"Straszna ulewa, prawda? Tak, ale bardzo lubię deszczowe dni"
Dzień dobry kochani czytelnicy! Dziś przychodzę do was z recenzją kolejnego filmu. Tenshi no koi jest japońską produkcją z 2009 roku, w reżyserii Yuri Kanchiku.
Rio Ozawa wydaje się być przeciętną licealistką. Ma 17 lat, ale mimo młodego wieku już na siebie zarabia i nie jest to byle jaka praca. Rio jest panią do towarzystwa - chodzenie na płatne randki to sposób w który zarabia wraz z przyjaciółkami. Traumatyczne wydarzenia z jej przeszłości sprawiają, że dziewczyna nie zważa na szczęście innych, jedynie na swoje, a wszystkich wokół wykorzystuje. W relacjach z innymi widzi tylko potencjalny zysk, a uczucia przestają się dla niej liczyć. Cały jej świat jednak ulega zmianie, gdy w jej życiu (ponownie) pojawia się Kouki Ozawa, nieśmiały i wycofany wykładowca historii, którego każdy dzień zbliża do śmierci. Zrządzenie losu sprawia, że tą dwójkę połączy miłość, która będzie musiała przeskoczyć wiele przeciwności. Czy sobie z tym poradzą?
Jeśli chodzi o główną bohaterkę, Nozomi Sasaki była wprost idealna. Nie będę szczędzić zachwytów nad jej postacią, gdyż nie wyobrażam sobie lepszej Rio. To co jednak najbardziej mnie w niej urzekło, to struktura psychiczna bohaterki. Jej ciężka przeszłość, po której wielu zapewne by się poddało. Ona mimo wszystko starała się żyć pełnią życia, być silną. Ma w sobie żądzę życia i odwagę, jednak nie potrafi obrać drogi, która będzie dla niej słuszna. Początkowy egoizm Rio, który prowadzi do śmierci jednej z jej przyjaciółek jest czymś, co będzie się zmieniać wraz z upływem czasu spędzonego z Kouki'm. Pomimo ciężkiego dzieciństwa, utraty wiary w ludzi, główna bohaterka zrozumie, co tak naprawdę liczy się w życiu. Że lepiej samemu jest być zranionym niż patrzeć jak inni ranią kogoś, kogo kochasz. Piękna, hałaśliwa, trochę samolubna i natarczywa, dziewczyna piękna w środku i na zewnątrz, dojrzała ponad swój wiek. Dziewczyna, w której nie można się nie zakochać.
Teraz spójrzmy na Kouki'ego. Shosuke Tanihara jest kolejny aktorem, którego nie zamieniłabym z nikim innym. To dzięki niemu postać historyka zyskała niesamowity czar i tą aurę tajemniczości, która kreowała cały nastrój postaci. Cichy, małomówny, nie utrzymujący kontaktów z ludźmi. Zawsze smutny, tak jakby dawno już przegrał najistotniejszą dla siebie walkę. Zamknięty głęboko wewnątrz ze swoimi problemami. Rio zakochuje się w nim od pierwszego wejrzenia, on jednak z całej siły broni się przez uczuciem wiedząc, że niedługo umrze. Choć niewiele mówi, patrząc na jego twarz widzimy wszystkie emocje tlące w jego głowie. Stanowi doskonały przykład postaci, która nie mówiąc nic, jednocześnie mówi nam o sobie wszystko. Żal, rozpacz, bezsilność. Po 30 latach, w jego życiu pojawił się ktoś, o kogo warto walczyć do samego końca. On jednak postanawia wyjechać, by oszczędzić Rio bólu. Bohater, który bardziej myśli o innych niż o sobie. Mężczyzna o prawdziwie pięknym wnętrzu.
Kolejnym, co urzekło mnie w Tenshi no koi, jest wielowątkowość tej produkcji. Pomimo głównego zagadnienia filmu rozwijają się w nim też motywy poboczne takie jak: przyjaźń, hierarchia wartości, ludzkie uczucia i to, że za wszelką cenę nie wolno z nimi igrać, gdyż może to doprowadzić tylko do katastrofy. Tym, co dodatkowo wpłynęło na moją pozytywną ocenę filmu jest muzyka, sposób przedstawienia bohaterów i relacji między nimi, a przede wszystkim sposób kadrowania i kręcenia. Oglądając Tenshi no koi miałam wrażenie, że zamiast zaplanowanego z góry filmu oglądam wydarzenia ze świata zwyczajnych ludzi, chociaż jedno jest pewnie, i niestety smutne. Taka miłość raczej nie zdarza się w normalnym świecie.
Podsumowując, Tenshi no koi opowiada historię dwójki ludzi, których połączyła głęboko skrywana potrzeba bliskości. Pochodzą z potencjalnie różnych środowisk, ale pomimo różnicy wieku ich problemy i przeszłość sprawiły, że stali się sobie tak bliscy. O tym, jak bardzo film mnie urzekł mogłabym mówić długo i jeszcze trochę. Nawet kilka dni, bo tak kolosalne wrażenie na mnie zrobił. Oglądając Tenshi no koi widz ma wrażenie, że w świecie pełnym chorób, okrucieństwa, strachu i tego wszystkiego, co zniechęca nas do życia, każdego może spotkać iskierka nadziei w postaci osoby, która pokona nasze przeciwności losu, nawet jeśli my sami się poddamy.
OO fajnie recenzujesz te filmy ;)
OdpowiedzUsuńa gdzie je oglądasz ;P??
Czasem na love-drama, albo drama crazy :) Często po prostu też szukam ich gdzieś na necie do pobrania, bo niestety niewielki jest u nas dostęp do filmów azjatyckich ;c
Usuńjest jeszcze viki.com tak dla polecenia ;)
Usuńoo drama crazy nie znam :D
OdpowiedzUsuńdzieki
Nie oglądałam tego filmu ale z pewnością kiedyś obejrzę. :)
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja ^^
http://dorota-nevergiveup.blogspot.com/
Oh fajny film i zamierzam właśnie włączyć. Ja more Koreańskie dramy tylko na viki oglądam ;D
OdpowiedzUsuńHmm ciekawe ^ ^ Myślę, że obejrzę ! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAkane
uwielbiam ten film, jest przecudowny ♡
OdpowiedzUsuńpaku--paku.blogspot.com
To może być świetny film. Bardzo mnie zaintrygowałaś *.* Chętnie posłucham japońskiego, czy to w anime, czy w filmie :D
OdpowiedzUsuńNo w końcu ^^ Mój pierwszy japoński film <3333333 I najukochańszy ^^
OdpowiedzUsuńShow i Rainie są super parą wokalną mają sporo fajnych piosenek razem nagranych..Ogólnie nie wiedziałam Tpop jest tak znany. ^^ Znam parę nielicznych osób które coś kojarzą i którzy to lubią. Nie wiem czemu zawsze spotykam się z uprzedzeniem do języka chińskiego. >.<
OdpowiedzUsuńhttp://dorota-nevergiveup.blogspot.com/
ohhhh romantic :>
OdpowiedzUsuńvisit my blog ^^
www.luchluchcraft.blogspot.com
Niestety nie słyszałam o tym filmie, ale już wiem co będę robić wieczorem :)
OdpowiedzUsuńfilmu nie znam, ale chętnie zobaczę :)
OdpowiedzUsuńMam taką nadzieję. :D
OdpowiedzUsuń