzyków i zjadł je na jeden raz, co wyglądało komicznie.
Wyobrażacie sobie zapewne, jak śmieszna była jego mina, kiedy połykał to całe wasabi naraz. Później zapłaciliśmy za Sushi i poszliśmy do LeroyMerlin, bo Janek ubzdurał sobie, że chciałby kupić żyrandol. Oskar od razu znalazł sobie tam insygnia władzy, czyli śmieszną,rozkładaną, zieloną szczotkę trochę przypominającą mopa. Chodziliśmy po różnych działach, aż rzuciło mi się coś w oczy. Była to leżąca na stosie rozkładanych poduszek panda. Jako że uwielbiam pandy, od razu do niej podbiegłam i zaczęłam ją ściskać. Był jednak jeden szkopuł. Panda nie miała ceny, więc na darmo chodziliśmy jakieś milion lat szukając czytnika cen. Kiedy już znaleźliśmy, okazało się, że kod kreskowy jest przetarty, i czytnik za nic nie chciał podać nam ceny. Udaliśmy się w końcu walecznie do punktu obsługi klienta, dowiedzieliśmy się ile kosztuje i udało mi się kupić pandę, którą ściskałam przez całą drogę do domu. Później udaliśmy się do małego osiedlowego sklepiku, gdzie razem z przyjaciółką kupiłyśmy azjatyckie napoje w puszkach, za to koledzy wzbogacili się o wyciskane mleczko w tubkach. Później wszyscy wsiedliśmy do autobusu. Cała droga do domu to było przekonywanie chłopaków, że Harlem Shake na środku autobusu to nie jest dobry pomysł.
Panda Hamlet~
Wróciłyśmy do domu i postanowiłyśmy obejrzeć anime. Wybrałyśmy sobie No.6, ale dość szybko padłyśmy i zabrał nas sen. Następnego dnia wstałyśmy dość wcześnie, zjadłyśmy śniadanie i chodziłyśmy po mieszkaniu w piżamach czytając na zmianę na głos Makbeta. Było to zabawne doświadczenie, bo dalej nie odstępowałam swojej pandy na krok. Postanowiłyśmy nazwać ją Hamlet, aż im dłużej czytałyśmy, tym miałyśmy większą głupawkę i pełne imię pandy brzmi: Hamlet Vincent Baptysta. Następnie ugotowałyśmy zupę, zrobiłyśmy resztę obiadu i przeczytałyśmy do końca Makbeta. Później postanowiłyśmy obejrzeć silent hill i tak jakoś nam wieczór zleciał. Następnego dnia wróciłam do domu i nie robiłam chyba nic specjalnego.


To były chyba najbardziej aktywne ferie w moim życiu. Nie odpoczęłam dużo, ale zdecydowanie czuję, że spędziłam je we właściwy sposób. Jeśli uda mi się skończyć, to jutro już pojawi się tutaj recenzja dramy 'Full House Take 2'. Życzę wam miłego wieczoru, narka ~





7 komentarzy:

  1. O proszę, nagłówek z moim ukochanym aktorem ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Ile mięcha <3
    Wgl gratuluję, że zaryzykowałaś i poszłaś na tą naszą ukochaną dzielnicę hahaha
    XDDD

    OdpowiedzUsuń
  3. Ooooo panda *.* Widzę, że udane ferie ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Sądzę, iż ferie się udały. :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie da się ukryć,że Min Ho to mój ulubiony aktor <3
    Dobrze wiedzieć, że nie ja sama go uwielbiam :D

    OdpowiedzUsuń