sobota, 25 maja 2013

Smiling Pasta - recenzja dramy

"Just smile, and there's nothing you can't overcome"


Dobry wieczór~ ! Jest sobota przed Bożym Ciałem, więc pewnie większość z was nie może się doczekać wolnego. Ja również ;) Tymczasem recenzja pewnego tajwańskiego tytułu z 2006 roku, "Smiling Pasta"!


Cheng Xiao Shi cierpi na dość nietypowy rodzaj pecha, a mianowicie: nad dziewczyną wisi deszczowa chmura w postaci klątwy "3-miesięcznego związku". Jak sama nazwa wskazuje, wszystkie związki Xiao Shi rozpadają się po trzech miesiącach. Bohaterkę poznajemy właśnie w dniu, gdy zrywa z nią jej 17 chłopak, Peter! 17 facet... niezły wynik, co? Gdy porzucona bohaterka wraca do domu, na ulicy wpada na nią He Qun, znana na całym Tajwanie gwiazda popu. Niefortunny upadek kończy się przypadkowym pocałunkiem, co oczywiście nie umknęło również uwadze fotoreporterów. Uciekający  przed paparazzi Xiao Shi i He Qun ukrywają się w domu piosenkarza, lecz ten niefortunny zbieg okoliczności przyciska ich do muru. He Qun, z którym niedawno zerwała jego dziewczyna, Rita, by uniknąć skandalu musi ogłosić, iż Xiao Shi jest jego narzeczoną. Dodajmy do tego skomplikowaną relację He Qun'a Ah Zhe, bratem, który nie chce go znać, a jednocześnie jest miłością Rity, i wyjdzie z tego całkiem zakręcona, ale pełna emocji historia, w której zaskakująco ważną rolę odegra makaron. Czy  ten udawany związek przerodzi się w prawdziwe uczucie?


No cóż, na początek chyba wypadałoby poruszyć kwestię aktorstwa. Zajmijmy się więc Cyndi Wang, aktorką, która wcieliła się w rolę Xiao Shi. Cóż mogę powiedzieć...jej gra jest niesamowita. Bardzo głośna, pełna emocji. Xiao Shi jest typem nieco naiwnej, ale niezwykle prostodusznej dziewczyny o dobrym sercu. Bardziej ceni szczęście innych niż swoje własne i nie ma w niej ani krzty egoizmu. Sama bohaterka bardzo przypadła mi do gustu. Dość uparta, czasem głupiutka... dziewczyna, która co roku przegrywając szkolny maraton musi nosić na plecach żółwią skorupę. Pomimo nieznośnego pecha wciąż jest urocza, a jej największym skarbem jest rodzina, która zawsze ją wspiera. Dziadek, szef kuchni w rodzinnej restauracji jest największym wsparciem dla młodej dziewczyny, która robi niezrównany, "uśmiechnięty", włoski makaron. Co śmieszniejsze, w przypadku tej dramy powiedzieć możemy, że miłość zaczyna się właśnie od pierwszego kęsa makaronu ;)

Teraz weźmy pod nóż postać He Qun'a. Kolejny niesamowicie uparty, momentami dziecinny, ale we wszystkich swoich wadach wciąż uroczy bohater. W jego rolę wcielił się Nicholas Teo. Jedno jest pewne: nie można odmówić mu cudownego głosu i zabójczo ujmującego uśmiechu. Mimo tego iż sam He Qun momentami zachowywał się niesamowicie nieporadnie, nie potrafiąc wyznać swoich uczuć, jego postaci nie dało się nie lubić. W swoim dość nietypowym okazywaniu miłości potrafił być złośliwy i małostkowy, ale nawet pomimo tego, w jego oczach widać było miłość do głównej bohaterki. To jednak nie on skradł w tej dramie skradł moje serce.

Moim faworytem w "Smiling Pasta" zdecydowanie jest Ah Zhe, brat He Qun'a. Jego z kolei gra Cai Shang Fu. Ah Zhe z początku jawi nam się jako obrażony na cały świat buntownik, który zamknął się na wszystkich wokół. Nie zauważa zakochanej w nim od najmłodszych lat Rity, uciekł z domu, i nie chce mieć nic wspólnego z własnym bratem. Z biegiem wydarzeń dowiadujemy się, że jego postawa spowodowana ogromną stratą. Wypadkiem, który przyczynił się do śmierci jego pierwszej miłości, Xiao Rou. Co gorsze, do wypadku tego przyczynił się He Qun, puszczając niechcący w górach dłoń Xiao Rou, która próbowała przejść przez górski strumień. Ah Zhe pomimo upływu lat wciąż nie może wybaczyć bratu, przez co jego postawa rani wszystkich wokół, z czego chłopak sam zdaje sobie później sprawę.

Na uwagę zasługuje też postać Rity (Joyce Chao), która odgrywa tutaj całkiem znaczącą rolę. Dobrej gry aktorskiej nie można jej odmówić, choć przyznam, że na początku niesamowicie mnie irytowała. Z biegiem czasu to się zmieniło i polubiłam jej postać. 

Nie można też pozostawić tu bez wspomnienia kwestii soundtracku. Piosenki były ujmujące, wpadające w ucho, wiele z nich mnie wzruszyło. Szczególnie główny, promujący dramę utwór Nicholasa.


"I want you to forever be my little turtle"

Podsumowując, drama była przeurocza. Gdy skończyłam ją oglądać, zostawiła po sobie wiele pozytywnych emocji i czułam się zwyczajnie szczęśliwa. Bohaterowie i ich historie były ujmujące, a cudowna muzyka do tej pory dźwięczy mi w głowie. Na przykładzie tej dramy zdecydowanie możemy uznać, że dobry włoski makaron jest lekiem na wszystko. Potrafi zjednać braci, załagodzić konflikty między rodzinami, a także połączyć dwoje niesfornych kochanków. Jak więc mówi stare powiedzenie: Przez żołądek do serca ~! Miłego wieczoru kochani~ ;)


16 komentarzy:

  1. Hej to ta tajwańska drama ? Super ja skądś kojarze ten tytuł i dywadało mi się że to drama z Jiro Wang'iem. Ale nie wiem może pomyliłam. :D

    OK wielkie dzięki zaraz zaakceptuje. ;)

    http://dorota-nevergiveup.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, wspominałam o niej w kilku poprzednich notkach ;)

      Usuń
  2. Nigdy nie oglądałam żadnej chińskiej dramy. Chociaż bardzo chciałabym tą obejrzeć to na razie nie mam czasu :/ Jak nie zapomnę to w przyszłości zobaczę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tajwańskie dramy są świetne~ Jeśli tylko znajdziesz czas, to polecam ;)

      Usuń
  3. Jesteś drugą bloggerką na którą się natknęłam, która ogląda dramy :D Poleciła mi Tumbling. Widziałaś to?
    Ja niestety nie zamierzam się wciągać w dramy. Tak lepiej dla mojego skromnego wolnego czasu ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dramy nie widziałam, ale jeśli polecała, to się nią zainteresuję. A z dramami to faktycznie jest tak, że jak już się wciągniesz, to z czasem bywa krucho :)

      Usuń
  4. Trochę odrzuca mnie język, ale pewnie nadejdzie taki moment, że z braku innych propozycji zabiorę się właśnie za jedną z tajwańskich dram ;) Opis jest zawiły, ale ciekawy. Piosenka przyznaje bardzo ładna ^ ^ Pozdrawiam
    Akane

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie z początku chiński tez był trochę kosmiczny, ale jakoś półtora roku temu się przekonałam.Teraz bardzo mi się podoba, na równi z innymi azjatyckimi :)

      Usuń
  5. Również nie mogę się doczekać długiego weekendu, chodź biężąca sobota i niedziele również mijają mi całkiem fajnie. Bo nauki mało, jedynie zaliczyć matemtykę, wi.

    Dramy, dramy... Od pewnego czasu próbuję się za nie zabrać, bo w swoim życiu obejrzałam jedynie dwie. No i nie powiem żeby podobały mi się jakoś wyjątkowo, ale rzeczywiście można się wciągnąć.

    OdpowiedzUsuń
  6. och ja już dawno nic nie oglądałam ;P

    OdpowiedzUsuń
  7. No, niestety. Ludzie są okropni T^T
    I masz śliczny nagłówek, szkoda że sama nie umiem owych robić D:

    OdpowiedzUsuń
  8. Excellent blog post. I definitely love this site.
    Stick with it!

    Have a look at my blog post vakantievilla frankrijk

    OdpowiedzUsuń
  9. Drama wygląda naprawdę ciekawie + jest tajwańska (kocham tajwańskie). Na razie jednak jej nie obejrzę, bo cierpię na podramową załamkę po ostatnie (The King of Dramas - czemu się skończyłaś?! ; _ ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tajwańskie dramy są cudowne, ale jakoś rzadko na nie trafiam niestety ;c

      Usuń
  10. ohh looks cool :D did you watch kdrama?

    Invite you to enter my giveaways :D
    Luch Luch Craft OASAP Giveaway Click here :)
    Hope you will join :)
    Luch Luch Craft new post Click Here
    visit my blog ^^
    www.luchluchcraft.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń